dzień piąty pt. 2 / dzień szósty

DZIEŃ PIĄTY PT. 2

Magnus budzi się i czuje silną rękę, obejmującą jego ciało. Chłopak odwraca się i zauważa za sobą Lightwooda, pogrążonego w głębokim śnie. Bane przeszukuje umysł w poszukiwaniu odpowiedzi, co stało się w nocy. Przypomina sobie wieczór w klubie, powrót do hotelu... spogląda w dół i uspokaja się, widząc, że ma na sobie ubrania.

Magnus jak najdelikatniej zdejmuje rękę piwnookiego ze swojego ciała i wydostaje się z łóżka, zastanawiając się, jak doszło do tego, że zasnęli razem.

Chwilę później przypomina sobie, co się stało się w nocy i oddycha z ulgą na myśl, że on i Alec wszystko sobie wyjaśnili i zasnęli naprzeciwko siebie, rozmawiając do czwartej nad ranem.

Bane wpatruje się w śpiącego Aleca. Jego włosy są rozczochrane, odstające we wszystkie możliwe strony, a usta nieco rozchylone. Chłopak pochrapuje cicho, powodując uśmiech na twarzy Magnusa. Jak można być tak cholernie uroczym, myśli brązowooki. Ma ochotę wrócić do łóżka i wtulić się w ciepłe ciało Lightwooda, ale w nocy chłopak wyraził się jasno - tylko przyjaciele.

Mimo to, nie może się powstrzymać i podchodzi do Aleca. Wyciąga rękę i przesuwa zewnętrzną stroną placów dłoni po policzku chłopaka. Magnus ze zdziwieniem obserwuje jak usta Lightwooda wykrzywiają się w lekkim uśmiechu. Zabiera rękę, zaniepokojony tym, że go obudził, ale jego obawy okazują się błędne, bo Alec śpi dalej.

***

Magnus wchodzi do restauracji hotelowej, czując wymioty na sam zapach jedzenia. Siada przy jednym ze stolików, otwiera menu i przesuwa placem po nazwach napojów. Po pojawieniu się przy jego stoliku kelnera, zamawia herbatę z dużą ilością cytryny, chcąc jak najszybciej poprawić swoje samopoczucie. Popijając zamówiony napój, szuka w karcie dań potrawy, którą uda mu się zjeść w obecnym stanie.

Nagle słyszy, że ktoś siada na jednym z krzeseł, znajdujących się przy jego stoliku.

- Hej.

Magnus podnosi wzrok znad karty i widzi uśmiechniętą Isabelle.

- Co słychać? - pyta, nie czekając na reakcję ze strony Bane'a. - Wyglądasz... słabo.

- Mam kaca - wyjaśnia mężczyzna, kładąc palce na skroniach.

- Jak dobrze, że ja nie miewam kaca.

- Szczęściara.

- Jak tam sprawy z Alekiem? Wygląda na to, że wczoraj wieczorem nieźle się bawiliście.

- Tak było.

- Szczegóły Magnusie, szczegóły.

- Pocałowaliśmy się. - Bane czuje, że robi mu się gorąco na samo wspomnienie.

Magnus streszcza przyjaciółce to, co wydarzyło się po powrocie do hotelu, od momentu pocałunku do momentu pogodzenia się.

- Wiedziałam, że prędzej czy później wszystko się wyjaśni i się pogodzicie.

- Trochę nam zeszło... - Magnus przerywa i wykonuje w myślach błyskawiczne obliczenia. - Za jakieś dwa tygodnie minie rok.

- Ważne, że się udało. A więc... co było dalej? - Dziewczyna porusza sugestywnie brwiami.

- Właśnie wszystko ci opowiedziałem.

- Coś musiało być dalej.

- Co na przykład?

- Seks? - mówi zdecydowanie za głośno, zirytowana niedomyślnością mężczyzny.

Goście restauracji odwracają się w stronę przyjaciół, jedni zniesmaczeni, inni rozbawieni.

