Pierwsza Misja #4
Adrien
Skakałem po dachach w stronę krzyków. To było wspaniałe uczucie, oczywiście chodzi mi o ruch fizyczny. Wylądowałem na dachu, wpatrując się w ogromnego złoczyńcę z kamienia.
- Z drogi śledzie, Biedra jedzie. Aaaaaaaa! - usłyszałem czyjeś wołanie, po czym poczułem ciężar na moich plecach. Leżałem na ziemi.
- Jejuś, przepraszam cię!
- Jest okej, byłoby lepiej, gdybyś ze mnie zlazła! - warknąłem.
- Ach tak, wybacz.
Wstałem i spojrzałem się w jej kierunku. Ona... Ona jest cudowna.
- Ymm... - podrapałem się po karku i lekko uśmiechnąłem. - N.nic się nie stało. Heheheh.
- Jak nic, to przestań gadać i mi pomóż.
Poleciała w kierunku potwora.
- Zaczekaj! - ruszyłem za nią.
~§~
- Jam jest Kamienne Serce, oddajcie mi swoje Miracula. - odezwał się złoczyńca w chwili, gdy nas zauważył.
- A jam jest... Zaraz, daj sekundę, coś wymyślę... Hmm... O, mam! Jam jest Biedronka, ty oddać mi rzecz.
- A jam jest Czarny Kot. Mrał!
- Zepsułeś efekt dachowcu.
Ruszyliśmy do ataku. Biłem go moim kijem, ale z każdym uderzeniem on robił się coraz większy.
- Kocie, przestań go karmić! Użyj mocy!
No tak. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem.
- Kotaklizm!
Poczułem moc zbierającą się w mojej lewej dłoni.
- Poczekaj na mój sygnał. Uderzysz w ziemię.
Biedronka zaczęła oplatać przeciwnika yo-yem.
- Teraz!
Wykonałem rozkaz. Ladybug trzymała ogromny mikser w dłoniach. O co tu chodzi.
- Kocie, weź ze sklepu galaretkę.
Nie wiedząc po co jej to, zrobiłem jak kazała. Wbiegłem do najbliższego kiosku, wziąłem potrzebne rzeczy i krzyknąłem do sprzedawcy ,, za zakupy płaci burmistrz! ".
Gdy wróciłem do akcji, Biedronka zalewała dziurę wodą, w której był złoczyńca próbujący się wydostać, ale kiedy próbował wstać, Moja Pani waliła go yo-yem po głowie, po czym upadał.
- Wsyp to do środka. - zadanie wykonane. - Wejdź na mikser i zacznij mieszać. Ja przytrzymam jego rękę w górze, żeby wystawała.
Po sekundach było widać efekt końcowy. Kamienne Serce nie mógł się poruszyć w schłodzonej galarecie.
- Kocie, otwórz mu grzecznie rączkę.
Z jego dłoni wypadł kawałek papieru, który rozerwała Biedronka. Złapała Akumę (chyba tak się to nazywało) i gdy skończyła całą robotę, wszystko wróciło do normy.
Usłyszałem pikanie. Potem kolejne. Jedno moje, drugie My Lady.
- Musimy uciekać. Mi zostały 3 minuty, tobie 4.
- Zaczekajcie! - Alya?! Co ona tutaj robi? - Mogę zrobić z wami wywiad.
- Innym razem Alya. - powiedziała Biedronka.
- O jacie kręcę, ty mnie znasz?!
- Yyy... T.to mój obowiązek, jako superbohaterka Paryża muszę znać mieszkańców.
- Ale super. Czyli co? Będziemy was często widzieć?
- Na to wygląda. - wtrąciłem się. - My Lady. - złapałem ją za dłoń i ucałowałem. - Twój Romeo odchodzi.
- Twojej Julii tu nie ma. - prychnęła. - Do zobaczenia Alya, nara Kocie.
~§~
Marinette
Tydzień później. Piątek.
Spóźnię się znowu do szkoły. Jak to możliwe?! Coś czuję, że te moje kropkowe przygody będą tak na mnie działać. Spóźnialska Marinette zaczęła się od pojawienia się Kropeczki.
- Tikki! Wskakuj do torby.
- Serio muszę? Uduszę się tam kiedyś.
- Nie gadaj tak, bo cię będę pakować do plecaka, a tam mnóstwo rzeczy jest. Chyba nie chcesz być poobijana.
Bez słowa moja Kwami wleciała z prędkoscią światła do torebki. Przed wyjściem zabrałam parę ciastek dla Tikki, jabłko i wodę.
~§~
Weszłam do klasy najciszej jak potrafiłam. Zauważyłam, że wszyscy są wpatrzeni w kartki w ciszy. O nie! Kartkówka! I to jeszcze z chemii. Próbowałam się po cichu wycofać.
