29|29

Horror

Co tu się dzieje..? Nigdy nie widziałem Dust'a tak bardzo wkurzonego. I kim jest ten szkielet? Blue i mój ex biją się, a ten nowy wstał trzymając się za bark. 

─ Blueberry przestań! ─ wrzasnął patrząc na te dwójkę. Spojrzałem na Errora. Ten też nie wie co się dzieje...

─ Ale on cie- ─ i przez nieuwagę niebieski został powalony na ziemię. Westchnąłem cicho.

─ Dust uspokój się do cholery! ─ wrzasnąłem na co ten spojrzał na mnie i się uspokoił. Nienawidzę jak się na mnie gapi...

─ O co tu chodzi..? ─ Error zamknął drzwi i podszedł do nowego.

─ Sam nie wiem... ─ wyszeptałem.

─ Mogę porozmawiać z Dust'em..? Na osobności..? ─ 

─ A jak on ci coś zrobi? ─ Blue wyglądał na zmartwionego.

─ Zostanę tu... ─ wyszeptał Error nie odrywając wzroku od Dust'a.

─ Zostawimy was samych ─ złapałem młodego za ramię i wyprowadziłem z pokoju samemu wychodząc.

Error

Tamci wyszli. Została jedynie nasza trójka. Lust ledwo się trzyma, a Dust wygląda jakby miał go rozszarpać.

─ Dust ja... ─ po jego policzkach spływały łzy.

─ Po prostu powiedz co chcesz. Nie mam całego dnia ─ dlaczego w tej chwili mam ochotę mu przywalić..?

─ Ja szukałem cie przez te dwa lata! ─ zbliżył się do niego ─ Codziennie przychodziłem pod tamtą latarnię... Czekałem ubrany jak dziwka, by któryś z twoich kolegów mnie zauważył i zabrał do ciebie! ─ głos mu się załamał.

Czyli wtedy gdy go spotkałem on... on chciał bym go zabrał ze sobą? Dlatego mnie tak podrywał? Dlatego był potem dla mnie taki miły?

─ To przez ciebie mój związek się rozpadł! ─ Dust szykował się do uderzenia, ale złapałem jego dłoń w linki ─ Error od kiedy bronisz takie dziwki jak on?! ─ nie wiem...

─ Po prostu się ogarnij! ─ wrzasnąłem ściskając jego dłoń na co zasyczał.

─ Nie rób mu krzywdy! ─ Lust spojrzał na mnie z bólem wypisanym na twarzy.

─ Ty się nie odzywaj! ─ nie zdążyłem zareagować na jego kopnięcie w nogę Lust'a ─ Straciłem, przez ciebie Horror'a! Przez ciebie i te twoje jebane bajeczki, że będziemy rodziną! ─ co..? 

─ Ale... ─ Lust leżał na ziemi z raną na policzku i nodze.

─ Co ale?! Gdybyś siedział cicho nic, by się nie wydarzyło, ale ty musiałeś kurwa zadzwonić na ten pieprzony telefon! ─ oddaliłem Dust'a za pomocą moich nici. 

─ Byłem w ciąży! Chciałem byś się dowiedział! ─ ta rozmowa dochodzi do złych tematów...

─ Byłeś to dobre słowo ─ Dust uśmiechnął się wrednie i wyrwał z uścisku moich linek ─ Nie wiem jak wy, ale ja skończyłem rozmowę... ─ włożył ręce do kieszeni i wyszedł. Patrzyłem na płaczącego Lust'a nie wiedząc co zrobić.

─ Jestem obrzydliwy... ─ wpatrywał się w swoje dłonie płacząc. Nie wiem dlaczego, ale... wziąłem go na ręce. Lust się we mnie wtulił szlochając, a ja teleportowałem nas do mojej sypialni i położyłem go na łóżku. Robiąc to nie naszły mnie żadne glicze. Nie zastanawiając się nad tym długo wyciągnąłem z szafki przyrządy medyczne i usiadłem obok mojej beksy.

─ Daj mi się opatrzyć... ─ wyszeptałem na co ten spojrzał na mnie.

─ Po co..? Przez dwa lata czekałem za nim, a on o mnie totalnie zapomniał... Jakbym był niczym... ─ łzy spływały mu po policzkach ─ Dla niego odsunąłem się od przyjaciela... Dla niego zacząłem pracować, by kupować mu prezenty... Dla niego ja... ─ znów zaczął łkać.

─ Dust jest po prostu idiotą... Daj mu chwilę na uspokojenie się... Może wtedy spróbujesz z nim porozmawiać... ─ wziąłem to coś do ran i przemyłem mu policzek.

─ On kogoś kocha prawda..? ─ spojrzał mi w oczy. Mógłbym łatwo skłamać, ale nie potrafię, nie mu.

─ Horror'a... ─ westchnąłem i założyłem opatrunek na jego policzku.

***

Czuję, że te trzy rozdziały
mi w ogóle nie wyszły

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top