Rozdział 6
Lea
Minęła chwila zanim oprzytomniałam i zdałam sobie sprawę ,że to wszystko dzieje się tu i teraz. Jadę z Luisem nowym i w dodatku moim samochodem, a noc staje się coraz piękniejsza. Ostatnie wydarzenia nie dają mi tego poczucia wolności i radości. W mojej głowie jest okrutny natłok myśli.
-Lea? - dopytał Luis widząc ,że się zamyśliłam.
-Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się szczerze i odsunęłam złe myśli na bok.
-Przepraszam za pytanie, ale co dostałaś od swojej biologicznej matki? Jeśli jest to coś bardzo osobistego nie będę naciskać.
-Była to bardzo krótka wiadomość, coś o demonach. Istoty mają ją wkrótce zabić , że bardzo mocno mnie kocha, że nigdy jej nie poznam. W ostatnim zdaniu napisała, że spotkamy się w zaświatach. Najbardziej zdziwił mnie podpis, że mój ojciec jest nieśmiertelny. Ale to przecież niemożliwe prawda?
-Musiałby być archaniołem, a z tego co mi wiadomo Lucyfer zabił wszystkich ,gdy tylko objął władzę w piekle. Istnieją pierwsi, ale są oni o wiele mniej potężni od szatana -odparł i uśmiechnął się lekko, dając mi znać, że to mało prawdopodobne, aby mój ojciec żył.
Znowu zamyśliłam się, ale cały czas nie mogłam zapomnieć o Argonie, o demonie, który zmienił mój pogląd na świat, który zmienił się dla mnie, cały czas nasze rozmowy i jego słowa tkwiły mi w głowie.
*Lea: Zgoda, ale czekam na magiczne słowo.
Argon: Jakie? - powiedział Argon
L: Wiesz jakie- powiedziałam uśmiechając się.
A: Dobra, sorry za naszyjnik.
L: I to było takie trudne?
A: Nie skrzywdzę cię
L: Obiecujesz?
A: Tak*
**A:Lea?, słyszysz mnie? nie zasypiaj wszystko będzie dobrze, jestem przy tobie, nie bój się.
A: Ciii, spokojnie - powiedział i usiadł na moim łóżku, przysuwając mnie do siebie.
A: Nie bój się, nie ma czego, jestem przy tobie**
***L:Ty mnie uratowałeś, wyrwałeś sobie serce
A: Co? Jakim cudem to pamiętasz? To niemożliwe!
L:Czułam twój ból, gdy rozrywałeś go na pół, widziałam twoje serce, widziałam siebie...
A: Z mojej perspektywy***
Luis
-Słyszałeś coś o tych morderstwach na moich rodzicach? - zapytała nagle Lea
Co miałem jej powiedzieć? Że to było zadanie zlecone przez Lucyfera? Początkowo dla nas, ale uznał, że za dużo w nas jeszcze z ludzi i zmusił inne demony, a my na to patrzyliśmy? Mieliśmy być tak samo brutalni jak starsze demony? Mam jej powiedzieć, że widziałem i nie zareagowałem, że jej ojciec nadal by żył? Moje kłamstwa i złe decyzje już dawno doprowadziły do tragedii.
- Lea - odparłem przygnębiony
- Tak? - dopytała z troską w głosie
- Wiem jak oni zginęli, nie brałem w tym bezpośredniego udziału, ale widziałem ich śmierć.
Lea nic nie powiedziała, patrzyła się przed siebie, a łzy powoli napływały jej do oczu.
- Argon też to widział? - zapytała po chwili
- Czy to ma znaczenie? - zapytałem, chcąc uniknąć odpowiedzi
- Jasne, że ma! - krzyknęła, a jej ton stał się wrogi.
- Widział. - odparłem zgodnie z prawdą.
- Zatrzymaj się- powiedziała słabo, bez siły w głosie.
- Lea, proszę -nie chciałem w ten sposób jej stracić, nie teraz, gdy jest dla mnie powodem istnienia.
- Już! - wrzasnęła
Z pokorą zatrzymałem samochód na poboczu, a ona otworzyła drzwi i odbiegła na leśną polane. Udałem się za nią, Była tak osłabiona, że zaczęła wymiotować. Z prędkością światła podbiegłem do niej i przytrzymałem jej włosy. Po kilku minutach sytuacja była opanowana, ale cały czas była mizerna. Spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami, było w nich widać ból, tęsknotę a nawet strach, nie wiedziała co się z nią działo.
