Rozdział 4
Lea
Nie wiem co się ze mną dzieje, wyczuwam dusze? To strona anioła czy demona? Moje serce zaczęło bić niespokojnie, ale ja się tak nie denerwowałam, dziwne. Ciągnęło mnie do tej sali, gdzie leżał ,już nieżywy pacjent. Stałam przed szklanymi drzwiami i nie mogłam się ruszyć, serce zaczęło przyśpieszać, dostałam nagły zastrzyk adrenaliny. Byłam tak bardzo pobudzona, jakbym wypiła co najmniej pięć mocnych kaw.
-Lea - powiedział głos i jakaś osoba dotknęła mojego ramienia.
Odwróciłam się i moje serce prawie przestało być. Otworzyłam usta ze zdziwienia, moje oczy prawie wyszły na wierzch, a struny głosowe odmówiły posłuszeństwa.
-Wszystko w porządku? - zapytał człowiek, duch, trup , w każdym razie ten nieżywy pacjent, którego ciało leżało w sali.
Nie mogłam nic powiedzieć, czułam ścisk w gardle, strach, niedowierzanie. Obraz zaczął się zamazywać.
Luis
Cały dzień czułem się bardzo słabo. Gdy Lea musiała odwiedzić Jasmine nasza więź się umocniła, ponieważ była daleko czułem to co ona, jej strach, słabość, dziwne przeczucia. Razem z Carniveau debatowaliśmy na temat jej zdolności. Jak uwolnić duszę Argona, jak sprawić by Lucyfer odszedł na zawsze. Długo rozmawialiśmy , a nasze stosunki nieco się poprawiły.
Poczułem ukłucie w sercu, tak mocne, że upadłem na kolana.
-Wszystko w porządku Luis? - zapytał z troską w głosie Carniveau i uklęknął przy mnie.
-Lea- odpowiedziałem słabo, musiała coś zobaczyć, albo zemdleć - dodałem.
W mgnieniu oka teleportowaliśmy się do dziewczyny.
-Co jej jest? - zapytał zdumiony Carniveau
-Zemdlała, nigdy nie widziałeś omdlenia? - zapytałem z nutą ironii w głosie
-Widziałem, ale przecież ona nie jest człowiekiem - odpowiedział od niechcenia i przewrócił oczami.
-Ale to nie zmienia faktu, że to kobieta, zobaczy pająka też zemdleje - dodałem rozbawiony w myślach, gdy poczułem się lepiej, co oznaczało ,że Lea już się budzi.
-Bardzo zabawne - odpowiedziała sarkastycznie dziewczyna - ja widzę duchy a wy się śmiejecie.
-Co? Chwila jak to?! Widzisz duchy? - zrobił wielkie oczy ze zdziwienia Carniveau.
-Wy się nadal nabijacie czy nie? Bo już nie ogarniam, przecież jest kluczem, będzie widzieć duchy, to oczywiste - dodałem poirytowany.
Lea wstała o własnych siłach i uśmiechnęła się do nas.
-A tej o co znowu chodzi? - zapytał Carniveau
-Skąd mam wiedzieć, mam tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. - zaśmiałem się
-Cicho! - krzyknęła
Oboje się wzdrygnęliśmy i zamilknęliśmy.
-Słuchajcie, moja przyjaciółka jest córką szatana, dusza Argona jest w naszyjniku, którego nie mamy. Za chwile może okazać się, że będziemy musieli walczyć z demonami, aniołami i nie wiadomo z czym jeszcze. Widzę duchy, a wy... zamilkła.
-Przepraszam kochanie - powiedziałem i przytuliłem dziewczynę, mocno, aby czuła się bezpieczna.
-Zostawię was- odparł Carniveau i uśmiechnął się znikając.
Lea nie mogła powstrzymać łez, a ja pozwoliłem ,aby wypłakała się. Cały czas kurczowo obejmowałem dziewczynę chciałem ją chronić od wszystkiego co mogłoby ją skrzywdzić.
-Lea? - zapytałem gdy nico się uspokoiła
-Tak - odpowiedziała spokojnie i spojrzała mi głęboko w oczy.
-Chcesz gdzieś iść? Do kina? - zapytałem, może uda mi się uratować ten dzień i sprawić aby czuła się szczęśliwa.
-Śniłam o tym - zaśmiała się i uśmiechnęła słodko.
Lea
Brad i Giriam zostali w szpitalu, jak zawsze coś musiało się stać i zostali, ale cóż, taka praca lekarzy.
Koło godziny siedemnastej nadal ich nie było, a ja zaczęłam się niepokoić, nie odbierali telefonów. Coś było nie tak...
Zerwałam się z łóżka, cholera, zaspałam. Jakim cudem? Spojrzałam na zegarek za dwadzieścia minut dwudziesta, genialnie, mam tylko chwilę by przygotować się do wyjścia.
