16|16

Cross

Dlaczego czuję jak ktoś mnie obejmuje..? Zazwyczaj nie zostaję u szefa na noc... Byłoby to problematyczne do wytłumaczenia Killerowi... Otworzyłem oczy zauważając patrzące się na mnie dwukolorowe oczy. 

─ Ymm... Hej? ─ szkielet uśmiechnął się, a do mnie powróciły wspomnienia ze wczorajszej nocy... Chciałem wstać, ale nasze nogi były ze sobą splecione, więc skończyło się to tylko moim upadkiem na ziemię ─ Coś się stało? ─ kolorowy wyglądnął zza łóżka patrząc na mnie i lekko zachichotał ─ Wyglądasz uroczo gdy się rumienisz ─ co? Ja się rumienię? Zakryłem swoją twarz dalej będąc wystraszonym nie na żarty. 

Mieliśmy spotkać się w lesie... Wszyscy czekali, a ja? Ja się kurwa dałem pieprzyć jak jakaś dziwka!

─ Cross... Rozumiem, że to było takie... Niespodziewane, ale... Wiesz... Mi się podobało... ─ sam się zarumienił lekko na te swoje kolory tęczy. Wstałem szybko i zakryłem się kołdrą. Szef mnie zabije... Co jest ze mną nie tak..? 

Wzrokiem odszukałem moje ubrania i buty. Jak najszybciej ubrałem spodnie, następnie buty i bluzę, którą zapiąłem. Bluzka niestety została przedarta na pół, więc nie ma nawet jak jej założyć.

─ Prawdopodobnie pomyliłem fiolki... ─ spojrzałem na niego. Też był już ubrany. 

─ Fiolki..? ─ powtórzyłem za nim cicho. W sumie teraz mnie to nie obchodzi... Muszę go zabrać w miejsce spotkania... Jeśli ktokolwiek tam jeszcze czeka. 

─ Widzisz... ─ podrapał się po czaszce z zakłopotanym uśmiechem ─ Muszę brać fiolki, by odczuwać emocje... Prawdopodobnie wziąłem fiolkę z podnieceniem zamiast szczęścia... ─ przynajmniej nie wie, że to ja go tak urządziłem... 

Nie odpowiedziałem nic, tylko wyciągnąłem mój wyłączony telefon. Włączyłem go, a moim oczom ukazało się multum wiadomości i nieodebranych połączeń... Ponad połowa od szefa... 

─ Coś nie tak..? Nagle zbladłeś ─ zanim się zorientowałem Ink stał blisko mnie, a jego dłoń znajdowała się na moim czole. Odsunąłem się szybko. 

─ P-Po prostu ja... ─ dlaczego znowu się zacinam?! ... Dobra walić to! ─ Muszę iść! ─ i tak nie dam rady go ze sobą zabrać, kiedy jest trzeźwy...

Nie czekając za jego odpowiedzią wybiegłem z pokoju, a następnie mieszkania. Uważając, by na nikogo nie wpaść ruszyłem szybko w stronę znanego mi dobrze lasu. Wcisnę reszcie jakiś kit, że pomimo napoju nie chciał iść i zaczął ze mną walkę, którą przegrałem i straciłem przytomność na całą noc. Tak! To dobry plan!

─ Cross czekaj! ─ że co!? Nie goń mnie ty kolorowy uwodzicielu! 

Biegłem pomijając spojrzenia w moją stronę. Jestem ciekaw jak to wygląda z perspektywy potworów. Jeden z członków policji goni obcego im zupełnie szkieleta. Normalnie jaja! 

Po kilkunastu minutach wreszcie dotarłem do lasu. Odwracając się nikogo nie zauważyłem, więc odetchnąłem z ulgą zaczynając iść spacerkiem w stronę dębu. Jeśli szef się dowie będzie wściekły... Nie raz powtarzał, że tylko on może mnie dotykać i całować... Właśnie! Przecież mam na sobie ślady od gryzienia! Funk! Zatrzymałem się łapiąc mój kościsty łeb w dłonie. Może powiem, że zaczął mnie molestować? On w to nie uwierzy! Przecież Ink jest jednym ze Starów!

W momencie, kiedy chciałem iść w dalszą wędrówkę poczułem jak ktoś przyszpila mnie do drzewa. 

─ Szybki jesteś... ─ Ink uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Dlaczego on za mną polazł?! ─ Nie powinieneś uciekać, przed policjantem wiesz? ─ zachichotał dalej mnie trzymając ─ Ludzie jeszcze pomyślą, że jesteś złoczyńcą ─ wyrwałem nadgarstki z jego uścisku ─ Spokojnie... Chce cie naprawdę przeprosić za wczoraj. Nie jestem taki na co dzień! W sensie... W łóżku nadal jestem dobry, ale rzecz jasna nie jestem taki natarczywy? Chyba tak to dobrze ująć! ─ uśmiechnął się rozbawiony własnymi słowami.

─ Skąd niby wiesz, że jesteś dobry..? Może mi się nie podobało..? ─ fuknąłem zły. On tylko zachichotał i przyłożył palec do policzka.

─ Pamiętam twoje jęki i prośby bym poruszał się szybciej! ─ dlaczego on jest policjantem..? I jeszcze jedno... Dlaczego on mówi to z taką prościzną?! Ja to nawet seks bez zająknięcia ci nie powiem! To nie fair! 

─ Nie ważne... Zapomnij o tym co się wydarzyło... ─ odsunąłem się i zacząłem iść, ale i tak słyszałem za sobą kroki.

─ Ale muszę cię pilnować! ─ mimo iż go nie widziałem czułem jak się uśmiecha.

─ Poradzę sobie... ─ ignoruj go... 

─ Ale jak ktoś spojrzy na twoje zarumienione policzki to cie ukradnie, boś ty taki słodki! ─ poczułem pieczenie na policzkach, przez jego słowa.

─ Nie rumienię się! ─ dałem mu się podpuścić...

─ Teraz już tak ─ zaczął iść obok mnie uśmiechając się.

Nie odezwałem się po prostu szedłem w stronę dębu. Po krótkiej chwili spaceru, który nawet nie był cichym spacerem, bo Ink bez przerwy o czymś nawijał, dotarliśmy na miejsce. Wystraszyłem się lekko nie zauważając chłopaków.

─ Ale tu ładnie. Często tu przychodzisz? ─ podszedł do dęba i położył na nim dłoń ─ Wygląda na starsze od reszty. Dodatkowo jest potężne! ─ jak twój chuj... Zaraz co!?

Zarumieniłem się na moje własne myśli odwracając głowę. Po chwili jednak nie słysząc nic, a nic z ust Ink'a powróciłem wzrok na to miejsce gdzie stał, ale go nie zauważyłem. 

─ Kto raczył wrócić do swojego chłopaka Crossy~ ─ . . . umrę

***

Może nie wyrobiłam się
z tymi rozdziałami do wczoraj,
ale przynajmniej macie dwa :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top