Rozdział XXII Jestem Potworem?

Shade rozejrzała się, stając z ziemi, Bóg kurwa wie gdzie. Powtórka z rozrywki? Znowu znajdowała się w tej pustce, tym razem jednak miała wrażenie, że miejsce jest o wiele bardziej mroczne. Coś się zmieniło w nim, ale nie do końca wiedziała co. 
Dziewczyna ruszyła przed siebie. Nie może za długo zostać w jednym miejscu. Ta kobieta z tymi zielonymi oczami, w każdej chwili może tu się zjawić. Im dłużej będzie w ruchu, tym większa szansa, że jej nie znajdzie. Pytanie tylko co jej to da? W końcu, w tym miejscu nie ma niczego. Żadnej kryjówki, budynku, niczego. Równie dobrze może po prostu położyć się na ziemi i czekać na nią, chociaż ta opcja nie była zbyt kusząca.

— Na twoim miejscu ruszyłbym się. Moja moc ją na chwilę zatrzyma, ale w tym czasie musimy się ulotnić w głębsza części — Aaron stał przed wampirzyca z wyciągniętą ręką, nerwowo rozglądając się na boki. To i tak jest niebezpiecznego, że jej pomaga. Powinien trzymać się od niej z dala, ale cóż, zawsze musiał robić za tego bohatera. W końcu został na niego wychowany. Książę co zbawić miał świat. Shade zmierzyła jego dłoń wzrokiem. To trochę podejrzane, że chłopak chce jej pomóc, ale i tak gorzej i tak być nie może. Chwyciła go za rękę. Najwyżej jak będzie chciał jej coś zrobić to mu upierdoli dłoń.

Kiedy czarnowłosa znów otwarła oczy, znajdowali się nadal w pustce, ale prawdopodobnie innej część. Ta mimo wszystko była jaśniejsza i panowała o wiele przyjemniejsza aura. Przy nogach unosiła się mgła, bo bokach jeśli to możliwe, wisiały obrazy, chociaż chuj wie jak go było możliwe. Zawsze można było to usprawiedliwić magią czy inny czymś takim, w końcu to najlepsze usprawiedliwienie na świecie. W każdym razie nasuwa się bardzo ważne pytanie.

— Gdzie my jesteśmy? — Chłopak jakby nie usłyszał pytania ruszył w dalszą drogę, mijając przy okazji obrazy. Czarnowłosa zmierzyła go wzrokiem. Co on głuchy jest czy jak? Jak ją już dokądś bierze, to niech powie chociaż gdzie — Hej, słyszałeś mnie?!

— Trudno byłoby nie słyszeć jak się wydzierasz tutaj — Wampirzyca prychnęła i skrzyżowała ręce. Tymczasem brązowowłosy pokręcił głową. A mógł się się nie angażować i mieć zapewniony spokój, ale nie, musiał być tym dobrym, szlag by go trafił jakby nim nie był — Jesteśmy w głębszej części pustki. Minie trochę czasu nim Deva, zorientuje się, że tu jesteśmy. Jak na razie jesteśmy tu bezpieczni, co nie znaczy, że powinniśmy stać w miejscu.

Czarnowłosa zerknęła za siebie i westchnęła. Jej także niezbyt uśmiechało się zostanie w tym miejscu. Chociaż nadal by wolała żeby tamta kobita to goniłaby ją w jakimś przyjemniejszym miejscu. Nawet gabinet dentysty mógłby być, walnęłaby tej zielonookiej poczwarze z wiertła i by było po sprawie. Zabawiłyby się potem w badanie ząbków.

Idąc razem z chłopakiem, dziewczyna zerknęła na jeden z obrazów i od razu się zatrzymała, powodując, że Aaron wpadł na nią. Duch spojrzał na to co przykuło uwagę wampirzycy i ponuro się uśmiechnął. Tak, te jadowicie zielone oczy pozna każdy. Obraz przedstawiał kobietę odzianą w czerń, z założonym kapturem, która szyderczo spoglądała na nich. Wyglądała trochę jak jakaś wiedźma, która ma za chwile zamienić ich w żaby. Albo co gorsza w krasnale ogrodowe! Po plecach Shade przebiegł dreszcz. Jebane oczy wzbudzały najwięcej strachu. Czuć było wręcz jak kobieta przewierca nimi na ją na wylot. Ktokolwiek namalował obraz, za bardzo wziął sobie do serca oddanie rzeczywistości.

Dziewczyna zaczęła przygodach się kolejnym obrazą. Na każdym z nich znajdowało się kobieta z jadowitymi oczami. Zawsze inaczej wyglądała, chodź oczy były nie zmienne oraz nie na każdym obrazie była główną postacią. Czasem stała gdzieś z boku i się przyglądała. W końcu Shade przystanęła i z szokiem spoglądała na obraz. Była na nim ona wraz z Kazuo w dzień kiedy wszystko się zmieniło. Przyglądała się spokojnie jak umierali z uśmiechem na ustach. Niczym prześladowca śledzący ukochana. Przerażające.

— Widzę, że znalazłaś część poświęconą tobie.

— CO TO JEST DO CHOLERY?! — To ona na ogół jest stalkerem, nie ktoś inny! Ona się tak nie bawi! To nie jest taka fajna zabawa, kiedy to ją ktoś obserwuje z ukrycia.

