dzień siódmy

Alec leży na łóżku w swoim pokoju na poddaszu, wpatrując się w sufit i rozmyślając. Z jednej strony Lightwood nie chce stawiać Magnusa w sytuacji, w której będzie musiał wybierać między nim a szkołą, z drugiej strony nie wyobraża sobie bez niego życia. Gdyby nie to, że chłopak nie chce po raz drugi opuszczać najbliższej mu na świecie osoby, którą jest jego siostra, poleciałby za Banem w dosłownie każdy zakątek ziemi. 

Lightwood przesuwa wzrokiem po pokoju i zatrzymuje go na zegarku, który oznajmia, że już kilka minut po północy.

Wiedząc, że w najbliższym czasie nie zaśnie, piwnooki wstaje z łożka i podchodzi do regału z książkami. Przypatruje sie tytułom, po czym wybiera jedną ze swoich ulubionych lektur. Wraca na łóżko i otwiera książkę na stronie, na której znajduje się zakładka. Kąciki ust Lightwooda mimowolnie unoszą się, gdy chłopak bierze zakładkę w dłonie i wpatruje się w cztery małe zdjęcia zrobione w fotobudce, przedstawiające jego i Magnusa.

Podczas wspominania okoliczności zrobienia tych zdjęć, Alec słyszy otwierające się drzwi. Chłopak szybko ociera łzę, która spływa po jego policzku, po czym chowa fotografie z powrotem do książki i odwraca się.

- Tutaj jesteś. - Magnus oddycha z ulgą, zamykając za sobą drzwi. - Cholernie się o ciebie martwiłem. Dlaczego poszedłeś? I nie odbierasz telefonu?

- Przepraszam.

- Wszystko w porządku, Alexandrze?

- Yhm - odpowiada, unikając kontaktu wzrokowego.

Magnus posyła Lightwoodowi zdziwione spojrzenie, ale nie drąży tematu, widząc, że chłopak nie ma na to ochoty. Ściąga marynarkę i siada obok Aleca.

- Na wystawie podsłuchałem, że jutro twoi rodzice wracają do Europy.

- Och... no tak. Zapomniałem ci powiedzieć.

- To znaczy, że... to koniec naszego związku? - pyta Bane z irracjonalnym smutkiem w głosie.

- Na to wygląda.

- Czuję się, jakbym naprawdę z tobą zrywał.

Alec odwraca głowę i spojrzenia mężczyzn spotykają się. A gdybyśmy nie musieli zrywać? Mógłbym wyznać mu wszystko w tym momencie...

- Magnus, muszę ci coś...

- Zapomniałbym... - Bane przerywa chłopakowi i  wyciąga coś z tylnej kieszeni spodni, po czym podaje ową rzecz przyjacielowi. - Nie mogę tego przyjąć.

Alec spogląda na swoją dłoń i widzi pieniądze, które dał chłopakowi w dzień, w którym zdecydowali się na fałszywy związek.

- Dlaczego mi je oddajesz?

- Nie zrobiłem tego wszystkiego dla pieniędzy. Zrobiłem to, bo jesteś moim przyjacielem i zależy mi na tobie.

- Dziękuję. - Alec posyła Bane'owi ciepły uśmiech. - Za wszystko.

Niespodziewanie Magnus przyciąga do siebie Lightwooda i obejmuje go. Alec odwzajemnia uścisk i wtula twarz w zagłębienie między szyją a barkiem brązowookiego.

- Nie ma za co.

***

Rano Alec schodzi powoli po stopniach, kierując się w stronę kuchni. Czuje dokładnie ten zapach, co tydzień temu. Najwyraźniej jego ukochana siostra znowu postanowiła przygotować śniadanie.

Gdy wchodzi do pomieszczenia, zauważa Isabelle stojącą przy płycie indukcyjnej oraz Clary, obejmującą swoją dziewczynę od tyłu w pasie i szepczącą jej coś do ucha. Pozostała trójka przyjaciół siedzi przy stole. Rozmawiają, jedząc śniadanie i popijając kawę. Wśród nich brakuje jednak pewnej osoby. Tej samej, której piwnooki nie zastał w swoim pokoju po przebudzeniu.

