Obiad Podano Na Tacy #9
Marinette
Nie zostałam w szkole. Wróciłam do domu przez tylne wejście. Nie chciałam tłumaczyć rodzicom co tu robię. W drodze powrotnej kupiłam opakowanie lodów i mnóstwo chusteczek.
Rozłożyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam jakiś smutny film, żeby się wypłakać. Za nim się obejrzałam, nastał wieczór.
~§~
Znajdowałam się na balkonie, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie miałam żadnego zainteresowania, więc znowu powróciły myśli związane z Alyą.
- Hej Księżniczko.
Podskoczyłam z przerażenia, mało brakowało, żeby przez ten impuls wylecieć za barierkę.
- Więcej mnie tak nie strasz Kocie! - krzyknęłam łapiąc się za klatkę piersiową. - Zawału można dostać!
- Wybacz Księżniczko, myślałem, że wczoraj udało mi się polepszyć twój humor.
- Jak widzisz mylisz się. Nic nie jest lepiej.
- To może opowiedz mi o tym co cię tak trapi?
- No nie wiem... To jest w sumie głupie.
Czarny Kot usiadł na leżak.
- Mam dużo czasu i nic nie jest głupie.
- No dobra... Raz kozie śmierć. - Dosiadłam się do niego i zaczęłam opowiadać. - Bo widzisz... Do Paryża przyjechałam na początek roku szkolnego, wcześniej mieszkałam gdzie indziej. W sensie, kilka lat temu tu był mój dom, ale przez pewne sprawy musiałam wyjechać. Jak byłam mała, często przezywali mnie w szkole. - prychnęłam - Mało powiedziane. Byłam pośmiewiskiem.
- Nie mogło być tak źle Mariś.
- Agh... Nic nie rozumiesz. Byłam bita przez własnych kolegów, a dziewczyny nie dawały mi żyć. Nie radziłam sobie z tym sama, a rodzicom nic nie mówiłam, żeby ich nie martwić. Zaczęłam się ciąć, popadłam w depresję...
- Co takiego?!
- Było, minęło. Cieszyłam się, że wyjechałam, ale gdy wróciłam, poczułam, że tu i tak jest moje miejsce. Chciałam zacząć żyć od nowa. Zdobyć przyjaciół, przeżyć szkołę. Dlatego też okłamałam wszystkich. Podałam im moje fałszywe imię. Myślałam, że jeśli dowiedzą się, że wróciło szkolne pośmiewisko, to to wszystko zaczęłoby się od nowa. - zaczęłam płakać. - Najgorsze jest to, że byłam strasznym samolubem i przeze mnie cierpi moja jedyna prawdziwa przyjaciółka... Była przyjaciółka. Może mnie nie nawidzić, ale nie chcę, żeby cierpiała. To najbardziej mnie boli.
Nie wiem czy wszystko zrozumiał, bo dławiłam się własnymi łzami.
Chłopak przybliżył się do mnie i mnie przytulił.
- Wybacz, nie wiedziałem.
- Nie przepraszaj, niby skąd mogłeś wiedzieć?
Wypłakiwałam swoje wszystkie smutki. Kot musiał już odchodzić, więc wróciłam do środka. Leżałam na łóżku wpatrując się w zamazany sufit. Moja twarz była cała mokra. Nie mogłam zasnąć, pewnie jutro będę nie przytomna.
Adrien
Wróciłem późno do domu, więc od razu położyłem się do łóżka i zasnąłem.
~§~
Parkuję na parkingu przed szkołą, gdy otworzyłem drzwi usłyszałem piskliwy głos.
- Adrieński!
O nie, to Chloe. Ewakuację czas zacząć.
Gwałtownie zamknąłem drzwi i zamknąłem auto. Zacząłem biec ile sił w nogach do budynku.
- Gdzie uciekasz Adrienku?!
Trzeba coś wykombinować, ona cały czas za mną biegnie.
Skręciłem w lewe skrzydło szkoły, do którego mało kto wchodzi. Były tu stare pomieszczenia. Wiem tylko, że czasami odbywają się w nich jakieś zajęcia pozalekcyjne.
Otworzyłem pierwsze lepsze drzwi i się schowałem w sali. Usłyszałem kroki Chloe, była na szpilkach. Minęła mnie... Uff...
- C.co ty t.tutaj robisz?!
Odwróciłem się. Sala była przygotowana na zajęcia artystyczne. Przy jednej palecie stała Marinette.
