Rozdział 5


April spędzała kolejne dni w pałacu Rositill. Całkiem dobrze jej wychodziło udawanie Arisy. No może z wyjątkiem tego, że miała zupełnie inny charakter niż ona. Nastolatka często korzystała z rad Alopex i Ninjary, ale jednocześnie nie miała do nich pełnego zaufania. Niebawem dowiedziała się, że narzeczony Ari, Maxwell wraca. Cały dzień chodziła zestresowana. Od południa przygotowywała się do przywitania chłopaka. A gdy nadszedł wieczór nogi miała jak z waty.

-Przestań się trząść-mówiła Alopex.- Idź i zachowuj się tak jak zwykle.

-Nie mogę-odparła.- Nie dam rady. Udawać księżniczkę w pałacu to jedno, ale jeśli chodzi o chłopaka to już druga sprawa.

-Przestań, idź!-powiedziała Ninjara.

Obie popchnęły April tak, że mało nie przewróciła się depcząc po turkusowej, ciężkiej sukni. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i poszła pod wrota.

-Mam dość takiej przesłodzonej rzeczywistości-mamrotała pod nosem.

Tymczasem dwie lisice stały na schodach rozmawiając.

-Lord Scar się odzywał?-spytała Ninjara.

-Tak, zaczyna powoli tracić cierpliwość-odparła Alopex.

-Co mu powiedziałaś?

-Powiedziałam, że już niedługo dostanie to, czego chce.

-Dobrze. Miejmy nadzieję, że kumpel tej dziewczyny szybko sprowadzi nam prawdziwą Arisę. Potem wszystko pójdzie już łatwo.

April stała pod wrotami czując, że zaraz zemdleje. Nagle drzwi się otworzyły. Dziewczyna oczekiwała kogoś wkurzającego, podłego, wrednego i zakłamanego. Jednak rozszerzyła oczy patrząc na Maxwella. Oniemiała z wrażenia. Chłopak był nieziemsko przystojny, mniej więcej w jej wieku. Miał niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy. Nosił biały mundur, czerwone spodnie i brązowe, skórzane buty do kolan. Podszedł do April.

-Witaj Ari.

Pocałował ją w policzek pytając:

-Stęskniłaś się za mną?

-No... tak-odparła dziewczyna zmieszana.

-Masz niebieskie oczy? Co się stało?

-Eee... so-soczewki kontaktowe.

-Hmm... nawet ładniej ci w nich. Spotkamy się później. Muszę odpocząć.

Maxwell odszedł a April odetchnęła z ulgą. Królestwo tak naprawdę było współczesnym krajem ale o ustroju monarchii absolutnej tak więc soczewki nie były niczym dziwnym.

-Ja chyba też się położę-powiedziała do siebie cicho.

Ruszyła w stronę pałacu. Wreszcie doszła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi dysząc ciężko.

-Dosyć tego-rzekła.

Rozpuściła włosy rozplątując kok. Spięła je w kucyk po czym założyła lżejszą suknię. Prostą i niebieską. Przecież nie mogła ubrać swego zwykłego stroju bo w końcu musiała nadal udawać Arisę. Siadła na łóżku mówiąc:

-To jakaś naprawdę przesłodzona rzeczywistość. Niby wszystko jest jak we współczesności. Jedynie ten zamek nie pasuje w tym świecie.

Położyła się na łóżku trzymając w dłoni telefon. Próbowała zadzwonić do przyjaciół jednak bezskutecznie. Cały czas rozmyślała kiedy wróci do domu. Zaczynała nawet liczyć się z tym, że zostanie w Rositill na zawsze. Wedy usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła się poprawiając włosy.

-Proszę-rzekła.

Do pokoju wszedł Maxwell z uśmiechem na twarzy.

-Cześć-powiedział.

-Część-odparła.- A ty nie miałeś czasem odpoczywać?

-Jakoś mi się ode chciało. A co ty taka spięta?

-ja? Wydaje ci się.

-Nie, widzę, że coś jest nie tak. O co chodzi?

Siadł obok niej. April czuła, sama nie wiedziała dlaczego, że nie potrafi okłamać Maxwell.

-Dobra, nie zamierzam ci ściemniać-rzekła wstając.- Ja nie jestem tą, za którą mnie bierzesz. Nie jestem Arisą. Nazywam się April O'Neil.

-Co?-zdziwił się chłopak.

-Przeniosłam się tutaj przez tajemnicze lustro. Jestem zwykłą nastolatką, a nie żadną księżniczką. Ari jest teraz najprawdopodobniej w moim świecie.

-To tłumaczy twoje oczy.

-Tak. Co prawda nosze soczewki, ale one nie powodują zmiany koloru.

Maxwell po wysłuchaniu April nie wydawał się zbyt przejęty zniknięciem narzeczonej.

-Mam nadzieję, że podoba ci się tutaj-powiedział.

-Nie jest tak źle, ale mam już dosyć udawania kogoś kim nie jestem-odparła.- Jednak mam nadzieję, że już niedługo wrócę do swojego świata.

-Słuchaj, a może... skoro już się znamy, a ty masz wrócić do domu to może spotkalibyśmy się... kiedyś.

-Czy ty mi proponujesz randkę?

-Randkę? Nie...

April popatrzyła na niego podejrzliwym wzorkiem. Maxwell zaczerwienił się i wyszedł nieco speszony. Nastolatka zaśmiała się podchodząc do balkonu. Ale im bardziej nad tym myślała tym szybciej docierał do niej zdrowy rozsądek.

-Co ja wyprawiam?-spytała sama siebie.- Donnie, kiedy ściągniesz mnie z powrotem?

Tymczasem Maxwell spotkał na swojej drodze Ninjarę i Alopex.

-Dobrze, że was widzę-rzekł.- Musimy pogadać.

Poszedł z mutantkami do holu. O tak później porze nikogo już tam nie było.

-O co chodzi?-spytała Ninjara.

-O tą dziewczynę-odparł.- Nie zamierzam uczestniczyć w tym planie jeżeli nie mam do czynienia z prawdziwą Arisą.

-Skąd wiesz, że to nie ona?-dociekała Alopex.

-Powiedziała mi-wyjaśnił.

-To podstępna żmija-wkurzała się ruda lisica.

-Nie waż się tak o niej mówić-zagroził jej chłopak.

Mutantki popatrzyły zdziwione.

-Zaraz, chyba nie chcesz powiedzieć, że...-nie dokończyła Ninjara.

Widząc jak chłopak się czerwieni westchnęła ciężko.

-Maxwell, miałeś wykonać swoje zadanie a nie zakochiwać się w jakiejś dziewczynie-warknęła lisica.

-Za kilka dni ona i tak wróci do siebie, a my kontynuujemy plan. Pamiętasz?-uświadomiła chłopaka Alopex.- miałeś rozkochać w sobie Arisę, chajtnąć się z nią, potem przytrafiłby się jej mały wypadek, ty znikasz a władzę przekazujesz swojemu wujowi, lordowi Scar'owi.

-Tak, pamiętam-odparł Maxwell.


-Więc się tego trzymaj!-krzyknęła Ninjara.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top