Kotołamacz
*Marinnet*
Jak przyszłam do szkoły, zauważyłam Adriena, Ali'y i Nino rozmawiającyh, ze sobą.
Stasznie pytali mnie o, gdzie wczoraj byłam z Adrienem...
Nino zauważył mój naszyjnik, a Aly'i się mu przyglądała, mówi ze moi przodkowie mieli ładny gust.
A Adrien był jakiś niezadowolony i zasmyślony, na wydok tego naszyjnika, o co chodzi...
Udawał uśmiech, ze mu się podoba.
Nie podoba mu się ?
Widział już ten naszyjnik ?
Jest, jeszcze jeden taki wisorek, tylko ze czarny..
Wie ze jest?
Ale drugi należał do..
Po całym dniu wróciłam do domu.
Pani z Biologii, nawet w nie zauważyłam ze mnie z Adriena, nie było wczoraj w szkolę, nawet nie sprawdziała obeczności.
******
Zuciłam się do pokoju, w drodzę przywitałam się z rodzicami.
- Marinnet, co się stało?- powiedziała zmartwiona Tikki, wyratująć z torby, którą żuciłam na łóżko- Nic nie mówił, ze mu się nie podoba.
- Tikki, patrzył na ten naszyjnik, bardzo uważnie, wydział go już.
- No i co, z tego? Może wydział gdzieś podobny albo drugi taki sam.
- Jest jeszcze jeden, taki wisiorek ale on narezał do...- tej chwili mój głoś się załamał.
- Do , kogo należał?- powiedziała z zainteresowaniem
- Do mojego, zaginionego brata!!- powiedziałam prawię wykrzyknująć- Do mojego zaginionego brata bliżniaka- powiedział spokojniej
- Brata Bliżniaka?- powiedziałam oszołomiona Tikki- Ty miałaś brata bliżniaka? Jak kiedy?
- Normalnie, jak za nim tęksnę. Te wisorki, (tak bardziej na nie mówilyśmy ) to zrobiliśmy, je samy i zrobiliśmy je ze by nie zapomnieć, o sobię nawzajem.
Poczym żuciłam się na łóżko, z łzami w oczach.
- Spokojnie, Marinnet- próbowałanie pocieczyć moja mała przyjaciółka- Gdzie zaginął i kiedy?
- Nie wiem czy żyję, zaginął w Chinach z poprzednikiem czarnego kota, tedy mieliśmy po 9 lat- poczym znowu się rozkręiłam, zamoczyła się już całą poduczkę (Brawo Marinnet, łeż deszczu, padł na swoją poduszkę ~Autorka~)
- Z poprzednikiem Czarnego kota? Czekaj, poprzednik czarnego kota był w chinach? Super bochater był w Chinach? Ja nić o tym, nie wiem.
- Tak, odkąd miałam z bratem bliżniakiem 4 lat, dokładnę w czwartę urodziny się pojawił...
- Ale on nie żyję (nie brat bliżniak, tylko poprzednik Czarnego kota). Nazwano go Toit Noir*, znaczył nazwał go frańczuć, który był ma weekendzie kiedy się pierwszy raz pojawił. Odkryliśmy jego prawdziwą tożsamość, ja i mój brat bliżniak, przysięgaliśmy ze nikomu nie powiemy, kim jest i jego drugą osobowość, obliczę.
Z oczu, jeszcze trochę leciały my łży.
Siadłam na lóżko, po tuleczku.
******
- Marinnet, spokojnie, wszystko będzie dobrze- powiedziała Tikki próbująć mnie, uspokić.
- Okej, chyba się chwilę...- Nie dokończyłam bo za oknem szłyszałam krzyki, więć wyjdziałam, za okno.
Nic nie wydziałam, tylko ludzi uciekających, od latających śmiszy dla kotów? (Wogólę takie istnieją? ~Autorka~)
- Robota, wżywa- poczym uśmiechnęłam się, a po chwili dodałam- Tikki, Kropkój!!
Przemieniona w Biedronkę, poszłam kto znowu został opętany.
Zobaczyłam Czarnego Kota, więć podeszłam do niego.
*Adrien*
Szofer czyli Goryl odwióż mnie do domu.
Przyszłem czym prędziej do pokoju, żucająć ostro torbę, gdzie popadnię.
- Co to ma wszystko, znaczyć? Macię takie samy naszyjniki. Znaczę się?- powiedziałem wciękły na Plagga.
- Nie wiem i to są wisiorki, jest drugi naszyjnik, który należał do..- powiedział wychodziąć z torbu obolałąm głową i jego głoś się załamał, a po chwili dodał- Nie to nie może być ona. To jest niemożliwę, żyję? Przecież mogła zginąć, jednak przeżyła.
- Kto? Znacz ją? Poznaliście?
- To bardziej skomplikowane niż myślisz.
Poszłem bliżej, do Plagga.
- No to wytumacz mi, o co tym wszystkim chodzi- powiedziałem nie cierpliwy.
- Bo to....- Plagg próbował się tłumaczyć, ale mu to nie wychodziło, ale nie dokończył bo...
Usłyszeliśmy krzyki za oknem, poszliśmy z Plaggiem, zobaczyć o co chodzi.
- Jaką mają obrożę, dla kotów?? Czy takie istnieją? I jeszcze do tego latają. - Zapytał się mnie, lekko rozbawiony.
- Upiekło ci się, czyli mogę powiedzieć tylko jedno Plagg, wysuwaj pazury.
Bo przemanie wyszłem przez okno , by się przyjdzieś dokładnie, co się dzieję.