— Cóż, każdy do kogo należał naszyjnik ma własny kącik z nią związany. Przyzwyczaj się — Chłopak ruszył w dalszą drogę, a czarnowłosa stała w miejscu nadal próbując przetrawić to co przed chwilą powiedział chłopak. Własny kącik, to brzmi prawie jak własny pokój w burdelu, nie żeby miała coś przeciwko temu. Tylko, że mimo wszystko nie brzmi to zbyt wesoło, chociaż... Wampirzyca zaraz energicznie potrząsnęła głową. To nie czas na zboczone myśli. Zaraz po tym w głowie kobiety pojawił się obraz, akcji jakie mogły się dziać w takim pokoju. No i jak tu żyć, kiedy nawet twój własny mózg cię zdradza? 

— Ty też masz swój własny kącik? — Pomimo wszelkich starań na twarzy Shade i tak pojawił się lubieżny uśmieszek, a po plecach chłopaka przebiegły ciarki. Zdecydowanie kobiety w tym stuleciu, to niebezpieczne stworzenia. Nie mówiąc, że ten uśmiech był niczym jak u drapieżnika. On nie chce stać się jej ofiar i tym bardziej seksualną ofiarą. Aaron szybko pokiwała głową i wskazał na najbliższe obrazy. Przedstawiały one brązowowłosego w otoczeniu grupy osób. Shade omiotła wzrokiem obrazy, kiedy rzuciło się w jej oczu, trzy postacie. Białowłosą zaraza, która chciała przerobić ją na jebanego jeźdźca bez głowy, byle zdobyć naszyjnik i wtedy niebieskowłosa jeszcze całkowicie wampirzyca, będąca na usługach obecnie Amane. Trzecią postacią był ten leniwy kocur, należący do Mahiru, nie mówiąc, że na jego pazurach znajdowała się krew. I niech jej ktoś potem spróbuję powiedzieć, że koty to nie są istoty o morderczych skłonnościach, chociaż i tak dziewczyna nie może oprzeć się im. To w sumie pewnie tłumaczy fakty, czemu najbardziej uwielbia miziać koty. 

— Dałeś się zabić, najbardziej leniwej istocie na ziemi? Cóżeś chłopie uczynił, żeś zmusił go do działania?

— Bycie zdradzonym przez rodzinę, jest dobrym powodem, by zginąć. Tak myślę w każdym razie.

— No to troszkę wyjaśnia. W od jak dawna jesteś martwy? Spory kawał czasu, nie?

— Miło mi, że przypominasz mi mój wiek — Chłopak uśmiechnął się kpiąco i ruszył w dalszą drogę, mijający kolejno obrazy. Przystanął, kiedy doszedł do wielkich drzwi, które nie wiadomo skąd, jakby wyrosły z pod ziemi. Czarnowłosa nie obraziłaby się jak spod ziemi również wyrosły seks niewolnice, ale chyba za dużo wymaga — Zamierzasz spędzić w tamtym miejscu resztę swojego życia?

Wampirzyca zaraz otrząsnęła się z za myślenia nad wiekiem Aarona i ruszyła biegiem za nim. Nadal jednak w głowie krążyła jej myśl, czy chłop żył w czasach dinozaurów. Zaraz jednak potem ulotniła się z jej głowy. Jaskiniowiec raczej by nie mówił do niej po japońsku, chociaż? W końcu szmat czasu miał, żeby się uczyć języka. Kiedy była już blisko, zmarły zaczął otwierać drzwi. W momencie, w którym je otworzył, a dziewczyna przekroczyła je, miała wrażenie, że znalazła się w innym świecie. Kontrast między, tamtym miejscem, a tym był zbyt wielki.

Pomieszczenie było wielkie, czarnowłosa wręcz zadziała głowę, by dostrzec sufit, po którym nie było w ogóle śladu. Na ziemi  leżały otwarte opasłe tomiska, o pożółkłych już kartach. Shade dostrzegła, że w większości z nich było pozaznaczane, jeszcze inne strony. No, chłop na bank lubi sobie poczytać. Pytanie o czym to wszystko jest, bo raczej o gotowaniu to się nie uczył. Z resztą, czy martwi potrzebują jeść? W sensie, niby ona się żywi krwią, więc czymś tam się musi żywić, ale taki duch, czy czym on tam dokładnie jest?

— Na twoim miejscu skupiłbym się na tym, o czym przed chwilą mówiłem.

— Eee... A było to coś ważnego?

— Nie po prostu, stwierdziłem, że masz jakieś niecałe pół roku, nim Deva przejmie nad tobą całkowitą kontrolę — Oczy czarnowłosej rozszerzyły się momentalnie. Czy ona dobrze zrozumiała?! Ma jakieś pół roku?! To brzmi kurwa prawie jak jakaś diagnoza lekarska. No, ale ludzie, uciekła raz śmierci i teraz coś takiego, no kurwa czy świat się na nią uwziął czy co?! Aaron tymczasem chwycił jeden z tomów i zaczął przerzucać kartki, zawzięcie szukając czegoś.

— Jak ja mam powstrzymać ją przed tym!?

— Gdybym to ja wiedział moja droga. Tak naprawdę to w sumie nie wiem, a patrząc realistycznie, to bardziej prawdopodobne, że masz jakieś trzy miesiące?