- Do niczego nie doszło.

- Jak to?

Bane omal nie wybucha śmiechem, widząc minę Isabelle. Wygląda jak dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.

- Wróciliśmy do bycia przyjaciółmi - wyjaśnia Magnus, wzruszając ramionami i powracając spojrzeniem do karty dań.

- Że co, proszę?

- Hm? - Mamrocze, nie odrywając wzroku od listy potraw.

- Co właśnie powiedziałeś?

- Alec chce pozostać przyjaciółmi - wyjaśnia wzdychając i zamyka kartę.

- Dlaczego?

- Myślę, że on już nie czuje do mnie tego, co ja czuje do niego... - Mężczyzna wyraźnie smutnieje.

- Co ci powiedział?

- Boi się, że znowu się od siebie oddalimy.

- Nic więcej?

Magnus kiwa przecząco głową, czując się nieco źle z tym, że nie powiedział przyjaciółce wszystkiego. Chłopak nie chce zdradzać tego, z czego zwierzył mu się Alec.

- Porozmawiam z nim - oznajmia dziewczyna, wstając.

- Nie. - Mężczyzna powstrzymuje ją, chwytając jej nadgarstek. - Doceniam to, że chcesz nam pomóc, ale to decyzja Aleca i powinienem ją uszanować.

***

Około godziny trzynastej, po spakowaniu się i oddaniu kluczyków hotelowych, rodzina wchodzi na teren lotniska w stolicy Hawajów. Magnus i Alec trzymają się za ręce, chcąc wypaść realistycznie przed rodzicami tego drugiego. Różnica jest taka, że tym razem, Lightwood robi to wszystko z przyjemnością, a Bane czuje się nieswojo, w głębi duszy chcąc trzymać dłoń chłopaka, będąc z nim w prawdziwym związku.

Po wejściu na pokład samolotu Magnus ponownie uspokaja Aleca, trzymając jego dłoń i włączając jakiś mało interesujący go film komediowy. Ale tym razem to Bane zasypia i używa Lightwooda jako swojej poduszki. Alec przygląda się chłopakowi, którego głowa spoczywa na ramieniu piwnookiego. Nie zastanawiając się, Lightwood pochyla się i składa pocałunek na rozczochranych włosach Magnusa i wdycha znajomy mu zapach drzewa sandałowego.

- Jesteście niemożliwi - odzywa się Isabelle, odciągając uwagę Aleca od jego przyjaciela.

- Co? - pyta, czując rumieńce na policzkach, spowodowane przyłapaniem przez siostrę.

- Ty kochasz Magnusa, Magnus kocha ciebie. Co was powstrzymuje?

- To nie twoja sprawa.

- Nie zaprzeczyłeś.

- Po prostu... nie chcę znowu zostać skrzywdzony, okej? Po tym, co stało się z Magnusem i z... - Przerywa, przypominając sobie, że nie powiedział siostrze o Jasonie. - Za każdym razem, gdy wpuszczam kogoś do swojego serca, wszystko kończy się katastrofą.

- Tym razem tak nie będzie.

- Skąd wiesz? Magnus to uwodziciel. Pamiętasz jak opowiadałaś mi o tym, że co tydzień spotyka się z inną osobą i zrywa z nią?

- Nic nie rozumiesz. Spotykał się z tymi wszystkimi osobami, żeby cię zastąpić, bo bardzo tęsknił. Każdy tydzień spędzał z inną osobą, szukając w niej, czegoś podobnego do ciebie. Nie udało mu się to. Jak widać nie ma na świecie drugiej tak ponurej, upartej i humorzastej osoby jak ty.

Isabelle zaczyna chichotać, a Alec marszczy brwi.

- O czym ty mówisz?

- W drodze na Hawaje rozmawialiśmy i z wszystkiego mi się zwierzył. On cię kocha.

Alec wpatruje się w siostrę, analizując jej słowa. Na krótką chwilę przenosi wzrok na śpiącego Magnusa i nie potrafi się nie uśmiechnąć. Czując, że jest bliski przełamania się, jak najszybciej wraca spojrzeniem w stronę Isabelle.