Jedyne co mogłem zrobić w tamtej chwili, to dać jej znać, że jestem przy niej. Delikatnie ją przytuliłem, objąłem ją ramionami, a głowę pochyliłem w taki sposób, aby ochronić dziewczynę od najmniejszego nawet podmuchu wiatru. Wtuliła się we mnie i próbowała uspokoić myśli, słyszę je, bo jest bardzo blisko mnie i jej uczucia do mnie są bardzo czytelne i czyste.
- To nie twoja wina Luis - po paru minutach ciszy odezwała się cicho.
- Co? - dopytałem subtelnym tonem, aby dowiedzieć się więcej.
- Nie miałeś wpływu na śmierć mojego ojca, to inne demony go zabiły. Ty mnie nie znałeś, nie myślałeś jasno, jesteś demonem, nie powinnam od Ciebie oczekiwać prawdziwych uczuć.
- Ale Lea, do Ciebie czuję coś realnego- odparłem zgodnie z prawdą.
- Luis, kocham cię, ale wiem, że te uczucia są nietrwałe, są ulotne. Argon mówił, że mnie kochał, wyrwał mi serce. Chronił mnie bo musiał, bo jestem kluczem. Pewnie dla Ciebie jestem tym samym co byłam dla Argona, kartą przetargową. Jako demon patrzyłeś jak umierają ludzie i to cię nie ruszyło. Jak uczucie do mnie może zmienić tak bezduszną istotę?
Lea
Luis spojrzał na mnie i lekko chwycił mnie za ramiona, prosząc bym spojrzała mu w oczy.
- Posłuchaj mnie, zabijałem dla przyjemności, żywiłem się duszami, rozmawiałem z diabłem i zostałem przez niego przeklęty, co parę dni muszę doprowadzać nieszczęśników do podziemi, nie można mnie zabić jak normalnego człowieka, zamieniam się w postać, której nienawidzę, ale moje uczucia do Ciebie nigdy nie były pokierowane chęcią odzyskania człowieczeństwa. Gdy cię poznałem widziałem w Tobie jedynie bezbronną słabą dziewczynkę, która miała być jedynie ofiarą. Byłem samolubny, straciłem najlepszego przyjaciela, który za moją egoistyczność zapłacił największą cenę. Jeśli musisz odejść ode mnie, odejdź, ale nie zabraniaj mi tego, abym cię chronił, jeśli wciąż kochasz Argona, kochaj, stwórz z nim szczęśliwą rodzinę, ale nie odwracaj się ode mnie, proszę - odparł ze łzami w oczach i spuścił głowę
Nie miał serca, a może miał, w tamtym momencie to było nieistotne. Mówił autentycznie, kocha mnie bezwarunkowo, nie był w stanie mnie stracić, nawet jeśli do końca życia musiałby patrzeć na to, że jestem szczęśliwa z kimś innym. Skąd wiem, że mówił autentycznie? Widziałam przeszłość w jego oczach, czułam jego emocje, czułam jego strach przed samym sobą.
Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i otarłam mu łzy, spojrzał na mnie i subtelnie się uśmiechnął, nie wiedząc co miałam zamiar zrobić.
-Nie musisz się przejmować Argonem. Kocham Ciebie Luis, nawet jeśli popełniłeś wiele okropnych zbrodni, nawet jeśli dane mi będzie mieszkać z osobą, która musi zabijać by żyć, będę Cię kochać.
Liście na drzewach zaczęły się niespokojnie poruszać, gdy tylko dokończyłam ostatnią część mojej odpowiedzi skierowanej do Luisa. W ułamku sekundy zaczął wiać mocny mroźny wiatr, a liście pod moimi stopami dosłownie zamarzły.
-Co się dzieję? - zapytałam niespokojnie Luisa
-Nie wiem - to mówiąc chwycił mnie za rękę i przysunął bliżej siebie
Moim oczom ukazał się Argon, ale nic nie powiedział, tylko za pomocą dotknięcia ziemi, pod naszymi stopami zaczęły ukazywać się nagrobki. Ziemia ani drgnęła, z leśnej polany zamieniła się w ponure miejsce.
Staliśmy na cmentarzu, a przed moimi oczami ukazał się nagrobek mojego... ojca.
***
Dajcie koniecznie znać czy rozdział się wam podobał ^^ Do następnego.
*Nawiązania do rozmów z Argonem są wzięte z pierwszej części trylogii
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top