Footbaman #6
Adrien
Dojechałem pod wielką willę. Jak najciszej zaniosłem Emmę do mojego pokoju. Nie chciałem obudzić rodziców, bo bym musiał słuchać pół nocy pytań i tłumaczeń.
Położyłem ją na łóżko i poszedłem po apteczkę.
Gdy wróciłem, rozebrałem ją do bielizny (nie nie nie zboczuszki) i zacząłem opatrywać jej rany, które znajdowały się na całym ciele. Dziewczyna raz się wzdrygnęła i zmarszczyła nos. Przybliżyłem swoje usta do jej uszu.
- Ci... Śpij spokojnie Księżniczko.
Na jej twarzy znowu zawitał spokój.
Kiedy skończyłem robotę, założyłem jej swoją czystą koszulkę, a ja rozebrałem się do bokserek i położyłem się obok na dywanie. Był on dość gruby i miękki, więc było mi wygodnie.
~§~
Marinette
Otworzyłam oczy. Ach... Ale się wyspałam. Od kiedy moja poduszka jest tak wygodna? Chwila...
- Gdzie ja jestem?! - krzyknęłam siadając i jęcząc z bólu. Co się ze mną wczoraj stało.
- Mamo... Jeszcze kilka minutek. - odezwał się czyiś głos.
Rozglądałam się po pokoju. Był... Ogromny! Wielkości mojego całego mieszkania. Ale był taki bez emocji...
Chciałam zejść z łóżka, ale pod stopami poczułam coś dziwnego.
Zaraz... To się rusza!
- Abydybsbakkab. - wydarłam się. To na mnie źle zadziałało, bo pod chwilą emocji, gwałtownie się ruszyłam i cały ból przeszedł przez moje ciało. Jeszcze dodatkowo głowa mi pękała.
- Możesz ciszej? - Adrien? Co on tu robi? Co on robi na ziemi?!
- C.co ty tu, c.co ja tu. M.my chyba nie... - zakryłam usta dłońmi.
- Spokojnie Księżniczko - blondyn się rozciagnął. - Nic się między nami nie stało.
- No to powiedz co ja tu robię. I gdzie są dziewczyny?! Co z nimi zrobiłeś?!
- Spokojnie maleńka.
- Nie mów tak do mnie. - warknęłam.
- Kim zajął się Alix, a Nino Alyą. Spotkaliśmy was w parku. Chyba przed kimś uciekałyście, bo ty się schowałaś w różach, Alya w fontannie, a Alix na drzewie.
- Nic z tego nie pamiętam. - złapałam się za głowę.
Spojrzałam w dół. Byłam w samej bieliźnie z koszulką chłopaka!
- Ty mnie rozebrałeś?! Jak mogłeś.
- Rany... Nie przesadzaj. Chyba nie myślisz, że bym ci pozwolił spać w sukience. A musiałem jeszcze cię opatrzyć. Jesteś cała pokaleczona.
No może miał rację... Naprawdę się słabo czułam, wszystko mnie bolało. Jeszcze do tego ten zasrany kac.
- Wiesz... Dzięki za pomoc i gościnność, ale muszę już lecieć. Pewnie rodzice się martwią.
- Na pewno nie. Napisałem z twojego telefonu wiadomość, że nocujesz u Alyi.
- Ymm... Dzięki, ale serio już pójdę.
Wstałam i chciałam udać się do drzwi, ale silna ręka mi na to nie pozwalała. Chłopak złapał za mój nadgarstek i nie chciał puścić.
- Co ty robisz?!
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię w takim stanie samą do domu.
- Agh... To mnie zaprowadź!
- Z chęcią, ale najpierw śniadanko. I muszę ci dać jakieś ubrania. Chyba, że nie chcesz. Ludzie z chęcią popatrzą na takie piękne widoki. Ja tym bardziej.
- Nie dzięki, nie skorzystam.
Chłopak przyniósł mi śliczną sukienkę, która pasowała idealnie.
- Wow, ale śliczna. Kogo to?
- Mojej mamy.
Połknęłam głośno ślinę.
- Przecież ona będzie zła.
- Nie martw się. Nie ma jej w domu, tak samo taty, wyjechali z rana w delegację. A moja mama jest bardzo miła, więc się jej nie musisz bać.
I tu ludzioki przerwałam wcześniej pisanie.
~§~
- Dobra, to co robimy na śniadanie? - zapytał mnie blondyn.
- Ooo... Pozwalasz mi wybrać? Jakież to miłe. - powiedziałam z nutką sarkazmu.