- Skąd mam mieć pewność? - pyta. - Powiedział mi to, będąc pod wpływem alkoholu... i to bardzo dawno temu.

- Alec... wpuść kogoś do swojego serca ten jeden ostatni raz.

- Może kiedyś...

DZIEŃ SZÓSTY

Magnus i Alec zostają zaciągnięci do pracy z samego rana. O siódmej rano zostają brutalnie obudzeni przez Isabelle i Clary, które nie potrafią ukryć swojego podekscytowania związanego z pierwszą, tak poważną wystawą obrazów Jocelyn.

Zostają tak szybko zaciągnięci do vana Simona, że Magnus nie zdąża zrobić makijażu i przez całą drogę do swojego dawnego miejsca zamieszkania, narzeka, że wygląda okropnie. Alec uspokaja go, mówiąc, że wygląda pięknie, niezależnie od tego, czy ma na twarzy makijaż, czy nie.

Po dojechaniu na miejsce, chłopcy dostają zadanie polegające na bardzo ostrożnym zapakowaniu obrazów Jocelyn w specjalne opakowania. Następnie muszą zanieść obrazy oraz dużą ilość sztalug do samochodu, stojącego przed domem, który zawiezie potrzebne rzeczy do galerii sztuki, gdzie odbędzie się wernisaż.

W tym czasie Isabelle, Clary oraz Maia zajmują się przygotowaniem drobnych przekąsek i napojów.

Bliska załamania nerwowego Jocelyn, biega po całym domu, upewniając się, że wszystko idzie zgodnie z planem i zostanie wykonane na czas. Luke usiłuje ją uspokoić, ale wszelkie starania idą na marne.

Około dwunastej wszystko znajduje się w samochodzie, więc Jocelyn, Clary oraz Isabelle jadą do galerii, aby wszystkiego dopilnować.

W tym czasie Magnus postanawia przygotować obiad dla całej rodziny. Wyciąga z lodówki kurczaka i inne potrzebne składniki, po czym wychodzi z kuchni i po chwili wraca do pomieszczenia, trzymając w dłonie butelkę czerwonego wina.

- Co będziesz gotował? - pyta Alec, opierając się o futrynę drzwi z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej.

- Gulasz z kurczaka gotowany w czerwonym winie.

- Wow. - Alec mimowolnie oblizuje usta. - Brzmi świetnie.

- To wielki dzień dla mojej matki. Chcę, żeby wszystko było wyjątkowe.

Alec przypatruje się między innymi temu, jak Magnus dzieli kurczaka na osiem części, posypuje go mąką oraz przyprawia solą i pieprzem, rozpala patelnie i smaży boczek pokrojony w kostkę przez około minutę oraz na tej samej patelni obsmaża kawałki kurczaka razem z czerwonym winem. Lightwood pomaga przyjacielowi, krojąc potrzebne do potrawy warzywa, między innymi pomidory, czosnek i cebulę.

Gdy mięso jest gotowe, Magnus nabija mały kawałek na widelec i podsuwa pod nos Lightwooda. Piękny zapach sprawia, że Alec nie potrafi oprzeć się potrawie, bierze ją do ust prosto ze sztućca i przeżuwa powoli.

- I jak? - pyta Magnus.

- Pyszne.

Bane uśmiecha się, dumny ze swoich umiejętności kucharskich, a piwnooki odwzajemnia gest. Magnus zbliża się do chłopaka i przesuwa palcem po jego ustach, ścierając odrobinę wina, która na nich pozostała. Nie mogąc się powstrzymać, zmniejsza dzielącą ich odległość do minimum. Ich usta spotykają się... i czerwony niczym burak Alec odsuwa się od mężczyzny, po czym chrząka znacząco.

- Przepraszam... - mówi Magnus, powracając do przyrządzania jedzenia, a Lightwood jak najszybciej wychodzi z kuchni.

