Rozdział XX Czyściec

Amane brała właśnie kąpiel w gorących źródłach. Tetsu, z względu na stan wampirzycy, pozwolił im zostać parę dni. Ojcu powiedziała, że zostanie parę dni u znajomej. Grzechem by było nie skorzystać z okazji i nie zażyć kąpieli. Fioletowłosa westchnęła. Dalej nie dawała jej spokoju sprawa ujrzenia lalki. Nie mówiąc z resztą, że nie wiedziała co się działo z Seiko. Nozomi znalazła ją i doszło do walki, więc wampirzyca podobnie jak Trust musiała być rana. Pytanie tylko czy była w gorszym stanie niż jej Servamp. Hugh mówił, że Grzechy, jako główne wampiry są bardziej wytrzymali od swoich podwładnych, ale nie nie napawało to Izumi optymizmem. Co jeśli dziewczyna może właśnie umierać gdzieś w jakimś zaułku?

Dziewczyna właśnie zanurzyła się głębiej w wodzie, kiedy poczuła, że w pomieszczeniu zrobiło się nagle zimno, mimo iż woda była gorąca. Nagle przed twarzą Amane, znalazła się inna, której za Chiny nie spodziewała się zobaczyć. Kurwa mać no to są jakieś żarty! Izumi wyskoczyła z wody z wrzaskiem i biegiem ruszyła w stronę wyjścia, co skończyło się oczywiście tym, że poślizgnęła się i wylądowała na swoich czterech literach.

— Eee... No cześć Amane — Kazuo wbił wzrok w ziemię i nie zamierzał go podnosić w najbliższym czasie. Kiedy chciał się znaleźć w pobliżu przyjaciółki nie myślał, że znajdzie ją w takiej sytuacji. Mimo iż w pewnym sensie był przezroczysty, jego twarz można było porównać do zdrowego, soczystego pomidora.

Izumi tymczasem raz jeszcze spojrzała na gościa i spróbowała powoli wstać. Ona żadnym medium nie jest, to dlaczego do cholery widzi martwą osobę? To co teraz się odbywa, całkowicie burzy jej światopogląd, nie żeby istnienie wampirów już go nie zburzyło. NO, ALE KURWA, DUCHY TO JUŻ ZA DUŻO!

Fioletowłosa podeszła do chłopaka i wyciągnęła rękę, która przeniknęła przez niego. Poczuła też, że w miejscu gdzie stał zmarły, było chłodno, wręcz lodowato. Okej, może to jest jakiś dowód, że nie ma zwidów. Nadal jednak nie wystarczający. Duch tymczasem odchrząknął, przez skierowała swój wzrok na jego twarz. Dobra to było trudne, zważywszy, że miał ją skierowaną w ziemię. Co on tam pięćdziesiąt groszy znalazł?

—Mogłabyś się ubrać? Albo przynajmniej jakkolwiek okryć? To trochę rozprasza — Amane pierw nie zrozumiała, o co chodzi. Potem spojrzała na siebie i miała ochotę trzepnąć się w ten pusty łeb. No kurwa, przecież ona tutaj stoi goła, niczym Adam i Ewa, chociaż oni to przynajmniej liście mieli. Dziewczyna szybko rozejrzała się po pomieszczeniu i podeszła do szlafroka, który leżał jakby gdyby nigdy nic. No, teraz to mogą rozmawiać.

Duch tymczasem w końcu podniósł wzrok z ziemi i odetchnął. Nie przywykł do takich akcji. Zadziwiająco jednak ostatnio, często znajduje się w takich.

— Mogę wiedzieć co cię do mnie sprowadza? NIE WIEM, NIE POWINIENEŚ BYĆ MARTWY?! — Yoshida cofnął się o krok, kiedy kobieta wydarła się na niego. Powiedziałby, że tęsknił za jej temperamentem, ale to akurat byłoby kłamstwo. Teraz potrafił docenić ten miesiąc bez jej jazgotu. To był wręcz istny raj.

— No... Shade potrzebuje pomocy — Amane przystanęła na chwilę i spojrzała na chłopaka, jakby mówił w innym języku. Czekaj, co? Pierw każe jej nie szukać, a kiedy sprawy przybierają zły obrót, wysyła ducha, żeby ona jej pomogła. Tutaj coś nie gra.

— Czy ona czasem, nie chciała mnie nie widzieć?

— Ona nie wiem, że tu jestem — Kazuo zaczął bawić się palcami i spuścił wzrok. Przypominał teraz trochę dziecko przyłapane na kłamstwie.

— Ech, cóż mówiłam, że ją znajdę, to znajdę. Mogę przy okazji też ruszyć na ratunek. To gdzie ona jest?

