III. Wkurzony doritos

Dipper P.O.V

“Znowu ten hałas? Boję się...nie chcę aby tu przyszli. Nie chcę znowu słyszeć, znowu widzieć. Gdzie? Pod łóżko? Dlaczego? A ty? Schowaj się ze mną. W ciemności nic nas nie dosięgnie„ Słyszę jak do mnie mówisz, ale cię nie widzę. To wspomina? To moje wpomnienia?

Siedziałem pod tym biurkiem nie wiem czy sekundy czy minuty, ale starałem się być na tyle cicho na ile umiałem. Oddech miałem płytki a tętno przyspieszyło. Bałem się, bałem się że osoba, która weszła do pomieszczenia była Bill'em. Wiedziałem, że jeśli napotka mnie na ucieczce skończę jeszcze gorzej.

Było cicho ale wolałem nie ryzykować.

–Wiem, że tu jesteś – ten głos, Bill. Wiem, że to on –lepiej wyjdź nim bardziej się rozłoszcze sosenko.

Z każdym jego słowem można było wyczuć bijący gniew. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa, nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Usłyszałem jak Bill patryka palcami, a gdy to zrobił poczułem niewyobrażalny ból przechodzący w całym moim ciele. Jakby ogień palił żywcem moją skórę.

Czułem jak moje ciało staje się osobną częścią. Nie kontrolowałem moich ruchów. Umysł myślał jedno a ciało robiło drugie. Chcąc czy nie chcąc wyszedłem spod biurka. Gdy tylko podniosłem oczy znad podłogi zobaczyłem rozłoszczonego demona. Jego zazwyczaj zimne spojrzenie było teraz jak buchający żarem ogień. Gdy Bill po raz kolejny pstryknął palcami poczułem jak obroża na mojej szyi bardziej się zaciska przez co trudniej było mi złapać oddech lecz i wtedy poczułem jak odzyskuję władzę nad swoim ciałem.

–Co ty tu robisz?– mówił to tak, że z każdym jego słowem strach bardziej obejmował mój umysł jak i ciało –Zapytam się jeszcze raz, co ty tu robisz?! – w tym momencie obroża tak mocno się zacisnęła, że zacząłem się dusić.

Z każdą sekundą obraz, który przed sobą widziałem stawał się bardziej rozmazany. Jedynie złote oczy demona były wystarczająco wyraźne. Powoli zacząłem tracić równowagę, Bill złapał mnie za sweter i przyciągnął do siebie. Jego twarz teraz dzieliła z moją parę centymów.

–Próbowałem być miły– wytyczał mi w twarz – ale widzę, że sosenka lubi sprawiać kłopoty.

Po jego słowach znaleźliśmy się w innym pomieszczeniu. Rzucił mnie na podłogę, wtedy poczułem, że znowu mogę normalnie oddychać. Łapałem oddech jak szalony. Gdy świat znów stał się wyraźny poczułem jak Bill kopie mnie mocno w brzuch. Zrobił to tak mocno, że poczułem metaliczny posmak krwi w moich ustach.

–Mam nadzieję, że spodoba ci się twój nowy pokój– Gdy to mówił ja zwijałem się na podłodze z bólu na co on nie reagował –bo zostaniesz w nim przez długi czas.

Wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Zaraz potem usłyszałem jak zamyka kluczami drzwi by po chwili usłyszeć jak demon zaczyna się oddalać.

Wytarłem rękawem krew, która wypłynęła mi z ust. W małym pomieszczenia było dosyć chłodno, a szare ściany były w tak opłakanym stanie, że tynk zaczął z nich odpadać. Nieopodal mnie leżał materac, który zapewne miał imitować łóżko, a na nim był staro wyglądający koc jednak był w nawet dobrym stanie. Nie chcąc już wiele myśleć położyłem się na materacu oraz się przykryłem tym czym mogłem.

Zamknąłem oczy i chcąc aby ból już ustał postanowiłem się przespać. Jak na zawołanie zrobiłem się strasznie senny i po paru chwilach już spałem.

[523 słowa]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top