XIII Umysł Kuro
— GDZIE MY JESTEŚMY!?
Nozomi dotknęła ręką czoła . Jak nic za chwilę od jego jazgotu rozboli ją głowa. Już i tak od Izumi ma momentami migreny, to przez tego nastolatka wybuchnie jej mózg. Kiedyś nie miała takich problemów.
Cóż, kiedyś też nie właziła Servampą do głów, ale to trudno. Raz jej się zdarzyło i marzyła, żeby tego nigdy więcej nie zrobić. Jak widać jej życzenie się nie spełniło. Szkoda tylko, że te katusze, będzie musiała przetrwać, z takim upierdliwym dzieciakiem. Czy wszyscy ludzie są tacy denerwujący?
— Gdybyś mnie posłuchał przez chwilę, to byś wiedział, gdzie. Jesteś taki sam jak swój Servamp. Żaden z was nie słucha innych — Dziewczyna prychnęła i zaczęła iść przed siebie, w sobie tylko znanym kierunku.
Kogo Kuro mógł nie posłuchać? Brązowowłosy chwycił się za kark. Wampirzyca ma jakiś uraz do jego partnera, a on zamierza dowiedzieć się jaki! W końcu, to nie mogło być coś wielkiego, prawda? Mahiru rozejrzał się po okolicy, szukając kolorowłosej. Ta kobieta biegła czy jak!? Była już paręnaście metrów przed nim!
— HEJ, ZACZEKAJ! — Nastolatek wystrzelił za czerwonooką jak strzała. Cóż, piasek trochę utrudniał mu bieg, wie trochę wolna ta strzała, ale w końcu się zrównali. Nozomi posłała mu tylko godne politowania spojrzenie. Naprawdę ktoś taki został Eve, Sleepy Asha? To się chyba stało przez przypadek, bo innej opcji raczej nie ma.
— Goście! Witajcie! — Przed nimi pojawił się czarny kot, mające w różnych miejscach widoczne szwy. Przypominał coś na wzór pacynki, tylko takiej dosyć upiornej — Jestem mocą Kuro. A wy... medalion? NIE POWINNO CIĘ TU BYĆ!
Trust słysząc jak zwierzę się na nią wydziera, odrobinę się cofnęła. Głupia, boi się zwykłej szmacianej zabawki. Co z tego, że to coś jest mocą, raczej nie może jej nic zrobić. Prawda?
Dziewczyna chwyciła kota za uszy i podniosła do góry. Pacynka zaczęła się szamotać, chcąc trafić znowu na ziemie. Shirota omiótł postać wzrokiem. Czy to nie ona wręczyła mu broń? Wtedy była o wiele bardziej przyjaźnie nastawiona. Teraz miał wrażenie, że najchętniej zatłukła by Nozomi. Skąd taka zmiana?
— Postaw mnie ty potworze! Nie masz prawa tutaj być! Nie teraz! — W końcu moc, ugryzła wampirzycę w rękę, przez ta wypuściła swoją zdobycz. Stworzenie upadło na ziemie i pokazało im język. Następnie zniknęło.
— Jak ja nienawidzę tych istot. To najgorsze co może być. Jeśli kiedykolwiek zobaczysz je, nigdy im nie ufaj — Kobieta ruszyła w dalszą drogę nie czekając na Mahiru. Chłopak chwilę stał w miejscu analizując jej jak i pacynki słowa. Kiedy wreszcie się ocknął, dziewczyna znowu była spory kawał przed nim. Jak ona to robi!?
— Hej! Co to znaczyło, że nie powinniśmy tutaj być!? — Brązowowłosy złapał ją za ramię. To miał być sposób, żeby wyciągnąć Kuro z kuli. Tylko, że miał wrażenie, że sposób jaki to robią, nie jest do końca legalny.
— Ja nie powinnam tu być. Eve Servampa, równie dobrze czasami, może sobie tutaj utknąć — Trust skierowała swój wzrok na rozmówce, aby spojrzeć mu w oczy. Chłopak był od niej niewiele niższy. Ludzie, czemu muszą zadawać tak wiele pytań? Jakby nie mogli sami chwilę pomyśleć nad odpowiedzią — Widzisz, szansa, że inny Servamp wejdzie, do umysłu innego jest niewielka. Mimo tego jednak, ja weszłam bez problemu. Dziwne czyż nie?
Chłopak pokiwał głową. W sumie sam fakt, wejścia do głowy wampira był dosyć, niecodzienny. Jednak, to jak reagowała moc Kuro na Nozomi, było jeszcze dziwniejsze. Tak jakby, sama jej obecność miała coś skazić. Sama pacynka, nie odezwała się w sumie dokładnie do niego. Czyżby nawet go nie zauważyła?