***

Dziewczyny wracają kilka godzin później i zabierają się za zjedzenie obiadu przygotowanego przez Magnusa. Jocelyn dziękuje dzieciom za wszystko, co zrobiły, by nadchodzący wieczór wypadł jak najlepiej. W tym czasie Alec i Magnus nie odzywają się do siebie ani słowem, nieustannie wpatrując się swoje talerze, byleby nie patrzeć w swoją stronę. Po posiłku Clary spogląda na zegarek i informuje, że czas na przygotowanie się na wieczór.

Jakiś czas później Isabelle wpatruje się z uśmiechem w kobietę stojącą przed nią. Ubrana jest ona w bordową, koronkową sukienkę idealnie dopasowaną do zgrabnego ciała, a kruczoczarne włosy upięte są w luźny kok z tyłu głowy.

- Clary mówiła, że mnie szukałaś.

Izzy odwraca się od lustra i widzi, że do pokoju wszedł Alec.

- Tak... Co stało się między tobą i Magnusem?

- Nic - odpowiada i posyła dziewczynie mrożące krew w żyłach spojrzenie, gdy widzi, że ponownie otwiera usta. - Chcesz porozmawiać o czymś innym, czy mogę już sobie iść?

Isabelle przewraca oczami, po czym podaje bratu ubrania, które podnosi z łóżka i każe mu się przebrać. Alec wzdycha, gdy wśród czarnych spodni i marynarki, widzi zieloną koszulę.

- No co? Ładnie ci w tym kolorze - stwierdza Isabelle.

***

W tym samym czasie Clary wchodzi do pokoju swojego brata ubrana w elegancką czarną sukienkę sięgającą do połowy uda i odkrywającą jedno z ramion. Kilka dodatkowych centymetrów dodają dziewczynie wysokie, czarne szpilki.

- Wyglądasz świetnie, braciszku - mówi z uśmiechem, przesuwając wzrokiem po czarnych spodniach, koszulce moro, kilku naszyjnikach i czarnej marynarce ze złotymi ozdobnikami na ramionach.

Kąciki ust Magnusa unoszą się delikatnie, ale uśmiech wygląda na wymuszony, więc Clary spogląda na niego z troską.

- Wszystko okej?

- Nie.

- Co się stało?

- Alec...

- Co zrobił? - Fray zaciska pięści i unosi je na wysokość twarzy. - Mam mu przyłożyć?

- A dosięgniesz? - Magnus, mimo kiepskiego humoru, zaczyna się śmiać.

- Rozmiar nie ma znaczenia. - Dziewczyna uświadamia sobie, że powiedziała coś dwuznacznego i na jej bladych policzkach pojawiają się czerwony plamy. - Co się stało, Mags? Zerwaliście?

- Nie.

Fray chwyta dłonie brata i ciągnie go w stronę łóżka, na którym siadają.

- A więc w czym problem?

- My... - Wzdycha i postanawia powiedzieć Clary prawdę. - Nigdy nie byliśmy parą.

- Co?

- Udawaliśmy parę, bo rodzice Aleca chcieli zeswatać go z jakąś nieznaną mu dziewczyną. Bał się, że znienawidzą go, jeśli im odmówi, więc wpadł na pomysł... żeby pokazać im, że jest szczęśliwy z kimś innym.

Przez dłuższą chwilę Clary wpatruje się w brata w ciszy. Magnus zaczyna obawiać się, że dziewczyna obrazi się za to, że nic jej nie powiedział i wyjdzie z pomieszczenia, ale ona zaczyna się śmiać.

- Co za wariactwo. - Kwituje, gdy się uspokaja. - Ale wciąż nie rozumiem, dlaczego jesteś taki smutny.

- Po prostu... uświadomiłem sobie, że chciałbym spróbować prawdziwego związku z Alekiem. A on... on tego nie chce.

- Och... przykro mi.

