Rozdział VIII Gołąb
— Kontrakt?! Czy ja ci kurwa wyglądam na pierdolonego menadżera!? CO TO DO CHOLERY BYŁO!? — Dziewczyna chwyciła Nozomi za bluzkę. Kurwa, ona się nie zgadzała nic podpisywać! Nie ma czasu na takiego bzdety.
— To był jak mówiłam, był kontrakt. Próbny mam nadzieję...
— SŁUCHAJ NIE MAM NASTROJU NA ŻARTY, WIĘC GADAJ NA CZYM ON NIBY POLEGA! — Świetnie jej wrzaski słychać chyba będzie w całej okolicy. Dziwne, że nikt jeszcze nie wezwał glin. Sąsiedzi chyba się już przyzwyczaili do tego. Albo kupili sobie zatyczki do uszów. Ona by tak na ich miejscu zrobiła.
— Czy mogłabyś by mnie puścić? — Ech mogła sobie darować to. Mogła przejść dalej kiedy, fioletowłosa rozwieszała ogłoszenia. To nie była jej sprawa, że ktoś zaginął. Codziennie ktoś zostaje uznany za zaginionego, więc po co miała się mieszać. Tylko, że jej aura była szczera... Naprawdę biła od niej determinacja znalezienia tej "Seiko". Nie pamięta kiedy u człowiek tak szczere intencje wyczuła. Miała wrażenie, że nie mogła dostrzec nawet żadnego fałszu w tym. Przez to teraz jest potrząsana jak szmaciana lalka. Ludzie i ich wdzięcznością. W końcu poczuła jak Amane puszcza jej płaszcz. Otrzepała go trochę i wygładziła. Dobrze, że go nie zniszczyła.
— No więc? Kim do cholery jesteś?! Bo odpowiedź, że dobrą duszyczką mnie nie zadowoli...
— Ech... Jestem Trust, ale obecne noszę imię Nozomi. Servamp Zaufania...
— Czekaj kurwa, że co!? Czym jesteś niby?!
— Servamp... wampir. Aktualnie twój sługa na dwadzieścia cztery godziny — Ostatnie zdanie czerwonooka wypowiedział wręcz z pogardą. Widać chyba nie jest zadowolona z tego. Jej kurwa wina niby?! Na chuj pchała się na nie swój balkon — Jak bardzo teraz bym chciała iść tak nie mogę. Na czas kontraktu muszę być przy tobie.
— NIE ZGADZAM SIĘ!
— Nie masz nic do gadania — Dziewczyna przeczesała palcami włosy. Teraz kiedy nie miała na nich kaptura było widać, że są niebieskie z różowymi końcówkami. Potem zaś dotknęła szyi na, której miała czarną wstążkę. Ech kurwa nie mogła dać nic innego jako prezent? To coś jest strasznie nie wygodne.
— Czekaj skąd to masz!? — Mówiąc to Amane wskazała na szyję Trust. Kurwa skąd ma jej wstążkę!? Nie dość, że włamywacz to i złodziej. Tylko czy ona czasem nie zawiązała jej na...
— Amane? — Dziewczyna obróciła się w stronę drzwi na balkon. W nich stał zaś jej ojciec Seiji Izumi. Facet po czterdziestce, z czarnymi włosami, w których gdzie nie gdzie były pasma już siwizny. Świetnie... Jak wytłumaczy to ojcu? — Czemu jeszcze nie śpisz?
— Jakby to powiedzieć...
— Gołąb?
— Tak... Czekaj co!? — Izumi skierowała swój wzrok tam gdzie jej ojciec. Na barierce siedział śnieżnobiały gołąb, spoglądający na nich z czarną wstążka na szyi. Nie mówcie mi, że tak naprawdę rozmawiałam z gołębiem...
— Jaki piękny ptak! Te pióra takie białe! Dodatkowy jaki ma mądry wzrok! — No i się zaczęło. Nie wiedzieć czemu jej ojciec miał jakieś dziwne uwielbienie do gołębi. Jako prezent na ślub podarował jej matce broszkę z tym ptakiem. Kiedy się rozwodzili oddała mu ją, mówiąc, że "najlepiej jeśli poślubi gołębia". Nie odwiedzała ich potem. Znalazłaś sobie nowego męża z tego co słyszała. Ojciec zaś wciąż tęskni za nią — Wstążka? Amane to twoje zwierzę?