- Gdzie Magnus? - pyta Alec, przecierając dłońmi zaspane oczy.

W tym momencie w kuchni nastaje całkowita cisza i wszyscy spoglądają na Lightwooda.

- Co się dzieje?

Isabelle podchodzi do brata, po czym chwyta jego ramię i ciągnie go w stronę salonu.

- Gdzie jest Magnus? - powtarza pytanie zniecierpliwiony, gdy on i Isabelle zostają sami.

- Magnus jest na lotnisku.

- Co? Po co?

- Wylatuje do Nowego Jorku. Zapomniałeś?

- Dzisiaj? - Dziwi się Alec. - Nie mówił, że wyjeżdża tak szybko...

- Sama dowiedziałam się w momencie, gdy pojawił się tu z bagażami.

- Ale... dlaczego wyszedł bez pożegnania?

Gdy kończy zdanie uświadamia sobie, że ich wczorajsze przytulenie było niemym pożegnaniem i czuje ukłucie w okolicy serca.

- Chciałam cię obudzić, ale powiedział, żebym tego nie robiła - mówi czarnowłosa. - Najwyraźniej pożegnanie z tobą byłoby dla niego za trudne.

***

Alec doskonale słyszy, że Isabelle uderza pięścią w drzwi i woła jego imię, ale nie ma ochoty wstawać z łóżka.

- Otwórz - błaga dziewczyna.

Lightwood chwyta poduszkę i zasłania nią głowę, chcąc zagłuszyć wołanie siostry. Starania chłopaka idą na marne, gdyż do jego uszu nadal dociera głos Isabelle.

- Przepraszam, że go nie zatrzymałam, ale jeszcze możemy to naprawić.

Na te słowa Lightwood ściąga z głowy poduszkę. Po krótkim zastanowieniu się, wstaje i otwiera drzwi. Izzy oddycha z ulgą.

- Co powiedziałaś? - pyta chłopak.

- Samolot Magnusa wylatuje dopiero za godzinę. Jedź tam i powiedz mu, co czujesz.

- Co mam powiedzieć? Magnus, rzuć wszystko w cholerę i zostań ze mną?

Isabelle chyba nie rozpoznaje sarkastycznego tonu, bo zastanawia się nad słowami brata.

- Podoba mi się.

Alec przewraca oczami i kieruje się w stronę łóżka, po czym opada na nie. 

- Nie wiem, co robić - mamrocze, wpatrując się w sufit. - Czy to nie będzie samolubne z mojej strony? Mam kazać mu wybierać między mną a szkołą, do której usiłował dostać się latami?

Isabelle przekracza próg pokoju i staje obok łóżka.

- Samolubne jest to, że Magnus nie ma pojęcia, że zmieniłeś zdanie. Powinien wiedzieć i dopiero wtedy podjąć decyzję, co do wyjazdu.

- Nie wi..

- Jeszcze jedno nie wiem, a skopie ci tyłek - mówi zniecierpliwiona dziewczyna, umiejscawiając dłonie na biodrach.

- Co mam zrobić? - Piwnooki podnosi się do pozycji siedzącej.

- Zadzwoń do niego - odpowiada Isabelle, chwytając telefon chłopaka, leżący na szafce nocnej i podaje go bratu. Widząc jego wahanie, powtarza: - Zadzwoń.

Alec bierze głęboki wdech i wybiera numer Magnusa. Po wysłuchaniu kilku ciągnących się w nieskończoność sygnałów, Lightwood rzuca urządzenie na łóżko.

- Nie odbiera.

Izzy zastanawia się nad czymś chwilę, nie spuszczając wzroku z brata.

- Wstawaj. - Komenderuje dziewczyna i rzuca w niego leżącymi na krześle ciuchami.

- Co?

- Przestań być tchórzem i zawalcz o to, czego pragniesz.