-Halo? - odebrałam telefon nie patrząc na to kto dzwoni, nadal byłam zaspana.
-Córuś, za dwie godzinki będziemy w domu, przepraszam ,że nie odbierałam ,ale pacjentka... - poczułam ulgę, gdy usłyszałam jej głos, ale miałam jeszcze sporo do zrobienia.
-Dobrze mamo, będę w domu za dwie godziny, macie klucze? - przerwałam jej wypowiedź i powiedziałam pośpiesznie.
-Jasne, gdzieś wychodzisz? - zapytała zaskoczona.
-Tak, ale nie martw się. Wrócę pewnie chwilę po waszym powrocie do domu - odparłam.
-Już cię nie zatrzymuję, pa - powiedziała i rozłączyła się .
Problem każdej kobiety? W co się ubrać ,gdy idzie się na randkę? Randka z demonem, przecież to brzmi co najmniej jak z jakiegoś filmu fantasy. W dodatku jest moim chłopakiem. Nie ma nic lepszego niż przemyślenia pod prysznicem. Osuszyłam swoje ciało i owinięta ręcznikiem wyszłam z pod prysznica. Otworzyłam drzwi i zastygłam w miejscu.
-To nie fair, miałam jeszcze - spojrzałam na zegar na ścianie- dziesięć minut.
-Kotek, kino jest nudne... - przeciągał Luis i powoli zbliżał się w moją stronę.
Wiedziałam co zamierzał, widziałam jego oczy pełne pożądania.
-To ci nie będzie potrzebne - odparł i chwycił skrawek ręcznika.
Pozwoliłam mu zdjąć moje jedyne okrycie. Stałam przed nim całkowicie naga.
-Ktokolwiek stworzył to ciało, był mistrzem - z podziwem powiedział Luis, znajdując się milimetr od moich ust.
Jedną dłonią chwycił mój kark i bardzo delikatnie przysunął moją głowę, aż nasze wargi dotknęły się. Pocałunek zmieniał się w coraz bardziej zażartą walkę o dominację. Luis całował mnie i jednocześnie przerywając na ułamki sekund zdejmował ubrania.
-Na pewno tego chcesz - wyszeptał, a od tonu jego głosu przeszły mnie przyjemne ciarki
Rzuciłam go na łóżko i usiadłam na nim okrakiem.
-A ty? - przekomarzałam się z nim co parę chwil przerywając pocałunki
-To na pewno strona demona - zaśmiał się i odwrócił mnie na plecy, teraz on dominował.
Nasze ciała współgrały ze sobą w idealnej harmonii, czułam spełnienie, radość i ogromną rozkosz, która wypełniała każdą, nawet najmniejszą komórkę mojego ciała.
-Lea, bo tak myślałam... - do pokoju weszła Giriam i z początku patrzyła na opakowanie, które trzymała w rękach, ale szybko jej wzrok przeniósł się na nas.
Luis oderwał się ode mnie jak oparzony, a ja zrobiłam się cała czerwona ze wstydu.
Giriam nic nie powiedziała tylko wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Luis, która godzina? - zapytałam, gdy już otrzeźwiałam po tej sytuacji
-Koło pierwszej - odpowiedział i zaśmiał się
-Czy my przez pięć godzin? Kurwa, dlaczego nie powiedziałeś ,że oni już wrócili? - zawstydziłam się i popchnęłam go lekko, nadal leżeliśmy w łóżku.
-Skarbie, zakłócasz moje wizje, jesteś w połowie aniołem , co z resztą moim oczom nie umknęło uwadze - pocałował mnie w czoło - dobranoc dodał , a światło nagle zgasło.
-Przytuliłam się do niego, wystraszona nagłą ciemnością
-Boisz się ciemności i przytulasz się do demona - zaśmiał się i objął mnie - sprawiać, że światło się zapali też potrafię - wyszeptał ,a światło ponownie się zapaliło.
-Teraz jestem wykończona, idźmy spać - powiedziałam cicho i ponownie oparłam głowę o jego klatkę piersiową
-Jak chcesz - odparł i zgasił światło pstrykając.
-Przecież wiem ,że nie musisz pstrykać by zgasić światło- stwierdziłam opierając podbródek o jego bark.
-Ale mogę - zaśmiał się. Dobranoc kochanie -dodał
-Dobranoc - odparłam i zamknęłam oczy
***
No, podsumowując ten rozdział to chaos, trochę Lei trochę Luisa. Wiadomo, że Giriam zawsze znajdzie się w dobrym miejscu o dobrym czasie.
Co do następnego rozdziału, będzie, może gdzieś bliżej świąt, nie wiem.
Chyba jeden z dłuższych rozdziałów ponad 1100 słów ;D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top