58|58

Horror

Dobra. Jestem totalnie zagubiony we wszystkim, ale. ALE! Myślę, że pojawienie się Geno nam w jakiś sposób pomoże. Zawsze miał dużo pomysłów i był opanowany co szef bardzo cenił. 

— Horror możemy porozmawiać? — spojrzałem na najbardziej zbędną rzecz na tym świecie, czyli Dust'a, ale wierzę, że większość z was się domyśliła tego na samym początku mojej wypowiedzi.

— A mamy o czym rozmawiać? — westchnąłem. Niestety, ale i tak mieliśmy o czym... Dust, wie gdzie mieszka Farm, a nie chciałbym by go nagle odwiedził... W końcu jeszcze nie zjadłem tej pieprzonej kury! To jest jedyny powód, dlaczego go jeszcze nie zabiłem... Jedyny...

— Wiesz o czym — od dawna nie widziałem go tak poważnego... Chyba, że chodzi o tamtą sytuację z Lust'em... Ale wtedy był wściekły, a nie poważny...

Wstałem i nie zwracając uwagi na Killer'a i Dream'a wyszedłem z salonu. Ink jak tylko się ocknął to wyszedł, a szef sam nie wiem gdzie poszedł...

Wyszliśmy z naszej bazy i podeszliśmy pod jedno z najbliższych drzew. Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem się na nie wspinać. Lubię siedzieć na gałęzi. To mnie w jakiś sposób relaksuje...

— Więc..? — spytałem spoglądając w dół gdzie mój rozmówca opierał się o drzewo — Słuchaj. Jak nie będziesz ze mną rozmawiał to stąd idę — i zeskoczyłem. Ale nie wylądowałem na trawie, tylko na tym durnym szkielecie. On leżał plecami na ziemi, a ja na jego brzuchu. Dwuznaczność tej pozycji aż mnie przeraża...

Chciałem wstać, ale on objął mnie i przyciągnął tak, że i ja teraz leżałem, a moja głowa siłą została wtulona w jego klatkę piersiową. 

— Kim on był..? — czuję się niekomfortowo... Poza tym zostawiłem czajnik z wodą na kuchence... — Zwykłym farmerem... Którego nie znasz dłużej niż tydzień... — ...ma rację... — Horror..? W czym on jest lepszy ode mnie..? — jego uścisk zelżał dzięki czemu oparty na rękach podniosłem się w końcu widząc jego twarz — Dlaczego przy nim się rumieniłeś..? Trzymałeś za rękę..? A ode mnie uciekasz i mówisz, że mnie nienawidzisz..? — fioletowe łzy spływały po jego czaszce — Dlaczego zamiast dać mi szanse... Uciekasz w stronę kogoś innego..? — dlaczego akurat teraz muszę mieć te wspominki..?

~***~

Spojrzałem na Dust'a, który w swojej kościstej dłoni trzymał bukiet różnokolorowych kwiatów. Uśmiechnąłem się i wziąłem, a następnie wsadziłem sobie do buzi zaczynając je żuć. Nie powiem... Mają nietypowy smak zielska...

— Bhahhahahaha! — co w tym takiego śmiesznego? — T-Tego się n-nie je! — dopiero teraz mówi..? 

Wyplułem zawartość moich "policzków" na jego twarz i tym razem to ja zacząłem się śmiać. Jednak po zobaczeniu jego rozgniewanej miny, próbowałem przestać. . . . . . NIE NO NIE MOGĘ!!!

— Czuję się opluty... I to dosłownie... — nadal nie mogąc się opanować starłem rękawem z jego buzi moje własne przeżute, ym... coś...

— Już lepiej. Znowu wyglądasz jak przedtem — spojrzeliśmy sobie w oczy.

— Czyli zajebiście przystojnie? — prychnąłem.

— Chciałbyś popaprańcu — oparłem o jego ramię głowę.

— Nie muszę chcieć bo już jestem — poczułem jak obejmuje mnie ramieniem i w siebie wtula.

Pomimo, że jest już noc wszędzie dookoła jest jasno i pięknie. To pewnie przez ten wielki księżyc, mieniący się na najróżniejsze kolory.

— Horror? — 

— Hm? 

— Kocham cię 

— Wiem idioto. Mówisz mi to codziennie 

— Ale boję się, że pewnego dnia zapomnisz... 

— Po tylu razach wątpię, by się to zdarzyło... 

— ... 

— ... 

— Horror? 

— Tak? 

— Co byś zrobił, gdybym zaczął cię nagle przepraszać i płakać? 

