23|23

Horror

Spędziłem z Farm'em kilka godzin. Czas wracać do siebie... Wstałem z bujanego krzesła, które swoją drogą jest bardzo fajne. Muszę o takie kogoś poprosić...

─ Już idziesz..? ─ spojrzałem na mojego nowego kolegę.

─ Muszę jeszcze upolować jakąś sarnę na kolację... ─ uśmiechnąłem się na co ten się zaśmiał. Serio nie wiem czy on to wszystko bierze na serio czy nie... 

─ Zaczekaj jeszcze! ─ krzyknął jak zacząłem iść. Odwróciłem się i spojrzałem na niego.

─ Chcesz mi dać swoją kurę? ─ miałem na nią ochotę, przez cały pobyt tutaj...

─ Nie. Nie dam ci moich dziewczynek ─ zaśmiał się i wstał podpierając się jakimiś kijkami. Nie sądziłem, że kury są jego zabawkami do seksu... Dziwny koleś.

─ Ale ja ich nie zgwałcę tylko zjem! ─ ja nie zbok...

─ Co? ─ spojrzał na mnie zdziwiony.

─ Co? ─ spanikowałem.

─ Co? Co? ─ zaśmiał się i wszedł do kuchni. On chyba lubi się śmiać...

Wszedłem za nim i rozejrzałem się. Wcześniej sprawdziłem jego lodówkę, ale nie było tam żadnego, ani to żadnego mięska! Nie wiem jak można tak żyć...

─ Masz... ─ podał mi jakiś woreczek. Wziąłem go i powąchałem, nie pachnie jakoś pociągająco ─ To melisa... Jeśli będziesz zdenerwowany możesz ją zaparzyć ─ uśmiechnął się, a ja dalej patrzyłem na worek zdezorientowany ─ Wiesz jak zaparzyć herbatę prawda? ─ . . . ─ Pff... ─ i zaczął się śmiać jak opętany. Co jest niby w tym śmiesznego?! 

─ Nie śmiej się ze mnie! ─ zmarszczyłem brwi. Dlaczego ja go dalej nie zabiłem?

─ P-Przepraszam! ─ zasłonił sobie usta ─ Po prostu pierwszy raz spotkałem kogoś takiego jak ty... ─ mówiąc to odwrócił wzrok uśmiechając się ─ Ale to nie ważne. Nauczę cię teraz jak prawidłowo zaparzyć melisę! ─ czy to mi się teraz przyda..?

 Odwołuje wszystko co mówiłem do tej pory o melisie. Ona jest taka kojąca! Co prawda na początku pali, przez co mam poparzony język, ale i tak się opłacało!

─ I jak się czujesz z nowymi umiejętnościami Horror? ─ uśmiechnął się do mnie, a ja dokończyłem mój kubek z ciepłym napojem.

─ Lepiej... ─ odwróciłem wzrok.

─ Cieszę się ─ jestem pewny, że znów się uśmiechnął.

─ Powinienem już iść ─ wstałem odkładając kubek na stoliczku. Wziąłem woreczek z magicznymi liśćmi i spojrzałem na Farm'a.

─ Przyjdź do mnie jeszcze. Nauczę cię innych rzeczy ─ uśmiechnął się wstając za pomocą kijków.

─ Jakich? ─ spytałem zaciekawiony.

─ Na przykład... Będziesz mógł nakarmić kury... Pozwiedzać mój ogród... Sad... Może nawet pojedziesz na koniu ─ koniu? 

─ Chce pojeździć na koniu! ─ nie wiem co to, ale chce!

─ W takim razie będziesz musiał mnie odwiedzić ─ uśmiechnął się. 

─ W porządku. Przyjdę jak znajdę chwilę czasu... ─ odwróciłem się ─ To... Ja idę ─ i zacząłem iść w swoją stronę. 

─ Nie przybijesz piątki na pożegnanie? ─ odwróciłem się w jego stronę patrząc na wyciągniętą w moją stronę dłoń. 

─ Nie ─ i ruszyłem dalej. Nie powinienem mu ufać tak mocno... Ale wydaje się fajny... I w dodatku nauczył mnie robić herbatę!

Dust

Wracam zrezygnowany do domu. Nigdzie nie znalazłem Horror'a... Chciałem z nim porozmawiać, ale chyba go trochę spłoszyłem...

─ Gdzie ty jesteś niebieski pomiocie!? ─ hmm? Ledwo co wchodzę do domu, a już takie krzyki?

Wszedłem do salonu, a moim oczom ukazuje się Ink ze śpiącym Cross'em na kolanach i Killer szukający czegoś pod stołem.

─ Ymm... Co tu się dzieje? ─ spytałem, a z kuchni wyszedł Error.

─ Szukamy pewnej jagody o nazwie Blue. Szukaj go i nie zabijaj ─ westchnąłem. 

─ A czemu ci nie szukają? ─ pokazałem na Cross'a i Ink'a podchodząc do nich z zamiarem szturchnięcia.

─ Jeśli tylko go obudzisz pożałujesz, że kiedykolwiek powstałeś ─ podniosłem dłonie w geście rezygnacji. Spojrzenie Ink'a budzi grozę...

─ Uważaj lepiej na szefa... On cie zabije za dotykanie Cross'a ─ odsunąłem się od pana kolorowego na bezpieczną odległość.

─ Kto dotyka Cross'a?! ─ ja i ten mój długi, idealny i piękny język...

***

Nie chce do kościoła...
Proszę mi powiedzieć czemu jak
mamy największe liczby zachorowań to ci
każą mi chodzić do tego budynku?!
To bezsensu!
Jeszcze całe 45 minit z maseczką!
Coś czuje, że zrezygnuje z bierzmowania...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top