2
Brunetka zmieniła swoje wczorajsze ubranie na jej ulubione niebieskie dżinsy i białą bluzkę. Spadające kosmyki włosów schowała za ucho, cicho kierując się w stronę schodów. Na piętrze dało się usłyszeć ciche chrapanie, dochodzące z pokoju jej nowych opiekunów. Dziewczyna cicho zachichotała, gdy w jej głowie zrodziła się zabawna myśl.
Cicho pokonała schody, wchodząc do kuchni. Szybko odnalazła szafę z talerzami, które ułożyła na stole. Wyciągnęła z lodówki składniki potrzebne na omlety po czym zaczęła robić kanapki dla dwóch mężczyzny, układając je na środku stołu by mieli do nich łatwy dostęp.
Ciche otwieranie drzwi wejściowych, sprawiło że na chwilę zaprzestała swoich czynności, po czym je wznowiła.
-Dzień dobry - odparłam spoglądając na Steve'a - Czy masz jakieś specjalne życzenie na śniadanie, panie?
-Nie, Brook - odparł gdy zdumiony wyraz jego twarzy zniknął - Pójdę obudzić, Bucky'ego.
Skinęłam głową przenosząc omlet na talerz. Zalałam dwa kubki z kawą i postawiłam je na stole. Stanęłam obok nasłuchując czy któryś z nich schodzi na dół.
-Dzień dobry - odparłam w stronę zaspanego bruneta, podsuwając mu kubek parującej kawy.
-Dzień dobry, Constance - rzekł Bucky opierając głowę na ręce, biorąc kubek w drugą i powoli zaczął ją pić.
Drugi mężczyzna usiadł przy boku bruneta, przeczesując mu opadające kosmyki włosów z twarzy.
-Smacznego - odparłam zabierając się za mycie naczyń.
-Nie zjesz z nami, laleczko? - spytał Steve spoglądając na mnie.
-Zjadłam nim obaj przyszliście - wlałam trochę wody do zlewu z detergentem i starannie zaczęłam myć patelnie.
-Jeśli tak jest Brook - rzekł Bucky zabierając się za jedzenie wraz z jego mężem.
Podczas mycia naczyń ponownie czułam na sobie spojrzenia obu mężczyzny, na co zacisnęłam pod wodą ścierkę. Czyste naczynia wytarłam puchatym ręcznikiem, wkładając je ponownie do szafki.
-Zostaw laleczko - rzekł Bucky gdy układałam brudne talerze - Ja to zrobię.
-Nalegam - odparłam zabierając talerze by dokończyć zmywanie. W końcu nie chciałam ponownie zostać ukarana.
-Może pójdziemy na spacer? - zaproponował Steve chcąc nawiązać nić relacji z dziewczyną - Zobaczysz okolice.
-Oczywiście, panowie - odparłam wycierając czyste talerze. Ponownie włożyłam je do szafki, odwracając się w ich stronę - Za waszym pozwoleniem, panowie - wskazałam na wyjście z kuchni, oddalając się w stronę pokoju.
Oparłam się o drewniane drzwi, biorąc dwa głębokie wdechy. To tylko spacer. Nic ci nie zrobią. Pomyślałam zaciskając ręce by opanować drżenie rąk. Wyprostowałam parę razy ręce, biorąc przy tym głębokie wdechy.
-Brook? Jesteś gotowa?
-Tak! Już Idę - odparłam biorąc ostatni oddech wymuszając uśmiech na twarzy. Otworzyłam drzwi kiwając głową w stronę Bucky'ego, który odwzajemnił uśmiech. Zeszłam za mężczyzna, wbijając paznokcie w rękę, by żaden z mężczyzn nie zauważył.
Steve uśmiechnął się w moją stronę, pokazując bym poszła pierwsza. Szybko zastosowałam się do jego znaku, stając parę centymetrów od dwóch mężczyzn zamykających drzwi.
-Jak minęła ci pierwsza noc? - spytał Bucky próbując nawiązać jaką kolwiek formę relacji. W końcu po raz pierwszy oboje zdecydowali się na dziecko i nie wiedzieli czy ona ich lubi czy wręcz odwrotnie.
-Dobrze, dziękuję - odparłam coraz mocniej wbijając paznokcie w rękę. Tylko tak mogłam opanować drżenie, swojego ciała.
-Chciałabyś byśmy pomogli ci w rozpakowaniu? - spytał Steve mając nadzieję że to przybliży ich do dziewczyny.
-Dziękuję, poradzę sobie - odparłam posyłając im uśmiech by choć trochę ich uspokoić.
-Cieszymy się że z nami mieszkasz i możemy zostać twoimi rodzicami- rzekł Bucky - Możesz nam zaufać i w każdej chwili z nami pogadać.
-Od teraz będziemy rodziną - rzekł Steve łapiąc rękę swojego męża - Obu nam zależy abyś była szczęśliwa. Jeśli jest coś czego potrzebujesz, nie wahaj się nam powiedzieć.
-Dziękuję, panowie - odparłam czując się zniesmaczona na myśl o tym co każą mi oddać za to o co ich poproszę.
Oboje pokazywali mi pobliskie sklepy i przystanek autobusowy, gdybym zdecydowała się że chcę jeździć busem do szkoły. Niedaleko przystanku był całkiem przestrzenny park, który musiał być piękny w środku nocy.