- O, Emma, raczyłaś się zjawić. Usiądź i wyjmij kartkę. Zadania masz podane na tablicy, masz 5 minut.
- Tylko 5?! Zawsze mamy po 15minut.
- Bo tak jest. Ale spóźniłaś się i skończysz wtedy, kiedy wszyscy.
- Zajebiście. - mruknęłam.
- Co powiedziałaś?
- Że rozumiem.
Usiadłam obok mulatki i zaczełam odpowiadać, sry, poprawka, zaczełam strzelać. W pytaniu co to jest CO¬2 napisałam ,,Jest to podwójne użycie pytajnika CO". Dopiero po oddaniu kartki zrozumiałam, jakich bzdur tam nawypisywałam. Głupia Marinette, czemu ty z rana nie myślisz, to było proste pytanie, jedyne, na jakie znałaś odpowiedź.
~§~
Dosiadłam się do przyjaciół na stołówce. Walnełam głową o blat stołu.
- Aghhhh... - wydałam dziwny jęk.
- Co ci jest? - spytał Adrien.
No tak, zapomniałam wam powiedzieć, że po tej całej akcji na
w-f'ie on zerwał ze swoją paczką i zaprzyjaźnił się z Ninem i Kimem. My, dziewczyny, nadal nie byłyśmy do niego przekonane. A mnie cały czas denerwował swoimi tekstami.
- Będzie znowu pała. - wymruczałam.
- A kogo była poprzednia?
- Adrien, możesz przestać?!
- Ale o co ci chodzi?
- Przestańcie się w końcu kłócić. - przerwała nam mulatka.
- Ty go jeszcze bronisz?! On jest totalnym zbokiem, nie wiem jak wy mu możecie ufać! - zwróciłam się do MOICH męskich przyjaciół. - To jest palant, kretyn, debil, psychol.
- Emma...
- Nie przerywaj mi Alya! Wracając, półgłówek, zjeb, zasraniec i zwykła męska dziwka.
- Odszczekaj to! - krzyknął blondyn.
- Przecież to prawda. Ile razy cię przyłapali w szkolę? Hę? Nie licząc twoich numerków u siebie w domu albo twoich ofiar. Powtórzę dla twojej świadomości. JESTEŚ MĘSKĄ
D Z I W K Ą!
Wylądowałam na ziemi. Poczułam ogromny ból na policzku. Wszyscy ludzie w stołówce wpatrywali się w tą scenkę. Co się właściwie stało?
- Stary! Przesadziłeś. - oznajmił mulat.
- Ja kuźwa przesadziłem?! To ta mała zdzi...
- Nawet nie dokańczaj. Jak śmiesz?! - krzyknęła Alya.
Musiałam sobie wszystko ułożyć w głowie.
...
Adrien mnie uderzył.
Przesadził tym razem. Wstałam, stanęłam prosto przed nim.
- Już dla mnie nie istniejesz. - powiedziałam.
Kopnęłam go z całej siły w kroczę, a gdy kucnął, łapiąc się za to miejsce, walnęłam go z pół obrotu nogą w głowę. Czasami te treningi jako Biedronka pomagają. Wyszłam ze stołówki i usiadłam przed budynkiem na ławce.
Alya
-Już dla mnie nie istniejesz. - powiedziała moja przyjaciółka. Potem go kopnęła w kroczę i z pół obrotu. Wow, to było mocne. Ciemnowłosa wyszła z sali, wszystkie oczy były skierowane na jej oddalającą się sylwetkę. Chwyciłam Alix za rękę i zaciagnęłam do drzwi. Przed wyjściem szepnęłam do Nina.
- Ogarnij go. Albo się opanuje, albo MY zrywamy z nim jakikolwiek kontakt. Rozumiesz? !
Chłopak kiwnął przestraszony głową, na znak, że zrozumiał w 100 procentach.
~§~
Znalazłyśmy Emmę na placu.
- Dziewczyno, to było mistrzostwo świata! Nie wiedziałam, że trenujesz sporty walki. - wyznała zachwycona Alix.
- Nie trenuję...
- Tobie nic nie jest? - spytałam.
- Nie, tylko trochę piecze.
- Debil z niego i tyle.
- Wiem.
- Wiecie co? Mam świetny pomysł. Chodźmy dzisiaj na imprezę, bez chłopaków. Na rozluźnienie, co wy na to? - zaproponowałam.
- Czaderski pomysł dziołho. - odpowiedziała różowowłosa.
- A ty Emma?
- Czemu nie. - powiedziała ze smutkiem w oczach.
Ona musi się rozerwać. To jej na pewno pomoże.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top