61|61
Cross
— Brah! Chodź! — radosny Epic złapał mnie za ramię i delikatnie pociągnął za sobą.
Muszę z nim porozmawiać...
— Epic..? — spytałem cicho, na co mój sprzymierzeniec się zatrzymał.
— O co chodzi brah? — uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Pomóż mi... — patrzyliśmy sobie w oczy.
— ... — puścił mnie i się odsunął delikatnie — Wiem, że chcesz się stąd wydostać, ale... Mój szef ma plan jak przywrócić wszystko do normy... Nie martw się. Jak to zrobi wszyscy będą wolni... — nic z tego nie rozumiem...
— Epic... Przepraszam, ale cie nie rozumiem... — westchnąłem rozglądając się po korytarzu.
— Zaraz się wszystkiego dowiesz brah! Więc! Zapraszam do szefa! — i otworzył mi drzwi.
Nie powiem... Przeraża mnie to...
Weszliśmy do pomieszczenia w, którym panowała częściowa ciemność. Nie podoba mi się to...
— To ten twój przyjaciel Epic? — rozejrzałem się, ale nigdzie nikogo nie zauważyłem.
— Tak szefuńciu! To mój ukochany Cross! — mówiąc to przytulił mnie.
— Właśnie widzę. I z tego co czuję ma silną duszą... — dlaczego poczułem taki chłód?
— Nie szefie! Nie dam skrzywdzić mojego braha! — muszę być bardziej czujny... W końcu nie chronię jedynie siebie...
— W takim razie czego ode mnie oczekujesz? — spytał opanowanym głosem niewidoczny dla mnie osobnik.
— Chce, by Cross został częścią naszego zespołu! — ... że co?
— Hmmm... Jakie korzyści, by nam przyniósł? — nie podoba mi się to...
— Oh. Wiele! Cross jest bardzo dobry w walce! Zna Ink'a! Lubi się bić kurczakami- —
— Zatrzymaj się — Epic... kończę przyjaźń z tobą... — Cross. Znasz Ink'a? — pomimo iż nikogo nie widziałem, prócz ex przyjaciela, czułem na sobie czyiś wzrok.
Nie mogę na to odpowiedzieć... To są moi porywacze. I mam wrażenie, że nie są mili, prócz Epic'a...
— ODPOWIEDZ! — przeleciał mnie okropny chłód. Przed chwilą nie było tu tak zimno...
Spojrzałem na Epic'a, który już miał się odezwać, ale nagle wyleciał z pomieszczenia. Drzwi za nim, zamknęły się, pozostawiając tu totalną ciemność.
— Tak chcesz się bawić nic nie warty śmieciu? — zostałem popchnięty do przodu, przez co o mały włos nie znalazłem się na podłodze — Masz szansę, by dołączyć do mnie i mojej grupy... A ty się nawet nie odezwiesz? Chamsko... — co powinienem powiedzieć..? — Znasz Ink'a? Proste pytanie, prosta odpowiedź — na to nie odpowiem... — Skoro tak się bawisz... — dlaczego... czuje nagle takie silne emocje...
— Cross? Co się dzieje..? — spojrzałem na Charę, ale po chwili złapałem się za głowę. Czemu czuję takie emocje?!
— Oddaj się temu — nie chce. Nie!
— Cross... — cicho...
— Cicho! — zamknąłem oczy nie mogąc skupić się na niczym innym niż...
— Jesteś silny... Ale wciąż za słaby, by pokonać nienawiść... —
To jest silniejsze ode mnie...
Ink
Rano stało się tak szybko... Dzisiaj trzeba podjąć ostateczną decyzję odnośnie planu... Może ten cały Geno wpadnie na coś lepszego, niż tamten sushi...
Wstałem i zdjąłem z siebie ubrania Cross'a. Dokładnie... Nie mogłem zasnąć, więc pożyczyłem sobie jego ciuszki. Jego kurteczka jest taka puchata~
— Ink? Wszyscy już czekają za nami... — dopiero się obudziłem... Ale im szybciej odbijemy mojego ukochanego tym lepiej...
— Już idę! — wziąłem do dłoni jedną z moich fiolek i wypiłem jedną. Spojrzałem na lustro i się uśmiechnąłem — Co by teraz powiedział Blue..? Hmmm... Nie trać nadziei Ink! Hehe... Niedługo was odbijemy... —
Szybko się ubrałem i wyszedłem z pokoju dosłownie zbiegając po schodach. Dream miał racje. Wszyscy już siedzą w salonie... Nawet Goth.
