Rozdział III
Obudziło mnie pukanie, które zaczęło się przeradzać w uporczywe walenie. Zwlokłem się z łóżka i ruszyłem zgarbiony do drzwi. Otworzyłem je i wpuściłem delikwenta.
− Peter, co ty taki niewyraźny? – zapytał Fannemel, siadając na obładowanym ubraniami fotelu, nie przejmując się, że je gniecie.
Wyglądał o niebo lepiej niż w nocy. Nie było po nim widać, że wczoraj urządził libację alkoholową. Uśmiech nie schodził z jego warg. Wzruszyłem ramionami i zignorowałem jego pytanie. Kto jak kto, ale on powinien znać odpowiedź. Usiadłem na łóżku i patrzyłem bezmyślnie na Norwega.
− Co ty tu robisz? – wydusiłem z siebie, nie mogąc znieść ciszy.
− Janus, prosił mnie, żebym ściągnął Cię na śniadanie – powiedział po prostu, bawiąc się guzikiem swojej koszuli. Odruchowo spojrzałem na wiszący na ścianie zegar. Wskazywał godzinę dziewiątą.
− Cholera – wrzasnąłem i pognałem do łazienki wziąć szybki prysznic.
Z pokoju dotarł do mnie jeszcze śmiech Norwega. Ogarnąłem się i wróciłem do pokoju, Anders jeszcze tam siedział. Przez chwilę uważnie mi się przyglądał, ale potem odwrócił wzrok i rzucił mi ubrania.
− Ubieraj się – powiedział i wyszedł.
Wzruszyłem ramionami i założyłem przygotowane mi przez Norwega ciuchy. Pościeliłem łóżko i wyszedłem. Fannemel czekał na mnie pod drzwiami. Zeszliśmy razem na śniadanie. Wszystkie miejsca były zajęte.Prawie wszystkie. Dwa wolne były obok Kamila i Severina, którzy dzisiaj siedzieli dzisiaj przy niemieckim stole.
− Cholera – szepnął Fannemel pod nosem i musiałem się z nim zgodzić. Chwyciłem dłoń Norwega, aby dodać jemu i sobie odwagi. Mimowolnie spojrzałem na Kamila. Uśmiechał się, chociaż był to sztuczny uśmiech. W jego oczach błysnęło niezadowolenie. "Boże, czy on jest zazdrosny?" – myślałem, a w moim brzuchu poczułem motylki. Podeszliśmy do nich i usiedliśmy na wolnych krzesłach.
− Co was sprowadza w moje skromne progi? – zapytał Severin, świdrując nas wzrokiem.
− Brak wolnych miejsc – odpowiedział Norweg, wbijając wzrok w pusty talerz i puszczając moją dłoń.
− Czy aby na pewno? – Niemiec dalej drążył temat, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Kamilem.
− Nie. Jestem w Tobie do szaleństwa zakochany i najchętniej to wziąłbym Cię tu i teraz – odpowiedział zirytowany Norweg, łapiąc mnie z całej siły za kolano. – Zadowolony? A teraz bym najchętniej posiedział w ciszy.
− Czyżby ktoś zabalował w nocy? – zapytał kpiąco Kamil.
Nie mam pojęcia do czego oni zmierzali. Norweg puścił moje kolano i gwałtownymi ruchami zaczął smarować chleb masłem.
− Nie bardziej niż koledzy zza ściany – zakpił. – Prawda, Peter? – skinąłem głową.
Widziałem wściekłość w oczach Kamila. Wyglądał jakby miał się rzucić zaraz na Andersa. Wstał, ale Severin pociągnął go z powrotem na miejsce, szepcząc coś uspokajająco do ucha. Polak powoli zaczął się uspokajać.
− Czyżby ktoś był zazdrosny? – zapytał Norweg z wyjątkową słodyczą w głosie, kładąc na posmarowaną masłem kromkę plasterek szynki.
− Osobiście nie pogardziłbym jakąś dziką orgią – dodałem. Czekając na reakcję obu mężczyzn, zabrałem jedną kanapkę z talerza Norwega.
− Masz rację, kochanie dobra orgia nie jest zła. Chcecie się przyłączyć? – zakrztusiłem się, słysząc propozycję Norwega. – Kochanie, wszystko dobrze? – poklepał mnie po plecach. Skinąłem głową.
Kamil tracił resztki opanowania. Z kolei Severin dusił się ze śmiechu.
Polak wstał i wybiegł, trzaskając drzwiami. Po chwili Niemiec do niego dołączył, puszczając oczko do Andersa. Przybiliśmy sobie z Fannemelem piątki. Co jak co, ale jeden z naszych planów zwrócenia na siebie uwagi zadziałał. Jednak coś w tym jest, że najlepsze pomysły powstają po alkoholu.
− No co? Wpadniesz dzisiaj wieczorkiem na drineczka? – zaproponował Norweg z radosnym uśmiechem na ustach i wyszedł. Muszę iść, żeby skontrolować ilość alkoholu wypitego przez Andersa. Przecież gdyby Stöckl się dowiedział to Norweg z hukiem wyleciałby z kadry.
Wstałem i ruszyłem do wyjścia. Podchodziłem do drzwi do mojego pokoju, kiedy ktoś przycisnął mnie z całej siły do ściany. Spojrzałem w oczy mojego „oprawcy". Szalała w nich burza. Kamil.
− Jeszcze raz zobaczę jak ten kurdupel wodzi ręką po twoim udzie to zginie śmiercią męczeńską – warknął, wodząc dłonią delikatnie po moim policzku.
Samiec alfa.
Nie czekając na moją odpowiedź, puścił mnie i zniknął za rogiem korytarza. Uśmiechnąłem się. Nie byłem dla niego obojętny. Zacząłem się zastanawiać się, kiedy dotarło do mnie, że jestem zakochany w Polaku. Nie mogłem znaleźć odpowiedniego momentu. Było to chyba wtedy, gdy Severin do mnie przybiegł i powiedział, że spotyka się z Kamilem. Jestem niemalże tego pewien.
"Czy możliwe jest, że byli ze sobą w związku, aby wzbudzić we mnie i Andersie zazdrość?" – pomyślałem, otwierając drzwi.
Kolejny rozdział dzisiaj. Ale nie przyzwyczajajcie się za bardzo. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Komentarze są wskazane.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top