Chcąc dodać bratu otuchy, Clary przysuwa się do Magnusa i przytula się do jego boku, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Powiedziałabym, że znajdziesz kogoś lepszego, ale... Lightwood jest świetnym chłopakiem.

- Wiem o tym. Aż za bardzo.

***

Wystawa obrazów przebiega znakomicie. Znane nazwisko Jocelyn przyciąga wielu widzów, paparazzich oraz ludzi ważnych w tej branży.

Alec przechadza się po pomieszczeniu z kieliszkiem wina w dłoni, przesuwając wzrokiem po pięknych obrazach Jocelyn. Chłopak przyłapuje się na tym, że zbyt często rozgląda się po tłumie, szukając mężczyzny błyszczącego od brokatu.

Nagle słyszy, że ktoś uderza łyżeczką o kieliszek z alkoholem. Odwraca się i widzi, że to Clary stojąca przy sztaludze z zasłoniętym tkaniną obrazem.

- Mogłabym prosić o chwilę uwagi? Dziękuję. Jestem Clary Fray, córka niesamowicie utalentowanej malarki, której obrazy są tutaj dzisiaj wystawiane. Pasjonuję się malarstwem od wielu lat, myślę, że odziedziczyłam to właśnie po mojej kochanej matce. Jeśli pozwolicie, chciałabym przedstawić wam jedną z moich najlepszych prac, z której jestem bardzo, bardzo dumna. - Spojrzenie Clary zatrzymuje się na jej dziewczynie, która wpatruje się w nią z wielką dumą. - To dla ciebie, Isabelle.

Clary odlicza w myślach do trzech, po czym jednym ruchem zsuwa materiał z obrazu. Oczom obecnych w galerii ludzi ukazuje się piękny obraz, przedstawiający czarnowłosą dziewczynę w białej sukni i z dużymi, białymi skrzydłami. Na jej szyi znajduje się przepiękny, czerwony naszyjnik, a na nadgarstku bransoletka wyglądająca jak wąż owinięty wokół ręki. Dziewczyna wygląda jak anioł i łudząco przypomina Isabelle.

Izzy wpatruje się w obraz, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Otwiera usta, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.

Clary podchodzi do swojej dziewczyny i nie spuszczając z niej wzroku, klęka na jedno kolano, trzymając w dłoni małe pudełeczko.

- Isabelle Sophio Lightwood, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - pyta, otwierając pudełeczko.

Czarnowłosa dziewczyna stoi nieruchomo, wpatrując się zszokowana w srebrny pierścionek z fioletowym kamieniem. Po dłuższej chwili, gdy ludzie zaczynają szeptać między sobą, Isabelle zaczyna rozglądać się po pomieszczeniu, przesuwając wzrokiem po twarzach przyjaciół i reszty. Alec uśmiecha się z dumą i ruchem ust zachęca ją do powiedzenia "tak". Rodzice dziewczyny nie podzielają jego entuzjazmu. Robert i Maryse wyglądają na niezadowolonych i zdziwionych, jakby przez te wszystkie lata nie zauważyli romantycznego uczucia między swoją córką, a Clary. Isabelle czuje, że kręci się jej w głowie i zaraz się przewróci.

- Iz? Skarbie? - Głos rudowłosej jest pełen troski.

- Przepraszam.

Isabelle posyła Clary spojrzenie, błagające o wybaczenie i wybiega z pomieszczenia. Rudowłosa zamierza ruszyć za nią, ale Alec kładzie dłoń na jej ramieniu.

- Porozmawiam z nią - mówi, a Fray kiwa lekko głową.

Lightwood wybiega na korytarz i jak najszybciej rusza za siostrą. Dogania ją kilkanaście metrów dalej, gdy dziewczyna zatrzymuje się i siada na podłodze, opierając się plecami o ścianę.

- Wszystko w porządku, Iz? - pyta Alec, siadając obok niej.

- Nie. Nie wiem. Wystraszyłam się.

- Cóż... to całkowicie normalne. Wybranie osoby, z którą będziesz iść przez życie jest ważną decyzją.