— CZEKAJ CO?! MÓWIŁEŚ PÓŁ ROKU!

— Oj, to tylko przy dobrych wiatrach. Znam sposoby, żeby wydłużyć ten czas, ale i tak nie wiem czy na pewno ci to da nawet pół roku—Aaron skończył przeglądać książkę i odrzucił ją gdzieś w dal, odchodząc od wampirzycy i podnosząc kolejną księgę. Szybko zaczął przerzucać kartki i uporczywie zaczął wpatrywać się w ich treść.

— Zamierzasz może mi pomóc?!

— Cóż, czy zastosujesz się do moich rad, to już twoja sprawa — Były Servamp odrzucił kolejną książkę, prawie trafiając nią w czarnowłosą. Niestety kolejne już nie zdążyła uniknąć i zaraz potem wylądowała znokautowana na ziemi, pocierając miejsce uderzenia. Na ogół to ona rzucała w kogoś książki, teraz już wie jak to jest. Nie jest to do końca przyjemne uczucie.

Dziewczyna spojrzała na książkę, którą dostała i zaczęła ją przeglądać. Prawie na co drugiej stronie był obraz jakiegoś symbolu i w kij długi opis. Wampirzyca zerknęła na parę tekstów i wychwyciła, że w wielu pojawiło się słowo, "niebezpieczeństwo", "rytuał" i  "demon". Nie no, bardzo ją to pocieszyło, że brązowowłosy najpewniej ma jakąś kolekcje ksiąg czarne magii. Od razu bardziej wierzy, że pomoże jej z zielonooką, chociaż chuj wie. W sumie ona neguje istnienie jednego bytu, a przecież do cholery jej istnienie jest na ogół zaprzeczane!

Dziewczyna zerknęła na chłopaka i w ostatniej chwili nie dostała, ponownie książka. Mógł ją kurwa uprzedzić, że lubi rzucać nimi! Wzięłaby jakaś tarcze, czy coś! Aaron właśnie pochylał się nad jakimś manuskryptem, nie zwracając uwagi na Shade, która mruczała pod nosem, cichą wiązankę w jego stronę.

— Powiesz może mi w końcu, jak powstrzymać tę kobietę? — Chłopak, wreszcie oderwał się od lektury i spojrzał na dziewczynę, lekko mrużąc oczy. No tak, w końcu po coś tego szukał.

— Cóż, aby utrudnić przyjęcie kontroli, sugerowałbym przez najbliższy okres, unikać łoża — Shade wydawało się, że się przesłyszała. Tylko tyle?! To ma być sposób, żeby chodź trochę mieć ciało dla siebie? 

— Gdzie jest jebany haczyk?

— Deva, w większości przypadków nawiedza właściciela medalionu w snach, można uznać więc, że to jej królestwo. Nawet teraz śpisz — Wampirzyca rozejrzała się wokół siebie. Zaraz on chce jej wmówić, że to wszystko tu to sen? Znaczy miała podejrzenia, ale bardziej myślała, że to utrata świadomości i tyle. Czyli co, jej kochane snu erotyczne odchodzą teraz w niepamięć, gdyż teraz jej będzie się śnić jebana zielonooka. Dziewczyna westchnęła. Ona przysięga, że jeśli w pewnym momencie Deva zjawi się w stroju króliczka Playboya, ona skoczy z najwyższego budynku w Tokio.

— Czyli mówisz, że mam tylko zacząć cierpieć na bezsenność i mam pół roku życia?

— Nie do końca, widzisz nie wiem czemu, ale podobnie jak wampiry Deva czerpie siłę z krwi...

— Chcesz mi powiedzieć, że mam kurwa zmienić dietę?! — Shade o mało co nie kopnęła, któregoś z stosy książek wokół. On sobie chyba jakieś żarty stroi. Wampir i ma nie pić krwi?! To brew logice przecież jest! Po za tym to ją wykończyć szybciej, niż ta cała istota. A najważniejsze,jak ona ma zrezygnować niby z picia tego trunku bogów? Gdzie wtedy cała zabawa, z bycia krwiopijscą?

— Sugerowałabym, przynajmniej ograniczyć ilość jej spożywania, z resztą aż czuć od ciebie śmiercią — Shade przez chwilę rozważała czy uznać to za komplement czy obelgę, ale jednak po chwili zrezygnowała i jedynie prychnęła. Nie jej wina, że często jej się przez przypadek ręką gdzieś wymsknie. To ludzie akurat znajdują się w złym miejscu o złym czasie.

— Jakieś jeszcze inne życzenia?

— Cóż, nie mam żadnego pomysłu jak jeszcze ci pomóc. Twój los i tak jest przesadzony.

— Takiś pewien jesteś? Jeszcze zobaczymy, kto pierwszy wykituje. Ja czy ta jebana podróba.

— Nie ładnie jest tak o kimś mówić, zwłaszcza gdy słucha — Niedaleko ich pojawiła się kolumna dymu, która zaczęła przyjmować kształt. Zaraz potem w ich stronę zmierzała zielonooka, ciągnąc przy okazji ze sobą ciało lwa. Aaron stał wpatrując się w zwierzę. Wiedział, że być może wysyła je na pewno śmierć, ale mimo wszystko i tak nie był to przyjemny widok. Jego moc towarzyszyła mu przez te wszystkie lata. Teraz na pewno może już stwierdzić, że już przestał być Servampem. Pytanie tylko czym teraz jest? Duchem? A może czymś innym, w końcu i tak od bardzo dawna już martwy jest.

