Rozdział XII


Rzuciłem torbę podróżną na łóżko. Nie rozpakowywałem się tylko od razu poszedłem pod prysznic. Chciałem zmyć z siebie trudy podróży. Odkręciłem wodę, pozwalając zimnym strumieniom obmywać moje ciało. Spływała z moich włosów, ramion, brzucha, pleców, nóg i kończyła swój bieg, ginąc w odpływie. Ten cykl powtarzał się, co kilka chwil, dopóki nie zacząłem trząść się z zimna. Moja ręka instynktownie chciała chwycić ręcznik, ale zapomniałem wziąć go ze sobą. Wzruszyłem ramionami i wyszedłem spod prysznica. Woda skapywała ze mnie, tworząc wokół moich stóp kałużę. Musiałem iść powoli, aby się nie wywrócić.

Otworzyłem drzwi i ku mojemu przerażeniu na łóżku siedział Kamil. Uniósł wzrok znad oprawionej w czarną skórę książki. Lustrował moje ciało i podobał mu się widok. Jego oczy płonęły z pożądania, a wybrzuszenie w jego spodniach spowodowało, że poruszył się niespokojnie.

­­− Co ty tu robisz?! – krzyknąłem, zasłaniając rękoma swoje miejsce strategiczne. Przyjrzałem się bliżej książeczce trzymanej przez Polaka. Rozpoznałem w niej swój pamiętnik. Zmrużyłem oczy.

− Siedzę i podziwiam piękne widoki znajdujące się przede mną – uśmiechnął się, a jego głos był ochrypły z pożądania.

­− Wyjdź – powiedziałem.

− Musimy porozmawiać – odpowiedział, rzucając mi mój ręcznik.

Okręciłem się nim. Nadal było mi zimno.

− Nie mamy o czym.

− Mamy – wskazał wzrokiem na mój pamiętnik.

Miałem ochotę go zabić. Zacisnąłem jednak dłonie mocniej na ręczniku.

− Wyjdź.

− Nie. Nie martw się nie zgwałcę Cię – wycedził. Zatrząsnąłem się. Widziałem w jego oczach zmartwienie. – Połóż się. Będzie Ci cieplej – dodał z troską w głosie.

Popatrzyłem na niego nieufnie. Po chwili wahania wsunąłem się pod kołdrę. Dotknął mojego nagiego ramienia i szybko odsunął się.

− Jesteś lodowaty...

− Wyjdź.

Pokręcił głową.

− Musimy porozmawiać...

− Kamil – wyszeptałem.− Nie mamy o czym rozmawiać. Słyszałem twoją rozmowę z Andersem.

− Ty nic nie rozumiesz.

− Wyjdź. Jestem zmęczony i nie mam siły z tobą rozmawiać.

− Ale...

− Wyjdź – rozległ się głos ciemnowłosego Niemca. – Nie słyszałeś, że nie jesteś tu mile widziany.

Polak wyszedł niechętnie, biorąc ze sobą mój pamiętnik. Po moich policzkach spłynęły łzy. Kamil będzie znał moje wszystkie sekrety i może wykorzystać zdobytą wiedzę przeciwko mnie.

− Co się stało? – spytał Niemiec, widząc mokre ślady na moich policzkach.

− Nic.

− Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?– odezwał się Richard po krótkiej chwili zastanowienia.

− Wiem.

Richard nerwowo rozglądał się po pokoju, unikając mojego spojrzenia. Zagryzał wargę ze zdenerwowania i jego dłonie leciutko się trzęsły. Wziął głęboki wdech.

− Zostałem twoim współlokatorem – jego głos drżał.

Skinąłem głową. Jego towarzystwo było dla mnie zbawienne. Uwielbiałem z nim rozmawiać. Chociaż coś mi mówiło, że Niemiec ma jakieś ukryte motywy.

− To dobrze.

Nic już nie powiedział. Usiadł na krześle i patrzył się w sufit. Obgryzał jeszcze paznokcie i mruczał coś pod nosem.

Ewidentnie coś go trapiło. Próbowałem do niego zagadać, ale ignorował mnie, patrząc cały czas w sufit. Wyglądał jak potencjalny samobójca. Był blady, nie uśmiechał się, a jego oczy pozbawione zostały tej iskierki radości, która powodowała, że panny biegły za nim sznurem, a panowie gęsiego na czele z Wellingerem.

Młody Niemiec był zakochany bez pamięci w Richardzie tak jak ja w Kamilu. Chociaż Polak mnie zranił i oszukał to moje serce biło tylko dla niego. Nie zamierzałem mu jednak szybko wybaczyć. Nie wiedziałem przecież kim dla niego jestem. Nie zamierzałem być jego zabawką, którą się bawi pod nieobecność żony. Bycie wiecznie drugim nie wchodziło w grę.

Zamknąłem oczy, próbując zasnąć. Gdy tylko to zrobiłem, to poczułem jak Richard otula mnie dodatkową kołdrą. Powoli zacząłem się rozgrzewać. Ten prysznic w lodowatej wodzie nie był dobrym pomysłem.

Wyczerpany podróżą i spotkaniem z Kamilem zasnąłem.

Nie wiedziałem, że kiedy zmorzył mnie sen Richard obserwował mnie z uwielbieniem. Zakochał się we mnie, ale nie zamierzał wyznać swoich uczuć. Chciał nasz związek zachować w stadium przyjaźni.

Może wiedział, że mój wybór padnie na Kamila, a jemu będę mógł zaoferować tylko przyjaźń?

Pewnie tak.

Ja jednak nie widziałem tej miłości w oczach Richarda. Byłem zaślepiony Kamilem.

Może gdybym dał szansę Niemcowi, wszystko było by lepiej? Może... Ale moje serce wybrało Polaka.

Richard zaś obserwował jak śpię. Tym czasem w moich snach królowały burzowe oczy.

− Kamil – szepnąłem przez sen, łamiąc tym samym serce Richarda.

Cdn.

Biedny Rysiek. Nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Motywujecie mnie do pisania tego dzieła. Jesteście wspaniali. 

Pozdrawiam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top