Rozdział 22

Mona walcząc z Alopex coraz bardziej przypominała dobie o Raphaelu. W oczach lisicy widziała jak umiera. I im częściej patrzyła jej w ślepia oraz rozmyślała o tym tym samym bardziej gotowała się w niej złość.
Ale także zaczęła przegrywać.
Lisica coraz mocniej wypychała ją nogą w tył. Aż w końcu będąc na dziedzińcu wypchała Salamandriankę na samą krawędź. W ostatniej chwili złapała się za marmurową balustradę.

-Co za ironia. I ty, i on skończycie tak samo- prychneła Alopex.

-Raphael? - rzuciła. - Nawet o nim nie wspominaj! Odebrałaś mi go! Jak możesz żyć mając na sumieniu jego śmierć?

-Różnicy mi nie robi. Nie rozpaczaj, zaraz spotkasz się z nim.

Przycisnęła łapami jej ręce wbijając w nie pazury. Dziewczyna zacisnęła zęby. Chwyciła ogonem swój miecz leżący na balustradzie. Lisica spojrzała na ostrze.

-Jeśli mam zginąć to nie bez zemsty- rzekła srogo. - A to... Za Raphaela!

Zamachnęła bronią...
Ciach!

Po podłodze potoczyło się ucho Alopex. Lisica zaskołwyczała łapiąc za bolące miejsce.
Mona spadała w dół. Szykowała się na śmierć. Z zamkniętymi oczami czekała na śmiertelne uderzenie o ziemię jednak to nie nastąpiło. Uniosła powieki. Popatrzył w dół widząc, że od podłoża dzieli ją jeszcze około metr. Stopniowo patrząc w górę narastał w niej kolejny szok. Pozytywny szok.
Nie wierzyła własnym oczom.

-Raphael? - spytała.

Żółw trzymał ją na rękach uśmiechając się szeroko. Postawił ukochaną na ziemi.

-Myślałam, że zginąłeś - rzekła. - Jak...

-Miałem cię zostawić z tymi lisicami? - wpadł jej w słowo. - Sama masz się dobrze bawić?

-Cały ty. Nawet zmartwychwstaniesz żeby z kimś walczyć.

-No pewnie. Ale z tobą okay, prawda?

-Tak, tak nic mi nie jest. Nie ma czasu na rozmowy, musimy iść na górę.

Pobiegli do pałacu.

Tam walka nadal trwała. Ci co skończyli bitwę z potworami Międzywymiarów starali się pomóc w pokonaniu lisic i Scara. Ninjara dawała radę nawet Venus i Karai. Mikey wraz z Amoly przyłączyli się do dziewczyn. Ale to także nic nie dawało. Im dłużej walczyli, tym bardziej byli zmęczeni, natomiast lisica zyskiwała na przewadze. Nagle jednak w powietrzu otworzył się jasny portal, z którego wyskoczyła Renet. Spadła z hukiem na Ninjarę przygniatając ją.

-No wreszcie znalazłam! - krzyknęłam z uśmiechem.

Widząc Mikey'go z Karai oraz całą resztę zdziwiła się.

-Wy już tu jesteście? - spytała.

-Renet! - zawołał Mikey przytulając ją mocno. - Ty żyjesz!

-Tak - zaśmiała się. - A dlaczego miałabym nie żyć?

-Bo Hades pow... A zresztą nieważne - odparł.

Gdy Pani Czasu wstała, Amoly obwiązała lisicę swoimi wstęgami by ją unieruchomić.
Tymczasem Arisa, Maxwell, April i Talenta walczyli z Alopex. Z powodu mutantka nie mogła zbyt skutecznie się bronić. Arisa wystrzeliła w nią dwie strzały, które uderzając w ścianę przyszpiliły do niej wroga. Ale gdy tylko przyjaciele się odwrócił, ona zamierzała uciec jednak na drodze staneli jej Raph z Moną.

-Co? - zdziwiła się lisica zatrzymując się. - Wy przeżyliście? Niemożliwe!

-A chcesz się przekonać, że jednak możliwe? - rzucił.

Zaatakował ją i przycisnął do ziemi. Mikey szybko związał ją łańcuchem a potem wpadł w ramiona Rapha uszczęśliwiony.

-Ty żyjesz! - zawołał.

-No jasne, że tak - odparł.

Młodszy odsunął się patrząc na Monę.

-Mówiłem ci, że przeżył - powiedział.

W odpowiedzi Y'Gythgba uśmiechnęła się.

Nagle wszyscy usłyszeli krzyk Donniego upadającego na podłogę.

-Donatello! - zawołała April podbiegając do niego. - Wszystko dobrze?

-Tak - potwierdził.

Dziewczyna pomogła mu wstać. Żółw utykał nie o na lewą nogę, ale mógł walczyć.

-Arisa! - krzyknął Lord Scar biegnąc w jej stronę.

Jednak nie wiedział, że tak naprawdę jest to April. Dziewczyna stanęła pewnie na nogach wyłaniając fale. Odepchnęła mężczyznę aż na dziedziniec. Wróg osłabił a widać całą czternastkę, która go otoczyła wiedział, że musi coś wymyśleć. Wyjął spod płaszcza szary proszek, którym opruszył drużynę. Przemknął się do prawdziwej Arisy podstawiając jej do szyi sztylet. Pierwszy zauważył to Maxwell.

-Ari! - zawołał.

-Nareszcie - rzekł Scar. - Po tylu latach, wygnany przez twego ojca, księżniczko, korona będzie moja!

-Nie! - krzyknął chłopak.

Pobiegł do wuja odkopując go od dziewczyny. Mikey po raz kolejny użył łańcucha by związać Scara.

-W końcu - westchnęła Tally.

***

Po wtrąceniu całej trójki do lochów żółwicę chciały odejść, jednak Ari poprosiła je, aby zostały na ślubie. Zgodziły się.

-To my chyba będziemy się zbierać - powiedział Leo.

-Wy też musicie zostać - rzekła księżniczka. - Będziecie naszymi świadkami.

-No ale... - zaczął Raph, ale Leo nastąpił mu na stopę.

-Jasne, że zostaniemy - dodała April.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top