Rozdział IX
Rozległo się pukanie do drzwi.
„Kogo znowu licho niesie" – pomyślałem, podnosząc się z krzesła i rozmasowując zdrętwiałem plecy. Sam nie wiedziałem, kiedy oko mi się przymknęło. Westchnąłem i szybko podszedłem do drzwi, aby czasem pukanie nie przerodziło się w walenie i nie obudziło Kamila. Otworzyłem je i do środka wtargnął roześmiany od ucha do ucha Fannemel.
Moje plany nieobudzenia kochanka właśnie szlag trafił, gdyż rozradowany Norweg rzucił się na niego i zaczął targać go za włosy.
− Złaź ze mnie kurduplu – wrzasnął Kamil, zrzucając Andersa na podłogę. Przeciągnął się uroczo i popatrzył na mnie, robiąc minę niewiniątka. Wyglądał przeuroczo. Te potargane ciemnoblond włosy i zamglone, burzowe oczęta. Miałem ochotę go schrupać...
Norweg nawet nie przejął się, tym że nie jest mile widziany tylko zaczął całować mnie po rękach i stopach, dziękując, że dzięki mnie mógł spełnić swoje sny. Kiedy jednak chciał musnąć swoimi ustami mój policzek to Kamil nie wytrzymał jego wylewności. Zerwał się z łóżka i rzucił się na Andersa. Musiałem ich rozdzielić.
− Kamil, uspokój się. Chcesz, żeby Cię mocniej plecy bolały? – objąłem go i odciągnąłem go na bezpieczną odległość od Norwega. Pokręciłem jeszcze z dezaprobatą głową. Dzieci.
− Nie będzie mi tu kurdupel kradł chłopaka – powiedział, akcentując słowo „kurdupel".
− Mam swojego Seviczka – z dumą oznajmił Fannemel, unosząc głowę do góry, aby jego oczy nawiązać kontakt wzrokowy z oczętami Kamila. – Poza tym ja nie przyszedłem w tej sprawie. Czy ta urocza staruszka z bejsbolówką to nie Twoja babcia, Peter?
Skinąłem głową.
− Właśnie skończyła ganiać za Janusem i udziela prywatnej audiencji Żyle.
− Co?! – krzyknęliśmy równocześnie z Kamilem.
− Wymieniają się przepisami na naleweczki swojej roboty i je degustują.
− Cała babcia – westchnąłem, pocierając brodę.
− Anders. To jest nasza szansa na zdobycie sekretnego przepisu na wódkę roboty Piotrka – Kamil zamknął drzwi, upewniwszy się, że nikt nie podsłuchuje, dodał. – Sam wiesz której.
− Masz na myśli tą, po której Walter Hofer i Miran Tepeš zaczęli tańczyć kankana w spódniczkach z trawy.
− Tak. Pamiętasz, jeszcze chcieli, żeby Stöckl zrobił striptiz dla Janusa.
− No, ale Tande przeszkodził, bo stwierdził, że papa Stöckl jest zbyt wspaniały, aby obnażać się przed plebsem.
− Może mamy okazję zdobyć przepis na tę wódeczkę od Piotrusia...
− A Peter, ty się nie wypowiesz w tej kwestii? – zwrócił się do mnie. Miło, że ktoś mnie wreszcie zauważył.
− Grzeczni chłopcy nie imprezują u Żyły – odpowiedział za mnie Kamil. Niech zapomni, że dzisiaj śpi ze mną.
− Tyle przegrać – westchnął Anders.
− I nie będzie chodził na imprezy do Piotrka – dodał Polak, mierząc mnie wzrokiem.
− A może ja chcę! – krzyknąłem, kładąc dłonie na biodrach i ciskając wzrokiem błyskawice.
− Nie ma mowy. Jeszcze Cię Hayböck z Kraftem na trójkę namówią. Zresztą Severin też na żadnej imprezie u Żyły nie był i żyje – odpowiedział mi, nie przejmując się, że jestem na niego zły. Pan i władca się znalazł.
− Seviś też nie był nigdy na afterparty u Piotrka? – zapytał Norweg z niedowierzaniem.
Kamil tylko skinął głową.
− I nie będzie – dodał Anders.
Prychnąłem. Jeszcze zobaczą. Ja i Severin jeszcze będziemy królami najbliższej imprezy u Żyły. Na pewno przebijemy kankana w wykonaniu Hofera i Tepeša.
− Sevi, chodź tu na chwilę! – krzyknął Anders.
Severinowi się zbytnio nie śpieszyło i dotarł na miejsce po jakiś pięciu minutach. Nie zdążył się obrócić, a drzwi się zamknęły i było słychać dźwięk wyjmowanego klucza.
Zamknęli nas, a sami poszli do upić się do Żyły i w międzyczasie zdobyć jego sekretny przepis na wódkę.
− Wpadliśmy jak śliwka w kompot – stwierdziłem.
Sevi tylko pokiwał głową. Objąłem go. Byłem tak zazdrosny, że chciałem się go pozbyć. To nie było wcale tak dawno. Może z dwa dni temu. Nie wiem, co mi wtedy do głowy strzeliło. Pokręciłem głową. Sevi to mój najlepszy przyjaciel do końca życia i jeden dzień dłużej.
− Nie uwierzysz jaki z Andersa dziki zwierz w łóżku – powiedział do mnie, siadając na krześle.
− Jeśli w połowie taki jak Kamil to Ci współczuję – odpowiedziałem, włączając czajnik. – Kawy czy herbaty?
− Herbaty.
Wziąłem ze stolika dwie brudne szklanki i umyłem w łazience. Czajnik się wyłączył, więc wrzuciłem torebki herbaty do szklanek, a Sevi zalał je wrzątkiem.
Planowaliśmy zemstę nad naszymi kochankami, popijając gorący napój.
Cdn.
Mam nadzieję, że moim kochanym Tygryskom spodobał się rozdział. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Jesteście wspaniali. I mam nadzieję, że zostaniecie do końca historii. Komentarze są jak zwykle miło widziane.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top