5|5
Cross
Czy szef nie miał nam powiedzieć jakiejś ważnej sprawy? Mieliśmy omawiać jakąś akcję, a nie robić sobie śniadania... To bezsensu. Ale taki nasz szef...
─ Co, by szef chciał? ─ spytałem wysilając się nawet na przyjazny ton głosu.
─ Kanapki. Tylko się pośpiesz. Masz czas do powrotu Killera ─ skinąłem głową i wszedłem do kuchni zaczynając zbierać składniki.
Dzisiaj też to z nim robiłem... to obrzydliwe... Dlaczego akurat ja wpadłem mu w oko? Nie mógł znaleźć sobie innej osoby? Ale to też moja wina... w końcu to ja przysięgałem mu, że spełnię każdy jego rozkaz. Wczoraj się trochę zbuntowałem za co mnie już ukarał dzisiaj, w swoim gabinecie... Czasami po prostu tego nie umiem wytrzymać... To za trudne...
Posmarowałem kanapki masłem i zacząłem nakładać na każdą inny składnik. Nightmare nie lubi łączyć ze sobą kilku smaków... I nie lubi czekolady...
─ A ty co taki spięty? ─ poczułem klepnięcie w ramię na co podskoczyłem. Całe szczęście to tylko Dust...
─ Wiesz czemu... ─ skończyłem przygotowywać kanapki.
─ Dlatego, że was nakryłem jak się zabawialiście ze sobą? ─ skinąłem głową ─ Nikomu o tym nie powiem. Nie musisz się martwić ─ uśmiechnął się do mnie co lekko odwzajemniłem.
Wziąłem talerz i nałożyłem na niego kanapki. Wyszedłem z kuchni i podszedłem do siedzącego na kanapie szefa. Tak bardzo bym chciał iść już na misję... Nie, że lubię zabijać, ale po prostu... Lubię być na świeżym powietrzu...
Error
Po tym jak Cross wrócił z kanapkami szefa, stanął niedaleko i zaczął podpierać ścianę. Dust zjawił się chwilę po tym i zajął miejsce obok zgadnijcie kogo... Jeśli odpowiecie dobrze daję wam czekoladę.
─ Więc zacznijmy opracowywać plan działania ─ rzekł nasz szef i zaczął jeść kanapki.
A prawidłową odpowiedzią na nasz mini konkurs jest... Uwaga, uwaga! Horror! Niestety każdy odpowiedział źle, więc przejmuję wasze nagrody.
─ Na co w ogóle się porywamy? ─ nawet nie zauważyłem kiedy Killer tu wszedł. Ninja normalnie.
─ Pobawimy się w porywaczy moi drodzy ─ szef uśmiechnął się szeroko w ten swój straszny sposób.
─ Ostatnie porwanie zakończyło się klęską ─ Horror ma rację. Kiedyś Cross dostał rozkaz, by pojmać jakąś tam kobietę z miasta. Udało mu się to, ale jak tylko ją przyniósł i spuścił z oczu na moment ta była już na talerzu. Martwa.
─ Tym razem powiadamiam was wszystkich o tym i nie porywamy byle jakich osób, jak tamta durna kobieta! ─ zakrył sobie usta, by na nas nie napluć. Jaki kulturalny...
─ A kogo mamy na celu? ─ Dust oparł się o Horror'a co temu drugiemu się nie spodobało, więc koniec końców nasz pył znowu leży na ziemi.
─ Naszych ulubieńców Star Sanses ─ nie powiem. Zadziwił mnie.
─ Nie lepiej od razu ich zabić szefie? ─ +1 dla Killera.
─ Nie. Chce mieć ich żywych, albo co najwyżej lekko poobijanych ─ i Nightmare dokończył swoje kanapeczki.
─ W takim razie jaki mamy plan? ─ spytałem zwracając na siebie całą uwagę.
─ Dzisiaj wieczorem mają wręczenie medali, przez naszego "kochanego burmistrza". Zaraz po tym idą do baru na końcu miasta. Wyślemy tam dwóch z was, by wtopili się w tłum i ich obserwowali. Jak stwierdzicie, że są już upici bierzecie ich na spacerek po okolicy, czyli pod nasz dąb. Tam się spotkamy i ich przeniesiemy teleportacją ─ całkiem spoko plan.
─ To kogo wyznaczamy do czarnej roboty? ─ spojrzeliśmy po sobie.
─ Wszystko rozstrzygną zawody w kamień, papier, nożyce! ─
***
Czy tylko ja
mam ochotę na słodycze?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top