— U C3? — Izumi spojrzała na ducha jak na idiotę. Czym do cholery jest C3?! Yoshida tymczasem widząc, że kobieta nie bardzo jarzy westchnął. Czyli jednak jest ktoś mniej poinformowany w tych sprawach niż jego siostra. Czy ma ta uznać, za pocieszenie, to on nie wie — Organizacja, która zajmuje się sprawami z wampirami. No i czasem je eksterminuje. Shade jest tam jakieś kilku dni.

— Eksterminuje?

— No... Zabija...

— I DOPIERO TERAZ MI TO MÓWISZ?! TRZEBA JĄ STAMTĄD ODBIĆ! — Dziewczyna wyleciała z pomieszczenia, zostawiając ducha całkowicie samego. To się nazywa determinacja w odbiciu. Mogłaby chociaż poczekać na niego!

———————————————

Shade siedziała spoglądając w sufit. Takeshi leżał głową na jej kolanach. Pomimo jej początkowej nieufności do niego, cóż chłop zdobył jej serce. Chociaż i tak nie daruje mu tego, że nie dał jej ani razu wygrać w karty. Ten koleś jak nic kantował, ale nie dało się go na tym przyłapać.

Chłopak ruszył się odrobinę, ale zaraz znów spokojnie leżał. Zabawne, gdy pierwszy raz postanowił uciąć sobie drzemkę, na jej kolanach, bezceremonialnie go zrzuciła. Potem powtórzyła to tak jeszcze z piętnaście razy, a za szesnastym już dała sobie spokój. Ten człowiek był bardziej uparty, niż Amane kiedy obierz sobie coś za cel.

Właśnie Izumi. Ciekawe czy wyciągniętą jakieś wnioski, związku z tym, że jej Servamp ucierpiał. Z jednej strony chciała żeby jej dała spokój, bo będzie to o wiele bezpieczniejsze dla niej. Z drugiej jednak, przypomniała sobie przeszłość i próba odcięcia się od niej teraz, kiedy wcześniej tak bardzo chciała sobie ją przypomnieć, jest trochę taka, no nie. Dziewczyna oparła się o ścianę. Za dużo myśli. Powinna chyba wziąć sobie przykład z Takeshiego i też się przespać. W końcu w najbliższym czasie, raczej nie doczeka odsieczy. Jej ranny muszą się jeszcze trochę zregenerować. Wampirzyca zamknęła oczy.

Po ich otwarciu, cóż, to na bank nie była cela w jakiej była zamknięta. Rozpierała się przed nią pustka. Ciągnęła się ona zapewne chuj daleko, ale dziewczyna postanowiłam trochę się przejść po niej. Warto mimo wszystko jednak obadać teren chyba. Im dalej szła, tym bardziej miała wrażenie, że jest to bez sensu.

— Stąd nie ma wyjścia, jeśli jego szukasz.

Wampirzyca obróciła się. Za nią stała chłopak, na oko z wyglądu mający osiemnaście lat. Brązowe włosy, podkreślały złote oczy, które wpatrywały się w nie z znużeniem. Obok stał chłopaka stał lew, o dumnym wzroku, tęczówki jego podobnie jak nieznajomego były złote.

— Stąd? Co to za miejsce?

— Nie ma nazwy. Ja nazywam je "Czyśćcem" chodź tak naprawdę nim nie jest. Ważniejsze pytanie, co ty tu robisz? — Shade stanęła w miejscu zaskoczona. Zaraz, to nie on ją tu ściągnął? W takim razie kto? No i co, ona tu do cholery robi?! I czym dokładnie jest ten cały "" Czyściec"? Czy ktoś jej to może, nie wiem, wytłumaczyć? Tak w kij dokładnie, najlepiej wszystko rozrysować!

— Czekaj panie, to nie przez ciebie tu jestem?

— Nie. To miejsce nie należy do mnie. Ja jestem tylko jego gościem. Jak wielu innych.

— Innych?

— Cóż, nie ja jedyny tu trafiłem. Większość zginęła przede mną. Część, kiedy jeszcze żyłem. Niektórzy po mnie. Ja jestem na razie, jedynym, który zachował jeszcze świadomość.