— Wampiry mojego pokroju, mające te medaliony, stworzono kiedy indziej, niż oryginalną ósemkę. Różnica wieku, między każdym z nas waha się od kilku stuleci do parunastu lat. Wszystkich jednak nas łączy posiadanie naszyjników — Dziewczyna chwyciła swój własny. Błogosławieństwo jak i przekleństwo. Wiele razy przeklinała go oraz swój żywot. Niezliczoną ilość razy próbowała go wyrzucić. Zawsze wracał, odbierając komuś własną wolę. Takie była ich klątwa. Biżuteria była źródłem ich mocy, mogli przekazać ją innym, ale kiedy zakładałeś go, stawałeś się z nim jednością. Każdy kto raz go nosił, był z nim połączony. Zniszczenie zaś przedmiotu mogło spowodować nieodwracalne skutki. Był to też jedyny sposób by zabić takich jak ona.
Związani przedmiotami z swoim przeznaczeniem.
— Jest was więcej? Wiesz, podobnych do ciebie.
— Kiedyś było nas sześciu, teraz zostało z tego co wiem pięciu — Wampirzyca mocniej chwyciła medalion. Głupi Aaron, nie powinien tego robić. Był liderem ich grupy, a teraz stery przejęła jej siostra. On był głosem rozsądku, kiedy to ona jest jego totalnym przeciwieństwem. Z nim, może dałoby się stworzyć ugodę, ale to i tak straconej. Bez niego, to nie jest możliwe — Każdy z inną umiejętnością. Moją specjalnością są więzi. To co łączy ciebie z twoim Servampem. Potem włażenie ludziom do umysłów, ale to jest akurat drobiazg.
— Głównie jednak istniejesz po to by niszczyć więź, pomiędzy Eve, a Servampem. Czy nie po tu jesteś, właśnie? Chociaż, to potrafisz zrobić będę na zewnątrz — Na wzniesieniu siedziała pacynka, trzymająca wędkę i próbująca coś złowić w tej piaskownicy. Jak wampirzyca nienawidzi tego diabelstwa, zawsze się pojawia, kiedy go nie trzeba — Po co tu jesteś?
— Czy uwierzysz, że po to by pomóc? Zgaduje, że nie, a teraz zejdź mi z drogi.
— Ty możesz chodzić po tej pustyni w nieskończoność, ale Eve długo nie wytrzyma. Potrzebujesz mnie. W końcu to ja jestem tutaj gospodarzem — Stworzenie uśmiechnęło się albo próbowało to zrobić. W każdym razie efekt był niezbyt piękny. Szwy robiące za usta, nie najlepiej wyglądają, gdy układają się na kształt uśmiechu. Kot odrzucił wędkę i w podskokach podszedł do nich. Chwycił Mahiru za rękę i pociągnął przed siebie. Chłopaka w ostatniej chwili, złapał Nozomi.
Przeszli kawałek do przodu, kiedy moc zatrzymała się i usiadła na ziemi, rysują łapką kwadrat.
— Otwórz jeśli chcesz, historię Asha znać. Otwórz jeśli dalej pragniesz iść.
— Mamy jakiś inny wybór? — Obydwoje chwycili w miejsca, gdzie była linia. O dziwo nie chwycili piasek, a kamienny blok. Pod nim zaś były schody, prowadzącego przez wodę. Trust zaklneła pod nosem. Pierw upał, teraz całe ubrania będę mokre. Umysł Lenistwa, nie mógł być zamkiem, z windą i najlepiej tabliczka dokąd iść?
Shirota wraz z Servampem, wkroczyli do wody. Pokonali jedynie parę schodów, kiedy to znaleźli się w korytarzu prowadzącym do jednych drzwi, przy których już czekała moc. Kiedy Zaufanie mówiła, że chciała by to miejsce wyglądało jak zamek, nie miało na myśli lochów zamku!
— Wejdziecie tam? Czy wędrówki kres już chcecie?
Nozomi o mało nie uderzyło w ścianę głową. Jeśli to małe coś nie przestanie gadać w ten sposób, zatłucze je. Cholera, chyba po tak krótkim czasie zaczął jej się udzielała charakter jej właścicielki. Niedobrze.
Pan Lenistwa, jak i wampirzyca przekroczyli drzwi.
— Kto jest za? — Pytanie zadała Pycha, sama podnosząc rękę wraz z Zazdrością i Nieczystością. Chciwość, Gniew, Nieumiarkowanie jak i Lenistwo nadal trzymały je przy sobie.
— O co oni głosują?
— O życie ich, jak i naszego Stwórcy. Zabić czy oszczędzić. Z resztą chcą to tylko zrobić, ponieważ takie dostali rozkazy od C3 — Trust uderzyła w pięścią w ścianę. Tak łatwo im przychodzi decyzja o tym. Jakby to czy mężczyzna przeżyje, nic nie znaczyło. Grzechy są gorsze od ludzi.
— Przeciwko? — W górę poszybowały ręce The Mother, Worl's End'a i Lawlessa — Remis, ostateczna decyzja należy do ciebie Sleepy Ash.
