24|24
Killer
Do pokoju wszedł Dream i Nightmare. Bardzo mocno było czuć napięcie w powietrzu. Spojrzałem na Cross'a i Ink'a. Ten pierwszy nadal smacznie sobie spał, a drugi dalej głaskał go po głowie co tylko bardziej wkurwiło szefa.
─ Nightmare spokojnie. Ink tak robi zawsze, kiedy chce się zaprzyjaźnić ─ spojrzałem na Dream'a. Wątpię, by jego słowa były prawdą, ale czego się nie robi dla przyjaciół?
─ I tak. Nikt z was ma go nie dotykać ─ Nightmare podszedł do tej dwójki i wziął Cross'a na ręce jak małe dziecko. Szczerze wyglądają razem słodko.
─ Kiedy raczysz nas poinformować o czym rozmawiałeś z nim? ─ Error podszedł do szefa wskazując Dream'a.
─ Jak będą wszyscy. Na razie nie widzę tu Horror'a ─ zmarszczył brwi i usiadł na swoim własnym fotelu.
─ Zgubiłem go w lesie... ─ Dust wyglądał na smutnego.
─ Gdzie jest Blue? ─ Dream rozejrzał się.
─ A właśnie! Zgubił się nam w domu! ─ Error uśmiechnął się, a Nightmare chyba w myślach zabił go ze sto razy.
─ To. Idź. Go. SZUKAĆ!!! ─ wszyscy podskoczyliśmy, nawet Cross budząc się przy tym.
Cross
Ktoś mi się wydarł do "ucha", na co podskoczyłem. Rozejrzałem się. Error, Killer i Dust wyszli z salonu.
─ Obudziłeś go! ─ spojrzałem na Ink'a zdezorientowany i zmęczony. Ziewnąłem zasłaniając sobie usta dłonią i spojrzałem na miejsce na którym siedzę.
─ Sz-Szef? ─ chciałem wstać z jego kolan, ale jego silny uścisk mi to uniemożliwił.
─ Miałeś mi mówić po imieniu... ─ poczułem jego dłoń na policzku. Gdybyśmy byli sami nie czułbym się tak zawstydzony...
─ Nightmare on chyb- ─
─ Zamknij się Dream ─ szef uciszył swojego brata ─ Idź lepiej szukać tego swojego pachołka ─ prychnął, a ja poczułem jak jego macka wchodzi pod moje ubranie. On chyba nie zrobi tego co myślę...
Ink
Dream westchnął i wyszedł z salonu. Ja nadal bacznie obserwowałem Nightmare'a. Nie dość, że obudził Cross'a to jeszcze nie daje mu wolnej przestrzeni! Co za dupek!
─ A ty co się gapisz? ─ uśmiechnąłem się do niego ─ Jesteś bardziej odrażający niż mój brat... ─ westchnął, a mój wzrok zszedł na białego szkieleta. Cross wyglądał na zarumienionego... Nie podoba mi się to...
─ N-Nightmare..? M-Mogę iść d-do sieb- Ah~ ─ zatkał sobie usta, a ja momentalnie zacisnąłem szczękę. Czyli jednak on mu to robi... I to w dodatku tak perfidnie, przede mną...
Ledwo co się powstrzymałem, przed zaatakowaniem go.
─ Jeśli chcesz możesz iść, ale... twoje ciało nie wygląda jakby miało cię posłuchać~ ─ nawet nie zauważyłem jak Cross wytworzył damskie body. On chyba sam tego nie wiedział bo zarumienił się mocno i obrócił twarz w moją stronę, ale kiedy tylko spojrzał mi w oczy posmutniał i się zakrył.
─ Chce iść... ─ chciał zejść, ale ośmiornica mu nie pozwoliła.
─ Czy, aby na pew- ─ plask! Moja dłoń znalazła się na jego okropnie maziowatej facjacie.
─ On tego nie chce ─ złapałem Cross'a za dłoń i pomogłem wstać. Następnie razem wyszliśmy z salonu idąc długim korytarzem. Prawdopodobnie ktoś mi dzisiaj podetnie gardło podczas snu, ale nie obchodzi mnie to. Bo w końcu Crossy jest tuż obok! ─ Jak się czujesz? ─ spytałem spoglądając na niego. Ten wpatrywał się w nasze dalej złączone dłonie.
─ On się tylko droczył... ─ wyszeptał i podwinął komin na swoje usta.
─ Taaa... Czyli droczenie to wsadzanie macek w różne miejsca? ─ odwrócił wzrok na co ja westchnąłem ─ Cross nie powiem mu o tym co się między nami wydarzyło... ─ teraz to ja odwróciłem wzrok ─ Ale w zamian chce byś był ze mną ze wszystkim szczery! ─ złapałem go za drugą rękę zatrzymując się. Patrzyliśmy sobie w oczy ─ Nie chce, by on cie skrzywdził... Chociaż znamy się tak krótko, a nasze pierwsze spotkanie było trochę dziwne.... To chce byś został moim przyjacielem! ─ przyjacielem..? Mogłem powiedzieć mężem...
Cross chwilę nic nie mówił, tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Już myślałem, że nic nie odpowie, ale wtedy się odezwał...
─ Okej... Zostańmy przyjaciółmi... ─ uśmiechnął się, a ja poczułem, że zapoczątkowałem u samego siebie friendzone...
***
Oddałam dziś kociaka...
W dobre ręce, ale...
Czuję niewyobrażalny smutek
Zna ktoś lek na ból i łzy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top