Fu Mnie Zabije #12

Adrien

Ta cała akcja z tym pożarem mnie wykończyła. Oglądam wieczorne wiadomości, żeby czymś zabić czas, ale to nie pomaga. Na każdym kanale z News'ami jest filmik ze mną w roli głównej jak to ja się wydzieram na mieszkańców Paryża. Raz tu mają do mnie pretensje, raz tam przyznają mi rację, a gdzie nie gdzie nie komentują filmiku. Jestem ciekawy jak Biedronka się czuje. Chciałbym z nią porozmawiać, ale pewnie dzisiaj na patrol nie wyjdzie.

- Dzieciaku, podnieś dupę z kanapy i daj mi sera.

Jeszcze ten Plagg mnie dobija.

- W szufladzie masz.

Zastanawiałem się co ze sobą zrobić. W końcu zdecydowałem się zadzwonić do Marinette i spytać czy chce gdzieś ze mną wyjść. Wyjąłem telefon i wybrałem numer.

- "Hejka, tu Mari. Jeśli nie odbieram to albo jestem mega zajęta, albo telefon mam wyciszony lub co najgorsze, drzemię sobie. Tak więc nagraj wiadomość. Pa!"

Super, do nikogo innego nie zadzwonię, bo Nino z Kimem wyjechali na jakieś spotkanie grupy muzyków. Jechali beze mnie bo bilety trzeba było kupić dwa miesiące temu, a wtedy jeszcze się z nimi nie przyjaźniłem.

Moje myśli przerwał głos Nathalie.

- Adrien, twój ojciec cię wzywa.

- Powiedz, żeby mnie pocałował w dupę. - powiedziałem tak, że mnie nie usłyszała. - Już idę. - dodałem głośniej.

~§~

- Chciałeś mnie widzieć ojcze.

Tata odwrócił się do mnie przodem.

- Tak, słuchaj synu. W ten weekend przyjedzie do nas córka moich starych przyjaciół. Jej rodzice wyjeżdżają z kraju, żeby pożegnać się z bliską im osobą. Jest ona twoją rówieśniczką, więc jestem pewny, że będziecie się świetnie dogadywać przez tydzień.

Trochę mnie zatkało, ale i tak nie mam zdania. Kiwnąłem na znak, że zrozumiałem i wyszedłem z jego gabinetu. Mam nadzieję, że będzie w miarę normalna, a nie jak Chloe.

Marinette

- To na pewno tutaj Tikki?

- Tak, na sto procent. Zapukaj i wejdź.

Wykonałam jej polecenie i weszłyśmy wszystkie do środka. Znalazłyśmy się w małym saloniku, który na samym środku miał ogromny dywan. Pod ścianami znajdowały się meble.

- Witaj Biedronko. - usłyszałam.

Zza drzwi do innego pomieszczenia wyszedł ten sam starszy Pan, którego spotkałam wtedy na pasach.

- W.witam panie Fu.

- Co cię tu... - zerknął na Alyę. - A co ona tu robi?!

- Wybaczy pan, jestem Alya Cesaire. Dowiedziałam się o Biedronce przypadkiem.

- Marinette, jak mogłaś do tego dopuścić?!

- Skąd mogłam wiedzieć, że Alya będzie w moim pokoju?! - krzyknęłam.

- Powinnaś bardziej uważać!

Nasza kłótnia trwała dobre dziesięć minut, aż w końcu odezwała się Alya.

- Panie Fu, proszę nie obwiniać Marinette. Wleciała bez zaglądania do pokoju ponieważ była myślami gdzie indziej.

- Co? - spytałam razem z Mistrzem.

- Przecież jesteś ranna. To oczywiste, że dbałaś o to, żeby jak najszybciej się zająć raną.

- Co ci się stało? - zapytał Fu.

- A tak lekko drasnęłam się szkłem.

- Widać jej żywe mięso! Chciałam ją namówić do pójścia do szpitala, ale się uparła, żeby nie iść i nie oznajmiać rodziców. - wytłumaczyła mulatka.

- Dobrze postąpiłaś Biedronko. A ty Tikki też się wspaniale spisałaś z tym pomysłem, żeby ją tu przyprowadzić. Pokaż to.

~§~

Mistrz Fu zaszył mi ranę i nasmarował jakąś dziwną maścią.

- Co to jest, Mistrzu Fu?

Tikki pojawiła się przed moimi oczami i wypluła coś na swoją rękę.

- To. - odpowiedziała za starca.

- Fuuuuj!

- Ślina Miraculum Szczęścia łagodzi ból i znakomicie przyśpiesza leczenie. Co wieczór masz się tym smarować. - oznajmił Fu.

Alya złapała się za usta.

- Idę się wyżygać. - pobiegła do łazienki.

Też z chęcią bym to zrobiła, ale nie pozwolili mi ruszać nogą przez pół godziny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top