I co tu teraz powiedzieć? "Nie tato to wampir, ale mój! " Nigdy nie lubiła ptaków, ale znosiła zamiłowanie ojca do nich. Ciągle pamięta jak jedna papuga latała kiedyś po pokoju, a ona wpadła w płacz, bo bała się, że menda na niej usiądzie. Co zrobiła z resztą! Do dziś pamięta jak łaziła jej po włosach. Dziewczyna aż się wzdrygnęła. Coś jednak trzeba powiedzieć. Z resztą i tak jest na razie na nią skazana — Tak tato, moje...
— Jak cudownie! Wiedziałam, że kiedyś pokochasz je tak jak ja! — mówiąc to pogłaskał Nozomi, która chyba nie była z tego bardzo zadowolona. Prawie dziabnęła go w palce — Powinnaś zamknąć ją w jakieś klatce. Żeby nie uciekła.
Oj żebyś wiedział ojciec, że ją zamknięte. Na kurwa cztery spusty! W co ona tym razem się wpakowała?
— Powinnaś jednak już iść spać Amane, sąsiedzi mogą narzekać jutro — Seiji spróbował jeszcze raz pogłaskać ptaka, po czym udał się zapewne do sypialni. Nozomi zaś powróciła do swojej poprzedniego postaci, strzepując z siebie niewidzialny kurz.
— Nienawidzę kiedy ktoś mnie głaszcze.
— Nie narzekaj, mógł cię przytulić i przez przypadek udusić.
— To mnie pocieszyłaś — Jak wielu miała panów, tak żaden nie miał szalonego krewnego z bzikiem na punkcie gołębi. Dlaczego nie mogła zostać czymś innym? Nawet mogła być mysz!
— Nie zamierzałam. Wracając do jednak do tematu. WAMPIR, DO CHOLERY NAPRAWDĘ!? Innej ściemy nie było? — Izumi już kurwa prędzej uwierzyła w kosmitów. Co ona ma pięć lat, że ta jej takie bujdy chce wcisnąć? Już Święty Mikołaj jest bardziej prawdopodobny, że istnieje.
— Kiedyś łatwiej wierzyliście w nasze istnienie. Tak wampir, dokładniej Servamp
— I ty mi chcesz powiedzieć, że mam teraz pod opieką wampira?
— Jak już mówiłam, na dwadzieścia cztery godziny, ale tak.
— Świetnie kurwa! Czy jak powiem spierdalaj ode mnie, najlepiej do innego kraju, posłuchasz?
— Nie. Póki nie wypije twojej krwi, tak naprawdę nie muszę cię słuchać — Cudownie po prostu. Nie dość, że denerwujące to jeszcze nie słucha. Co ona ma niby z nią zrobić? Zrzucenie z balkonu raczej nie wchodzi w grę. Amane spokojnie ty to ogarniesz. Będziesz wkurwiona, ale ogarniesz to — Wiesz ty w ogóle jak zawarłaś kontrakt?
Izumi pokręciła przecząco głową. Czy ona jej wygląda na kogoś kto bawi się w papierach!? Było światło, łańcuch i kurwa niby kontrakt mają. Gdzie tu pieprzona logika? To będzie chyba długa noc.
— Tak myślałam. Nadając mi imię i wręczając prezent.
— Hej, ja ci nic nie dawałam!
— A to? — Trust wskazała na wstążkę. Zawiązała jej dzisiaj rano, kiedy wzięła ją od dzieciaków, które z nudów stwierdziły, że trochę po maltretują zwierzęta. Na ciele ma nadal siniaki po tym, ale już jest lepiej. Mogła by powiedzieć, dzięki Izumi, ale przez jej darcie nie jest tego tak pewna — Imię nadałaś mi zaś przez wizytówkę.
— Wrobiłaś mnie w to!