- Nie pomagasz, Alec.

- Przepraszam.

- Nie wiem, co się ze mną dzieje. Kocham Clary... tak bardzo ją kocham... ale nie wiem, czy powinnam...

- Iz. - Przerywa dziewczynie chłopak. - Ty i Clary jesteście dla siebie stworzone.

- Rodzice...

- Od lat mają nas gdzieś, a ty przejmujesz się ich opinią? Poza tym myślałem, że jesteś dumna, że swojej orientacji.

- Jestem.

- A więc w czym problem?

- Po prostu... nie wiem... jak rozpoznać, że to ta jedyna osoba, z którą powinieneś spędzić resztę swojego życia?

Alec milczy tak długo, że dziewczyna przestaje spodziewać się odpowiedzi. Wreszcie przełyka głośno ślinę i otwiera usta.

- Iz... powinnaś poślubić osobę, która... zawsze cię wspiera... chroni... i sprawia, że stajesz się lepszym człowiekiem. Osobę, której opowiadasz o swoich problemach i największych lękach, a ona zawsze cię wysłucha i zrobi wszystko, żeby cię pocieszyć. Osobę, do której zawsze, pomimo poważnych kłótni, odnajdujesz drogę powrotną. Osobę, bez której nie wyobrażasz sobie swojego życia. Osobę, która jest twoim najlepszym przyjacielem.

Isabelle myśli nad słowami swojego brata, a Alec uświadamia sobie, że podczas swojego wywodu nieprzerwanie myślał o Magnusie.

Przypomina sobie dzień, w którym powiedział rodzicom prawdę o swojej orientacji seksualnej. Bane wspierał go przez cały czas, będąc przy nim i trzymając jego dłoń. Wspomina jak wzajemnie zwierzali się sobie z przykrych momentów w ich życiu. Magnus opowiadał o swojej matce, Alec o związku z Jasonem. Byli, są i zawsze będą dla siebie oparciem w najgorszych chwilach. Przypomina mu się incydent z imprezy na Hawajach, kiedy pojawił się Jason i Magnus bez wahania obronił go przed nachalnym chłopakiem. Przypomina sobie o tym, że ponownie odnaleźli drogę powrotną do siebie i znowu są najlepszymi przyjaciółmi. I zdaje sobie sprawę, że nie może żyć bez Magnusa.

- Dziękuję, braciszku. - Dziewczyna obejmuje Aleca, tym samym wyrywając go z rozmyślań. - Jesteś najlepszy.

- Izzy?

Czarnowłosa odwraca się i widzi, że na korytarzu pojawiła się Clary. Isabelle wstaje, posyła bratu ciepły uśmiech i szybkim krokiem kieruje się ku rudowłosej, zastanawiając się, jak mogła zwątpić w to, co czuje do tej dziewczyny.

- Przepraszam... nie chciałam... chyba za bardzo się pośpieszyłam... - mamrocze Clary. - Nie musimy... zapomnij o tym...

Fray przerywa, bo zostaje uciszona przez swoją dziewczynę gestem dłoni.

- Tak - szepcze Izzy, nie będąc w stanie powiedzieć tego głośniej z powodu wzruszenia ściskającego gardło.

- Co?

- Tak, zostanę twoją żoną, Clary Fray.

Clary uśmiecha się i wyciąga pierścionek z pudełeczka, które cały czas trzyma w trzęsącej się dłoni. Isabelle podaje rudowłosej swoją dłoń, a ta wsuwa srebrny pierścionek na palec serdeczny dziewczyny. Brązowe oczy Izzy wypełniają się łzami, tak samo zielone oczy Fray. Dziewczyny całują się delikatnie, po czym rzucają się sobie w ramiona.

Alec uśmiecha się, ciesząc się szczęściem swojej siostry i podnosi się z podłogi.

Rozmowa z Isabelle sprawiła, że zdaje sobie sprawę, że jest gotowy na związek z Magnusem i musi mu o tym powiedzieć.

