Nowy Początek #1

Marinette

Wyszłam z samochodu, wyjęłam bagaże i skierowałam się w stronę piekarni. Wchodząc do środka, modliłam się, żeby to nie był sen. Zawsze chciałam tu wrócić.

Wszystko było na swoim miejscu. Wyglądało tak, jakbym w ogóle nie wyjeżdżała. Skierowałam się na górę, do mojego pokoju. Otworzyłam klapę, weszłam do środka i rzucając torby w kąt, padłam na moje łóżko. Poczułam w powietrzu mnóstwo kurzu. No tak, w końcu nikt tu nie ruszył palcem od 5 lat. Z niechęcią wzięłam się za sprzątanie.

Podczas pracy znalazłam swoje stare szkice. Myślałam, że je spaliłam... Robota trwała około godzinę, po czym zjadłam kolację, umyłam się i poszłam spać. Muszę się wyspać, w końcu jutro pierwszy dzień szkoły. Jestem ciekawa, jak wszyscy wyglądają. Tyle czasu minęło, nikogo nie widziałam. Może już nie są takimi podwładnymi Chloe? Mam nadzieję, że nie trafię na nią w klasie i że nikt mnie nie pamięta...

                              
                               ~§~

- Marinette, wstawaj!
- Jeszcze 5 minut!...
- 5 minut masz do wyjścia.

Że co?! Zleciałam z łóżka i popędziłam do łazienki. Wzięłam najszybszy prysznic jaki miałam w życiu, zrobiłam lekki makijaż i wybiegłam z łazienki zakładając ubrania. Zbiegłam po schodach, prawie się wywracając i ruszyłam pod drzwi.

- Marinette! - usłyszałam śmiech mojej rodzicielki. - J.ja żartowałam. Hahahaha.

- Z czym?!

- Spójrz na zegar.

Co?! Jest dopiero 7.30?!

- Mamo! Dlaczego? Mogłabym jeszcze spać 15 minut!

- Hahahah. W.wybacz córciu. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny, jak zbiegałaś po schodach. Hahaha.

- Bardzo śmieszne. - skrzyżowałam ręce i zrobiłam naburmuszoną twarz.

- Oj, nie gniewaj się Marinette. Hahaha... Przepraszam. Przynajmniej się na sto procent nie spóźnisz.

Uśmiechnęłam się i dołączyłam do śmiechu mamy. Ucałowałam ją w policzek i wyszłam z domu.

Do szkoły miałam 5 minut, a że zostało mi prawie 30 minut, poszłam spacerkiem. Stanęłam przed pasami. Na tej ulicy zawsze się z trudnością przechodzi przez jezdnię. Jeżdżą tu sami wariaci i typy, którzy nie chcą przepuścić pieszych. Obok mnie stał starszy pan, na oko 65-70 lat. Zauważyłam, że ma lekki problem z przejściem.

- Pomóc Panu?

- Bardzo bym prosił.

Złapałam go pod rękę i czekałam, aż jakikolwiek samochód się zatrzyma. Mijały minuty.

- Idź droga damo, sama jakoś przejdziesz. Ja poczekam.

- Nie! Damy radę.

Pociągnęłam nas na pasy wymuszając kierowcę do zatrzymania. Zaczął na mnie trąbić, na co w odpowiedzi się uśmiechnęłam. Po chwili znaleźliśmy się po drugiej stronie ulicy.

- Dziękuję Ci...

- Marinette.

- Dziękuję Ci Marinette.

- To dla mnie przyjemność Panie...

- Fu.

- Wybaczy Pan, muszę lecieć. Nie mogę się spóźnić do szkoły. Miłego dnia. - pożegnałam się skręcając za budynek.

Pan Fu się pożegnał, a ja go już straciłam z oczu.

                               ~§~

No nie. Miałam pół godziny na dotarcie do szkoły, a zajęło mi to 25 minut. Głupie pasy! Pędziłam przez szkolny plac. Wchodząc po schodach, potknęłam się i walnęłam twarzą o krawędź.