Chłopak podszedł do mnie bardzo blisko i złapał za moją brodę.
- Możesz chociaż udawać, że mnie lubisz. - warknął.
- Nie mam takiego zamiaru.
Adrien podniósł moją głowę tak, żeby nasz wzrok się zetknął. Czekałam tylko na uderzenie.
- Przykro mi, że tak mówisz. - powiedział smutno i odwrócił się do mnie plecami.
Zdziwiło mnie jego zachowanie. Myślałam, że będzie bardziej agresywny.
- Proponuję naleśniki. - rzekłam.
- Hmm?
- No na śniadanie.
- A... Okej. Tylko... Nie mam pojęcia, jak się je robi...
- Naprawdę? - zaśmiałam się. - Jak to możliwe.
- Nie pozwalają mi samemu gotować...
- Och, nie przejmuj się. Nauczę cię.
~§~
- Adrien! Zostaw mnie!
Uciekałam od chłopaka po całej kuchni. W końcu mnie dopadł i rzucił we mnie mąką.
- Hahahahaha, i jak tam samopoczucie Królewno Mąki?
- O nie! Przesadziłeś!
Złapałam za jajka i użyłam je jako naboji.
- To za to, że istniejesz! - poszło pierwsze jajko.
- Ej, to nie fair!
- To za to, że mnie uderzyłeś .- drugie.
- Sprowokowałaś mnie.
- A to za to, że musisz być taki przystojny, ale chamski!
Ostatnie jajko poleciało. Chłopak miał roztłuczone je po całej twarzy. Blondyn złapał mnie w talii i zbliżył do siebie.
- Jestem przystojny?
- Co?! Nie, ja nic takiego nie mówiłam.
- Oj Emma, Emma... Wiem co słyszałem. Podobam ci się.
Przybliżył swoją twarz do mojej.
Odsunęłam się od niego i wybiegłam z jego domu.
Adrien
Co to było?! Jaki ze mnie palant, Agreste! Jesteś debilem! Działam za szybko. Ona naprawdę mi się podoba!
- Emma! Zaczekaj!
Wybiegłem za dziewczyną, ale jej nigdzie nie widziałem. Natomiast usłyszałem krzyki pochodzące z centrum Paryża.
- Plagg, wysuwaj pazury!
~§~
- Nareszcie jesteś, Czarny Kocie.
- Jak miło, że na mnie czekałaś, Moja Pani.
- Rusz tu swój zadek i mi pomóż.
Naszym przeciwnikiem był typek, który nawalał w nas piłkami.
- Nazywam się Footbaman, ostrzelam wszystkich i zdobędę wasze Miracula!
- Ble ble ble. Znowu ta sama śpiewka. Już mnie to denerwuje! - krzyknęła Biedronka.
- Co to za humorek? Moja Pani ma okresik? Chętnie cię rozluźnie.
- Czemu wy wszyscy musicie być takimi kretynami?!
Powiedziałem coś nie tak?! ( jesteś naprawdę kretynem ).
Ladybug zaczęła atakować złoczyńcę z wściekłością. Pokonała go bez swojej mocy. Ktoś musiał ją dzisiaj naprawdę wkurzyć.
Gdy dziewczyna zaczęła się oddalać, zatrzymałem ją.
- Biedronsiu, coś się stało?
- Nie, narazie.
I odleciała...
Marinette
- Jak on mógł! Dlaczego on mi to zrobił?!
- Marinette. Przecież nic się nie stało...
- Jak to nic się nie stało Tikki?! Dużo się stało!
- Co w tym strasznego?!
- To, że on mi się naprawdę podoba!
- To wspaniale! Nie wiem dlaczego jesteś zła...
- Bo ja nie mogę go kochać. On mnie tyle razy zranił... A człowiek się nie zmienia. I jeszcze ten głupi Kot!
- On ci się też podoba.
- Co? Kto?
- No... Czarny Kot.
- Nie! Nic nie słyszałaś.
- Mari kocha Adriena i Kota! - Kwami zaczęła śpiewać w kółko to samo.
- Nenene nic nie słyszę, siabadabada! - zatkałam uszy i uciekłam do łazienki.
Stanęłam przed lustrem.
- Dlaczego oni muszą mi się tak podobać? - zapytałam samą siebie. - Nie, Mari, dość. Nie jestem ich warta. Jestem nikim, jestem niezdarą, jestem zwyczajną dziewczyną! - zaczęłam płakać. ( Serio ma okres... Takie wahania nastrojów to tylko podczas TYCH DNI albo podczas ciąży... ).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top