21|21
Cross
─ Ink... Musimy iść... Nie wiadomo co zrobi Nightmare kiedy się zorientuje, że nas nie ma ─ bardziej co zrobi jak mnie nie znajdzie....
─ Przepraszam, ale nie mogę nas teleportować ─ uśmiechnął się tęczuś. Ta nazwa też ssie!
─ Ink... Mam nadzieję, że sobie żartujesz bo jak nie to cie uduszę ─ Dream chyba traci nad sobą kontrolę.
─ Farba mi się skończyła ─ podrapał się po głowie.
─ A może ktoś z nas pójdzie jako przynęta? ─ Blueberry uśmiechnął się szeroko, aż mu w oczach gwiazdki się pokazały.
─ Niech tak będzie. Wyznaczam Cross'a ─ Dream spojrzał na mnie zły. Chyba się nie polubimy.
─ Nie zgadzam się na to ─ poczułem jak jestem tulony od tyłu jak pluszak.
─ Coś ty się go tak uparł? ─ może powinienem się odezwać..?
─ Nie pozwolę go skrzywdzić... ─ poczułem mocne tulenie. Poczułem lekkie pieczenie na policzkach, więc złapałem za mój komin i podwinąłem go, by zakrywał niechciany fiolet.
─ Ink... On jest jednym z nich ─ myślałem, że o tym nie wie...
Z ust Ink'a nie padło żadne słowo, ale mimo to nadal mnie tulił.
─ Nie chcieliśmy was zabić... ─ wyszeptałem, przez co poczułem na sobie wzrok Blue i Dream'a ─ Sze- znaczy... Nightmare chciał o czymś porozmawiać... ─ sam mi to powiedział w gabinecie...
─ Dlatego nas porwaliście? ─ fuknął zły Dream. Nie widzę w im, ani trochę podobieństwa do brata...
─ Normalnie byście nie chcieli z nami pójść... ─ odwróciłem wzrok.
─ Ja bym za tobą poszedł...~ ─ czy on mnie podrywa w takiej chwili?
─ Ale podniecanie nas było zbędne... Oberwałem, przez to w głowę! ─ Blueberry pokazał palcem w zaczerwienione miejsce.
─ Podniecanie..? Dałem wam proszki na upijanie... ─ zamyśliłem się.
─ Ty to zrobiłeś?! ─ jestem w kościstej dupie!
─ Dream spokój! ─ Ink mnie puścił i stanął przede mną.
─ Jestem spokojny! Nie widzisz?! ─ co ja mam zrobić?
─ Umm... Chłopaki... ─ spojrzałem na Blue, który patrzył się na jakiś ciemny kąt.
─ Nie przeszkadzaj Blue! Prowadzimy dyskusję! ─ w cieniu tego kąta mignęło mi znajome spojrzenie.
─ Urządzacie debatę? Beze mnie? ─ szef złapał całą trójkę w swoje macki. Spojrzał na mnie ze złością i pojawił się przede mną ─ A ty mam nadzieję, że masz jakieś dobre wytłumaczenie tego co robisz z naszymi więźniami ─ złapał mnie za dłoń i razem wyszliśmy z sypialni. Obróciłem głowę delikatnie, by spojrzeć na Starów. Próbowali się wyrywać, ale nic im to nie dało, jedynie Ink patrzył z mordem w oczach na moje i Nightmare'a złączone dłonie.
─ Masz nas wypuścić! ─ Dream już najwyraźniej uspokojony walił pięściami o mackę szefa.
─ Bo co? Poskarżysz się mamusi? ─ Nightmare uśmiechnął się szeroko i weszliśmy wszyscy razem do salonu.
─ To nie było śmieszne Night... ─ na fotelach siedzieli Error i Killer.
─ O siemka! ─ Blue pomachał im.
─ Mogę go zabić? ─ usiadłem na kanapie wzdychając.
─ Nikt ma się nie zabijać. I wy też macie być grzeczni ─ szef upuścił całą trójkę, która wstała i się wytrzepała z niewidzialnego kurzu.
─ Więc... Po co tu jesteśmy? ─ Dream spojrzał na każdego i skończył na Nightmare'ze.
─ Pogadać. Chciałbym z tobą zawrzeć pewien układ ─ szef podszedł do drzwi ─ Ale chce to obgadać na osobności, więc chodź ze mną. O te dwójkę się nie martw. Nikt ich na razie nie zabije ─ Ink skinął głową uśmiechając się i usiadając tuż obok mnie.
─ W razie czego krzycz Dreamy! ─ Blue usiadł po mojej drugiej stronie.
─ Jesteście najgorsi... ─ Dream się zaśmiał, za to ja zauważyłem jak moi towarzysze są odsuwani ode mnie.
─ Od Cross'a z dala ─ i wyszedł ciągnąc za sobą brata.
─ Typowy szef ─ spojrzałem na Errora.
─ Macie tu bardzo ładnie! ─ Blue wstał i rozejrzał się dookoła. Spojrzałem na Ink'a, który bacznie mnie obserwował uśmiechając się.
─ I macie ładnych mieszkańców ─ puścił mi oczko na co odwróciłem wzrok. Czy on nie załapał tego, że jestem z Nightmare'm..?
─ Nie podrywaj naszej szefowej! ─ zaśmiał się Killer. Od kiedy oni są tacy otwarci, przy naszych wrogach?!
Error
Nie zabijać, to nie zabijam nie? Co prawda siedzę w pokoju z jakimś psychopatą, który gołymi rękami rozpierdolił nam cele, ale to już nieważne.
─ Szefowej? Cross jesteś dziewczyną?! ─ czy ten mały Blue zawsze bierze wszystko na serio?
─ Nie. Jest stuprocentowym facetem ─ spojrzeliśmy na Ink'a. Nie wiem co to miało znaczyć, ale ok.
─ Tak w ogóle Cross. Co ci tak długo wczoraj zeszło? Zrobiliśmy zakłady i chcemy wiedzieć kto wygrał ─ Cross wyglądał na bardzo speszonego, ale muszę wiedzieć czy wygrałem ponad tysiaka!
─ Ja i Cross w- ─ został nadepnięty na stopę, przez Cross'a. Czy oni coś ukrywają?
─ Walczyliśmy... A on mnie pokonał... ─ oparł się o kanapę i zamknął oczy.
─ Hmm. Nikt z nas nie podał takiej sytuacji... W takim razie nikt nie wygrał ─ zamyśliłem się przez chwilę. Coś mi tu śmierdzi, ale póki co nie wypowiem się.
─ A co takiego obstawialiście? ─ Ink spojrzał na nas.
***
What's up?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top