— Zabije go... — Od stołu poderwała się Chciwość i chwyciła starszego brata za koszule. Zaufanie miało ochota to samo zrobić. Durny wampir, myśli, że to on może decydować kto umrze, a kto nie?! Mahiru poczuł się skołowany, Kuro zabił tego człowieka? Dlaczego? Tylko z powodu rozkazu?
— CHCESZ ZABIĆ GO!? ON JEST DLA NAS JAK OJCIEC! NIE ZABIJA SIĘ WŁASNEJ RODZINY! — Mimo, iż to było wspomnienie Shirota czuł gniewną aurę jaka biła od Servampa. To o to wtedy chodziło. O to miał żal Lawless. Sleepy Ash wyrwał się po prostu z chwytu młodszego brata i odszedł od rodzeństwa. Chciwość chciała jeszcze go złapać, ale została powstrzymana przez Nieumiarkowanie.
Po chwili znaleźli się w kolejnym wspomnieniu. Lenistwo kierowało się w stronę jednego z domów. Zatrzymał się przed nim i otworzył drzwi.
— Wiedziałem, że w końcu przejdziesz mnie zabić — Na podłodze siedział mężczyzna koło czterdziestki, o białych włosach. Twarz nie była widoczna. Kuro poszedł do niego powoli, jego ręce zmieniły się w pazury. Mahiru z Nozomi poczuli jak coś wbija się im skórę. Ogromne plączą, z kolcami, owijały się wokół ich ciał. Trust przywoła do swoich dłoni wachlarze. Dlatego nigdy nie zbliżała się do ogródka! Jeszcze by takie rośliny ją zaatakowały!
— Pamiętaj, że w końcu przyjdą po was moje nowe dzieci — Po tych słowach poczuli jak krew Stwórcy spada na nich.
Dziewczyna cięła stworzenia, który pomimo tego nadal coraz bardziej zaciskały się wokół nich. Chłopak poczuł jak, jedno z nich zakrywa mu oczy, podobnie stało się z Zaufaniem.
Po chwili rośliny wciągnęły ich w głąb siebie. Upadli na ziemię. Odzyskali też wzrok. Rozejrzeli się pomieszczeniu. Sala z długimi stołem, dla trzynastu osób. Pokój był jasny, przez duże okna, dzięki którymś wpadały promienie wschodzącego słońca. Do pokoju prowadziły, wielkie dębowe drzwi.
Nie było to, to same miejsce, z wcześniejszej obrady wampirów. To była za jasne. Nozomi znała je. Sama w końcu tu była. Dawno, ale nadal pamięta co się zdążyło. Servamp wstała z podłogi i podało rękę chłopakowi. Wspomnienie za chwilę się zacznie. Otworzyła wrota i przeszła z Eve Lenistwa, do wielkiego holu.
Znajdowała się na szczycie schodów, pod spodem zaś stała grupa wampirów. Jej rodzeństwo oraz ona sama. Nie chciała znowu przechodzić tego co wtedy, widocznie jednak wspomnienie to miało jakiś wpływ na Sleepy Ash.
Dawna ona stała obok Scarecrow. Jeszcze wtedy miała całe niebieskie włosy. Końcówki zafarbowała w sumie niedawno. Obie w sukienkach, jej przed kolano, siostry aż do ziemi. Ona w błękitnej, dłuższej z tyłu. Elise w czarnej, z szerokimi rękawami i założonym kapturem, nadającym jej o wiele więcej mroku. Strach wygląda jak czternastolatka, ale grozy wzbudza więcej niż niejedna kobieta. To samo tyczy się jej działań. Mimo iż wygląda młoda, gotowa jest zrobić rzeczy, które nawet dorosłe osoby nie są w stanie. Na obu piersiach dziewczyn zwisały ich medaliony.
Obok zaś niższa od Scarecrow dziewczynka, o długich różowych włosach i czerwonych oczach. Ubrana w trochę przydużą koszule z falbankami, czarne cienkie spodnie, tego samego koloru rajstopy i buty. Na to ciemna spódnica. Bacznie rozgląda się po pomieszczeniu szukając jakieś rzeczy, żeby ją swędzić. Thief, Servamp Kradzieży. Nozomi już zauważyła brakującą wazę, szybka jest.
Dawniej mała miała na imię Clara, nazwiska brak. Sierota, wychowanka na ulicach Londynu, dwudziestego wieku. Natychmiast nauczyła się, że żeby przetrwać musi kraść. Umiejętność tą opanowała bardzo szybko, nie mówiąc, że była w niej też najlepsza. Powód, czemu dokładnie stała się Servampem nie jest Trust znany. Zapewne tak jak wszyscy z nich chciała zmienić swoje życie. Teraz jest różowowłosym wampirem. Mimo młodego wieku, dziewczyna kilka razy klnęła na kolor tych włosów. Cóż, młoda była raczej typem chłopczycy, a włożenie jej spódnicy dzisiaj, zakrawa o cud.
