07.Lot do Meksyku.
W wieczór przed lotem Ju zabrał mnie i Bin do posiadłości starszego Hong'a. Po przekroczeniu progu oniemiałem na widok mojego, najlepszego przyjaciela stojącego obok Min'a. Po przywitaniu się, zacząłem.
- A Ty co tutaj robisz, Dongie?
- Niespodzianka. Lecę z wami. - odpowiedział barista.
- Jak to? Nie rozumiem. - ciągnąłem.
- Kang Min leci do Meksyku po rzadkie roślinki i prosił mnie, abym mu towarzyszył, podczas, gdy wy będziecie pracować. Nic Ci nie mówiłem, bo sam do końca nie byłem zdecydowany, a także chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę. - sprostował Lee.
- Udała się wam. Cieszę się. Mam nadzieję, że wieczorami będę miał dla was trochę czasu i zjemy chociaż kolację. - miauknąłem uradowany.
- Dobrze, dość tych rozmów. Młody, Da Bin, chodźcie za mną. - wtrącił wysoki przystojniak, z którym ja i Binnie ruszyliśmy na piętro. Chanie wskazał jej sypialnię na poddaszu z osobną łazienką. Zaraz tam się udała.
Wtem starszy Hong zabrał mi walizkę, złapał moją dłoń i pociągnął do swojej katery. Gdy do niej wkroczyliśmy, odezwał się.
- Śpisz u mnie. Muszę dopilnować byś wstał na czas. W końcu to Ty będziesz przedstawiał projekt. Musisz wypocząć.
- Mam spać z panem? - wydukałem.
- Nie. Przygotowałem Ci materac. Jest również wygodny, co łóżko. - sprostował.
W duchu odetchnąłem. Zostawiłem rzeczy oraz poszliśmy na kolację. Schodząc na parter, ujrzałem pozostałych. Rozmawiali sobie.
Od konwersacji oderwał się na moment Yeonie. Kątem oka dostrzegł swojego przyjaciela i brata. Obaj bardzo ładnie się razem prezentowali, choć między nimi trwała cisza.
Zatrzymałem się na ostatnim stopniu, jak przede mną stanął Gye Hyeon. Z uśmiechem wyciągnął ku mnie rękę, więc ją chwyciłem. Zaraz przeszliśmy do jadalni, tuż za nami Seung, Dong, Min oraz moja kuzynka.
Ju zerknął na Min Chan'a, który gapił się na Ho Young'a. Drugi architekt podszedł i wyszeptał.
- Chanie, czy Ty patrzysz na mojego braciszka?
Szef „Infinite" skierował patrzałki na Yeon Ho. Chciał skłamać, ale jakoś nie potrafił.
- Tak, patrzyłem na niego. Jest... piękny. Zapewne wiele kobiet, dziewczyn mu zazdrości urody. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale kradnie uwagę nie tylko moją, ale pozostałych również.
- Cóż.. masz rację. Ho Young jest ładny... Wiesz, zaskoczyłeś mnie, przyjacielu. - rzekł brat Young'a.
- Ponieważ rzadko komplementuję innych, prawda? - dodał czarnowłosy, na co Yeon skinął czupryną i weszli do jadalni.
Po kolacji wziąłem prysznic. Potem wymieniłem się z moim szefem. On się kąpał, a ja przygotowałem świeże odzienie na wyjazd. Gdy wrócił z łazienki, spojrzeliśmy na siebie. Uznałem, że położę się, więc życzyłem mu dobrej nocy oraz ułożyłem się do snu.
Wysoki przystojniak obudził się przed budzikiem. Wstał, ale jego oczy od razu powędrowały na śpiącego Bae. Stażysta wyglądał przesłodko podczas snu. Brat Kang Min'a nie potrafił oderwać od niego wzroku, nawet zbliżył się do niego. Po tym, jak się nachylił, odgarnął kosmyk włosów z czoła chłopaka, nieco się uśmiechając. Był nim zauroczony...
Kiedy się obudziłem, Min Chan wyłonił się z łazienki, w samych jeansach. Zwiesiłem ślepka, witając go.
- Dzień Dobry, panie Hong.
- Dzień Dobry. Łazienka wolna i spokojnie, nie spiesz się. Budzik jeszcze nie dzwonił. - odezwał się.
Uśmiechnąłem się, po czym ruszyłem się odświeżyć, a po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko.
Po odprawie, w końcu samolot wzbił się w powietrze. Szczerze, nie mogłem się doczekać.
Podczas lotu wylądowałem obok Chan'a. Chciałem zamienić się z moją kuzynką, ale on uznał, że musimy jeszcze raz omówić mój projekt. Trwało to trochę czasu, przez co poczułem zmęczenie. Po konwersacji spakowałem wszystko, rozłożyłem się, po czym przymknąłem patrzałki.
Gdy wysoki przystojniak przeglądał widomości poczuł na swoim ramieniu głowę Young'a. Zaraz zerknął na niego. Z lekkim uśmiechem pokusił się o złapanie dłoni młodego architekta.
Obudziłem się przed lądowaniem. Po uchyleniu powiek, ujrzałem moją łapkę splecioną z ręką czarnowłosego. Momentalnie zawstydziłem się z szybko bijącym sercem. Już miałem się odsunąć, lecz on mi nie pozwolił, tylko zacisnął palce.
- Wyspany? - wyszeptał.
Przytaknąłem czupryną, a mój szef powoli uwolnił moją dłoń.
- Przepraszam, panie Hong. - miauknąłem.
- Spałeś, a podczas snu nie wiemy, co się dzieje z naszym ciałem. Nie przejmuj się, Młody.
Po tych słowach kapitan ogłosił, że za chwilę będziemy podchodzić do lądowania, i tak przybyliśmy do Meksyku.
Kiedy opuściliśmy lotnisko, uderzyło we mnie gorące powietrze. To był zupełnie inny klimat. Potem pojechaliśmy do hotelu, zameldowaliśmy się oraz udaliśmy do pokoi. Przed rozejściem się mój szef zarządził odświeżenie się i przyszykowanie się na późny obiad.
Założyłem jasne jeansy, koszulę z krótkim rękawem, do tego wziąłem trampki, torbę i zszedłem do holu, gdzie mieli czekać pozostali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top