***

- Które lotnisko? - pyta Alec, poprawiając kołnierzyk zielonej koszuli i zbiegając ze schodów.

- Lotnisko Kennedy'ego. - Isabelle biegnie za swoim bratem, ledwie za nim nadążając.

- Co? Chyba nie mógł wybrać bardziej oddalonego od naszego domu lotniska.

Rodzeństwo wychodzi na świeże powietrze, ignorując pytające spojrzenia przyjaciół. Isabelle wyciąga dłoń w stronę Aleca, a chłopak unosi brwi.

- Kluczyki do vana Simona - wyjaśnia dziewczyna, otwierając dłoń. 

Lightwood chwyta kluczyki i biegnie w stronę samochodu, a Isabelle podąża za nim na kilkucentymetrowych szpilkach.

- A ty gdzie się wybierasz? - pyta Alec, gdy dziewczyna otwiera drzwi vana i zajmuje miejsce obok.

- Jadę z tobą.

- Nie ma mowy.

Isabelle nie rusza się z miejsca, krzyżując ręce na piersiach. Alec zdaje sobie sprawę, że nie przekona siostry do wyjścia z vana i nie wyciągnie jej też siłą, więc wzdycha, zapala silnik i odjeżdża z podjazdu.

***

Alec uderza dłońmi w kierownicę i klnie, nie mogąc uwierzyć w swojego pecha.

- Zdążymy. 

Lightwood wątpi w słowa siostry, przypatrując się ogromnemu korkowi widniejącemu przed oczami rodzeństwa. Chłopak wyciąga z kieszeni telefon i spogląda na zegarek. Zostało czterdzieści pięć minut do odlotu samolotu do Londynu.

- Mamy czas, żeby porozmawiać - odzywa się Isabelle.

- O czym? - Alec stuka nerwowo palcami o kierownicę.

- Na przykład... dlaczego go odrzuciłeś?

- Kogo? - pyta głupio, choć wie, że chodzi o Magnusa, a siostra posyła mu wymowne spojrzenie. - To skomplikowane.

- Mamy wystarczająco czasu, żeby wszystko sobie wyjaśnić.

Dłonie Lightwooda zaciskają się mocniej na kierownicy, gdy chłopak poddaje się i szczegółowo opowiada siostrze, co wydarzylo się w Europie.

- Tak mi przykro - mówi dziewczyna, kładąc dłoń na ramieniu Lightwooda. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?

- Nie wiedziałem jak. Przepraszam.

- Alec? - pyta, chcąc nawiązać kontakt wzrokowy z bratem. - Wiesz o tym, że Magnus nigdy nie zrobi niczego podobnego i cię nie skrzywdzi, prawda?

- Wiem.

Alec posyła siostrze ciepły uśmiech, czując, że jakiś niewidoczny gołym okiem ciężar zniknął z jego barków, gdy wreszcie o wszystkim jej opowiedział.

***

Alec i Isabelle wpadają na lotnisko trzydzieści minut później. Rodzeństwo przez dłuższą chwilę wpatruje się w tablicę informacyjną, chcąc dowiedzieć się, w której części lotniska odprawiany jest lot do Londynu. Isabelle pierwsza znajduje informację i ciągnie brata w odpowiednim kierunku.

Gdy docierają na miejsce, rozglądają się w poszukiwaniu Magnusa. Alec obraca się kilka razy wokół własnej osi, ale nigdzie go nie zauważa. Czuję, że zaraz serce wyskoczy mu z piersi, gdy spogląda na zegarek telefonu i oblicza, że do odlotu samolotu zostało jedynie dwanaście minut.

- Widzisz go? - pyta drżącym głosem.

Isabelle nieustannie rozgląda się po pomieszczeniu, aż jej wzrok zatrzymuje się na stanowisku sprzedaży biletów, przy którym znajduje się kobieta w średnim wieku. Lightwood podąża za jej spojrzeniem i unosi brwi, nie wiedząc, co tak zaciekawiło jego siostrę.

- Co jest?