— CZEKAJ CHWILA, JA NIE ŻYJE!? — Teoretycznie już nie żyła, no, ale czy jeśli ją ty przeniosło to znaczy, że umarła tak na amen? Rany były zbyt groźne czy jak? Albo może Ci goście ją dobili jak spała? Wiedziała, że powinna być bardziej czujna. Nieznajomy tymczasem uważnie badał spojrzeniem przybyszkę. Nie była taka jak inni. Oni zazwyczaj mają obok siebie swojego towarzysza. Nie mogła bez niego tutaj przybyć, nawet jeśli straciła swoje moce. Dostrzegł nagle, że ślepia kobiety mienia się czerwony blaskiem, tak jak i kiedyś jego. Czyli jest taka sama jak on kiedyś, jednak mimo wszystko inna. Jest tylko jedna opcja, kim może być. Mimo wszystko, dziwne, że mogła tutaj trafić. To miejsce nie jest dla takich jak ona.

— Nie jesteś Servampem, prawda? Podklasą. Jednego z mojego rodzeństwa? — Czarnowłosa spojrzała na chłopaka jak na debila. A skąd ona ma wiedzieć, kto jest jego rodzeństwem? Co ona ma napisane nad głową, wyrocznia czy jak?

— A mogę wiedzieć, kto jest twoją rodziną? Menela spod sklepu, do niej chyba nie zaliczę?

Nieznajomy westchnął i pokręcił głową. Ludzie z tych czasów naprawdę brakuje czasem ogłady. Gdzie ten świat zmierza, on się pyta? Co z ludzkością będzie? Lew lekko go szturchnął przywracając do rzeczywistości. No tak, za daleko odleciał z tymi myślami. Chłopak zaczął przeszukiwać kieszeń kurtki, aż końcu znalazł to czego szukał. Może to jej pomoże zrozumieć kim był. Wyciągnął przedmiot przed siebie, a Shade zerknęła na niego. No, medalion jak medaliony. Przedstawiał wagę, był też trochę zniszczony. Miał jedną dużą rysę przechodzącą przez całość. Chłopak był jakimś sędzia czy czymś podobnym?

— Nadal nie wiesz kim jestem? Ech, czy tak wielu już o mnie zapomniało. Byłem kiedyś Servampem. To jednak dawne dzieje. Teraz możesz mi mówić za to Aaron — Wampirzyca zdębiała. Servamp? Czy te stworzenia czasem nie miały, nie wiem być nieśmiertelne? Takich jak ona, to można było zabić, ale ci kurwa niby mieli być wieczni! Sakuya coś ty za trefne wiadomości jej przekazałeś?! Dziewczyna jeszcze raz przyjrzała się wisiorkowi. Zaraz, czekaj. Jeśli on ma coś takiego, no i był Servampem, to znaczy, że jest spokrewniony z tą białowłosą, co zabić ją chciała?! Shade westchnęła. Jeśli on też nagle rzuci się na nią z bronią, ona naprawdę zastanowi się czy nie ma wypisane nad głową: "Jak ją zabijesz, wygrasz pluszowego misia".

— TWOJA SIOSTRA PRÓBOWAŁA MNIE ZABIĆ! CHUJ CÓRKA, MATKA, NIE WIEM KOBIETA! —Aaron spojrzał na wampirzyca z zdumieniem. O kim ona do cholery mówi, aż tak dużej rodziny nie miał. Limit były na osiem osób — No taka niska, białe włosy, mordercze skłonności, coś świta?

— Mówisz o Scarecrow.

— Chuj mnie obchodzi, jak ma na imię, chciała mnie zabić. No i ukraść mój medalion! — Shade chciała chwycić naszyjnik, żeby podkreślić swoje słowa, kiedy wyczuła pustkę na szyi. Nie ma go! TAKESHI ZAJEBIE CIĘ, ZA TĄ TWOJĄ KLEPTOMANIE!

— Naszyjnik?

— KURWA, UKRADLI MI GO!

Chłopak spojrzał raz jeszcze na dziewczynę. Czyżby to ona była wybrana na nowego właściciela? Czemu jednak tu trafiła, jeśli jeszcze nim się nie stała. Coś tu nie gra. Jeśli to ta wampirzyca ma oryginalny medalion, a została ściągnięta tutaj, to znaczy, że "ona" chce wyjść? Nagle rozległ się się dźwięk kobiecego śmiechu. Po chwili słychać było kroki. Chłopak rozejrzał się nie spokojnie, zwierzę tymczasem nastroszyło się i wyszczerzyło zęby. Nerwowa aura udzieliła się także dziewczynie. Kogo się oni boją? Znowu rozległ się śmiech, tym razem bliżej.

— Nie martw się, tutaj nie potrzebujesz swojego naszyjnika — Przed twarzą Shade stanęła ciemna postać. Wampirzycą odskoczyła zaraz stamtąd. Co to kurwa jest za stwór?! Mimo iż w samym miejscu było ciemno, to i tak widać było jadowicie zielone ślepia, o zwężonych źrenicach. Postać powoli zaczęła przyjmować kształt, chodź nadal pozostawała czymś na wzór cienia. W końcu przybrało formę, a przed dziewczyną, stanęła ona sama — Muszę przyznać, że ta forma jest o wiele wygodniejsza. No, jak wam się podobam?