Shade cofnęła się o krok mimowolnie, gdy kobieta się zbliżyła. Ciągle nie mogła się przyzwyczaić do tego iż widziała samą siebie. To było takie nienaturalne. Nie mówiąc, że ta wiedźma zabiła kotka! Tak nie wolno! Obrońcy praw zwierząt już dobiorą jej się do skóry!

— Oj Aaron, co ja mam z tobą zrobić? — Deva puściła ciało i zaczęła zbliżać się do chłopaka, ignorując zupełnie wampirzyce, która stała obok. W jej ręce zaczęło się kształtować coś na wzór ostrza, które zaraz chwyciła w dłoń i zbliżyła do twarzy brązowowłosego — Powiedz mi mój drogi, jaką karę wymierzyć ci mam? Bolesna i wolną, czy szybką i również bolesną? Którą z nich wolisz?

Chłopak próbował odsunąć się, ale zaraz kobieta go chwyciła i uniosła ku górze. Mgła, która wcześniej unosiła się przy nogach, pociemniała i odrobinę się uniosła. Podklasa nerwowo spoglądała na tych dwie. Jakoś się wtrącić czy nie? W końcu co ona może tu zrobić, jeśli to tylko sen? Chociaż, mimo wszystko, jeśli może przejąć kontrolę poprzez sny, to czego może dokonać w ich trakcie?

— Widzę, że nie możesz się zdecydować. Pozwolę, że wybiorę za ciebie — W chwili kiedy Deva miała zadać uderzenie, Shade rzuciła się na nią, przy okazji przewracając ją. Aaron tymczasem upadł również na ziemi. Chwilę próbował przywrócić oddech do normy. Zaraz potem spojrzał na kobiety i pokręcił głową. Nic już tu po nim. Poinformował ją o tym co ją czeka, srogo za to zapłacił. Teraz czas aby się ulotnił.

Kiedy zielonooka zrzuciła z siebie wampirzyca, byłego Servampa już nie było. Kobieta zaklęła. Tym razem mu się udało uciec, ale wysyłając na nią swojego pupilka, podpisał na siebie wyrok śmierci. Wcześnie go tolerowała, gdyż nie mieszał się. Teraz w końcu wysunął nos z książek i zaczyna rozrabiać, a tego ona nie będzie tolerować.

— Rozumiem, że zostałyśmy tylko my dwie — Czarnowłosa spojrzała na swoją kopie i pokiwała z niechęcią głową. Żeby jej to się uśmiechało być sam na sam z nią. Dlaczego ona nie może się w końcu obudzić, to czasem nie jest jej sen?! — Zgaduje, że już wiesz co zamierzam zrobić. Kochany Aaron pewnie wszystko wyśpiewał.

— Mniej więcej i jeśli myślisz, że ci na to pozwolę...

— Oj, nie oczekuję twojego pozwolenia. Im dłużej będziesz się opierać, tym więcej będzie zabawy —Przy ostatnim zdaniu, kobieta wysunęła kły, które były bardzo widoczne. Shade przełknęła ślinę. Tego się właśnie obawiała, znaleźć równie pokręconą osobę co ona. Deva zbliżyła się na odległości ręki do wampirzycy i zmierzyła ją lodowatym wzrokiem — A więc próbuj walczyć o swoje nędzne życie, gdyż nie chce abyś mi się za szybko znudziła. 

Po tym Deva pstryknęła palcem, a świat zaczął się rozmazywać przed oczami czarnowłosej.

——————————————

Wampirzyca podniosła się z łóżka, próbując przez pierwsze sekundy złapać oddech. Jebane koszmary. A gdzie się podziały kochane sny o dziewicach na jednorożcach? Shade rozejrzała się szybko po pomieszczeniu. No dobra, brakuje jej paru osób, ale chyba jest nadal w tym samym miejscu. Pytanie tylko, czy to dobrze czy źle. Ty, a jak ona dalej śni i zaraz jej wyskoczy ta zielonooka menda?

Dłoń czarnowłosej powędrowała od razu do jej kieszeni, która okazała się pusta. Nie mówcie, że zgubiła swój nóż. Jak ona do cholery ma się teraz bronić? Dziewczyna zerknęła na lampę stojącą obok. Jak się nie ma, to się lubi co się ma, nie? Kobieta zdążyła podnieść przedmiot, kiedy usłyszała kroki na korytarzu. Jeśli to ten demon, to się głęboko zdziwi.

Drzwi otworzyły się, a Shade wyskoczyła z zamiarem, przypieprzenia lampą. Fioletowłosa w ostatniej chwili zobaczyła lecąca w jej stronę czarnowłosa, niestety nie zdążyła się uchylić. Obie kobiety wylądowały na ziemi, razem z kablem. Someya spojrzała się na swoją ofiarę i niewinnie się uśmiechnęła. Mała pomyłka chyba zaszła, ale przynajmniej wie, że jednak już nie śpi.

