Rozdział 10
Mikey obudził się leżąc na kamiennej posadzce. Podnosząc się zobaczył stary budynek, a raczej ruiny. Wstał patrząc na siebie. Zauważył, że jest ubrany w jakąś białą tunikę przewiązaną w pasie. Był to strój typowy dla starożytnej Grecji. Pozostałości po budowli były tak naprawdę resztkami Akropolu.
-Ciekawe jak ja teraz wrócę? - zastanawiał się poirytowany. - Wiwiało mnie na jakieś wygwizdowie ze skorupą na wietrze!
Nagle ziemia zadrżała, rozstąpiła się i Mikey spadł w ciemność. Uderzył o skaliste podłoże. Wstał nieco obolały otrzepując z siebie kurz.
-Jeju, zimno tu - powiedział dygocząc.
Ściany były wilgotnymi, chłodnym skałami. Tylko gdzie niegdzie wpadały smużki słońca do podziemi. Pod skałami płynęła spokojnym nurtem rzeki. Jednak nie była zwykła. Nie odbijała światła w skałach. Mikey słyszał jedynie jej nurt. Podszedł bliżej wody i zamarł.
-Co to jest?! - krzyknął.
Odskoczył w tył przerażony. To nie była woda. To były pływające dusze!
Jednak nie to było najgorsze. Wśród nich pływała także dusza Renet. Michelangelo doskonale wiedział co oznacza dusza bez ciała. Nie był aż tak nieogarnęty.
-Renet, nie! - zawołał.
Chciał ją złapać, ale wkładając ręce do rzeki jego dłonie przybrały ciemnozielony wypłowiały kolor i były pomarszczone jak u stuletniego żółwia. Wyjął je zaskoczony.
Przełknął śline zamierzając szybko wyłowić przyjaciółkę gdy nagle usłyszał warczenie i ujadanie psów. Odwrócił się nieco wystraszony. Zobaczył czarnego psa z czerwonymi oczami i trzema głowami. Żółw krzyknął ze strachu wyciągając nunchaku. Bestia rzuciła się na niego szczerząc kły. Mikey'mu zadrżały ręce. Ale w ostatniej chwili odruchowo uderzył psa z całej siły. Potwór upadł i nie podniósł się. Żółw pobiegł do rzeki, włożył do niej ręce i łapiąc za dłoń Renet wyciągnął jej ducha z wody. Położył ją na ziemi wołając :
-Renet? Odezwij się! Powiedz coś!
Po chwili dziewczyna otworzyła oczy wstając :
-Renet! Ty ży... - urwał. - Zaraz, ty żyjesz czy nie żyjesz?
-Normalnie nie żyje, ale tutaj żyje - odparła zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
-Nie czaje. Czyli, że... tam na górze nie, żyjesz?
-Dokładnie tak.
Żółw zamarł.
-Ale... to... Co się stało?
-Mały wypadek przy podróżach w czasie. Szukałam tak Rositil i przez przypadek wpadłam do klatki z lwami no i... Co było dalej sam wiesz.
-Niemożliwe...
-Możliwe, Mikey. Nawet bardzo.
-Renet, co się z tobą dzieje?
Duch dziewczyny zaśmiał się szyderczo. Zaczął przemieniać się w szarego mężczyznę z długą czarną szatą i niebieskim ogniem zamiast włosów.
-Cerber! - zawołał.
Pies o trzech głowach wstał i pobiegł do pana.
-Gdzie jest Renet?! - rzucił żółw. - Co jej zrobiłeś?!
-Nabrałeś się na wszystko - zaśmiał się mężczyzna. - Jestem Hades. Władca śmierci i świata podziemi.
Mikey wyciągnął nunchaku przygotowując do walki. Cerber rzucił się na niego ponownie. Żółw zamachnął się i zranił psa kusarigamą. Zwierzę padło skamląc. Hades osobiście postanowił dołączyć duszę Michelangelo do swojej "kolekcji". Wyłonił w jego stronę czarny dym, który okrążył szyję mutanta i zaczął dusić.
-Będziesz moją pierwszą duszą potwora- rzekł.
Dym zmienił się w ręce boga. Nadarzyła się okazja i Mikey kopnął go z całej siły w twarz. Spadł na ziemię. Wstał starając się uciec.
-Ja chcę wrócić do domu! - krzyknął.
Nagle w powietrzu pojawiło się przejście. Żółw jednak nie mógł do niego doskoczyć. Wtem zobaczył ostro zakończony kamień w ścianie. Michelangelo zakrecił na nim łańcuch i gdy już miał wskoczyć do przejścia, Hades przeciął mu łańcuch. Mutant spadł. Bóg zaczął do niego biec ponownie zamieniając swe ręce w dym. Mikey zaczekał na odpowiednią chwilę i wskakując na plecy mężczyzny dostał się do przejścia.
-Sajonara, truposzu! - zawołał ze zgryźliwym uśmiechem.
..........
Darujcie mi, że tak krótko ale chce was poinformować, że kilka najbliższych nextów będzie krótszych. Tak więc radzę się z tym pogodzić. 😉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top