— CZYM TY DO CHOLERY JESTEŚ I CZEGO WYGLĄDASZ JAK JA!? — Istota roześmiała, ale po chwili zamilkła. Czarnowłosa miała wrażenie, że to coś tym swoim wzrokiem, przewierca jej duszę na wylot.

— Jestem Deva. Jestem istotą, z której powstał pierwszy medalion. A ty kochana, już niedługo zostaniesz moja — Kobieta uśmiechnęła się drapieżne i podeszła do Shade. Zerknęła przy okazji na chłopaka, który zrozumiał, że jeśli chce przeżyć musi już znikać. Rozpłynął się w powietrzu, wraz z lwem, który dalej szczerzył zęby, do nieznajomej. Kopia czarnowłosej uniosła brodę wampirzycy, żeby spojrzała jej w oczy. Dziewczyna zrobiła to niechętnie. Poczuła jak nogi się pod nią uginają — Jeszcze będziemy miały czas, żeby pogadać. A teraz pobudka.

Shade uniosła się, zwalając przy okazji Takeshiego z siebie. Puls miała przyspieszony i nie mogła złapać oddechu. Czy to diabelstwo do cholery było?! Chwyciła naszyjnik, żeby upewnić się, że jest na miejscu. O co chodziło z zostaniem jej? CO TU SIĘ ODPIERDZIELA?!

— Eee... Shaduś wszystko w porządku? — Takeshi przechylił głowę zadając pytanie i dalej masując przy okazji obolałe miejsca. Jak chciała go obudzić, to mogła zrobić to trochę bardziej delikatniej, a nie pobudka na chama.

— Spotkałeś kiedyś kogoś, kto wygląda dokładnie tak jak ty? — Mori spojrzał na wampirzyce, nie rozumiejąc o co chodzi. Kogoś takiego samego jak on? Przecież na święcie nie istnieje nikt tak równie piękny! Chociaż, chyba nie o to chodzi. Pokiwał przecząco głową. Dziewczyna westchnęła, dalej jednak miętoląc rękami bluzkę. Przydałby by się jej teraz nóż. Jak się stresuje, zawsze się nim bawi — To dobrze, bo nie chcesz widzieć kogoś takiego.

Czarnowłosa wstała i podeszła do wejścia do celi, zastanawiając się jak długo jeszcze tutaj będzie siedzieć. Rany powinny chyba jutro się już zagoić, nie? Właśnie miała znów usiąść na łóżku, kiedy usłyszała, kroki na korytarzu. Ktoś idzie ich odwiedzić? Wampir także spojrzał w stronę drzwi. Czyżby Kenji ruszył mu na ratunek? Jego książę z bajki!

Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Tsurugi w towarzystwie Amane i Shiroty. Za nimi stał jeszcze jakiś blondyn i koleś w okularach. Okej, takiej odsiecz się wampirzyca nie spodziewała i co cholery robi to fioletowłosa?! Takeshi tymczasem spojrzał na ludzi, a w sumie głównie wpatrywał się w Kamiye. KIJ, Z JEGO KSIĘCIEM Z BAJKI, PRZYBYŁ KRÓL JEGO SERCA!

— TSURUGIŚ TAK SIĘ ZA TOBĄ STĘSKNIŁEM! — Wampir rzucił się na czarnowłosego, mieszcząc go w żelaznym uścisku. Mężczyzna nie do końca wiedział jak się zachować. Czego ten chłopak od niego i skąd do cholery go zna!? Mikuni tymczasem prawie nie umarł ze śmiechu. Widać, Tsurugi znalazł sobie "kolegę".

— Widzę, że masz fana Kamiya.

— Spierdalaj Arisuin.

— Tak, wszyscy szczęśliwy, to ja już może pójdę? — Shade powoli wyminęła ludzi, kierując się w stronę, zapewne wyjścia. Daleko nie odeszła, kiedy ktoś chwycił ją za ramię. Obejrzała się za siebie i dostrzegła fioletowłosą.

— Mamy trochę do pogadania.

No i już cały plan powrotu do domu, szlag trafił. Czy ona czasem już nie była w podobnej sytuacji. Takie miała małe deje vu. Kiedy szła z resztą, w sumie nie wiadomo dokąd, miała wrażenie, że gdzieś jej migły, te jadowicie zielone oczy. Dziewczyna przełknęła ślinę. Ona miała nadzieję, że to tylko zwidy. To co jej się śniło, niech lepiej zostanie w jej snach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top