— Czy ty możesz powiedzieć do diaska, co kurwa próbowałaś zrobić?! — Amane masowała obolałe miejsce na głowie, w myślach formując wiązankę, którą zaraz poślę dziewczynie. No jej to do reszty już odbiło! Ona idzie sprawdzić czy się już obudziła, a ta na nią z lampą! No skandal jakiś!

— Mały test czy jednak nie śnie?

— Kurwa, ale to się szczypie, a nie rzuca na przyjaciół z jebaną lampą!

— Ale zobacz, mogłam zawsze wziąć jako broń stół!

— Ty to naprawdę po tej śmierci, to jakaś pojebana się zrobiłaś.

— Nie martw się, są jeszcze bardziej upośledzone osoby ode mnie — Czarnowłosa wstała z Izumi, podając jej przy okazji rękę. Niech ona nie narzeka, Takeshi mógłby na nią spróbować się rzucić z łóżkiem. Inną sprawą jest, że miałoby to nikłe szansę powodzenia. Właśnie, gdzie u diabła jest ten kleptoman? Nie uwolnili go czasem z nią?

— To ma mnie niby pocieszyć?

— Nikt nie powiedziałam, że umiem pocieszać. No to ten, ja się już będę zbierać i ten... — Shade ruszyła w stronę drzwi, jak gdyby nigdy nic mijając, zdumioną Amane, do której nadal nie docierał sens zdania. On się kurwa budzi po jakiś sześciu odkąd zemdlała i wychodzi, jakby nic się nie stało?! No to są jakieś żarty. Wampirzyca stała w drzwiach, rozglądając się, w którą stronę ma iść, kiedy poczuła dłoń na ramieniu. Czyli jednak się nigdzie nie wybiera.

— Popraw mnie jeśli możesz, ale zanim zemdlałaś pojawiła się twoja jebana kopia. Nie uważasz, że może jakieś wyjaśnienia się mi należą? — No i się zaczyna. Someya westchnęła i wróciła z powrotem do pokoju, siadając na łóżko. Rękę ponownie włożyła do kieszeni, szukają bezcelowo swojego noża. Czym ona ma się teraz bawić? Ech, Amane raczej jej nie wypuści jeśli nie usłyszy prawdy. A jak usłyszy, to zapewne będzie chciała jej pomóc. Ta kobieta jest bardziej uparta niż niejeden osioł, co jest dość często upierdliwe. Nie mogła by mieć tego chodź raz w dupie?

Shade zaczęła się bawić naszyjnikiem, ale zaraz przestała. Nie bardzo wiedziała jak zacząć tę rozmowę, a bawienie się przyczyną kłopotów, chyba nie bardzo jest mądre. Czemu akurat ten naszyjnik musiała być przeklęty!? Nie mógł jakiś inny, którego nigdy na oczy by nie zobaczyła? Wampirzyca podniosła wzrok na fioletowłosą, która dalej bez słowa mierzyła ją wzrokiem. Gdyby mogła, to pewnie przewierciłaby ją nim na wskroś, byle tylko usłyszeć prawdę. Ech, czemu ludzie zawsze chcą ja usłyszeć?

— Pamiętasz medalion Kazuo? Widzisz, okazało się tak jakby, że mieszkała w nim jakaś istota, no i teraz jakby, chce przejąć moje ciało. No, ale martw się mam plan jak ją powstrzymać! — No dobra to nie do końca prawda, bo wciąż jest trakcie myślenia, jak tu nie zostać durną lalka, w rękach zielonookiej. Grunt jednak, że się stara! W końcu to nie może być trudne, żeby opracować plan, w którym pokona, zapewne wszechpotężna i nieśmiertelną istotę, która ma na karku, paręnaście tysięcy lat. Bułka z masłem po prostu.

Izumi tymczasem zaczęła chodzić po pokoju, próbując przetrawić do końca słowa. Czy ona dobrze zrozumiała? Ona jej mówi, że akurat w tym naszyjniku była zła do szpiku kości istota, która chce przyjąć kontrolę nad ciałem czarnowłosej? Co jeszcze, może od razu kontrolę nad całym światem? Dlaczego to Shade zawsze musi wplątać się w takie bagna, a potem ona musi lecieć jej na ratunek? Co ona matka Teresa z Kalkuty, co zbawi cały świat?

— To jaki masz ten plan?

— No widzisz...

— Nie masz żadnego, świetnie!

— Coś wymyślę, zaufaj mi — Amane aż wzdrygnęła się na te słowa. Ostatnim razem jak je usłyszała, to zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią, bo idiotka nie zdążyła jej złapać. Jeśli chodzi o te sprawy Someya nie jest najlepszym wyborem, ale cóż, na razie i tak to jedyny wybór. Będzie musiała pogadać z chłopakami, co robić dalej. W końcu mimo wszystko oni też w tym siedzą.

— Masz czas do piątku i lepiej, żeby ten plan był dopracowany, bo to nie ja będę poprawiać w nim jebane dziury.

— No zaufaj mi, czy ja cię kiedyś zawiodłam?

— Nawet nie chce mi się wymieniać ile razy.

— Tym razem nie zawiodę! — Izumi pokręciła tylko z politowaniem głową. Jak jej jutro doniosą, że pół Tokio nie ma, to już wie kogo wina będzie. Shade tymczasem ruszyła w stronę wyjścia, ale zatrzymała się w nim, zerkając na fioletowłosa — Nie wiesz, gdzie mój nóż, nie?

