Rozdział XVIII Pojmanie
Amane przewróciła się na drugi bok. Obudziła się niedawno, ale do końca nie wie dlaczego. Coś jej się śniło i to nic przyjemnego. Otwarła mimowolnie lekko oczy i podskoczyła. No kurwa ona ma deja vu! Już kiedyś jej zrobiono taka pobudkę!
— Zły sen? — Nozomi przechyliła głowę, przy zadawaniu pytania. Ona też nie miała najlepszej nocy z jakiegoś powodu. Dziewczyna zmierzyła swoją panią wzrokiem. Ta kobieta za to, chyba nie zmrużyła oka sądząc po jej wyglądzie. Z tymi worami pod oczami, to może konkurować z Sleepy Ashem, a chłop na swoje pracował kilkaset lat.
— Żebyś wiedziała. Foch ci przeszedł? — Izumi wstała z łóżka i chwyciła telefon. Ech, w soboty zwykle sobie spała do dwunastej, a ósmą rano to jednak nie to. Amane posłała jeszcze wampirzycy gniewne spojrzenie. Niech nie gapi się tak na nią tym wzrokiem. Usłyszała od niej już raz, że ma wyzywającą piżamę. Drugiego krwiopijcy, żeby ją molestował już nie potrzebuje. Mimowolnie się wzdrygnęła. Ten pocałunek był straszny. Nie żeby ona miała coś do lesbijek, ale no niech jej nie całują! Ech, jeszcze jeszcze ten wzrok Seiko. To było naprawdę straszne. Nigdy więcej!
— Można tak uznać... — W tym momencie telefon fioletowłosej zadzwonił, wybijając z rytmu obie kobiety. Kogo niesie do cholery o tej godzinie?! Izumi zerknęła na wyświetlacz i zaraz odebrała.
— Halo? Amane, pamiętasz mnie? Wiesz Ryu, ten który w ciebie wpadł? Wiem, że jest ósma rano, ale nie chciałbyś wyjść gdzieś ze mną? Nie teraz jak coś! Dopiero za kilka godzin, ale i tak — Amane o mało co nie krzyknęła, ale wtedy chłopak mógłby by pewnie się wystraszyć. Pokiwała energicznie głową, ale zaraz się zorientowała, że raczej Iseki nie mógł tego zobaczyć. Potwierdziła tylko spotkanie ustalili godziny, jeszcze parę słów między sobą wymienili i Ryu się pożegnał. Izumi tymczasem z szczęścia z rzuciła się na łóżko. Idzie na randkę z blondynem. Ten dzień nie może być lepszy.
— Dzwonili, że w końcu znaleźli sprawny mózg dla ciebie? — Izumi rzuciła w wampirzyce poduszką. Nie dość celnie, bo przedmiot tylko uderzył w ścianę. Niech ta menda trzyma dzisiaj język za zębami. Chociaż, miała jej pomóc szukać przyjaciółmi, a na razie to ona miała w tym większe powodzenie. Niech tym razem to ta kobieta wykaże się czymś. Z resztą kilka godzin bez niej, będzie wręcz świętem.
— Będziesz szukać dzisiaj Seiko. Zważywszy, że ona też jest wampirem, to nie może być nic trudnego.
Jak bardzo ta wypowiedź nie była zgodna z prawdą.
——————————
Sakuya szedł, trzymając dłonie w kieszeni. Obok zaś jak głupia małpa skakał Berukia. Ten facet naprawdę ma jakieś ADHD. Mieli iść na krótki patrol. Zobaczyć czy żaden z Grzechów nie kręci się w okolicy. Mieli też nie zwracać na siebie za dużo uwagi, co z różowowłosym graniczy z cudem. Przecież on nawet jakby normalnie szedł, to i tak by się wyróżniał. Z Yutą przynajmniej nie było tego problemu. Chociaż było kilkanaście innych.
Nadal nie mógł się pogodzić z tym, że ma pracować razem z tym zdrajcą. Pocieszające jedynie było, że jeszcze go nie spotkał. Dość dziwne. Myślał, że jak chłopak dowie się o sojuszu ich panów, to zaraz skorzysta z swoje nietykalności, a tu nic. Cisza przed burzą?
Wampiry wróciły do willi. W salonie już na nich czekała Scarecrow, mierząc zielonowłosego wzrokiem. Ciarki przyszły po plecach chłopaka. Zrobił coś złego?
— Sakuya pozwól za mną — No i jest trupem. Jak się prosi kogoś na takie rozmowy, to się nigdy dobrze nie kończy. Chłopak poszukał wzrokiem Beruki. No nie mówcie, że facet zostawił go na pastwę losu. Tam gdzie znajdowała się wampirzyca, na ogół było czuć dziwną aurę. Podklasy Tsubakiego od razu to zauważyły i dlatego na ogół nie lubiły znajdować się z nią w tym samym pomieszczeniu. Nie jeśli nie było w nim ich pana. Teraz zaś Watanuki był sam i szedł do gabinetu kobiety, jak na ścięcie.
