Rozdział 23

Następnego dnia wszyscy byli na nogach skoro świt. Już w nocy razem ze służbą uwijali się jak mrówki by wszystko było gotowe. Dziewczyny wybierały stroje, doglądały dekoracji a chłopaki sprawdzali czy goście docierają.

Gdy April poprawiała na stole białe chryzantemy przybiegła do niej zdyszana Karai.

-Co się stało? - spytała rudowłosa.

-Arisa strasznie się boi ceremonii - tłumaczyła. - Nie może się uspokoić. Idź jej coś powiedz.

Dziewczyna westchnęła ciężko idąc do pokoju księżniczki. Wchodząc do środka zauważyła, że Ari stoi na balkonie dziwnie spokojna. Podeszła do niej mówiąc :

-Coś nie tak?

-Strasznie się boję! - odparła.

-Czego? Ślubu?

-Nie, nie ślubu. Boję się, że nie sprostam obowiązkom królowej. To taka wielka odpowiedzialność.

-No przecież już teraz podejmujesz niektóre decyzję, więc wiele się nie zmieni a poza tym to Maxwell będzie musiał rządzić a ty mu pomagać.

Arisa trochę się uspokoiła.

-A przymierzałaś już swoją suknie? - spytała.

-Jeszcze nie.

-To na co czekasz? Zakładaj!

Księżniczka szybko pobiegła do szafy i otworzyła drzwi. Wzięła suknie idąc do pokoju obok. Po kilku minutach wróciła mając ją już na sobie. Była bardzo podobna do tej, w której trafiła do North Champion tyle, że biała. We włosach wpięty kwiat białej chryzantemy oraz welon do kostek a na stopach śnieżnobiałe szpilki.

-No i jak? - spytała Ari.

-Pięknie - odpowiedziała. - Ale jak sama to założyłaś?

-Nie sama. Służących mam przecież.

Po chwili do pokoju weszły żółwie a także Renet, Mona i Karai.

-Dziewczyny, wiecie, że zostały już tylko dwie godziny - rzekła Talenta.

-Co?! - przestraszyła się Renet.

Natychmiast zaczęły przygotowania do ceremonii. Jednak Karai wraz z Moną nieco utrudniały.

-Nie założę żadnej kiecki - upierała się kunoichi.

-Popieram - dorzuciła Salamandrianka.

-Dobra, nie ubieracie się w suknie, nie wracacie do domu - zagroziła April.

Obje westchnęły ciężko i musiały włożyć ubranie.

Po dwóch godzinach dziewczyny były ubrane, umalowane i uczesane. Renet miała na sobie niebieską suknie bez ramion z tiulem w kształcie litery "A". Karai włożyła ciemnofioletową, prostą suknie syrenkę. Mona również posiadała prostą suknie z ramionkami a kolor na niej przechodził z morskiego przez niebieski do granatu z wzorami kół. April natomiast ubrana była w suknie koloru żółtego nieco podobną do sukni Arisy. Wszystkie niosły niewielkie bukiety białych chryzantem.

Wreszcie nadeszła godzina ślubu. Żółwie i dziewczyny spotkali się ponownie po połowie dnia. Chłopaki byli zaskoczeni i zahipnotyzowani widząc ukochane. Nie potrafili oderwać od nich wzroku. Sami mieli na sobie garnitury co wprowadzało dziewczyny w śmiech. Ale w końcu trzeba było zachować powagę choć przez chwilę. Jako pierwsi szli Renet z Mikey'm, potem Mona z Raphem, Karai z Leo i April z Donniem. Na końcu Maxwell. No i gdy zabrzmiały fanfary zza śnieżnobiałych zasłon wychyliła się Arisa. Szła wolnym krokiem z uśmiechem na twarzy. Stanęła na podeście naprzeciw Maxwella przy ołtarzu. Oddała bukiet April by swobodnie móc się poruszać.

-Czy ty Ariso Felicity bierzesz Maxwella za męża? - spytał kapłan.

-Tak - odparła.

-A czy ty Maxwell bierzesz Arisę Felicity za żonę? - ponownie zapytał kapłan.

-Tak - powiedział książę.

-Niniejszym ogłaszam was mężem i żoną! - oznajmił.

Młoda para pocałowała się a wtedy cała sala rozbrzmiała brawami. Renet nie wytrzymała i padając na ramię Mony zaczęła płakać ze wzruszenia.

Po kilku minutach nadeszła chwila na rzut bukietem. Dziewczyny ustawiły się za księżniczką. Panna młoda podrzuciła kwiaty a żeńska grupa próbując je złapać powpadały na siebie. Jednak chwilę później z kupy kolorowych sukien wyłoniła się ręka trzymająca chryzantemy. Potem wydostała się resztą. Leo stanął jak wryty. To Karai złapała bukiet.

-Uuu... Leo, trzeba szykować wesele - zaśmiał się Mikey.

Dziewczyny natomiast trochę rozczarowane gratulowały kunoichi. Nadeszła pora na zabawę. Chłopaki zdjeli garnitury by łatwiej im było się bawić.

-Leo, chyba czas by już wrócić do domu - rzekła Karai tańcząc z żółwiem.

-Tak, wiem - odparł. - Ale dziś na pewno nie.

-Chcesz jeszcze poprzebywać z Arisą, co? - zaśmiała się.

-Ty mała...

Przechylił ją w dół i przybliżył się do niej. Karai złapała za bukiet, który podała jej Renet i zasłoniła moment. Reszta przyjaciół stała cicho się śmiejąc.

Następnego dnia żółwie oraz dziewczyny po pożegnaniu z modą parą wrócili do North Champion.

-No nareszcie - rzekła April leżąc na drewnianej podłodze na strychu.

Przyjaciele wstali wzdychając głęboko.

-Mona, mamy chyba pewną zaległą sprawę - przypomniał jej Raph.

-A tak - odparła. - Choć.

Wyszli z domu ku zdziwieniu reszty

-Jak myślicie, chodzi o randkę? - spytał Mikey.

-A niech idą - rzekł Leo. - Spokojniej będzie.

Wszyscy zaśmiali się głośno schodząc ze strychu by cieszyć się latem po miesięcznej przygodzie.

THE END

Dziś skończył się serial a ja skończyłam z opami. Tfu! Z Międzywymiarami. Sorki. Mam nadzieję, że wszystkim się podobało. Dzięki za gwiazdki, czytanie i komy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top