Na szyi zaś wesoło sobie wisiał, naszyjnik z myszą. Thief zmieniała się w białą uroczą mysz, przez co często pojawiała się w różnych miejscach, nie wiadomo skąd. Pamięta jak raz, wystraszyła ją, rzucając się jej na szyję, chcąc ją przytulić. Tak, pomimo tego, że miała prawie już dwadzieścia lat, jako wampir, momentami dalej zachowywała się jak jedenastolatka.
Przy ścianie, portretom przyglądała się dwójka chłopaków. Wysocy, jeden o białych długich włosach, szarmanckich uśmiechu, w prawej ręce trzymający pomarańczową róże. Drugi o czarnych krótkich włosach, wyglądających jakby dopiero co się obudził, lekkich workach pod oczami, tęsknym spojrzeniem wpatrujący się w jasnowłosego, w lewej ręce miał niebieską róże. Oboje posiadali czerwone ślepia. Nosili białe koszulek z żabotami, fraki, długie spodnie i wysokie buty. Różnica w ich strojach były kolory. Ciemnowłosy chodził w czerni, kiedy to drugi niczym papież, ubrany cały na biało. Zdrada i Wierności. Iscariot i Forever. Ivan i Dimitri. Dwójka rosyjskich bliźniaków. Idealny po prostu duet.
Ich medaliony były na widoku i przedstawiały zająca i psa. Aż dziwne, że ta dwójka dla zabawy nie gania się po holu, w swoich zwierzęcych formach. Cóż, co do psa, była pewna, że pasuje, ale królik!? Znaczy to był chyba zając. Nieważne, zawsze jej to się myli. Co ma w każdym razie to zwierzę do zdrady, to ona nie wie. Chyba dostał je tylko, żeby wyrywać sobie ludzi, na puchate stworzenie.
To dwójka to i tak jest dziwna. Ivan zarywa do każdego ładnego, według niego człowieka, w większości kobiet, a biedny Dimitri temu się przygląda.
W sumie dosyć cichy chłopak, zawsze w cieniu bliźniaka, nie odstępuje go na krok.
Ostatnią osobą był wysoki, brązowowłosy chłopak. Ubrany w białą koszule, bez żadnych dodatków, czarny frak, tego samego koloru spodnie i buty. Oczy mimo czerwonego koloru, były ciepłe, mądre, ale jednocześnie wydawały się zmęczone. Rozglądał się uważnie po pokoju, szukając jakiegoś zagrożenia. Nie chciał by jego rodzina, została zaatakowana, chociaż wiedział, że jest taka możliwość. Na przemian z prawej do lewej ręki, przerzucał starą, wytartą monetę. Dawny tik nerwowy, najwidoczniej powrócił. Sam przedmiot zaś miał chyba tyle lat co on.
Chłopak westchnął. Był najstarszym Servampem Medalionu. Sprawiedliwość. Justice. Czy jak kiedyś miał na imię Aaron. Do było jednak dawno. Kiedy jeszcze nie był wampirem. Stał się nim, kiedy prowadzili te głupie wojny o ziemię Świętą. Przez dziwny traf losu, znalazł oryginalny naszyjnik. Podobnie jak każdy z jego rodzeństwa zapragnął zmiany i jako pierwszy tego pożałował. Rodzina, przyjaciele, wszyscy umarli, a on nadal żyje. Jest tym zmęczony już trochę. Tą złudną nieśmiertelnością. Nie może jednak odejść. Kto wtedy poprowadził ich rodzinę?
Thief? Scarecrow? Forever? Żadne z nich to tego się nadaje. Jak bardzo, na jutro tego dosyć, tak musi żyć dalej. Przecież i tak nie ma szans, żeby umrzeć, więc nie ma żadnego innego wyboru.
— Wy! Czego tu chcecie!? To zebranie Servampów, nie jesteście zaproszeni! — Na szczycie schodów pojawiła się Pycha, wraz z Zazdrością i Nieczystością.
— Pragniemy dołączyć na obrady. W końcu, będę dotyczyć zapewne i nas.
Nie ładnie byłoby nam odmówić, kiedy już tu przyszliśmy — Wampir utrzymywał kontakt wzrokowy z grzechem. Odbyli długą podróż tutaj, aby zawrzeć coś na wzór pokoju. Powiernik Medalionu chciał załatwić to bezkrwawo. Na razie jednak największe problemy będzie chyba stawiała Pycha. Pozostała dwójka Servampów nie zwracała dużej uwagi, na jego słowo. Obserwowali, czy jego towarzyszeniem, nie nabroją tylko — To jak wpuścicie nas na obrady?
Old Child, zrezygnowany opuścił wzrok i skierował się w stronę ogromnych drzwi. Jego bracia podążyli za nim. Sprawiedliwość spojrzał na swoje rodzeństwo. Miał nadzieję, że zachowają się odpowiednio. W sumie na co on liczy? Chyba na cud. Chłopak zaczął wchodzić po schodach, a za nim pozostałe wampiry.