— Huh? Na pewno nie siedziałbym bezczynnie... Hmmm... Myślę, że bym cie przytulił i walnął w łeb 

— Co? Hehe... Dlaczego byś mnie uderzył gdybym płakał? 

— Bo i ja bym zaczął płakać... A przecież mówiłeś, że nigdy nie doprowadzisz mnie do płaczu. Zapomniałeś już? 

~***~

~***~

— D-Dust? P-Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale z-zrobiłem to! To o co mnie prosiłeś! T-Teraz ze mną zostaniesz? Naprawdę chcę cię zobaczyć... Proszę... — 

— ... 

— D-Dust? Proszę o-odezwij się... To boli... Tak cholernie boli... 

— J-Jak się nazywasz..? 

— ... 

— Odpowiedz mi... 

— Jesteś Horror..? 

— ...

— J-Ja... Lust... 

— Co on ci kazał zrobić..? 

— ... 

— Odpowiadaj 

— ... 

— JUŻ!!! 

— J-Ja... 

— ... 

— Usunąłem je... 

— ... 

— Moje dziecko... 

— ... — 

Rozłączyłem się i uśmiechnąłem delikatnie. Nie zwracałem uwagi na własne łzy. Po prostu odłożyłem telefon na miejsce i dokładnie owinąłem kołdrą.

— Ahhh! Horrorku! Powinniśmy się razem wykąpać! Z tobą byłoby o wiele bardziej relaksująco! 

— ... 

— Horror? — 

Łóżko zaskrzypiało od jego ciężaru.

— Coś się stało? — 

— Dust..? 

— Tak? — 

Poczułem jak jego dłoń dotyka mnie w ramię.

— Kochasz mnie? 

— Oczywiście! 

— Chcesz założyć ze mną rodzinę? — 

— Z tobą i tylko tobą... 

— ... 

— Horror? Co się dzieję..? 

— Nic takiego... Ja tylko... Przez ciebie płaczę... 

— C-Co..? 

Dust obrócił mnie na plecy i spojrzał w oczy.

— C-Co zrobiłem? Przepraszam! Proszę nie płacz skarbie! 

Położył swoją dłoń na moim mokrym od łez policzku.

— Wybaczyłbym ci... Wybaczyłbym ci zdradę... Gdybyś się tylko przyznał... 

— Zdradę... 

Jego dłoń przestała mnie dotykać.

—Ale jak mam wybaczyć to, że kazałeś mu usunąć dziecko..? — 

Uśmiechnąłem się.

— Wiesz przecież... Wiesz... Ty wiesz... Jak chciałbym móc posiadać... takie... maleństwo... —

Dotknąłem jego ramienia.

— Ale nie mogę... — 

Delikatnie go popchnąłem.

— Horror... Ja ci to wytłumaczę! To nie tak... 

— Nie..? Podczas moich słów twój wzrok mówił tylko ,,On już wie"... 

— ... 

— Chcesz mnie dalej okłamywać? 

— Horror... — 

Sięgnął dłonią do mnie, ale sam nie wiem czemu, walnąłem ją.

— Masz mnie więcej nie dotykać... 

Fioletowe łzy spływały po jego policzkach...

~***~

Patrzyłem na jego twarz. Znów ten sam widok... 

— Proszę cię... Daj mi szanse... Wiem, że zjebałem... — miał zamknięte oczy i płakał. Zupełnie jak wtedy...

Dust

— Wiem, że straciłem twoje zaufanie... Ale... Ale ja wciąż cię kocham... — otworzyłem oczy. Chciałem zobaczyć jego wzrok pełen nienawiści wobec mnie... Zupełnie jak wtedy, ale... Teraz zamiast tego... widzę jedynie ból i łzy...

— P-Przez ciebie płaczę... Znowu... — podniosłem się i starłem jego policzek.

— Przepraszam... Tak bardzo cię przepraszam Horror... — objąłem jego twarz.

— ZAMKNIJ SIĘ! NIENAWIDZĘ CIĘ! NIENAWIDZĘ! — uderzył mnie w ramię, i kolejny raz, i kolejny — J-Ja cie... N-Nienawidzę... — szlochał, a ja razem z nim. 

— Przepraszam... — wyszeptałem.

Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie wiem, czy to pod wpływem chwili, czy tego chcieliśmy, ale nasze usta się zetknęły w krótkim, ale długo wyczekiwanym przeze mnie pocałunku...

***

Aloha!
Śpi ktoś? XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top