Białowłosa weszła do pokoju, a za nią chłopak. Drzwi za nim automatyczne się zamknęły. No to teraz już nie ma ucieczki. Sakuya nerwowo przełknął ślinę. Nie podoba mu się to. Dziewczyna tymczasem stanęła przy biurku i zachęciła żeby podszedł. Z jej oczy jednak wiał chłód. Niechętnie wykonał jej polecenie i spojrzał na mebel. Na stole była masa zdjęć. Na niektórych był Mahiru, na innych zaś jakaś fioletowłosa. Zwrócił uwagę, że najmniej zdjęć było Shade. Jedno wzbudził w nim dziwne uczucie. Dziewczyna wpatrywała się na nim, jakbym dobrze wiedziała, że jest obserwowana. Uśmiechała się przy tym, jak wtedy kiedy miała mu zaszywać rany.
— Wiem, że już spotkałeś Shade. Dlatego będziesz najlepszym do tego zadania — Kobieta przysunęła zdjęcie na krawędź stołu, po chwili wskazała na naszyjnik noszony przez czarnowłosą - Przy pierwszym starciu z wami, nie wiedziałem, że to właśnie oryginalny naszyjnik. Teraz kiedy wiem, chce go. Ty zaś mi go przyniesiesz.
— Przepraszam, ale co? — Co on ma iść do domu wampirzycy i zerwać go jej z szyi? Ona ma go za samobójce czy jak? Scarecrow zmierzyła chłopaka wzrokiem. Jaki on jest nie domyślny. Czy wszystkie podklasy tego Servampa takie są?
— Masz zostać jej przyjacielem. Zdobyć zaufanie, a kiedy będziesz je miał, zniszcz je. Fakt, że naszyjnik jest w jej rękach jest uciążliwy. Jeśli go nie będzie miała, nie będzie już żadną przeszkodą.
— Ale, jaką ona jest niby przeszkodą?! — Strachu już nie wytrzymała. Dlaczego nie może wykonać zadania bez zbędnych pytań?! Chwyciła wampira za szyję i podniosła. Sakuya próbował się wyrwać, ale wampirzyca była o wiele silniejsza.
— Posłuchaj, w niewłaściwych rękach ten przedmiot jest niebezpieczny. Na razie jest bezużyteczny, ale to się może zmienić, a ja nie chcę kolejnego "pseudo rodzeństwa". Radzę Ci się więc zabrać do roboty — Kobieta puściła wampira i odsunęła się odrobinę. Chłopak chwycił się za szyję, przy okazji parę razy zakaszlał. Ucisk to ona ma. Sakuya spojrzał na białowłosą i opuścił pomieszczenie.
Scarecrow podeszła do okna. Miała z niego widok na ogród, który w ciągu dnia był naprawdę piękny. Cieszyła się, że w porównaniu do jej rodzeństwa nie była tak wrażliwa na słońce. W porozumieniu do nich, mogła wytrzyma pewien czas na słońcu, bez zamiany w zwierzę. Jedyną osobą, która była w stanie przebywać na nim cały czas był ich dawny przywódca. Teraz jednak go nie i to ona stoi najwyżej. Musi tylko pokonać swoją siostrę. Wtedy nie będzie w żaden sposób zagrożona.
— Wszystko idzie zgodnie z planem? — Notsumi wychyliła się z cienia, który obejmował nawet regały. Podesłać powoli do okna i również przez nie spojrzała. Tak, ogród był piękny. Spędzała kiedyś cały czas, kiedy miała możliwość wrócić do domu. Potem przestała, bo nie miała już po co do niego wchodzić. Za dużo wspomnień. Niedługo znów będzie mogła do niego wrócić, a wraz z nią jej brat.
— Tak. Wszystko idzie tak jak chciałaś. Mogę zadać tylko jedno pytanie?
— Już to zrobiłaś Tsuki, ale nie krępuj się.
— Dlaczego ktoś kto kiedyś polował na wampiry, chce stać się jednym z nich? — Kobieta się uśmiechnęła. Wampirzyca chyba pierwszy raz zobaczyła u niej taki uśmiech. Jej pytanie ją rozśmieszyło. Po chwili Katsura spojrzała na nią. Wróciła dawna ona. Zimne szare oczy, prześwietlały ją na wskroś.
— Czy to nie oczywiste? Będąc taka jak wy, zniszczę was raz na zawsze, a wtedy już nigdy nie skrzywdzicie człowieka...
——————————
Amane siedziała przy stoliku razem z Ryu. Było świetnie, chłopak przyniósł jej kwiaty, rozmowa się kleiła w miarę. Nawet to, że jej kiecka była trochę niewygodna nie przeszkadzał jej. Nic nie mogło tego popsuć. No i właśnie wtedy na ich stolik spadła ta cholerna lalka.