————————————
Siedzieli już przy stole dobre z kilka godzinę. Jak na razie nie udało im ustalić żadnych warunków pokoju. Przy okazji wybuchły trzy bójki. Dwie wywołała The Mother, kiedy Zdrada intensywnie wpatrywał się w jej biust i dosyć bezczelnie z nią flirtował. Teraz chłop siedział, przykładając sobie kielich zimnego wina do twarzy. Jego brat zaś ścierał mu z twarzy krew.
Trzecia wybuchła pomiędzy Scarecrow, a Old Child. Ta dwójka, cóż, nie za bardzo mogła się dogadać. Co chwilę dochodziło do wymiany zdań między nimi, ale w końcu Pycha chciała wyzwać Strach na pojedynek, który na szczęście jednak się nie odbył. Sprawiedliwość szybko usadowił swoją siostrę na swoim miejscu, za co dostał od niej pogróżki.
Nozomi opierała ręce o stół, podtrzymując głowę. Za chwilę jeśli do niczego nie dojdą, ona tu uśnie. Jak oni mogą organizować tak często takie posiedzenie? Przecież tu nie ma co robić. Dziewczyna podniosła głowę i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej rodzeństwo naprzeciwko grzechów. Aaron jako najstarszy siedziała najbliżej Sleepy Asha. Zaufanie mimowolnie uśmiechnęła się. Jako jedyna znała jego prawdziwe imię. Reszta do niego zwracała się Justice albo Just.
W sumie on także znał jej prawdziwe imię. Była jeszcze jej siostra, ale ona nie korzystała z niego od czasu pierwszego spotkania Servampów Medalionu z Grzechami. Wtedy zaczęła do niej mówić, tylko imieniem grzechu. Nie znosiła też kiedy ona to zwracała się do niej, jej dawnym.
Catherina. Brązowowłosy mówił do niej tylko tak, kiedy był całkowicie poważny. Głównie zwracał się do niej
Cat. Kot, głupie. Prędzej jakiś upoluje ją jako gołębia. Używali jednak tych imion tylko kiedy byli sami. Przy innych nie mogła tak mówić.
W sumie wszyscy stosowali zamienię dawne imiona i obecne. Wyjątkiem tylko była Sprawiedliwość i Strach. O ile druga, nie czuła się do końca rodziną z nimi, nawet z rodzoną siostra, tak z chłopakiem była inna sprawa. Starał się stworzyć rodzinną atmosferę, troszczył się o wszystkich, a mimo wszystko nie pozwalał im znać jego dawnego imienia. To było bardzo dziwne.
Nagle usłyszała huk i dźwięk otwieranych drzwi. Przez nie wbiegł sadza po oczach wampir, podklasa jakiegoś grzechu. Nie zdążył nawet wydać krzyku, kiedy przez gardło przeleciała mu strzała. Zaraz potem do sali wbiegły inne wampiry, uzbrojone, mierzące bronią do grzechów.
— To jest ten pokój jaki chcieliście!? — Jako pierwszy poderwała się Pycha mierząc oskarżycielsko laską w stronę Sprawiedliwości. Następne pozostałe Servampy powstały i przywołały swoje oręże.
Rodzeństwa walczyły między sobą. Old Child walczył z Scarecrow, Iscariot z The Mother, niejednokrotnie posyłając jej zaloty uśmiech, kiedy parował jej uderzenia rapierem. Obok zaś Wierność przeciwko Nieczystości. Ona sama poderwała się do walki i musiała unikać strzałów Doubt Doubta. Dlaczego ten koleś musiała wziąć na oręż taką broń? Przecież dopiero niedawno weszła w użytek, a ten już kurwa strzela z niej jak szalony!
Przeturlała się w bok, unikając jednocześnie uderzenia od jednej z podklas. Skąd one tu się wzięły?! Czyje do cholery są?! Ktoś musiał być wspaniałym żartownisiem wysyłając je żeby zaatakowały wszystkie Servampy. Tym razem uniknęła uderzenia od Worl's Enda. O mały włos. Mówiąc o włosach, spróbowała je chwycić, ale nie mogła. Cudownie! Chłop uciął jej piękny warkocz! A takie miała długie niebieskie włosy.
Pomiędzy walką dostrzegła jak różowowłosa postać, skradała się za plecy Lenistwa chcąc go zaatakować od tyłu, kiedy ten walczył z Aaronem. Thief, Justice by tego nie pochwalił. Przede wszystko był za uczciwą walka i nie ma szans, żeby to też on zorganizował atak.
Poczuła uderzenie, a potem poleciała w ścianę. Cholerny białowłosy. Jakby nie mogli zająć się pierw podklasami, a potem zacząć się napieprzać. Opadła na kolana i jedyne o czym teraz marzyła to słodki sen. Nagle dostrzegła kolejnego wampir, który mierzy się z zamachem na nią. Cudownie, wachlarze upuściła po drodze jak leciała. Hmm... może obroni się częściami ściany?