Izzy nie odpowiada. Odwraca się w stronę brata i odpina kilka górnych guzikow jego koszuli.

- Co robisz?

- A na co to wygląda?

- Przestań. - Alec usiłuje zapiąć guziki, ale dziewczyna mu na to nie pozwala.

- Magnus pewnie wszedł już do samolotu. Musimy się tam dostać - wyjaśnia Isabelle, przenosząc dłonie na ramiona chłopaka.

Do Aleca dociera, co ma zrobić i przełyka głośno ślinę, przesuwając wzrok na nieznajomą kobietę.

- Użyj swojego uroku.

- Uroku? - Chłopak unosi brwi. - Nie robię takich rzeczy.

- To łatwe - zapewnia go czarnowłosa. - Dasz radę. 

Alec poprawia koszulę oraz kurtkę, po czym rusza w stronę kobiety. Chłopak wita się z nią, posyłając jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.

- W czym mogę pomóc? - pyta kobieta.

Alec wypowiada pierwsze słowa, które przychodzą mu do głowy:

- Eee... często tutaj przychodzisz?

Kobieta najwyraźniej jest odporna na urok Lightwooda, bo przewraca tylko oczami.

- Pracuje tutaj - odpowiada.

- No tak...

- W czym mogę pomóc? - Ponawia pytanie.

- Przepraszam. Ci przystojni nie są za mądrzy. - Wtrąca się Izzy, wpychając się przed brata. - Mogłaby mi pani powiedzieć czy Magnus Bane wszedł już na pokład samolotu lecącego do Londynu?

- Przepraszam, ale obawiam się, że nie mogę podawać takich informacji.

- Rozumiem. A jest szansa, żeby na minutę pozwolono nam wejść do środka i porozmawiać z jednym z pasażerów? - Isabelle uśmiecha się promiennie. - To bardzo ważne.

- Niestety bez biletu nie jest to możliwe.

Alec wzdycha zrezygnowany i zamierza odejść, ale Isabelle chwyta jego ramię.

- Kup ten cholerny bilet, Alec.

Kobieta sprawdza coś w komputerze, po czym odwraca się z powrotem w stronę rodzeństwa i wysyła im współczujące spojrzenie.

- Przykro mi, ale wszystkie miejsca zostały wykupione.

Alec traci resztki nadziei i chwyta ramię siostry, odciągając ją od stanowiska odprawy biletowej.

- To nie ma sensu. Chodźmy stąd.

- Nie, Lightwoodowie się nie poddają. Zadzwoń do niego.

- Ale wcześniej nie odbierał...

- Zadzwoń.

Alec zastanawia się przez chwilę, po czym wyciąga telefon i wybiera numer Magnusa. Niemal natychmiastowo słyszy znajomy głos, zalecający pozostawić wiadomość.

- Poczta głosowa. Co mam powiedzieć? - szepcze, oddalając telefon od ucha i zakrywając mikrofon urządzenia.

Isabelle kładzie dłoń na ramieniu brata i posyła mu ciepły uśmiech.

- Powiedz wszystko.

Alec kiwa głową i bierze głęboki wdech.

- Hej, Magnus. Tu Alec. Dzwonię... z lotniska. Pewnie zastanawiasz się, czemu jestem na lotnisku. Dobre pytanie... Jestem tutaj, bo... rozmawiałem wczoraj z Izzy na temat tego, jak rozpoznać, że dana osoba jest tą jedyną... i uświadomiłem sobie, że to ty. To ty... jesteś dla mnie tym jedynym. Wiem, że mówiłem ci, co innego, ale myślę, że... jestem gotowy na związek. Wyjeżdżasz do Londynu, żeby spełnić swoje marzenia... nie chcę cię powstrzymywać, po prostu... powinieneś wiedzieć. Jeśli to niczego nie zmienia... po prostu zignoruj tę wiadomość. Jeśli odwzajemniasz moje uczucia i chcesz ze mną być... oddzwoń.

A/N: Rozdział dedykowany malecistruelove, wszystkiego najlepszego i sto lat! 💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top