— Kontrakt rozwiąże się jutro. Masz czas przemyśleć czy chcesz go kontynuuj. Jeśli nie, zniknę. Na razie jednak zajmuje kanapę.
— Jak ja to wytłumaczę ojcu!?
— Na pewno coś wymyślisz.
———————————
Shade obudziła się na wygodnym posłaniu. To na pewno nie było jej mieszkanie. Pokój był urządzony dosyć skromnie. Jakiś stolik, dywan, łóżko na którym leżała, szafa i nic po za tym. Samo pomieszczenia ogromne też nie było. Trzeba jednak raczej się stąd zbierać. Dziewczyna powoli wstała, krzywiąc się przy tym. Mogła by trochę jeszcze poleżeć, bo wciąż czuje skutki wczorajszej walki.
— Trzeba by mnie posłuchać — Dziewczyna spojrzała w kierunku, skąd wypowiedziano słowa. Nie kurwa, to są jakieś żarty. Szybko przetarła oczy, znów spoglądając nad szafę. Nadal na niej siedział, ale nie mógł przecież ona widziała jak... — Zdziwiona nie? Wyobraź sobie, że też byłem kiedyś się ocknąłem i zobaczyłem własne martwe ciało.
Chłopak zszedł z szafy i podszedł do siedzącej czarnowłosej. Nic, a nic się nie zmienił, wciąż był ubrany tak samo jak w dzień śmierci. Nadal te rozczochrane brązowe włosy i głębokie błękitne oczy, które w tej chwili wyrażały tylko smutek. Drugą rzeczą, która przykuwała wzrok był krwawy ślad na białej bluzce. Do tego, jego całe ciało było lekko przezroczystego, pozwalając widzieć trochę rzeczy za nim.
— Jak to możliwie? — wyszeptała drżącym głosem Shade. Widziała jak umierał, widziała jego śmierć! — Ty przecież nie żyjesz! Zostawiłeś mnie przecież Kazuo...
Dziewczyna opuścili głowę, kierując swój wzrok w podłogę. Naprawdę jest już z nią źle. Yoshida umarł, a ona ma zwidy. Tak zwidy. Jego tu nie ma! Poczuła nagle zimną dłoń na podbródku i mimowolnie podniosła wzrok na niego. Stał nad nią uśmiechając się smutno — Nie zostawiłem cię Sei... Shade. Ciągle tu byłem.
Poczuła jak chłopak przytulił ją. Chciała go odwzajemnić, ale jej ręce jedynie przeleciały przez jego ciało. Brązowowłosy widząc co chciała osiągnąć, przerwał uścisk — Nie mogę dotknąć ludzi, ale wampirów już to się nie dotyczy. Inna sprawa, że one nie mogą zrobić tego samego. Dziwne nie? Duchy zazwyczaj nie mogą nikogo chwycić...
Shade czuła jak jej oczy wypełniają łzy. Myślała, że go straciła. Myślała, że odszedł na zawsze. Mechaniczne dotknęła jego naszyjnika, co nie uszło uwadze jej brata. Kiedy zobaczyła jego wzrok skierowany na przedmiot, chciała go zdjąć, ale poczuła jak niebieskooki chwycił jej dłonie, w swoje, po czym otarł kciukiem jej łzy — Zatrzymaj go. Teraz należy do ciebie.
— Ale jak to możliwe? Jakim cudem tu jesteś?
— Nie jestem pewien — Chłopak podszedł z powrotem do szafy i oparł się o nią. Żeby on sam wiedział jak to możliwe. Po prostu obudził się, na miejscu śmierci. Zobaczył siebie i przypomniała sobie całą śmierć. Co było jednak po niej za nic nie mógł sobie przypomnieć. Nie widząc Seiko, poszedł szukać jej. W końcu ją znalazł jednak, kiedy skręcała w zaułek, w którym zamordowała tych ludzi. Nadal nie mógł uwierzyć, że to zrobiła. Do niego zawsze była jego małą siostrzyczką, ale w tamtej chwili, nie wiedział co myśleć. Chciał krzyczeć na nią, żeby się opamiętała, ale głos uwiązł mu w gardle. Pozostało mu tylko patrzeć. Potem usłyszał jak się nazwała. "Shade". Zapomniała widoczne kimś była. Dziwne, że nie zapomniałaś kim on jest.