- Jezu, nic Ci się nie stało? - pobiegła do mnie jakaś dziewczyna. Spojrzałam w jej stronę. Na nosie miała okulary, a jej włosy były kasztanowego koloru. Chociaż troszeczkę rudego też było widać.

- N.nie, nic się nie stało.

Pomogła mi wstać.

- Dziewczyno! Jak to nic?! Masz cały nos rozwalony.

- Przesadzasz. Tylko mi krew leci.

Zaczęła grzebać w swoim plecaku. Wyjęła jakieś małe, szeleszczące opakowanie.

- Trzymaj. - podała mi chusteczki.

- Dzięki. - zaczęłam wycierać krew z twarzy.

- Jesteś tu nowa?

Przełknęłam ślinę.

- T.tak.

Podała mi dłoń.

- Alya.

Ta Alya? Pamiętam ją, była przyjaciółką Chloe.

- J.jestem... Emma. - okłamałam ją.

- W której jesteś klasie?

- 2 a.

- O! To super. Tak się składa, że chodzimy do tej samej klasy. Chcesz może ze mną usiąść?

- O.ok...

Złapała mnie za rękę i pociągnęła do szkoły.

                                ~§~

Weszłyśmy do sali 2 minuty przed dzwonkiem.

- Hej wszystkim! - krzyknęła Alya.

- Hej! - odpowiedziała trójka ludzi.

Mulatka zaprowadziła nas do drugiej ławki, która była pusta.

- Poznajcie Emmę. - mówiła okularnica - jest nowa i od dzisiaj jest w naszej paczce. Co wy na to?

Kiwnęli głową.

- Witamy. - powiedział do mnie mulat, siedzący sam w pierwszej ławce.
- Jestem Nino, dj i chłopak Alyi.

- Hej, miło cię poznać.

Po chwili przywitały mnie osoby z trzeciej ławki.

- Siema nowa, jestem Kim. Najszybszy facet w Paryżu.

- Chyba dzieciak. - wtrąciła się dziewczyna, która siedziała obok Kima. - Cześć, jestem Alix. Jeśli ktoś ci podpadnie, daj mi cynk. Z chęcią go pobiję.

Nie wiedziałam czy to prawda. Owszem, Alix nie wyglądała zbyt dziewczęco, ale żeby była w stanie kogoś uderzyć? Nie wnikam.

- Cześć, jesteś dziewczyną Kima?

Cała czwórka się na mnie spojrzała. O co im chodzi?! Zaczęli się śmiać.

- Ja z nim?! Nigdy w życiu. Prędzej będę z własną babcią niż z nim. Hahahaha.

- To są tak zwane śmieszki. - wytłumaczyła mi Alya. - Alix z Kim znają się od małego. Często sobie dogryzają.

- Rozumiem...

W pewnej chwili wszystkie rozmowy ucichły.

- Super, przyszedł debil z kretynką. - szepnęła mulatka.

Spojrzałam w stronę drzwi. Stały tam cztery osoby. Rudowłosa okularnica z opaską na włosach, czerwonowłosy chłopak, który wygląda jak pedał, blondynka-plastik, która nie miała za miaru ukrywać swoich intymnych części ciała i wysoki, przystojny blondyn. Obejmował ramię plastika. Wszyscy zajęli miejsce oprócz chłopaka.

Do sali weszła nauczycielka.

- Witam wszystkich w nowym roku szkolnym. Mam nadzieję, że wypoczyliście na wakacjach. Czas brać się do roboty. W tym roku... - zauważyła blondyna, który stał na środku sali. - Adrien? Dlaczego nie siedzisz?

- Nie ma miejsca. - ach, ten jego głos był taki rozkoszny. Co? Fuj, Mari, co jest z Tobą nie tak?!

Nauczycielka rozejrzała się po sali.

- W pierwszej ławce jest wolne.

Wszyscy spojrzeli się na nauczycielkę.

