Rozdział 10.

— Musiałeś słyszeć o Buszującym w zbożu, nawet nie udawaj!

— Czy oczekujesz, że będę pamiętać każdą książkę, którą ktoś kupił w księgarni?

— No ale to Buszujący w zbożu!

Ron roześmiał się i wbił widelczyk w ciasto. Hermiona potrafiła opowiadać o książkach godzinami. Jej twarz wtedy stawała się jakby żywsza, dłonie cały czas wykonywały wzniosłe ruchy, a włosy zamieniały się w osobną, pełnoprawną istotę. Krótko mówiąc — biła od niej w takich momentach czysta magia.

— Hermiono?

— Tak? — odparła, odstawiając filiżankę na stolik i lekko mrużąc oczy, aby w pełni skupić się na jego pytaniu.

— Wtedy, w kawiarni... byłaś z Krumem. I ja... zdenerwowałem się trochę, ale tylko trochę, bo, sama rozumiesz, wyglądał dość obleśnie, jakby chciał tylko swoje łapy—, no nieważne, i wiem, że nie pytałaś, dlaczego tak się zachowywałem w stosunku do ciebie, bo jesteś uprzejma i dobrze wychowana, ale... Koniec końców, bardzo cię przepraszam i—

— Prosisz o wybaczenie? — Granger zachichotała, co Ron też — wprawdzie nerwowo — uczynił, ale ani trochę nie rozumiał żartu Hermiony.

Uśmiechnął się z zakłopotaniem i żeby nie musieć nic mówić, włożył ogromny kawałek ciasta do ust. Dziewczyna uniosła tylko brwi i siłą woli powstrzymała się od ponownego śmiechu.

— A wiesz, że ostatnio czytałam ponownie Anię z Zielonego Wzgórza i och, mam nadzieję, że nikt już ponownie jej nie zekranizuje! Naprawdę, Montgomery stworzyła świetny klimat i obawiam się, że ani jedna osoba na kuli ziemskiej nie podoła wyzwaniu odtworzenia go. Założę się też o—

Lecz Ronald nie za bardzo słuchał jej wywodów. To, jak zachowywała się i wyglądała w czasie swych monologów, wystarczało. Mógł przysiąc na... dosłownie wszystko, że nikt nie ma aż tak czekoladowych oczu! I, och, Hermiona tak cudownie marszczyła nos! Pewnie kogoś innego by to niesamowicie szpeciło, ale nie pannę Granger! W dodatku włosy, które za pierwszym razem wydały mu się dziwaczne, teraz emanowały niespotykaną dotąd aurą. Pojedyncze kosmyki opadały na czoło Hermiony, gdzieniegdzie Weasley zauważył parę spinek i szpilek, używanych zazwyczaj do koków. Widocznie próbowała coś z nimi robić, ale Ron uważał, że nie jest to ani trochę potrzebne!

A już piegi Hermiony, pokrywające miejscami szczupłą szyję oraz nadgarstki (Weasley widział je tylko tam, ponieważ sweter, spełniając, rzecz jasna, swą rolę, zakrywał całe ręce)... Wyglądały jak cynamon! Momentami Ron miał wrażenie, że—

— Och, muszę już iść... Miałam jeszcze pomóc mamie, sam rozumiesz, jest taka zmęczona po pracy. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy na kawę — uśmiechnęła się ciepło, jednocześnie rumieniąc się, i pospiesznie założyła płaszcz. — Miłego dnia, Ronaldzie!

Przez chwilę wyglądała, jakby miała zamiar go przytulić, jednak tylko pochyliła głowę, skrywając twarz za włosami i wyszła z kawiarni, zostawiając po sobie zapach wanilii.

Dlaczego tak kręci mi się w głowie? Weasley, na miłość boską!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top