— Kazuo? — Chłopak otrząsnął się z zamyślenia. Dziewczyna przechyliła głowę. To nie naturalne u niego tak się zawieszać. Już bardziej prawdopodobne to było u niej. Wstała z łóżka i podeszła do niego — Wszystko w porządku?
Yoshida spojrzał prosto w oczy Shade. Jak on tęsknił za ich zielonym kolorem. Zawsze uwielbiał wpatrywać się w nie, zwłaszcza kiedy dziewczyna nad czymś zastanawiała. Często, kiedy była młodsza potrafił spędzić, kilka godzin wpatrując się w nią, kiedy akurat zasnęła mu na kolanach.
Teraz jednak piękną zieleń, zastąpiła mroczna czerwień. Za jej okularów, zaś dostrzegał w oczach, w większości tylko krwawe zdarzenia z tamtej nocy. Jej bezwzględność i okrucieństwo. Mimo wszystko gdzie nie gdzie czasem dostrzegał jej dawne iskierki niewinności. Jak on by chciał, żeby było jak dawniej. By była znowu szczery uśmiech widniał na jej twarzy, zaś oczy nie zasłaniały łzy. Jakby on chciał by było tak jak dawniej.
— Kazuo?
— Tak?
— Czy na pewno wszystko w porządku?
— Tak Shade, w jak najlepszym — Niebieskooki rozejrzał się po pokoju. Powinien jej powiedzieć o swoich myślach związanych z jej morderstwem . To nie jest jednak odpowiedniej miejsce do rozmowy o tym. Muszą stąd wyjść — Młodą, musimy znaleźć wyjście stąd, wtedy o wszystkim porozmawiamy. Pójdę przodem.
Duch przeleciał przez ścianę, zaś czarnowłosa skierowała się w stronę drzwi. Miała właśnie chwycić za klamkę, kiedy drzwi się otworzyły. Zarówno czarnowłosa jak i chłopak równoczesne odskoczyli od drzwi. Czyli nie opuści już tego miejsca niezauważona.
— Obudziłaś się już? — Brązowowłosy nie sądził, że dziewczyna tak szybko wydobrzeje. Najwyraźniej Hugh miał rację, że podanie jej krwi przyspieszy proces regenerował. Wciąż jednakowo nie sądził, że będzie to tak szybko. Kiedy znalazł ją z Kuro, była dosyć mocno zraniona.
— Jak widzisz tak. A teraz jeśli pozwolisz to sobie pójdę już — Shade chciała już wyminąć nastolatka, kiedy ten chwycił ją za rękę i pociągnął w lewy korytarz — Hej dokąd mnie ciągniesz!?
— Nie możesz odejść, nie wyzdrowiałaś jeszcze! — Dziewczyna została znaleziona prawie martwa. Jeśli wyjdzie może zostać znowu zaatakowana. On to nie pozwoli. W końcu wtedy to na nim spoczywała by wina za jej śmierć.
— Puść mnie do cholery! — Czerwonooka zdołała wyswobodzić rękę i miała już zamiast wyjść stąd, kiedy wpadła na kogoś. Znowu!? Jeśli tym razem to też będzie morderca, zachowają się jak z poprzedniego wieku, ona całkowicie oszaleje.
— Już chcesz nas opuścić? Jeszcze nie przedstawiłem się. Jestem All of Love, Servamp Nieczystości, ale możesz mi mówić Lily. A teraz pozwól, że się dla ciebie rozbiorę — Ona cofa te słowa! Już kurwa wolałaby pierdolonego morderce niż ekshibicjonistę! Czym ona sobie na to zasłużyła? Może jednak nie chce znać odpowiedzi. Gdzie jest Kazuo, jak jest potrzebny!? Przed nią stał wysoki blondyn, którego dwa kosmyki włosów sterczały w górę. Na sobie jeszcze miał różowa koszule, która i tak powoli zdejmował już z czarnym płaszcze. Na szyi zaś zawieszony złoty zegarek. Jego oczy zaś były czerwone. Wampir? Pięknie. Jak na razie jej jedyne wspomnienia z nimi, do najprzyjemniejszych nie należą.