— A wyglądam jakbym wiedziała? Pewnie nadal w C3 jest — Twarzy wampirzycy momentalnie spochmurniała. To nie wzięli go jak ruszyli jej na ratunek? Co z nich za bohaterze, jak takich rzeczy zapominają zrobić?!

Amane usiadła na kanapie, splatając ręce. Na cholerę ona się w to wszystko wplatała? To jest dopiero początek, a ona ma już powoli tego wszystkiego dość. Nie wolno jej jednak już zrezygnować, w końcu nie zostawia niedokończonych spraw. Żeby tylko jej starczyło cierpliwości do tych idiotów wokół niej, bo ich wytłucze ich własnymi orężami.

———————————

Shade zamykała okno właśnie, kiedy usłyszała nagły hałas. Rozejrzała się po pokoju. Niewiele dostrzegła, gdyż panowały w nim ciemności. Wróciła dopiero do domu i wciąż nie miała przy sobie swojego noża, więc czuła się odrobinę bezbronna. Podeszła powoli do włącznika światła i odliczała do trzech, po czym zapaliła światło.

W pokoju nikogo nie było. Wampirzyca odetchnęła z ulgą. Zaczyna mieć już lekko paranoje, no ale to nie jej wina. Gdyby nie to, że ma jakieś kilka miesięcy życia, to nie zwróciłaby nawet na dźwięk uwagi. Dziewczyna przeczesała ręką włosy. Miała taką ochotę się położyć, ale w obecnym stanie nie był chyba to dobry pomysł. Cóż, będzie musiała w najbliższym czasie żyć na kawie i energetykach. Pytanie tylko co z krwią. Chyba parę łyków nie zaszkodzi, od czasu do czasu?

Someya weszła do salonu, przy okazji zapalając światło, zaraz stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła jak wygląda pokój. Pomieszczenie wyglądała jakby co najmniej kilkanaście huraganów przeszło sobie przez nie. Na dodatek, na podłodze leżały zwłoki, a meble były upaćkane w krwi. Wampirzyca przełknęła ślinę. Nie dość, że nie ma przy sobie nic do obrony, to akurat tyle krwi musi być, która drażni jej nozdrza. Wampirzyca czuła jak ślinka leci jej na samą myśl wypicia krwi, ale przegryzła wargę. Nie wolno jej.

Największe jednak jej zaskoczenie w całym tym obrazie destrukcji, wywoływał Takeshi, który siedział na kanapie bujając się w tył i przód. Ona podejrzewała, że chłopak to specem od burdelu jest, ale w życiu by nie uznała, że człowieka może zabić! Fakt, był wampirem, ale Takeshi i zabijanie, to oksymoron normalnie! Chłop by muchy nie skrzywdził! Morskowłosy podniósł swój wzrok na dziewczynę i ponuro się uśmiechnął.

— Shaduś? Wybacz za bałagan — Chłopak skulił się jeszcze bardziej i zaczął szybciej się bujać do przodu i do tyłu. On naprawdę nie chciał nikogo skrzywdzić. Po prostu był smutny, a ci ludzi byli w złym miejscu o złym czasie. Czy dlatego go Tsurugi już nie kocha? Dlatego, że jest potworem?

Wampirzyca podeszła do morskowłosego, który próbował się odrobinę od niej cofnąć. Nie chciał, żeby ktoś do niego podchodził. Chciał zostać sam. Najlepiej z paczką lodów i durną telenowelą, gdzie kobieta rozpacza, że facet jej nie kocha.. Shade ukucnęła obok Moriego i omiotła go spojrzeniem. Brakowało jego czapki, a tak to miał na sobie ślady krwi. Pustym spojrzeniem wpatrywał się w ścianę.

— Takeshi, co tu się stało?

— Przyszedłem do ciebie, ale nie było nikogo. Chciałem zaczekać, ale przyszli oni. Byłem głodny... to był wypadek, naprawdę — Czarnowłosa pokiwała z zrozumieniem głową. O wiele bardziej było jej szkoda wampira, niż ludzi. Spojrzała przelotnie na zwłoki. Z tego co pamiętała, jej dawne mieszkanie mieli wynająć komuś innym, w końcu dawni właściciele uznawani są za martwych. C3 miało się tym zająć, kupując mieszkanie, ale widocznie nie zdążyli jeszcze tego zrobić. Cóż, to może ich pospieszy. Pytanie tylko, czy nie zechcą złapać za to Takeshiego. W końcu zabił ludzi.

— Posłuchaj mnie, wszystko będzie w porządku, zajmę się tym rozumiesz? Teraz najlepiej byłoby gdybyś się położył — Wampirzyca chwyciła chłopaka, który nie stawiał w ogóle oporu.

Kiedy doszli do łóżka, w sypialni Shade, dziewczyna powoli położyła morskowłosego na nim. Będzie musiała jutro wyprać pościel, ewentualnie ją wyrzucić, bo już widziała ślady krwi na niej. Kiedy kobieta chciała odejść od mebla, wampir chwycił ją za rękę, uporczywie wpatrując się przy okazji w jej oczy.

— Jestem potworem Shade?

