Przyjaciel

Nie było dnia, żeby Jurij nie myślał o tym jak bardzo jest samotny...

Gówno prawda! Nie był Victorem, żeby bawić się w filozofa i zwyczajnie nie miał czasu na takie brednie! Czuł się cudownie sam ze sobą i Potyą, nienawidził reszty świata.

Poza jedną osobą...

Otabka nienawidził tylko trochę mniej niż reszty ludzkości, jako jedyny jakimś cudem nie wkraczał w jego przestrzeń z tkliwym "będzie dobrze, uśmiechnij się!" a jakoś sprawiał, że czuł że będzie dobrze i chciał się uśmiechnąć.
Ale oczywiście usmiechanie się jest żałosne.

Sam czuł się czasem żałosny. Zbyt puchaty aby wzbudzić szacunek i zbyt groźny aby wzbudzić szacunek.

Wcale go nie chciał, wystarczał mu strach. Ludzie, którzy się go bali byli zabawni.

On się go nie bał. Zdawało się, jakby nikt go nie obchodził. Taki milczący i sugestywny. A jednak wyciągnął do niego dłoń, pozwolił być swoim przyjacielem.
A Jurij się zgodził.

Kwestia chwili i impuls skórzanej kurtki.
Motocykl też był fajny, Plisetsky chciałby żeby był ktoś, kto mógłby odwozić go z treningów i szkoły motocyklem.
Albo, ktoś kto po prostu będzie go woził raz na jakiś czas motocyklem.

Albo żeby był po prostu ktoś, kto będzie. I nie raz na jakiś czas, jak mama tylko do bólu, bez przerwy nawet jeśli będzie go mocno odpychał.

Odpychał, bo chciał.

Odpychał, bo inaczej nie umiał.
Gdy ludzie odepchnęli go, bo głośny, bo jak dziewczyna, bo słaby, bo płacze, bo bije, bo straszny...
On chciał myśleć, że to jego wybór. On ich straszy, on tak chce.
Choć czasem tracił kolce i wszyscy mogli zobaczyć, że to on boi się najbardziej.

No, może nie od razu najbardziej. Dajmy na to Yuuri Katsuki. Boi się własnego cienia, a dla Jurija jest najodważniejszym człowiekiem na świecie. Cykor i tchórz, potrafiący zwątpić nawet w własną dupę a miał siłę, żeby walczyć o miłość niezdobywalną dla zwykłej osoby, o Vicotra.

Nie chciał być jak Victor. Wzlecieć wysoko, tylko po to by nocami siedzieć samemu z psem na mrozie i myśleć o śmierci, a potem spaść.
Bo Victor znalazł Yuuriego, albo Yuuri Victora.
A Jurija nikt nie znajdzie.

Tss, a po co? Nie chciał być znajdywany, bo nie zamierzał spadać.

Choć miał ciche nadzieje, że gdyby ktoś koniecznie musiał go znaleźć, to byłaby to ta osoba.
On wiedział co to za osoba.
Jedyny przyjaciel i jedyny ktoświęcej.

Otabek Altin.

Witam w MOIM PIERWSZYM i do DIABŁA, KRÓTKIM otayuuri PONIEKĄD, bardziej niż naprawdę, bo to jest jakiś poetycki bełkot.
Może będzie tego więcej, jeśli się wam spodobało i chcecie?

Nie chciałam tworzyć nowych wydarzeń typu randka, bo twórcy dali nam ledwie małego kęsa i sugestie i najwyraźniej tak miało być.

Podobało się? Co myślicie?

_Destino_ dzięki za kopka do napisania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top