Izumi wrzasnęła i wstała od stołu, przewracając przy okazji krzesło. Skąd ona tu się do cholery wzięła!? Chłopak próbował ją uspokoić, ale przez to, trzymał lalkę nie bardzo pomagało. Dziewczyna rozejrzała się rozpaczliwie po miejscu i wtedy go dostrzegła. Zmierzał ich w stronę z Abel na ramieniu i niezbyt wesołą miną. Kiedy do nich podszedł zmierzył blondyna niezbyt przychylnym wzrokiem, po czym skierował swoją uwagę na fioletowłosą.
— Amane, idziesz ze mną.
— Czekaj, CO TY DO CHOLERY ROBISZ!? — Ten dzień miał być idealny, a tu pojawia się ten kowboj i każe za sobą iść. SKĄD ON WIEDZIAŁ, ŻE ONA TU JEST, PO DRUGIE, ŚLEDZIŁ JĄ CZY JAK?!
— Nozomi została zaatakowana. Przy okazji też Misono z Lilym. Oberwali i to mocno. Oni wykonali swój ruch, czas teraz ustalić jaki jest nasz — Mikuni chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Dziewczyna nie opierała się. Nie mogła do końca przetrawić, że coś się stało wampirzycy. No i jeszcze ten chłopak z Antenką, dlaczego jego też zaatakowali. Izumi poczuła się wina. To ona kazała jej poszukać Seiko. Gdyby tego nie zrobiła, dziewczynie nic by nie było.
Ryu tym czasem nie do końca zrozumiał, co tu się stało. Kim ten chłopak jest?! To jakiś znajomy fioletowłosej? Czemu przy okazji gdzieś ją ciągnie. O co tu do cholery chodzi?!
— Hej, dokąd ją...
— Ryu w porządku. Muszę iść. To ważne. Przepraszamy, że nie mogłam. zostać dłużej. Zadzwonię.
Iseki wpatrywał się w dwójkę oddalających się ludzi. Czy właśnie sprzed nosa odbito mu dziewczynę?
—————————————
Shade szła utykając przy okazji na jedną nogę. Cholerna Amane, kazała jej nie szukać, a ta wysyła za nią Servampa. Na szczęście pojawiło się ich jeszcze kilku innych i tamci nie chcieli jej złapać. Wampirzyca syknęła z bólu. Oberwała mocno, ale w sumie sama sobie winna jest. Mogła nie zaczynać walki. Teraz tylko doczołgać się do domu. Po drodze może pożyczy od kogoś trochę krwi.
Dziewczyna oparła się o mur. Gdzie jest do choinki Kazuo, z swoimi moralnymi poradami? Już widziała jak wypomina jej, że mówił, żeby nie zaczynała walki. Od wczoraj nie pojawił się. Czyżby aż tak się przeraził tym co zaszło. To było wszak nic. Nadal miała kontrolę nad swoim ciałem, a te odloty na pewno miną. Trzeba tylko poczekać. Nadzieja matką głupich, nie?
— O mam cię! Wiedziałem, że to ja pierwszy do ciebie dotrę - Przed nią stał morskowłosy chłopak w czapce. Nie no, to nie ten z tej trójki, która zabrała Yute. Gdzie pozostała dwójka. No i ważniejsze pytanie, co on do cholery tu robi?
— Czego chcesz?
Chłopak przechylił głowę. Nie była w najlepszym stanie. Wyszedł po prostu się przejść, a przy zobaczył jak rodzeństwo Scarecrow walczą z kimś, no i ją. Kobieta chce naszyjnik, to on może go przynieść. Przecież to nie jest takie trudne zadanie. Nawet on jest do tego zdolny. Już widzi minę Kenjiego jak wróci do willi z przedmiotem.
Wampir sięgał właśnie do szyi dziewczyny, kiedy nagle przed nim wyrosły spod ziemi jakieś pręty. Został uwięziony w klatce podobnie jak dziewczyna.
— Jednak nie wyszedłeś z wprawy Jun. Ciekawe ile nam policzą za dodatkową parę wampirów.
— Uważajcie, żebyście to nie wy nagle byli za wolni.
— Prędzej w twoich snach. No to co robimy z nimi? Zabieram, czy eksterminujemy?
Trójka mężczyzn podeszła do klatek. Pierszy z nich, brązowowłosy w okularach, nazywany "Junem", trzymał długie kije, o podobnej konstrukcji co klatka. Drugi blondyn, o długich włosach spietych w kucyk, mierzył do nich z długich pistoletów. Trzeci był czarnowłosym chłopakiem, o złotych oczach, których od tak dawna Takeshi nie widział. Co za zbieg okoliczności, że akurat w takiej sytuacji spotykają się znowu.
— Tsurugi... — Pies gończy C3 spojrzał w kierunku wampira. Kojarzył go, ale nie do końca wie skąd. Pytanie tylko skąd znał jego imię, chociaż nie. Wszystkie wampiry znają je.
— Zabieramy. Może potem będziemy mogli iść na obiad, na koszt C3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top