Przymkneła lekko oczy, będzie bolało jak cholera. Nie poczuła jednak żadnego bólu. Otworzyła oczy, przed nią stał Lawless. Servamp Chciwość obronił ją!? Dlaczego do cholery!? Czy oni czasem się tutaj nie wybijają nawzajem?! On na głowę upadł czy jak?
Dostrzegła rękę skierowaną w jej stronę. Chwyciła ją i podniosła się z ziemi. Jej sukienka była już do niczego. Końcówki poszarpane, nie mówiąc, że gdzie nie gdzie były plamy krwi. No ubranie dokładnie raz noszone.
— Nic ci nie jest?
— Przeleciałam przez całą sale. Jak myślisz? Uważaj! — Dziewczyna rzuciła się na Lawlessa, przewracając go, dzięki czemu przez jego łeb nie przeszedł sztylet. Och czyżby Clara bawiła się nożami? Chyba jej się nie udało z Ashem. Wampir spojrzał na nią i na pozycję, w której się znaleźli. No cholera, chłopie uratowałam ci życie! To, że siedzę teraz sobie na tobie to inna sprawa. Czekaj, co!? Trust szybko wstała z chłopaka i otrzepała ubranie. Przy okazji podniosą swoje wachlarze.
— No jesteśmy chyba kwita? — Niebieskowłosa skinęła głową, mieli właśnie się rozejść i zająć dalszą walka, ale cóż, jakoś tak nagle trzy czwarte podklas się na nich skupiło i zostali otoczeni. Stanęli do siebie plecami i wymierzyli broniami w ich stronę — Chyba jednak musisz mi jeszcze uratować tyłek.
— Myślałam, że to ty jesteś rycerzem, a ja damą — W odpowiedzi dostała tylko śmiech wampira.
Wreszcie przebili się przez wampiry i dotarli do swoich rodzeństw. U innych sprawa też nie wyglądała dobrze. Sprawiedliwość z Lenistwem byli już na wykończeniu. Obydwoje już ledwo co, bronili się przeciwko podklasą, nie mówiąc o ich własnej walce. Dostrzegła wtedy swój siostrę, zmierzała w tamtą stronę. Pychą zajęła się w tym czasie różowowłosa.
Białowłosa uderzyła sierpem w medalion Justica. Jej brat upadł, a z jej gardła wydobyło się tylko ciche, Aaron. Jak ona mogła!? Przecież powinna uderzyć Lenistwo!
Chłopak mimo rysy na przedmiotowe, jeszcze klęczał na kolanach i odważnym wzrokiem mierzył wszystkich na sali. Czas jakby zatrzymał w miejscu, wampiry opuścili bronię i wpatrywali się w to zdarzenie.
Strach zerwała naszyjnik z jego szyi i zaczęła podrzucać go w powietrzu. W końcu jej się to udało. Jednak to jeszcze nie koniec. Od jej uderzenie, medalion jedynie miał rysę, by naprawdę go zniszczyć będzie potrzebowała pomocy. Rzuciła przedmiot w stronę Sleepy Asha.
— Jeśli chcesz żeby odpowiedzialny za te walki zginął, zniszcz to. Odejdę wtedy z resztą mojego rodzeństwa, ale zostawię Zaufanie. Jako współwinną tego całego zdarzenia. Jaki jest twój wybór więc? — Wszyscy Powiernicy Medalionów ustawili się za Scarecrow, oprócz Trust. Jej siostra posłała jej pełne pogardy spojrzenie, Zdrada tylko się uśmiechał kpiąco, Kradzież pełny nienawiści wzrok. Wierność zaś tylko zerknął na nią na chwilę, z wyraźnym smutkiem, po czym zaczął intensywnie wpatrywać się w swoje buty. Tak oto została zdradzona, przez swoich najbliższych. Bardziej by jednak pasowało, że to ona została zdrajczynią
— Zgadzam się
Lenistwo podrzuciło w powietrze medalion i przecięło go na pół pazurami. Aaron pierw zaczął kaszleć krwią, jego oczy zaś stały złote. Spojrzał na Trust z smutkiem. To już jest jego koniec. Sleepy Ash dopełnił dzieła przecinając jego ciało pazurami. Chłopak upadł na plecy, a z ust jeszcze wypłynęła krew. Oczy zaś zamgliły się. Servamp Medalionu, Sprawiedliwość umarł. Najstarszy z nich został pokonany.
Wreszcie Trust odzyskała władze w ciele, krzyknęła z rozpaczy i podbiegła do ciała. Usłyszała tylko prychnięcie Strachu. Spojrzała w jej kierunku. Oczy pełne nienawiść. Jej dawna rodzina zaczęła kierować się w stronę drzwi. Ostatni wyszedł Forever. Miała wrażenia, że chciał zostać.
— Co z tobą zrobimy? — Wokół niej zebrała się grupka Servampów. Powinni jej dać spokój. Niech ja zostawią. Czy nie dość, było już dzisiaj zabijania? Trupy podklas dookoła niej nie są tego świadectwem? — Głosowanie?
