Tożsamość Ujawniona? #15
Marinette
Przeciwnicy byli naprawdę mocni. Musiałyśmy to wygrać, żeby dostać się na dalsze kwalifikacje, więc nie zważałam na moją nogę. Piekielnie bolała, ale jako kapitanka drużyny nie mogę się poddać. Nie w takiej chwili.
- Został ostatni punkt do zdobycia dla szkoły Francoise Dupont. Serwuje kapitanka drużyny, Marinette Dupain-Cheng.
Wzięłam rozbieg i uderzyłam w piłkę z wyskoku. Ładując na nodze skrzywiłam się z bólu.
- Drużyna przeciwniczek zdołała odebrać piłkę i szykują się do ataku. Czy dziewczyny z Dupont odbiorą atak?... Udało się. Alix zrobiła to perfekcyjnie rzucając się niczym pingwin na ziemię. Alya wystawiła wysoką piłkę w stronę kapitanki.
Wyskoczyłam i z całej siły uderzyłam w piłkę.
- Udało się! Francoise Dupont dostała się do kwalifikacji na mistrzostwa świata!
Zaczęły się wiwaty, ale z sekundy na sekunde zmieniały się one w niezrozumiałe dźwięki. Poczułam się okropnie. Chwiejąc się próbowałam wyjść na korytarz.
~§~
Ruszyliśmy z chłopakami pogratulować dziewczyną zwycięstwa. Poszukując Marinette, zauważyłem jak akurat wychodziła z sali i szybko pobiegłem za nią.
~§~
Dziewczyna szła prosto szorując ręką po szafkach. Po chwili wylądowała na ziemi.
- Marinette! - krzyknąłem i popędziłem w jej stronę.
Dziewczyna była blada, ale dalej przytomna. Wziąłem ją w swoje ramiona i próbowałem dowiedzieć się jakichś informacji.
- Co ci jest? Mari!
- Za... Zawołaj Alyę. - wymamrotała i zamknęła oczy.
- Marinette! Proszę, ocknij się.
- Alya...
Muszę jakoś działać. Alya... Alya! Nie chcąc zostawiłem na jak najkrótszy czas dziewczynę i wróciłem do sali. Nie mogłem znaleźć mulatki.
- Widziałeś Mari? - poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
Odwróciłem się.
- Alya! - złapałem ją za rękę i wyprowadziłem ją z sali.
- Gdzie ty mnie prowadzisz?
Kiedy Cesaire zauważyła przyjaciółkę, zaczęła na mnie krzyczeć.
- Jak mogłeś ją tu zostawić?!
- Kazała ciebie znaleźć!
- Mari? Słyszysz mnie?
Ciemnowłosa kiwnęła lekko głową. Była przytomna, jedno szczęście.
- Adrien, weź ją na barana. Musimy iść do Mistrza.
- Alya... Nie...
- Nie marudź. Biorę to na swoją odpowiedzialność.
- O co chodzi? - wtrąciłem się.
- Rusz dupę Agreste i się nie pytaj. Szybko! Chodź za mną, tylko ją trzymaj!
~§~
- Tak szybko dostarczacie sushi?... Alya? Adrien? Co wy tu robicie?
- Pan mnie zna? - zapytałem.
- Mistrzu, Marinette. - wcięła się mulatka.
Starzec spojrzał na dziewczynę i kazał ją położyć na kanapie.
~§~
- Musi przeleżeć z godzinę, a teraz usiądźcie i opowiedźcie mi co się stało.
~§~
Starzec był bardzo zdenerwowany. Zaczął coś krzyczeć po chińsku, chyba przeklinał.
- Powie mi Pan, skąd Pan mnie zna?
- Co? A, tak. Jesteś przecież sławnym modelem.
- Nie sądzę, że tylko dzięki temu mnie Pan zna.
Chciał mi coś odpowiedzieć, ale przerwało nam małe, czerwone, latające coś, co było podobne do Plagga.
- Marinette!
- Tikki! Co ty wyprawiasz.
- Mistrzu Fu, Mari gdzieś zniknę...
Mała postać zauważyła mnie i strzeliła facepalma.
- No to świetnie Tikki, na prawdę. - powiedział sarkastycznie.
- Zaraz, czy to przypadkiem nie jest Kwami Biedronki? - spytałem.
- Spostrzegawczy jesteś. - odpowiedziało mi drugie stworzenie, tym razem pomarańczowe.
- Trixx! - krzyknęła mulatka.
- Ja zaraz nie wytrzymie! Czemu te Kwami muszą być takie durnowate! - krzyknął zdenerwowany starzec.
- Czyli to prawda? Ty Alya jesteś Rudą Kitką, a Marinette Biedronką.
- Czekaj, skąd wiesz o Kwami? Ty jesteś Czarnym Kotem?!
- Głośniej Alya. - odezwał się niski mężczyzna. - złamaliście wszyscy dzisiaj kilka zasad! Nie mieliście znać swoich tożsamości!
~§~
Kolejne pół godziny wysłuchiwaliśmy kolejnych przykazań starca, który okazał się Mistrzem Fu i strażnikiem Miraculi. Zakazał nam mówienia Marinette o tożsamościach, a my sami mieliśmy tego nie rozpamiętywać. Przynajmniej dowiedziałem się kim jest Moja Pani. Domyślałem się, że osoba, która skrywa się pod maską jest wspaniała. Taką osobą okazała się najwspanialsza dziewczyna jaką spotkałem. Cieszyłem się z tego powodu. Będę spędzał z nią więcej czasu i może ją w końcu rozkocham w sobie.
Ten rozdział taki chaotyczny, mega mało opisów, prawie same dialogi. Ale ludzioki, to dlatego bo musiałam zmieścić cały rozdział w jednym, żeby nie rozłączać na dwie części. Będę co jakiś czas takie rozdziały pisać. Jeśli komuś się nie podoba niech nie czyta. Siemaneczko!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top