Rozdział XIX Shaduuuś

Shade rozejrzała się po pomieszczeniu, do którego trafiła wraz z Takeshim. Nie było duże. Dwa łóżka przy ścianach i coś, co miało chyba robić za toaletę. Standardy trzymania wampirów w C3, są naprawdę po prostu na wysokim standardzie. Nie prościej było ich od razu wrzucić do jakiejś klatki? Dziewczyna skrzywiła się lekko, nie krwawiła już, ale ranna za Chiny nie chciała się goić. Jak tak dalej będzie to długo. Zadziwiająco często jest ranna ostatnio. Chyba będzie musiała się podszkolić w robieniu jakichkolwiek uników, a nie przyjmować wszystkie obrażenia jak leci.

Czarnowłosa zmierzyła wampira wzrokiem. Nie odzywała się do niego, odkąd zgarnęli ich tamci goście. Chłopak także dziwnie milczał. Ciekawe czy jego krew pozwoliłaby jej się wydostać? Ech, nawet jeśli, to raczej by się bronił, a ona nie ma sił na walkę. Wampirzyca podpierając się o ścianę, ruszyła w kierunku łóżka. Odpocznie chwilę, a potem pomyśli jak wydostać się stąd, bo raczej nikt jej stąd nie wypuści.

Takeshi tymczasem wciąż wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął Tsurugi. Wciąż nie mógł do końca uwierzyć, że go znów zobaczył, w końcu Tokio nie było takie małe. Szansa, żeby go spotkać no była niska, zwłaszcza, że jak sam szukał to nie bardzo mu to szło. Szkoda tylko, że Kamiya umieścił go w celu. Scarecrow raczej nie będzie zadowolona, jeśli się dowie. W sumie ciekawe, kiedy się dowie, że został pojmany, no i jak bardzo mu się oberwie za samowolkę?

Chłopak westchnął. Jeśli wyjdzie z celu to porozmawia z czarnowłosym, w końcu mają parę niedokończonych spraw. A cóż, na razie może poczekać jak przyjdzie ktoś z jedzeniem, bo trochę głodny jest. Raczej karmią ich tutaj, co nie? Nie zostawią takie wampirka bez dobrego obiadku i kubełku krwi do po picia. Przecież to byłby skandal!

Mori rzucił się na łóżko i rozłożył się na nim. Za wygodne to ona nie było, według niego. Jego własne, jest o wiele przyjemniejsze, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi to co się ma. Usłyszał też prychniecie, zapewne w jego kierunku. No tak, w końcu nie jest sam, całkiem o niej zapomniał, tak cicho siedziała. Morskowłosy spojrzał w kierunku dziewczyny i wesoło się wyszczerzył. W odpowiedzi dostał tylko pełen dezaprobaty wzrok. Nie zraziło go to jednak. Jak nie uśmiech, to może ją karty do niego przekonają.

Chłopak wyciągnął z kieszeni talię kart i zaczął je tasować. Na szczęście nie odebrali mu ich, więc nie za nudzi się na śmierć. Po chwili zaczął rozdawać karty i nadal z uśmiechem na twarzy spytał:

— Grasz w pokera? Na początek, nie musi być rozbierany — Shade spojrzała w kierunku sufitu, jakby tam miała znaleźć odpowiedź, na to iście trudne pytanie. Czy on jakąś godzinę temu nie chciał, nie wiem zabić czy coś? W końcu jakby nie patrzeć, zaszła za skórę chyba jego pani. Wampirzyca wiedziała, że kobiety zmienne są, ale ten facet to też taki jest?!

— Czy ty czasem nie chciałeś mnie zabić? — Chłopak wybuchnął śmiech, przez co spadł z łóżka. Dziewczyna była trochę skołowana. On ma nie równo pod sufitem czy jak? Tymczasem Takeshi wyciąć tarzał się ze śmiechu po podłodze. Nawet droczenie się, z tym Sakuya nie było tak zabawne. Dobre, on kogoś zabić. W końcu chłopaka wstał i usiadł z powrotem na łóżku, ocierając przy okazji łzy.

— Ja nawet muchy nie umiem zabić. Nie mówiąc, że bawię się tylko iluzją. Chciałem cię tylko okraść.