-Ja i Steve zawsze biegamy w tym miejscu z naszym przyjacielem, Sam'em - zagadnął mnie brunet gdy drugi mężczyzna skoczył szybko do pobliskiego sklepu - Gdybyś chciała możemy kiedyś no wiesz pobiegać razem.
Posłałam mężczyźnie tylko krótki uśmiech, rozglądając się po otoczeniu.
-Jestem - rzekł Steve całując bruneta w policzek - O czym mówimy?
-Co tak długo, Spangles? - spytał Bucky na co spojrzałam na nich z uniesioną brwią.
-Mógłbyś w końcu o tym zapomnieć - odparł kpiącym tonem, Steve.
-Kochanie - rzekł brunet - To nie tkwi w mojej naturze, Spangles.
Cicho zachichotałam dostając pełny uśmiech bruneta i przewrocienie oczami od blondyna. Wyszeptałam ciche przepraszam, spuszczając lekko głowę.
Drogę powrotną spędziliśmy w ciszy. Od czasu do czasu dwóch mężczyzny spoglądało w moją stronę, ale sprawnie udawałam że interesuję się otoczeniem. W końcu nie chciałam się im narazić.
-Co chcielibyście na obiad, panowie? - spytałam chcąc udać się w stronę kuchni.
-Odpocznij, Brook - rzekł Steve wymijając mnie by stanąć w drzwiach od kuchni.
-To nie problem, panowie - rzekłam - Mogę zrobić obiad. Będzie to tylko przyjemność.
-Wiem - rzekł Steve posyłając mi czuły uśmiech - Ale odpocznij.
-Oczywiście - odparłam kierując się w stronę pokoju. Usiadłam na parapecie, owijając ramiona wokół nóg, by opanować ich drżenie.
******
Głośne pukanie sprawiło że szybko podniosłam się z parapetu, a w moich oczach pojawiła się panika.
-Brook? Chciałabyś obejrzeć ze mną serial? - spytał Bucky - Pomyślałem że może spędzimy trochę czasu razem. Co sądzisz?
-Jedną chwilę - odparłam wbijając paznokcie w ramiona by odpędzić panikę. Parę razy zaciskałam uścisk, opanowując ponowne drżenie. Gdy byłam na tyle uspokojona, podeszłam do drzwi i posłałam brunetowi mały uśmiech.
Oboje zeszliśmy do salonu. Usiadłam blisko podłokietnika i mocno wbiłam paznokcie w niego, tak by mężczyzna tego nie zauważył.
-Wszystko w porządku? - spytał z uniesione brwią, widząc w oczach dziewczyny lekką panikę, choć dobrze to ukrywała.
-Oczywiście - uśmiechnęłam się zwracając swoją uwagę na wojenny serial.
*****
W połowie serialu poluzowałam uścisk za podłokietnika, gdy mężczyzna skupiał się bardziej na serialu niż na próbach rozmowy ze mną.
-Co myślisz? - spytał Bucky gdy pojawiły się napisy końcowe - Który moment podobał ci się najbardziej.
-Myślę że ten w którym, oficer uratował swojego przełożonego - odparłam wiedząc że ten moment najbardziej przypadł mężczyźnie do gustu.
-Ten moment też jest moim ulubionym - uśmiechnął się w moją stronę, czując że choć trochę ją zachęcił do siebie - Stroje..
-Obiad gotowy - rzekł Steve przerywając wypowiedź swojemu mężowi.
Jako pierwsza znalazłam się w kuchni, kładąc naczynia na stole wraz z sztućcami. Steve uśmiechnął się w moją stronę, kładąc naczynia z obiadem na stole. Bucky odsunął mi krzesło, wskazując bym usiadła po czym oboje usiedli naprzeciwko mnie.
-Smacznego, laleczko - odparli oboje nakładając sobie jedzenie na talerze.
-Smacznego, panowie - odparłam czując że mój żołądek domaga się jedzenia od kilku godzin. Nałożyłam najmniejszą porcję kurczaka wraz z sałatką i Zacisnęłam drugą rękę pod stołem by całkowicie opanować drżenie. Czułam na sobie ich wzrok ale całkowicie go zignorowałam.
-Posprzątam - odparłam gdy żaden z nich już nie jadł.
-Zostaw. Zrobię to - rzekł Bucky
-Nalegam - odparłam zabierając brudne naczynia. Nalałam trochę ciepłej wody i zaczęłam je myć. Czyste osuszyłam ręcznikiem i włożyłam do szafki.
-Przeproszę was na chwilę - odparłam w ich stronę. Udałam się do swojego pokoju, opadając na miękkie łóżko.
Ułożyłam głowę na poduszce, podsuwając nogi aż do piersi.
-Nie nadaję się - mruknęłam do siebie czując się jak ostatnia idiotka - Tylko ranię innych.
******
Ciche kroki ponownie znalazły się na schodach prowadzących do pokoi. Zamknęła oczy w momencie gdy ciche pukanie rozległo się w moim pokoju. Gdy żadna odpowiedź nie nadeszła, drzwi powoli się otworzyły a do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Na moim ciele ponownie pojawił się koc a okno zostało zamknięte.
-Dobranoc - rzekł głos Steve'a po czym zamknął drzwi.
Ściągnęłam z siebie koc, unosząc się do siadu i przysuwając nogi bliżej siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top