Czarnowłosa przez chwilę zdumiona pytaniem, wstrzymała oddech. Takeshi potworem? To nie było możliwe, ale jednak zabił ludzi. Dziewczyna wbiła spojrzenie w podłogę. Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Jak ona może na nie odpowiadać, skoro sama ma na koncie śmierci Bogu winnych ludzi. Ją jednak nie dręczyły wyrzuty sumienia. Nie dręczyły? A może tylko ich nie słyszała? Jeśli ktoś jest potworem, jest nim ona. To ona zabijała ludzi bez drgnięcia okiem. Wampir obok niej to wręcz anioł. Może dlatego ten demon chce przyjąć jej ciało. W końcu raczej nie różnią się zbyt bardzo. Obie zadają ból i śmierć innym.

— Nie jesteś Takeshi. Nigdy nawet nie śmiej tak twierdzić — Wampir pokiwał głową, chodź nie do końca był przekonany co do prawdziwości tych słów. Puścił dziewczynę i przymknął oczy chcą znaleźć się już w krainie snów. Może tam nie będzie czuł się tak źle. Może tam Tsurugi go pokocha?

Czarnowłosa tymczasem ruszyła w stronę sypialni, zastanawiając się jak pozbyć się ciała, chodź w głowie wciąż krążyło jej pytanie Moriego. Czy nie lepiej byłoby żeby wciąż siedziała w celi u C3? Czy dzięki temu ludzie nie byliby bardziej bezpieczni?

— Uroczy wampir, zimnokrwistym mordercą się okazał — Na zakrwawionym stole siedział Kazuo z założonymi rękami na piersi. Wpatrywał się w całą scenerię z obrzydzeniem. Nie mógł wyciąć zrozumieć co pcha lud... takie istoty do morderstwa. 

— Nie pytał cię nikt o zdanie. Z resztą co ty możesz wiedzieć o nim? — Shade ruszyła w kierunku pierwszego z trupów, chwytając go przy okazji na pannę młodą. Teraz pytanie tylko jak go się pozbyć. Nie może raczej go tak po prostu wyrzucić, chociaż... będzie musiała chyba poszukać jakieś łopaty. No i worka na śmieci, tak dla pewności. Dziewczyna odłożyła zwłoki na miejsce i ruszyła w stronę schowka. Mieli szufle kiedyś, nie?

— Wiem, że niczym odrzucony kochanek, zamordował pierwszą lepszą osobę, nie patrząc na konsekwencje.

— Czy możesz w końcu darować sobie te twoje moralne wywody? Stało się! Człowiek nie żyje, Takeshi ma poczucie winy, koniec tematu! — Jeszcze trochę, a duch dostałby z łopaty, którą trzymała w dłoni wampirzyca. On nadal nie pamiętał czemu mieli ją w schowku, ale mimo wszystko, nie chciał nią dostać. Wampirzyca wzięła głęboki oddech i spojrzała na ducha. Gdyby wzrok mógł zabijać, cóż różnicy mu by to żadnej nie zrobiło i tak był martwy w końcu — Mam dziś naprawdę zły dzień Yoshida i jeśli usłyszę w najbliższym czasie jakiekolwiek złe słowo o Takeshim lub o czymkolwiek innym, nie ręczę za siebie.

Brązowowłosy pokiwał głową tylko, że zrozumiał i zaraz zniknął. Dziewczyna westchnęła. To teraz musi iść kopać groby. Jak skończy to będzie w cholerę padnięta, a ma w najbliższym czasie w ogóle nie sypiać. Już ona to widzi jak wytrzymuje trzy dni bez snu i funkcjonuje niczym zombie.

Shade ruszyła na dwór z łopatą, zakładając przy okazji kaptur. Lepiej żeby sąsiedzi nie widzieli jej twarzy, w końcu teoretycznie była martwa, a ludzie mogą być troszkę zdziwieni, jak zobaczą trupa, co grób kopie. Nie mówiąc, że nie ma już ochoty użerać się z ludźmi dziś.

Wampirzyca zeszła na dwór i rozejrzała się. Ani żywego ducha nie było widać, co można było uznać za dobry znak. W końcu, wszyscy normalni ludzie już pewnej śpią, to zostały tylko świry takie jak ona. Dziewczyna ruszyła za budynek z łopatą pod pachą. Powinna może pomyśleć nad pracą grabarza. Jak nic ją zatrudnią, doświadczenie w końcu będzie miała. Czarnowłosa wbiła na próbę w ziemię narzędzie. W miarę weszło, więc chyba może kopać dziurę. Ona ma nadzieję, że przed świtem się z tym uwinie. Troszkę trudniej będzie chować zwłoki w dzień.

Raz za razem wampirzyca wbijała łopatę w ziemię, kiedy nagle się zatrzymała. Zerknęła nerwowo za siebie. Zdawało jej się, że kogoś słyszała. Tylko, że raczej nie człowieka, bo żadnego bicia serca nie mogła tak wyczuć. Dziewczyna chwyciła przedmiot w dłoń i zważyła go. Jak komuś tym przyjebie to go chyba nie zabije, nie? Najwyżej lekkiego wstrząsu mózgu dozna.

Obróciła się w stronę kolejnego szmeru, ale nic nie zauważyła. Naprawdę chyba zaczyna popadać w paranoje, ale mimo wszystko... Shade obróciła się mierząc z łopaty w zielonowłosego wampira, który gdyby się nie schylił właśnie stracił by głowę.