— Ależ mnie pocieszyłeś — Czyli jednak ma jakieś większe szanse w starciu z tym wampirem. To może jednak wypije jego krew? Przez chwilę, dziewczyna miała wrażenie, że cień za morskowłosy się poruszył. A może jednak, nie będzie eksperymentować z krwią. Najlepiej kurwa zostać abstynentem i chuj. Ewentualnie już jest tak słaba, że ma zwidy. Tak, ta druga opcja jest bardziej uspokajająca.

— W każdym razie, skoro już razem tkwimy w tej celi, to może mała partyjka? Na początek naszej znajomości! Przy okazji jestem Takeshi! To co gramy? — Wampir w trakcie mówienia, tak mocno gestykulował, że reszta kart, które miał w ręce upadła na ziemie. Nie mówiąc, że przy okazji również nie mógł usiedzieć w miejscu. Jak nic chłop ma ADHD.

— Dość szybko zaprzyjaźniasz się z wrogiem...

— Wrogiem, gdzie tam. Moja pani chce tylko twój naszyjnik, a przez przypadek cię może zabije. To jeszcze nie kwalifikuje się jako wróg, nie? — Mori mówił to tak optymistycznie, jakby właśnie wygrał w totka. Nie no, przecież śmierć to nic złego.

— Zdajesz sobie sprawę, że jednak jesteśmy wrogami?

— Oj tam to szczegół, to gramy czy nie? — Ten człowiek naprawdę albo jest takim optymistą, albo po prostu nie do końca, nie zna do końca definicji pojęcia "wróg". Obydwie opcje mogą być poprawne.

— Ech, jeśli już musisz to grajmy, raczej nie dasz mi z tym spokoju — Mina Takeshiego przypomniała dziecko, które dostało cukierka albo w chuj wielkiego pluszaka. Oczy świeciły mu się niczym kurwa żarówki. Zaraz jednak przybrał minę jakby o czymś sobie przypomniał i zmierzył dziewczynę wyczekującym wzrokiem — No co?!

— Nie powiedziałaś swojego imienia jeszcze — Chłopak zaczął bujać się na bok,i w oczekiwaniu na odpowiedź. Nadal wpatrując się w wampirzyce wyczekującym wzrokiem. Ten chłopak jest jak rzep u psiego ogonu.

— Jestem Shade, zadowolony? Teraz gramy — Morskowłosy pokiwał głową tak energicznie, że o mało co, nie przywaliłby nią w czarnowłosą. Ten chłopak na bank ma ADHD.

— A mogę mówić ci Shaduś?

— Zapomnij...

— No, ale Shaduuuś...

— ZAPOMNIJ KURWA MAĆ, ŻADNA SHADUŚ!

— Prooosze Shaduuś — Takeshi złożył ręce jak do modły i skierował swój psi wzrok na dziewczynę. Dziewczyna westchnęła, czy on naprawdę sądził, że weźmie ją na słodkie oczka? Po dłuższej chwili wpatrywania się wampira, dalej proszacego, czarnowłosą westchnąła. Ten jeden raz się zgodzi.

— No dobra, możesz mówić Shaduś...

— Dziękuję! — Wampirzyca została zamknięta w uścisku. Chłopak nie wyglądał na jakiegoś silnego, ale parę w łapach to miał. Ust dziewczyny wydobył się cichy jęk, kiedy poczuła jak zaczyna brakować jej powietrza. Na szczęście chłopak szybki się zorientował, że zaraz udusi nowa przyjaciółkę i puścił ja. Nadal jednak uśmiechał się jak głupi do sera.

Shade przyjechała ręką we włosach. Co z tej znajomość wyjdzie to chuj wie, ale na pewno nie raz jeszcze będzie podduszana. Oj tego to była pewna.

—————————————

Izumi dotarła do Onsenu wraz z Mikunim. Tam już czekał na nich Shirata z niezbyt wesołą miną.

— Amane, Nozomi, gdybym dotarł szybciej z Kuro...

— Nic nie mów, to moja wina do cholery... — Dziewczyna uderzyła w ścianę i pokręciła głową. Gdyby jej nie wysyłała to... Nie na to już za późno. Nie można gdybać. Nie cofnie cholernego czasu. Szkoda, że ten durny oręż nie jest do tego zdolny. Na chuj jej on, jak nawet nie umie go przyzwać?! Fioletowłosa poczuła rękę na ramieniu i obejrzała się za siebie — Alicein?