Znowu pieprzone głosy, poprzedni razem tak samo było. Kiedy przyszły same z siostrą. Wtedy też je zrobili. Wynik nie był na ich korzyść, teraz też nie będzie.
Pycha, Nieczystości i Gniew, podniosły rękę, za jej śmiercią. Dzięki The Mother. To, że Zdrada z tobą flirtował, nie znaczy, że mam teraz za to umrzeć. Chociaż trzeba ponosić konsekwencje za rodzinę, chyba.
Przeciwko temu była Nieumiarkowanie, Zazdrości, co było dziwne ostatni razem głosował za i Chciwość. Chłopak też ostatnim razem był przeciwko. Miał chyba jakiś uraz do mordowania przez głosowanie.
— Remis, znowu decyzja należy do ciebie Sleepy Ash.
— Niech odejdzie, następnym razem zabije ją, jeśli kiedykolwiek powróci.
To tyle? Tyle mają do powiedzenia o jej losie? Nic więcej. Może odejść, ale następnym razem umrze. Dziewczyna przetarła oczy od łez, które wylała nad ciałem brata. Zostawili ją na pastwę lwów myśląc, że umrze. A teraz nawet tego jej odmówiono. Znowu dostrzegła rękę Chciwości. Niechętnie ją przejęła i wstała. Spojrzała po zebranych. Każdy miał grobową minę.
Schyliła się by podnieść ciało. Było ciężkie, ale udało jej się je udźwignąć. Ostatni raz spojrzała na nich i skierował się w stronę drzwi. Wyszła, nie odzywając się do nich ani słowem.
—————————————
— Nigdy więcej nie odbyło się żadne spotkanie, w celach zawarcia pokoju. Grzechy chciały po prostu o tym zapomnieć.
Mahiru rozejrzał się. Miejsce w którym znalazła się z Nozomi, było ogromne. Biała pusta przestrzeń, z tysiącami drzwi. Przed wielkimi drzwiami z kłódką stała pacynka wesoło podskakując.
Trust stała obok Eve Lenistwa, chybocząc się na nogach. Nie chciała tego widzieć. Już zdążyła zapomnieć, a teraz znowu to do niej powróciło. Aaron. Umarł nie wiadomo czemu, tylko dlatego, że za bardzo chciał pokój między wampirami? Czy to jest wystarczający powód, żeby ktoś umarł?
Shirota spojrzał na dziewczynę, miał wrażenie, że z jej twarzy odeszła cała krew. Była niemiłosiernie blada. No tak, to musiała nie być najprzyjemniejsze zdarzenie w jej życiu. Śmierć brata. Chłopak chciał ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedział do końca jak. Przytulił ją z rumieńcami na twarzy. Może to pomoże?
W pierwszej chwili Nozomi chciała odepchnąć człowieka. Nie jest aż taka słaba, że potrzebuję pocieszenia. A może jednak jest. Nie odtrąciła brązowowłosego. Nie odwzajemniła też uścisku, po prostu stała. Poczuła się jednak odrobinę lepiej po tym. Dawno nikt tego dla niej nie robił. Ostatnia osoba, również miała podobny kolor włosów co chłopak. Jego tylko były jaśniejsze, oraz on pachniał lasem oraz miała wrażenie, że plażą. Mahiru, cóż głównie środkami czyszczącymi, więc na dłuższą metę był to uciążliwy zapach.
— Przepraszam za Kuro — Dziewczyna na chwilę zdębiała, dlaczego on to robi? Przecież nie było go wtedy nawet na Ziemi, nie ma za co przepraszać. Z resztą raczej gdyby był, to i tak żadnego wpływu na to co się wydarzyło, by nie miał — Jestem jego Eve i ponoszę odpowiedzialność za to co zrobi. Nawet jeśli to wydarzyło się dawno temu.
— Mahiru, nie musisz...
— Oj, nie ignorujcie mnie! Też mam uczucia. Z resztą jesteście tu dla Asha, czyż nie? — Pacynka wskoczyła na ramię Shiroty, wesoło przy tym się śmiejąc. Nozomi była pewna, że tym razem to moc coś chyba brała, po nie można tak się śmiać i kołyszeć się na boki, będąc kurwa w umyśle Servampa! — Może chcecie jeszcze jeden sekret Asha znać? Otwórzcie, któreś z drzwi, a wnet poznacie go!
Zaufaniem spoglądnęła na różne drzwi. Każdy prowadził do innego wspomnienia Lenistwa. Mogła by się tyle dowiedzieć i wykorzystać to potem przeciwko niemu. Tylko co by jej to dało? Aaron i tak to nie wskrzesi, a i tak chłopak by tego nie pochwalił. Wykorzystanie takich informacji byłoby dla niego ciosem poniżej pasa. Kolorowowłosa pokręciła głową i strzepnęła pacynkę z ramienia Mahiru. Pociągnęła potem chłopaka za rękę, za sobą, w stronę największych drzwi, oplecionych masą kłódek.