- Ja go tu nie chcę! - krzyknął Nino.

- A ja wolę siedzieć na ziemi.

- Albo siadasz bez gadania, albo oboje macie uwagę. - odezwała się nauczycielka.

- Ale psze pani!

- Żadne ale. Już!

Blondyn szedł w stronę ławki, zanim usiadł nasze oczy się spotkały. Lekko się uśmiechnął i zajął miejsce.

- Współczuję Ninowi...

- Dlaczego? Kim jest ten Adrien?

- Najwiekszy palant w całym Paryżu. Szkolny bad boy. Chodzi z Chloe, tą blondynką. Trzymaj się od niego z daleka. Nasza paczka ma z nimi wojnę. Kiedyś się przyjaźniłam z Chloe, ale to było dawno i nie prawda. Są fałszywi i mogą zrobić każdemu krzywdę bez konsekwencji. - Chwila... Musiałam to wszystko sobie w głowie poukładać. Chloe nadal jest kretynką, chodzi z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, który, jak się okazuje, jest jeszcze gorszy od niej. Gorzej trafić nie mogłam. Przez całą lekcję wpatrywałam się na Adriena z ciekawością. Do czego mógł być zdolny?

Nareszcie usłyszałam upragniony dzwonek na lekcję. Spakowałam się i chciałam wstać z krzesła, w czym przeszkodziła mi Bourgeois.

- Chcesz dostać w pysk?!

- O co ci chodzi?

- Chloe, zostaw ją. - wtrąciła się mulatka.

- Nie wtrącaj się zdrajco. - spojrzała się na mnie. - Jeszcze raz spojrzysz się na mojego chłopaka, to ci wydrapię te twoje oczy. Rozumiesz mnie?!

- Nie rozumiesz słowa zostaw? Może to ci wejdzie do głowy, spierdalaj stąd! - krzyknęła moja nowa przyjaciółka.

Blondynka tylko prychnęła. Całej akcji przyglądały się dwie nienawidzące się paczki. Blondyn wpatrywał się cały czas na mnie. Zmienił zainteresowanie, kiedy Chloe odwróciła się w jego stronę.

- Chodźmy, bo się jeszcze popłaczą. - Chloe złapała Adriena za rękę i wyszła, a za nią ruszyła rudowłosa i ten drugi chłopak.

- Nic się nie zmieniła. - powiedziałam do siebie cicho.

- Co mówiłaś?

- Że to wredne babsko.

Wszyscy się zaśmiali. Całą piątką poszliśmy na stołówkę i usiedliśmy przy jednym stoliku.

- Zaraz wracam. - powiedziałam wstając.

- Gdzie idziesz?

- Do toalety.

- Ok.

                                ~§~

Szłam spowrotem do przyjaciół. Na korytarzu ktoś wciągnął mnie za rękę do sali.

- Witaj księżniczko.

Odwróciłam się w stronę głosu. To był... Adrien?

- Czego chcesz ode mnie? - warknęłam.

- Nie tak ostro. Chciałem cię poznać.

- A ja nie. Pa.

Chciałam wyjść przez drzwi, ale chłopak mi to uniemożliwił.

- Przesuniesz się grubasie?

- Adrien Agreste jestem. A ty.

- Pierdol się.

- Cześć Pierdol Się. Jak tam pierwszy dzień?

- Byłby lepszy, gdybym cię nie poznała.

- Zadziorna jesteś. Lubię to.

- Mogę wyjść?

Chłopak otworzył mi drzwi. Wow, tego się nie spodziewałam. Myślałam, że nigdy mnie dobrowolnie nie wypuści.

- Do następnego spotkania.

Przeszłam przez drzwi. Odwróciłam głowę w jego stronę.

- Emma.

- Do zobaczenia Emma.

Ruszyłam na stołówkę. Nie wydaje się taki, jak go opisała Alya, ale lepiej samej się dowiedzieć zanim źle postąpie.














Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top