Nagle w głowę blondyna uderzyła książka, za nią zaś przybiegł niski fioletowłosy chłopak. Dobra nie przybiegł, doczłapał cudem. Wygląd jakby maraton dopiero co skończył. Kondycja widać dosyć leży. Podobnej jak u blondyna, chłopak też miał wystający kosmyk. O ile jednak u mężczyzny to pasowało, zwłaszcza, że były dwa, tak fioletowłosy wyglądał dosyć głupia z taką anteną.
— LILY, ILE RAZ MAM CI POWTARZAĆ! NIE ROZBIERAJ SIĘ!
— Wybacz Misono, nie mogłem się powstrzymać.
— To ja już może sobie pójdę... — W tym momencie niski chłopak dopiero spostrzegł nową osobę.
— Zostajesz, mamy do ciebie parę pytań.
— I tyle z mojego szukania wyjścia.
—————————————
Czarnowłosy chłopak stał na szczycie jednego z dachów. Na jego lewym policzku widniała blizna po potyczce z nową podklasą, jego byłego pana. Specjalnie poprawił ją, żeby zapamiętać na kim ma się zemścić. Nie pozwoli żeby jakąś durna księżniczka, tak go traktowała. Jeszcze się z nią policzy.
— Blizna? Rzadko kiedy pozwalasz im zostać Yuta
Chłopak odwrócił się za siebie. Przed nim stała niska białowłosa dziewczyna z czarną kokardą we włosach, której czerwone oczy nie ukazywały żadnych emocji. Ubrana w czarną suknie z białą kokardą, tego samego koloru co sukienka, rajstopy i wiązane kozaki, mierzyła chłopaka wzrokiem.
— No? Zechcesz powiedzieć skąd ją masz? Czyżby jakaś robak okazał się zbyt silny?
— Nie, po prostu okazało się, że pewna księżniczka miała pazury.
— Dosyć ostre jak widzę. Jeśli to się powtórzy zastanowię się nad tym czy jesteś warty ocalenia — Dziewczyna przeczesała ręką włosy. Nie zawaha się go zabić, kiedy ją zawiedzie. W końcu ma jeszcze inne pionki, jednak jak dotąd spisywał się dobrze. Szkoda by było, więc marnować taki dobry potencjał.
— Możesz być pewna, że przy następnym spotkaniu, nawet pocałunek księcia nie obudzi jej ze snu, Scarecrow
— W takim razie, możesz dostać pewną premie ode mnie — Mówiąc to czerwonooka zdjęła z szyi naszyjnik z strachem na wróble i podała go chłopakowi. Potem mu go odbierze, ale na razie niech ma — Nie zgub go, bo inaczej skończysz jak inne podklasy .
— Gdzieś bym śmiał, skoro jednak mi go dajesz to znaczy, że zapoluje na sługusy mojego pana? — Czarnowłosy przewracał naszyjnik w dłoniach, nim w końcu go założył. Czas zemsty nadchodzi. Wreszcie będzie mógł wyrównać rachunki z Tsubakim. Tamci zaś pożałują lojalności wobec niego.
— Tak. Pierwszym zaś będzie Sakuya Watanuki
———————————
Tak ten macie ładne jeszcze rozdział w poniedziałek i nie liczcie teraz na kolejną taka fajną akcja. Ponieważ nie mam aż tyle rozdziałów w zapasie. A o to obiecany rysunek jednej nowych postaci ( specjalnie dla ciebie Mental)
Jakby ktoś nie umiał czytać tam piszę Nozomi. A więc macie Nozomi. Za tydzień będzie Yuta albo nowa postać, może obie jak się wyrobię. ( Nie Rai nie musisz mnie pilnować! XD) Jakby ktoś pytał po co te białe kartki jako ramka, to dla ochrony. W chuj mi ołówek przechodzi na inne strony
No to do zobaczenia w następny poniedziałek.
Nio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top