65|65

Error

Mam jakieś dziwne przeczucie, że powinienem być teraz w domu... Ehh.. Ale skupmy się na Dust'cie. Nigdzie nie możemy go znaleźć. Jednak najgorsze jest to, że on może se łazić wszędzie po tym pierdolonym lesie! 

— Horror. Co się wydarzyło wczoraj? — spytałem. To może być ważna informacja co do miejsca gdzie się udał.

— Czemu miałbym ci powiedzieć? — ohohoho. Sekreciki, przede mną?

— Jedna z moich psiapsiółek od plotek nie chce się podzielić swoimi nocnymi igraszkami ze swoim byłym? — nasze spojrzenia się spotkały. Jego oko zaczęło się mienić na czerwony kolor, chyba troszkę go wkurwiłem — Czyli trafiłem w sedno? — w razie czego jakoś ucieknę...

— To... To było pod wpływem chwili... — ....nie spodziewałem się. 

— Czyli ty i Dust... Wczoraj w lesie robiliście... Seksy? — Horror cały się zarumienił i walnął mnie w ramię.

— Pocałowaliśmy się tylko! — oh... Szkoda...

— I co było potem..? — odwrócił wzrok.

— Powiedziałem mu, że nie wrócę do niego i sobie poszedłem... Chyba wreszcie zrozumiał, że to koniec — uśmiechnął się, ale coś tu nie grało.

— Martwisz się o niego? — 

— To chyba oczywiste, że nie... Jest osobą, przez którą płakałem po nocach.... Nienawidzę go — uśmiechnąłem się lekko.

— Mówisz, że cie to nie rusza, ale udawać to ty nie umiesz — spojrzałem na ścieżkę, przed nami. Wcześniej tutaj nie byłem...

— Nie udaje. Mam go gdzieś — co za szkielet.

— To czemu go teraz szukasz? — zamilkł, ha! Mam go!

Przeszliśmy, przez kilka obalonych drzew. 

— Byłeś tu kiedyś? — rozejrzałem się. Spojrzałem na mojego kolegę, aleeeee.... Cóż... Już go nie było. Nawet nie wiedziałem, że Horror umie tak szybko biegać — Horror! — zignorował mnie. Co za łajza...

Horror

Wybiegłem na polanę i jak najszybciej znalazłem się na farmie. Muszę się upewnić, że z Farm'em wszystko okej...

Trochę już zmęczony otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.

— Farm?! — ...nie ma odpowiedzi... — Farm! — wyszedłem z domu. Error patrzył się na mnie jak na idiotę, ale co z tego?

— Horror pomogę ci jeśli powiesz mi o co chodzi. Szukamy Dust'a, a ty mi nagle z jakimś Farm'em wyskakujesz — ...ma rację...

— Dust już tu kiedyś był... Mógł coś zrobić mojemu koledze... Po prostu — westchnął.

— Tak po prostu? — skinąłem głową — Nieważne... Jak wbiegłeś do tego domu usłyszałem hałas w tamtym budynku — wskazał stodołę.

— Farm... — wyszeptałem i znów biegiem ruszyłem w tamtą stronę.

Error

Co ja mam z tym idiotą? 

Teleportowałem się pod budynek. Horror otworzył drzwi i razem weszliśmy do środka. 

Nie powiem... Trochę tu mroczno. 

— Od kiedy farmy są straszne? — westchnąłem i zacząłem iść, wraz z koleżką.

— Boisz się? — uśmiechnął się lekko. Miło widzieć, że twój przyjaciel cieszy się z twoich obaw...

— Skąd ten pomysł? — zaśmiałem się, a w oddali usłyszeliśmy hałas. 

Horror od razu rzucił się w tamtą stronę, a ja jak to ja teleportowałem się pod samo wejście. Alem, żem się tego nie spodziewał co ujrzały me oczy.

Ink

Otwieram me cudne oczka, ale nic interesującego nie widzę... Podnoszę się. Nikogo tu nie ma... Co się właściwie stało..?