— Skoro ten jebaniec przyszedł idę po Cross'a — sushi wstał, ale jego brat powstrzymał go.
— Powinniśmy jeszcze omówić plan Night... —
— Mówisz mi co mam robić? To śmieszne — prychnął zły.
— Działasz pod zbyt wieloma emocjami... Możesz sobie nie poradzić... — spojrzałem na Killer'a. A jak ja powiedziałem, że ta ośmiornica se rady nie da to zabić mnie chciał...
— Słuchaj. Żyjesz tylko i wyłącznie dlatego, że miałeś potrzebne dla mnie informacje, ale skoro już je znam to mogę cię zabić w każdej chwili — podszedłem do nich i odepchnąłem od siebie.
— Jakim prawem dotykasz szefa?! — i odezwał się Burek.
— Siad i zamknij pysk. Sprawa jest poważna. Zabrali nam Blue i Cross'a, dodatkowo w ostatnich tygodniach porwali także, Dance'a, Outer'a i wiele innych. Moim skromnym zdaniem powinniśmy ich zaatakować, ale z ukrycia. Najpierw znaleźć bazę, a potem w nocy się zakraść — powiedziałem głośno.
— Chcesz zlokalizować ich bazę od tak? Idiotyczny plan — ...
— Dlatego idzie szef! Daje się porwać i w środku robi totalną demolkę! — pies znów drze japę.
— A pomyśleliście, że mogą mieć coś blokującego magię? — wszyscy spojrzeliśmy na Geno — W końcu porwali wielu z nas... Wszyscy od razu próbowaliby się bronić... Wątpie, jednak by do tego doszło, bo mogliby ponieść straty w pracownicach i materiałach, więc... możliwe, że czymś blokują naszą magię — westchnął — Poza tym obydwa wasze plany są głupie... Najpierw należy dokładnie zbadać ofiary porwania, miejsca gdzie zostały porwane. Wiedzielibyśmy wtedy czy osoba porwana, musi być zupełnie sama, oraz czy musi być w jakimś odosobnionym miejscu —
— Nie mamy czasu na takie gówniane sprawy — Nightmare spojrzał na niego marszcząc swoją brew.
— A chcesz odzyskać swojego pracownika? — ten szkielet jest tak opanowany, że nawet na mnie robi to wrażenie — Więc bez obrazy Nightmare, ale uspokój się. Nikt z nas nie chce ponieść porażki —
Szefuńcio jedynie zacisnął zęby i wyszedł z salonu.
— Okej... Więc... Co robimy..? — dobre pytanie.
— Ja bym poszukał Dust'a... — spojrzeliśmy na Horror'a. Rozejrzałem się. Faktycznie... Nie ma go tutaj...
— Kurwa serio? — Error warknął pod nosem — Okej... Więc Horror i ja pójdziemy poszukać Dust'a. Pamiętajcie, by się nie rozdzielać... Jakby coś się działo to... Ymm. Nie przyjdę bo nie mam telefonu. Wy opracujcie plan... Najwyżej pójdziemy po nich jutro- —
— Oszalałeś?! Oni mogą być torturowani! — wrzasnąłem zbliżając się.
— Słuchaj. Nie obchodzi mnie w jakim stanie tutaj wrócą... Każdą ranę da się wyleczyć... Ale chce, by wrócili tu razem z nami wszystkimi. Jeśli chcesz ponieść straty w swojej drużynie to bardzo proszę, ale ja o moją dbam i nie pozwolę, by komukolwiek się coś stało. A teraz siadaj i słuchaj Geno — zamknąłem się... On ma rację...
— Przepraszam... — wziąłem głęboki oddech.
— Po prostu się opanuj... Horror idziemy — złapał swojego kolegę za ramię i obydwaj zniknęli.
— Mamo..? Czy z wujkiem będzie wszystko w porządku? —
— Jeśli mu się coś stanie to go zabiję... — westchnął Geno — Dobra, więc zacznijmy od- — nie dokończył, bo wszyscy usłyszeliśmy strzał przed budynkiem.
— Geno weź Goth'a i się schowajcie — Reaper przyzwał swoją kosę, ale nie wiem co się działo dalej bo za pomocą Brommi'ego zrobiłem teleport, przed rezydencję. Jednak nie spodziewałem się spotkać tam takiej sceny...
***
Mam ochotę pisać,
ale muszę wyłączyć kompa
bo się tata na mnie wydrze XD
Może spróbuję na telefonie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top