— O mało co nie dostałem z łopaty od ciebie!

— Tak? Trzeba było się nie skradać — Wampirzyca jak gdyby nic wróciła do pracy, która przerwała, mając w dupie pojawiania się wampira. Sakuya włożył ręce w kieszeń, nie mając za bardzo co robić, nie wiedząc też jak zacząć rozmowę. Na cholerę on w sumie tu przyłaził?! I jeszcze dodatkowe o północy. Dziewczyna na bank weźmie go za wariata, bo za idiotę to w sumie chyba już wzięła. Shade zerknęła na Watunukiego, który stał jak kołek nie mając nic do roboty. Co on zapomniał po co tu przyszedł, czy jak? W sumie, jak już chłop do niej przyszedł to niech do czegoś się przyda — Trzymaj

Wampir patrzył na łopatę, niczym ciele na wymalowane wrota. Po cholerę ona dała mu to? On ma sobie grób tym wykopać? Zaraz wampir pokręcił głową, nie no, aż tak to mu się na ten świat nie śpieszy. Może nie w takim tempie, w jakim jest stanie go posłać ta dziewczyna.

— No dalej, weź pomóż mi kop grób.

— CZEKAJ, ŻE CO?!

— Zdarzył się mały wypadek i trzeba posprzątać. Jak mi pomożesz to... coś się wymyśli jako nagrodę — Wampira przeszły aż ciarki na dźwięk ostatnich słów. Miał dziwne wrażenie, że nagroda nie będzie dla niego zbyt miła, ale jaki on miał wybór? Jak nie pomoże, to może oberwać pewnie. Z resztą i tak dostał zadanie, że ma ukraść naszyjnik, a pomagając wampirzyca, jest większa szansa na to. Dlaczego tylko on musi kopać groby jako pomoc?

Czarnowłosa przyłapała się na tym, że kilka razy kiedy chłopak kopał zagapiła się na niego. Za każdym razem karciła się w myślach za to, ale i tak dalej to robiła. Trochę dziwnie czuła się przy Sakuyi. Z jednej strony był dla niej lekką niedorajdą, który przy najbliższej okazji zrobi sobie krzywdę. Z drugiej jednak strony wydawał się miły, dziwny, ale miły. W sumie, nadal jest jej winny kawę, za ostatni raz. Tamtej nie zdążyła do końca wypić, więc się nie liczy. Zielonowłosy odłożył na chwilę łopatę. Chyba tyle starczy? W końcu jak głęboki musi być grób na ciała?

— To co teraz?

— Cóż, trzeba skoczyć po ciała. Z tym też możesz mi pomóc — Wampiry westchnął, dlaczego go to nie dziwi. Czuł się trochę jak taki chłopiec na posyłki, tylko zamiast tego zakopywał zwłoki. To prawie to samo — Sakuya, mogę zadać ci pytanie?

— Pewnie?

— Uważasz, że jestem potworem? — Shade wlepiła uporczywie spojrzenie w zielonowłosego. Ten czując na sobie jej wzrok odrobinę się zarumienił, ale milczał. Nie wiedział w sumie co odpowiedzieć. No bo jaka będzie zadowalająca odpowiedź, która na dodatek pozwoli mu ujść z życiem? W końcu on też jest potworem. Zabijał ludzi, kłamał. Miał jednak przyjaciół. Czy potwor może ich mieć? Może, ale czy to jednak nie przeczy byciu przez niego potworem? Czy w takim razie wszystkich nie można kwalifikować jako tych złych? Czarnowłosa spuściła wzrok z wampira. Domyślała się takiej odpowiedzi. Milczenie jest oznakiem zgody, czyż nie? Jakiej jednak innej odpowiedzi mogła się spodziewać. W końcu to jasne, że jest potworem bez sumienia. Dziewczyna ruszyła powoli w stronę domu, zostawiając zielonowłosego z tyłu.

— Nie jesteś potworem. Nie innym niż my wszyscy — Shade obróciła się w stronę Sakuyi, który wciąż stał w tym samym miejscu, trzymając w dłoni łopatę.

— To miłe, ale w słowach często kryje się kłamstwo.

— Nie okłamałbym cię — Watanuki wstrzymał się przed skrzywieniem na te słowa. Już ją okłamuje. Jedno kłamstwo w tą czy w tamtą stronę już nie zrobi różnicy. Kiedy się dowie znienawidzi go, a teraz musi iść pod prąd. Wampirzyca uśmiechnęła mimowolnie na te słowa, a chłopak odwzajemnił to. Lubił jak się uśmiechała, nawet jeśli tego powodem było kłamstwo. Jego kłamstwo.

— Wiesz, chce uwierzyć w to. Chcę wierzyć w to, nawet jeśli to słodkie kłamstwo.

——————————————
Nio, a więc mamy rozdział po jakże długim czasie nie dodawania. Żeby nie było opowiadanie nie jest zawieszane. Po prostu, mam troszkę mniej czasu na pisanie i rozdziały będę pojawiać się dość nieregularnie. W sensie w jakiś poniedziałek, kiedy będę mieć skończony rozdział. Ogólnie założenie mam jeden rozdział na miesiąc, ale się zobaczy jak to wyjdzie. No to koniec ogłoszeń parafialnych i do zobaczenia w następnym rozdziale.
Nio

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top