Skakałem po budynka, by znajdz osobę zakumowaną (Raczej więce, co ten wyraż znaczy nieprawda ~Autorka~).
Znalażłem żłoczyńcę i obserwowałem, co robi.
Zobaczyłem Biedronkę jak idzię w moją stronę.
*Marinnet*
Podeszłam do niego.
- Cześć, kocie- powiedziałam uśmiechają się, do niego i jeszcze dodała- Jakiego dzisiaj mamy wroga?. Jak wydać dzisiaj walczyli z twoim największym wrogiem.
- Cześć, My Lady* - powiedział stająć przy stanie i poglądająć w moję oczy - Tak, on nazywa się kotołamacz- powiedział wciąż nie odrywająć odemnie zwroku i pokażująć mi ją.
- Może trzeba coś zrobić. Tylko...
Jego bronią są latające śmiczy na koty. Też się dziwiłeś?
- Tak, trochę.
- Jak myślisz, ze może być akuma. Moze w tym wisiorku, który ma na szyi, doształ , chyba od swojej babci- powiedziałam patrząć na ten naszyjnik.
- Znasz go? To twój znajomy?- Czarny Kot zadawał mi różne pytania.
- Każdy go zna, uwielbia psy a nie nawidzi kotów
- Uwaga!! Wciękłe auto!!- powiedziałam popychająć Czarnego Kota i siebie.
I na jego padłam.
- Ktoś na mnie leczy- powiedział uśmiechająć się, tym swoim uśmieszkiem.
- To nie prawda, poprostu przypadkowo padłam na siebie, gdy latowałam tam życię- powiedziałam poczym się podnieszłam i podałam rękę, zeby stał.
- Dziękuje, ale sam się, bym polażił- powiedział, poczym pocałował mnie w ręke.
- Bez czułości, słowne podziękowania mi wysztarczą.- powiedziałam trochę wciekła. - Trzeba gdzieś ją zamknąć.
Żloćzyńcza miał brążowę futro w łatki, całą brążową blużkę z przekreślonym kotem i napiszem Zlikwidować Koty!! , spodnie takie, jak futro i czarne buty.
- Koty to zło, niech zginą, niech będą w schronisku. Nikomu nie są poszebne, tylko mają zarażki i wszystko psóją.
- A gadające koty, jakie są?- powiedział Czarny Kot stojąć przy szupię i bawiąć się ogonek, uśmiechająć się.
- Gadające koty są jeszcze gorszę, a Czarne przynioszą pecha.
- Ej, nie obrażaj mnie. Chcesz się bo bawisz, jak kot z psiem?.
- Tak, chętnie.- powiedział z szerokim uśmieszkiem i zbliżająć się, do Czarnego Kota.
A tak wogólę, jestem schowana za słupem.
- Choć, bliżej. Boisz się czy co?- powiedział Czarny Kot, machająć mu, by się sprzybliżył
- Nie boję się.
- Ruszasz się, czy mam podrapasz? Ruszasz się jak żółw!
- Już, przecież idę.
Kotołamacz szedł do Czarnego Kota bardzo wolno i jak to określił ,,Ruszasz się, wolno jak żółw", gdy już doszedł Kot użył Kotaklizmu, złoczyńcza zapadł się pod ziemię, a ja użyłam Szczęśliwego Trawu.
Wypadła obroża?
- Będziemy się bawisz, w hicla?- powiedział Kot, stojąć obok mnie.
- Możemy się bobawisz, jak chcesz- powiedziałam, poczym Koczur się uśmiechnął.
A ja podmęniłam żłoczyńczu , zełam jego wisiorek, który jest w nim akuma, a zamast tego dałam tą obrożę, nawet nie zauważył.
Poszym żuciłam obrożę, która się zepsuła, wzięłam ją do swojego jojo, zmieniłam ją miłego motylka i powiedziałam- pa, pa miły motylku - a po chwili dodałam, żucająć obrożę do góry- Niezwykła Biedronka.
Po czym wszystko wróciło do normy.
Przybliśmy z Czarnym Kotem żółwika, mówiąć przy tym- Zaliczone.
Jak chciałam iść to Czarny Kot, złapał mnie za łokieć.
- Spotkamy się dzisiaj o 21:00 na patrolu- powiedziałam gwałtownie się odwraczająć do niego.
- Okej, tedy może się, poprostu pogadamy, lepiej poznamy itd.- powiedział, uśmiechająć się przy tym.
- Nie zamierzam zdrazać swojej tożsamości!!- wykrzyknęłam, a Kot patrzył mi prosto w oczy, i jak to powiedziałam to się zaszmucił.
- Będziesz my mógł zadać 15 pytań - powiedziałam uśmiechająć się do niego, poczym się rozweselił.
- To pa, do wieciora My Lady- powiedział poszym się ukłonił i uciekł.
- Nie, nazywaj mnie tak!!- wykrzyknęłam, ale on tego nie uszłyszał, sama uciekłam do domu.
Muszę się wziąż za lekcję!.
.....*...*........*...*....*......*.....*.....*..*
*Toit Noir po polsku oznasza ciemny dachoweć, wzięło się od tego, ze zawsze pojawiał się w nocy i mało kto go widział.
Jak wam się podoba rozdział, ponad 1181 wyrażów, najdłuższy rożdział, jaki napiszałam, dzisiaj albo jutro pojawi się kolejny, ale krótci.
Mozecie mi w komentarzu propozycję, co chcecię jeszcze zobaczyć:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top