— Nie ma z wami żadnej zabawy. Jak jednak chcecie otworzyć te wrota? Może pomóc? — Obok czarnego kota pojawiła się masa broni, z różnych epok. Większość jednak była wielka i dość ciężka. Eve Lenistwa, pokręciło na nie wszystkie nosem. Nie potrzebuje ich, w końcu to Kuro, na pewno go wpuści.
Mahiru zapukał w wielkie drzwi, zaraz potem oplotły go i Nozomi znowu pnącza, z kolcami. No ile można to przechodzić?
— Kim jesteś?
— ON TO MAHIRU SHIROTA, A JA SERVAMP ZAUFANIA, TRUST. A TERAZ OTWÓRZ DO CHOLERY TE DRZWI! — Cóż, dziewczyna zaskoczyła tym wszystkich, nawet siebie. Pnącza zniknęły, tak samo jak kłódki z łańcuchami. Stanowczo za dużo czasu spędza z Amane. Już jej temperament właścicielki się udziela, ale no ile można? Jest już zmęczona, a kurwa umysł Kuro, chce się jeszcze bawić. Co to to nie, ona dziękuję
Pan Lenistwa oraz wampirzyca przekroczyli próg drzwi. Miejsce było ciemne, ale na końcu był jasny punkt. Mówi się, żeby nie iść w stronę światło. Cóż, oni oczywiście muszą nie dostosować się do tej zasady. Życie chyba nie jest im miłe
W czasie drogi słyszeli różne szepty, w których Ash obwiniał się. No bardzo wysoką chłop ma samoocenę.
W świetle siedział Kuro, chowając głowę w ręce.
— Powiedzcie, że miałem rację! — Wypalił nagle wampir, wpatrując się w nich z rozpaczą. Nozomi o mało, nie powiedziała, że gówno nie rację miał, ale to chyba za dużo by nie pomogło. Cóż, musi chyba podejść do sprawy delikatniej, co nie będzie łatwe. W końcu o wiele łatwiej byłoby mu wbić nóż w plecy. Zabił mimo wszystko jej brata!
— Sleepy, Sleepy Ash. Posłuchaj, dla mnie nie masz racji. Dla Mahiru może też. Ty sam jedna musisz zdecydować, czy ją masz. A teraz jeśli mógłbyś, bo chcę już wyjść z twojego umysłu, przestać się mazać!? — Po ostatnim zdaniu, dała mu z liścia. Nie ma to jak terapia szokowa. Może trochę przesadziła, ale ma teraz coś ala zemsta za Aarona.
Niebieskowłosy chwycił się za policzek i spojrzał na wampirzyce. To było niepotrzebne. Zobaczył jej i Mahiru, wyciągnięte dłonie. Przyjął je i wstał.
————————————
Nozomi o mało nie padła na ziemie, kiedy zobaczyła, że jest wreszcie w normalnym świecie. Nigdy więcej podróży do umysłów Servampów. To jest w chuj męczące. Teraz jedyne o czym marzy to kąpiel z bąbelkami, a w tle Gloomy Sunday i Izumi zamknięta na balkonie. Tak, to właśnie chyba zrobi.
Kolorowowłosa rozejrzała się tylko po pokoju. Mahiru, razem z Kuro stało obok niej. Czyli jednak misja ratunkowa się udała. Omiotła pomieszczeniu jeszcze wzrokiem, szukając swojej pani. Siedziała na biurku, obok tego całego Fausta.
— NO ILE MOŻNA!? — Witaj brutalna rzeczywistość i Amane. O mogła zostać w umyśle Kuro. Nawet jego moc mogłaby polubić, byle nie słyszeć wrzasków Izumi. Za jakie grzechy?
— Gdzie jest Mikuni?
— On? Dawno już poszedł ratować swojego brata. Rychło w czas przypomniał sobie o tym.
— Misono i Tetsu! Kuro musimy im pomóc!
— Jesteś taki upierdliwy. Trzeba było zostać dalej w kulce.
— My też pomożemy Mahiru. W końcu muszę odpłacić temu blondynowi — Pieprzony wariat, zaklęła w myślach Amane. Lalki zachciało mu się pokazywać. Te potworne lalki! Jeszcze musiał centralnie przed jej twarzą pokazywać je. Jakby nie mógł, najlepiej z kilometra. Już ona mu odpłaci.
Nozomi westchnęła, nici z jej kąpieli z bąbelkami. A miała takie plany. Cóż, marzyć zawsze można. Świat sam się nie uratuje. Tylko, że już przed chwilą kogoś ocaliła! Czy to nie wystarczy!?
—————————————
Rozdział pojawiłby się godzinę wcześniej, gdyby Wattpad nie był chujem i nie usunął ostatnich 500 jak nie więcej słów. To, więc dziękuję tyle mam do powiedzenia. Rysunek dla Mental jak zawsze.
Kenji i Takeshi.
No ja się odmeldowuje i do zobaczenia. Wattpad tu chuja, nienawidzę cię dzisiaj za to.
Nio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top