— Nie obwiniaj się. Jeśli pozwolisz na to, nie jesteś godna bycia Eve. Musisz ponosić konsekwencje za swoje działania. Musisz się do nich przyzwyczaić. Idź teraz do niej —Dziewczyna ruszyła w stronę wejścia do Onsenu, ale zatrzymała się przy drzwiach i obróciła się.

— Mahiru, jak Misono?

— Wszystko ze mną w porządku, a teraz idź do swojego Servampa! — Przed Amane stał niski chłopak i pełnym oburzenia wzrokiem mierzył dziewczynę. Na policzki miał opatrunek, ale nie wyglądał on poważnie. Ważniejsze jest pytanie, jak on cholery pojawił się nie zauważenie przed nią! Izumi aż odskoczyła od drzwi, a Mison prychnął. To ma być Eve Servampa?

W końcu jednak Amame weszła do Onsemu i ruszyła w poszukiwaniu Nozomi. Chłopcy tylko spogląda za nią.

— Nadal nie rozumiem czemu ktoś taki jak ona, jest panią Servamp. Mahiru już lepiej się sprawował na początku.

— HEJ, JA TU JESTEM!

— Dlatego gratuluję Ci, że znalazł się ktoś gorszy do ciebie. Nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie Shirota.

— MÓGŁBYŚ CHOCIAŻ PODZIĘKOWANIA ZA RATUNEK!

Tiaaak... Odkąd Amane trafiła do ich drużyny, chłopcy sprzeczają się dużo częściej. Nie żeby wcześniej, nie wyrabiali normy. Teraz po prostu jeszcze ją zawyżyli. Mikuni tymczasem zerknął w stronę, w której zniknęła mu z oczu dziewczyna. Jej Servamp jest potężna, ale jeśli ma odkryć pełnię swoich mocy, Eve musi zacząć wziąć się do roboty. Na razie nic jej nie grozi, ale z każdym dniem naraża się, na problemy z kontrolą wampira. W pewnym momencie, może naprawdę znaleźć się w niezłych kłopotach. Musi mieć oko na te dziewczyny póki nie zaczną ze sobą współpracować i ufać sobie

———————————

Amane weszłam do pomieszczenia, w którym leżała Nozomi. Jak na wampira, to jej ranny długo się goiły. Wciąż widziała parę zadrapań na twarzy, a bandaż na brzuchu nie był zbyt pocieszający. Gdyby tylko była razem z nią, może mogła by jej pomóc. Ech, pytanie jak. Przecież nie potrafi do cholery walczyć, nie mówiąc o przyzwaniu oręża.

Blondyn mówił, że trzeba przywyknąć do konsekwencji, kiedy to jest trudne. Można było tego uniknąć, gdyby tylko nie kazała jej szukać Seiko. W końcu to ona była jej przyjaciółka, to ona powinna jej ponownie szukać. Jest cholerną przyjaciółką, Eve. Dziewczyna spojrzała na tatuaż na ramieniu. Kontrakt można zerwać. Może powinnaś to zrobić? Pytanie tylko, czy tego chciałaby Nozomi?

— Rozpaczasz. Dlaczego? Czy nie powinnaś się radować, twój sługa cierpi — Amane cofnęła się aż do drzwi. Kiedy poczuła za sobą ścianę, przełknęła ślinę. Na łóżko, obok wampirzyca siedziała ta przeklęta lalka. Pewnie przybyła zabrać jej dusz, za bycie niegodnym Eve. Na bank! Tak własnie robią te małe potwory.

Tymczasem moc przechylała co chwilę głowę na boki, mierząc swym jedynym okiem fioletowłosą. Dziwna z niej pani. Wszyscy inni cieszyliby się. Sami z resztą jeszcze by dołożyliby wampirzycy. Może jeszcze się nawróci na ich drogę? A może, to ona będzie tą jedyną, która znów nauczy ich ufać? Kto wie, jest w końcu tylko nic nie wartym człowiekiem.