***

Lightwood szuka Magnusa po całej galerii. Wykorzystuje ten czas na odnalezienie w głowie odpowiednich słów na powiedzenie chłopakowi o zmianie zdania na temat ich relacji.

Po nieudanych poszukiwaniach w budynku, Alec wychodzi na świeże powietrze i zauważa Bane'a. Wpatruje się z uśmiechem w swój telefon, ale wyczuwa, że ktoś mu się przygląda i podnosi wzrok. Lightwoodowi wydaje się, że na jego widok Magnus posmutniał, ale odgania tę myśl. Gdy podchodzą do siebie, milczą przez dłuższą chwilę, nadal zawstydzeni tym, co zaszło między nimi podczas przygotowywania obiadu.

- Muszę ci coś powiedzieć - mówią w tym samym czasie.

Mężczyźni wymieniają nerwowe uśmiechy.

- Mów pierwszy. - Ponownie wchodzą sobie w słowo i chichoczą cicho.

Przez kilkanaście następnych sekund stoją przed sobą w krepującej ciszy, której nikt nie odważa się przerwać.

- Ja powiem pierwszy - mówi wreszcie Magnus i bierze głęboki wdech. - Wyjeżdżam z Nowego Jorku.

Zdezorientowany Alec mruga kilkakrotnie, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Czy los aż tak bardzo go nienawidzi? Chłopak czuje się, jakby tracił grunt pod stopami. Z resztkami nadziei przekonuje się, że to nieprawda.

- Co? - Udaje mu się wykrztusić.

- Dostałem się do jednej z najlepszych szkół mody na świecie - wyjaśnia Magnus. - London College Of Fashion.

Słysząc nazwę szkoły, Alec czuje zawroty głowy. Uczelnia znajduje się tysiące kilometrów od Stanów Zjednoczonych.

- Zadzwonili do mnie kilka minut temu. - Bane unosi trzymany w dłoni telefon. - Zwolniło się miejsce, a byłem na liście rezerwowych, więc zaproponowali mi naukę na ich uniwersytecie.

- Wow... - Alec sili się na ciepły uśmiech. - Gratulacje, to wspaniała wiadomość.

- Prawda? Od kilku lat składam papiery na tą uczelnię i nareszcie się udało! - woła radośnie.

Bane rzuca się w ramiona Aleca i omal nie przewraca chłopaka, który nie spodziewa się aż takiego wybuchu radości.

- Przepraszam. - Magnus odsuwa się od przyjaciela i zauważa jego smutną minę. - Wszystko w porządku, Alexandrze?

- Tak, tak. - Zapewnia, próbując powstrzymać cisnące mu się do oczu łzy. - Po prostu... będę za tobą tęsknić.

- Ja za tobą też - odpowiada Bane, kładąc dłoń na policzku chłopaka. - Ale będziemy się odwiedzać, godzinami rozmawiać przez telefon i skype'a, SMS-ować w każdej możliwej sytuacji.

Alec unosi kąciki ust delikatnie i kiwa głową, zamykając oczy i ciesząc się dotykiem Magnusa.

- A ty co chciałeś mi powiedzieć? - pyta Bane, opuszczając dłoń.

- Och... ja... to znaczy.. - jąka się chłopak, nie wiedząc, co powinien powiedzieć. - Ekhm... Isabelle i Clary mają dla ciebie niespodziankę.

- Tak?

- Tak, powinieneś jak najszybciej do nich iść.

Magnus wymija Aleca, kierując się w stronę wejścia do galerii. W połowie drogi zatrzymuje się i odwraca się w kierunku Lightwooda.

- A ty nie idziesz?

- Zaraz przyjdę.

- Okej. - Brązowooki uśmiecha się ostatni raz i wchodzi do środka.

Alec przenosi wzrok na zachód słońca i pozwala łzom popłynąć strumieniem po jego policzkach.

A/N: Dziękuję za motywowanie mnie waszymi pięknymi komentarzami <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top