- Hej, ja tu tylko chowam się przed plastikiem. Zaraz... A ty co tu robisz?
- Malowałam.
- To już nie?
- Jak widzisz, ktoś mi przeszkodził.
Powiedziała mijając mnie. Wyszła z klasy. Podszedłem zobaczyć co namalowała.
Była to róża... Ale zwiędła. Kolory były szare, jakby straciły blask. Było to ładne, ale świeciło smutkiem.
- Muszę pogadać z Alyą. - powiedziałem do siebie.
~§~
Minęło kilka lekcji, ciemnowłosa siedziała z tyłu jak myszka. Zajmowałem miejsce obok niej, bo nigdzie indziej nie było miejsca.
W końcu nadeszła przerwa na obiad. Zauważyłem, że Mari nie wychodzi z sali. Trudno, przyniosę jej tu, ale pierw pogadam szybko z Alyą.
~§~
Dosiadłem do stolika trzymając w rękach obiad dla dziewczyny.
- Alya, mogłabyś dać z tym w końcu spokój. - powiedział Nino.
- Nie mam takiego zamiaru.
- Ja uważam, że robisz głupotę. - odezwałem się.
- Że co?!
- Zastanawiałaś się może nad przyczyną tego całego kłamstwa? Wydaję mi się, że bez powodu tego nie zrobiła. Może kiedyś jej dokuczaliście czy coś. Nie możesz jej od razu skreślać tylko dlatego, że chciała mieć prawdziwych przyjaciół. Jej też nie jest łatwo, ją boli to, że cię skrzywdziła.
- Skąd ty to możesz niby wiedzieć?!
- To widać...
Mulatka zmieniła wyraz twarzy ze złej na zatroskaną.
- J.ja nie wiedziałam.
- To teraz już wiesz.
Wstałem i poszedłem zanieść jedzenie Marinette.
Marinette
Byłam strasznie głodna, ale nie dałabym rady bez urojenia chociażby jednej łzy wejść na stołówkę. Ona tam na pewno była.
- Hej, nie przeszkadzam?
Odezwał się blondyn, wchodząc do sali.
Nie odpowiedziałam. Chłopak podszedł bliżej, w jego rękach zobaczyłam tackę ze stołówki.
- Pomyślałem, że jesteś głodna. Słyszałem jak ci burczy w brzuchu.
Lekko się zaśmiałam, na co się uśmiechnął. Usiadł obok mnie i położył obiad przed nosem.
Wpatrywałam się w ogromną porcję frytek z nuggetsami i surówką. Obok znajdowały się dwie puszki fanty.
- Wcinaj. - odparł chłopak.
- Dziękuję Adrien, a ty?
- Zjem z tobą. Chyba, że zdołasz tyle zjeść.
- Nie nie, mam za mały żołądek.
Zaśmialiśmy się. Troszeczkę poprawił mi humoru.
Zaczęłam wpychać sobie jedzenie do buzi.
- A dlaszeko mi pomakasz?
- Nie kłamie się bez powodu.
- Przepraszam cię, za moje poprzednie zachowanie.
- Nie musisz przepraszać, cieszę się, że jest między nami okej i tyle.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Może skoczymy gdzieś po szkole? - zapytał.
- Ym... No wiesz, ja...
- Oczywiście jako przyjaciele.
- A, no to wtedy... Czemu nie?
~§~
Kiedy skończyliśmy jeść, Adrien zaniósł tacę i wrócił. Lekcje minęły nam szybko, bo przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że Alya na mnie zerka, ale chyba to moje zwidy.
Gdy nadszedł koniec lekcji, Adrien zaprosił mnie do kawiarni obok parku. Pojechaliśmy tam jego samochodem.
~§~
- Miałeś rację, to ciasto jest naprawdę pszepyszne.
- Widzisz? A mi nie wierzyłaś!
- Tak tak... Powiedz, od kiedy chodzisz tu do szkoły.
- Od trzeciej gimnazjum, kiedyś uczyłem się w domu.
- Aha...
- Powiesz mi, co cię skłoniło do zmiany nazwiska? - uśmiechnął się.
- No nie wiem...
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Tak, ale...
- Przyjaciele powinni sobie ufać.
- Masz rację. - powiedziałam Czarnemu Kotu, to dlaczego nie mogę powiedzieć tego Adrienowi.
Opowiedziałam mu wszystko od A do Z. Potem mówiliśmy o mniej ważnych sprawach, ale była to ciekawa rozmowa, którą niestety przerwały nam krzyki dochodzące z dworu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top