Nagle wszystkie wspomnienia wracają... Cross... Mnie nienawidzi? Przebił mnie nożem, więc wychodzi na to, że naprawdę... Nie... Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie dlaczego tak się stało! Mój Crossy nigdy nie skrzywdziłby muchy! Chyba, że byłaby nią krowa! Nie pytajcie skąd wiem, hehe~~ 

Wstałem. Nie czuję, żadnego bólu, więc ktoś mnie uleczył. Jestem wdzięczny, ale gdzie ta osoba? Halo! Jestem samotny!

Podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Moim oczom ukazał się szkielet w czerwono-żółtym-czarnym outficie. 

— Zmień styl chłopie... Wyglądasz w nim nędznie... — wygląda zupełnie jak człowiek ulicy.

— Coś ty kurwa powiedział?! — i w dodatku niemiły... Człowiek ulicy...

— Tylko krytykuje twoje ubranie stary. Ładniej by ci było w tym! — przyzwałem Brommi'ego i za jego pomocą zmieniłem ubranka naszemu dzielnicowemu.

— C-CO TO MA KURWA BYĆ?! — róż mu pasuje! 

Hm... Teraz jak tak myślę kojarzę skądś jego mordkę.

— Jesteś Fell? Przestępca, który ukradł zupki chińskie ze sklepu! — to był piękny pościg... Ahh te czasy...

— ZAJEBIE CIĘ!!! — unik, unik i unik. O mały włos, którego nie mam! Prawie mnie trafił.

— Sorka, ale muszę już iść! — zrobiłem pod sobą kałużę farbki i w nią wleciałem. 

Okej... Więc znów jestem na dworze... Tylko, że... Dlaczego jest tu tyle osób..? 

— To jeden z Sans'ów! Brać go! — co? Mnie? 

— Co zrobiłem? — jestem zdezorientowany, ale nie dam się tak łatwo złapać, co to to nie! 

— Umie się teleportować! Trzeba go zabrać za wszelką cenę! — wyszedłem z wielkiej kałuży farby, a ci, że umiem się teleportować... Geniusze...

— Nie podobacie mi się, więc... Papatki~ — kolejny portal.

Tym razem jestem w pokoju Dream'a... Okej, więc. Muszę ustalić o co tu chodzi... i czemu, przed tym budynku jest tak dużo potworów. Ale najpierw najważniejsze... Gdzie jest mój Crossy?! 

Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Do kogo, by tu zadzwonić... Dobra dzwonimy do właściciela pokoju!

Odebrał za drugim sygnałem.

— I-Ink?! W-Wybacz! A-Al- — i koniec. Super... Gdzie on jest?! W lesie czy co?! . . . nieważne...

Ale sądząc po jego zmęczeniu i przerażeniu coś się dzieje... Muszę szybko kogoś znaleźć... Tylko kogo..?

***

Czuję się oszukana
przez życie...
Moja nauczycielka ostatnio
powiedziała, że na następnej lekcji
będzie sprawdzać notatki,
więc jako dobra uczennica dzień przed rzekomym
sprawdzaniem zaczęłam je robić.
Rzecz jasna ich nie skończyłam, bo
stwierdziłam, że zdążę je zrobić podczas
lekcji dzisiejszego dnia (czyli 18.02.21)
So, od pierwszej lekcji zaczęłam uzupełniać
te głupie notatki.
I nie zgadniecie co.
Pół godziny, przed lekcją
mój kolega poinformował mnie,
że nie ma dzisiaj lekcji,
ale pani każe nam zrobić
notatkę z tego co wysłała w plikach
na Teams.
Wiem, że tamte notatki i tak mi
się przydadzą na następną lekcję,
ale tak bardzo czuję, że zmarnowałam se
dzień...
Mogłam w tym czasie pisać rozdział
XDDDDD

Przepraszam za takie rozpisanie się odnośnie mojego życia, ale musiałam się komuś wygadać XDDDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top