Rozdział VII


Smacznie spałem, kiedy poczułem, że ktoś łaskocze mnie po stopie. Próbowałem nie reagować na tę zaczepkę, ale uśmiech samoistnie wkradł się na usta. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem wierzgać nogami, aby intruz zaprzestał tego zmasowanego ataku, polegającego na łaskotaniu stóp i całowania brzucha.

− Kamil – jęknąłem – przestań.

− A co ja z tego będę miał? – zapytał, przestając torturować moje biedne, podatne na łaskotki stópki.

Otworzyłem oczy.

− Kamil – spojrzałem na niego najbardziej słodko jak umiałem. – Bardzo ładnie proszę Cię, przestań.

Pokręcił głową z rozbawieniem i zaczął atakować w pocałunku moje opuchnięte, zaczerwienione wargi.

− Nie – odpowiedział, przerywając kontakt naszych ust.

− Kamil – powiedziałem przeciągle jego imię.

Jest odporny na moje słodkie, zielone ślepka. Nawet moja babcia nie może im się oprzeć. Właśnie kochana babunia ma dziś przyjechać. Znowu Goran będzie musiał uciekać przed nią. W sumie to nie dziwota. Babcia uzbrojona w patelnię lub bejsbolówkę i okładająca wszystkich ile wlezie to koszmar śniący się po nocach.

− No, dobrze. Wygrałeś. Przecież wiesz, że nie mogę Ci się oprzeć. Zwłaszcza jak tak słodko wymawiasz moje imię – brzmiał jak jakiś zakochany nastolatek.


− A Sevi? – zapytałem.

− No, bo ja... on... my... chcieliśmy zwrócić na siebie uwagę Twoją i Fannemela – odpowiedział, unikając mojego wzroku i uroczo się rumieniąc.

− Naprawdę?

− Tak. Kocham Cię, Peter. Od dawna. A Ty nie zwracałeś na mnie uwagi tylko przychodziłeś do Severina, żeby obejrzeć jakiś film, a mnie traktowałeś jak powietrze – powiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Faktycznie. Zawsze gdy przychodziłem do Severina, a Kamil siedział z boku na fotelu to nawet cześć mu nie powiedziałem. Było mi wstyd. Zacząłem go zauważać, gdy zobaczyłem jak całuje Niemca. I obserwując ich powoli zacząłem zakochiwać się w Polaku, ale kiedy spojrzałem mu oczy przepadłem.

− O, Boże – powiedziałem, zakrywając dłonią usta, kiedy uświadomiłem sobie swoją ignorancję.

− Nie przejmuj się. Wszyscy mnie ignorują – poklepał mnie po nagim ramieniu, chcąc mnie pocieszyć.

− Kamil. Ty jesteś idealny. Nie zamieniłbym Cię na inny model.

− Teraz tak mówisz, a wcześniej to chciałeś gnać do Fannemela. Nawet, kiedy się kochaliśmy to wymawiałeś jego imię. Dla Ciebie to był to pewnie tylko seks – zwiesił bezradnie głowę i zaczął się bawić kołdrą.

− Kamil. Nie gadaj bzdur. Jesteś... − przerwał moją wypowiedź pocałunkiem.

− Nic nie mów, zwłaszcza jeśli miałoby to okazać się kłamstwem – powiedział, przyciągając mnie do siebie.

− Kamil...

− Cii... Pozwól mi chociaż ten jeden raz cieszyć się Twoją obecnością -powiedział ze smutkiem i dodał. – Zanim odejdziesz do Fannemela.

Pocałował mnie i nie dał mi dojść do słowa i wytłumaczyć, że jest dla mnie całym światem.

***


Zszedłem na śniadanie. W stołówce było prawie pusto. Siedziało tylko kilku Norwegów, Austriaków i Czechów. Obecni byli również Stöckl i Goran, który chował się pod stołem. Pewnie robił tak profilaktycznie, żeby uniknąć gniewu mojej babci. Poprzednim razem goniła go po całym mieście z siekierą w dłoni, wyzywając od pedofili, którzy lubi młodych chłopców.

Usiadłem przy stole z reguły zajmowanym przez moich rodaków i zacząłem na kładąc na talerz parówki. Chciałem sobie spokojnie zjeść, ale w tym momencie babcia postanowiła zrobić wejście smoka i drzwi z hukiem się otworzyły.

− Gdzie jest ten stary pedofil? – zaczęła się drzeć, wymachując bejsbolówką. – Pewnie znowu chowa się pod stołem, żebym go nie zauważyła!

Stöckl zaczął się śmiać. Czyli jednak Norwegowie nie ściemniali, że ich trener brał prywatne lekcje słoweńskiego od Gorana.


− Babciu! – krzyknąłem, podbiegając do niej i biorąc ją w objęcia.

Ten moment wykorzystał trener i uciekł ukradkiem ze stołówki. Niech się za wcześnie nie cieszy, bo babcia to uparte stworzenie i wszędzie go znajdzie. To tylko kwestia czasu.

− Mam nadzieję, że ten stary pryk się do Ciebie nie dobierał? – zapytała i spojrzała na Stöckla. – A ten młody człowiek to kto?

− To norweski trener.

− Szkoda. Jakbym miała te trzydzieści lat mniej to bym go brała. A ty masz w ogóle dziewczynę...

− Babciu – syknąłem zawstydzony.

Na moje na nieszczęście wszedł właśnie Kamil i zaczął się powoli zbliżać z uśmiechem na twarzy.

„Nie rób tego"− myślałem, bojąc się, że do nas podejdzie.

Zrobił to. Mało tego objął mnie w pasie.

− A ta urocza staruszka to kto? – zapytał, szepcząc mi do ucha, a w jego głosie było słychać ciekawość.

− ... lub chłopaka? – dodała, patrząc badawczo na Kamila.

„Teraz to tylko mogiła" – pomyślałem i padłem bezwładnie w ramiona Polaka.

− Peter! – usłyszałem jeszcze krzyk Kamila i spowiła mnie ciemność.

Cdn.

Kochane Tygryski mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Jesteście wspaniali i umiecie podnieść na duchu.

Jak myślicie babcia Petera namiesza?

Takiemu jednemu Tygryskowi przypominam, że dziadek Freunda to inna historia i nie zostanie spiknięty z babcią Petera, bo ich romans by skradł show. 

Pozdrawiam i życzę miłego czytania.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top