— CZEGO WYLAZŁAŚ Z GŁOWY NOZOMI!? NA CHUJ MI ORĘŻ, ZABIERAJ GO I SPIERDALAJ!

Lalka zmrużyła jedyne oko. Jest stosunkowa za głośna dla niej. Moc zeskoczyła z łóżka i podeszła do Amane. Przy każdym kroku było słuchać jakby coś pękało. Izumi próbowała po omacku otworzyć drzwi, dalej wpatrując się w potwora. Jak nic zginie tutaj! Za jakie grzechy ją to spotyka?! W końcu drzwi się otwarły, a dziewczyna poleciała na plecy, z pewnym hukiem. Zaraz potem zaczęła się cofać w panice, jak najdalej od pomieszczenia, a Mahiru wraz Mikuni posłali jej zdziwione spojrzenie. Coś ich ominęła?

— ZABIERZCIE TO COŚ STAMTĄD! — Chłopcy zajrzeli do pokoju, ale oprócz Nozomi, która w końcu się obudziła się, nikogo nie było. Pani Zaufania także zajrzała z powrotem to miejsca, którego z taką ochotą upuszczała. Gdzie się podziała ta cholera?!

— Na pewno wszystko w porządku Amane? — Shirota zerknął po latach, w poszukiwaniu niespodziewanego gościa. Jakkolwiek starał się coś dostrzec, tak nic nie widział. Wszystko było w porządku. Może dziewczynie coś się przywidziało?

— NIC NIE JEST W PORZĄDKU! TA CHOLERNA LALKA WYLAZŁA JEJ Z GŁOWY!

Wszyscy skierowali swój wzrok na Izumi. Lalka? Mahiru chwycił się za kark. Wspominała wcześniej, kiedy zdobyła oręż, o lalce, ale czy może chodzić, o tą samą? Nawet z resztą jeśli, to dlaczego dziewczyna miałaby ją widzieć? Czy moc nie pojawia się tutaj tylko jeśli Servamp ma wątpliwości, no i czy nie widzi jej czasem tylko właściciel? Eve chyba nie powinna ich dostrzegać.

Nozomi tymczasem powoli usiadła na łóżku. Jej moc ukazująca się ludziom? Czy jej powinność nie kończy się do cholery, na wręczeniu orężu i dręczenie jej, nie Eve? Lalka pojawiała się tylko, kiedy była potrzeba, ale teraz do cholery nie ma jej. Wampirzyca wydała krótki jęk, za szybko się ruszyła i poczuła ból w ranie. Trzech Servampów, na jednego to nie jest do wygrania. Dała się za gonić w kozi róg. Pierw znalazła czarnowłosą, chciała ją za dać do Amane, oberwała od niej. Zaczęła się bronić, a potem jak na zawołanie pojawiło się jej rodzeństwa. Nie miała z nimi wszystkimi żadnych szans. Zwłaszcza, że w pobliżu nie było jej Eve.

Potem pojawił się ten wnerwiający dzieciak, z All Of Love i dostała wtedy chyba nieźle, bo potem już nic nie kojarzy. Ech, na cholerę była jej pani. Żyła przez te kilka lat, mając święty spokój, nie miała kontaktu z innymi wampirami, a teraz od co drugi dzień, to z kimś walczy. Nie no, jeszcze trochę to ona się zajedzie o będzie o jednego Servamp mniej. Za jakie grzechy, to apogeum?!

Izumi tymczasem raz jeszcze rozejrzała się po pomieszczeniu. No, gdzie do chuja się to podziało?! Chociaż, może lepiej nie wiedzieć. Ważne, że Nozomi się obudziła, dziadostwo zniknęło, to wszyscy szczęśliwy i weseli, nie?

— Ech, Amane rozumiem, że beze mnie, już popadasz w obłęd...

— ALE ONA TU BYŁA!

— Tak, tak. Na pewno. A teraz jeśli laską, dawaj krew, bo suszy mnie.

Fioletowłosa zrobiła to niechętnie. Mówiła prawdę. Zobaczą jeszcze, jak to dziadostwo przyjdzie im w nocy, z tasakiem albo od razu piłą mechaniczna. Wtedy będzie, Amane miałaś rację. Dziewczyna westchnęła. Najważniejsze na razie, że wampirzyca obudziła się. Teraz powinno być tylko lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top