Mitologiczny teatr - ,,Oresteia" w Akademii Sztuk Teatralnych


Jeśli ktoś zna mnie lepiej, wie, że moją wielką pasją obok literatury, jest teatr, chociaż od tej ,,biernej" strony, czyli widza. Tę opinię planowałam umieścić w shitpoście musicalowym (który jest teraz bardziej ogólnie teatralny), do którego zapraszam, ale zauważyłam, że ta pracka ma o wiele lepszy zasięg, a że spektakl jest o mitologii, to pozwoliłam sobie umieścić to tu.


W zeszłym tygodniu miałam przyjemność być na spektaklu dyplomowym studentów Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Była to inscenizacja ,,Orestei" Ajschylosa. Jako że jest to temat związany głęboko z moją ,,twórczością literacką" (jak to poważnie brzmi XD) oraz pracą magisterską, postanowiłam się wybrać. Nigdy nie byłam na żadnym spektaklu dyplomowym, a słyszałam, że to bardzo fajne doświadczenie oglądać na scenie młodych ludzi, którzy są pełni energii i cieszą się, że w końcu ktoś ich ogląda.

Fabuła jest dobrze znana wszystkim lubującym się w mitologii. W pierwszej części, ,,Agamemnonie", tytułowy wódz powraca po wygranej wojnie w Troi do domu, gdzie czeka na niego żona Klitajmestra... która w tym czasie nawiązała romans z jego kuzynem Ajgistosem i oboje postanawiają pozbyć się Agamemnona. W części drugiej, ,,Ofiarnicach", syn zamordowanego, Orestes, również wraca do Myken - aby zgodnie z wolą Apolla pomścić ojca i uśmiercić matkę. Trzecia część, ,,Eumenidy", przedstawia sąd nad Orestesem.

Jest to spektakl dość specyficzny. Po części to pewnie kwestia specyfiki dyplomu. Jest to inscenizacja raczej nowoczesna, ale zarówno nawiązująca do wzorców z samego antyku i z tego, jak mogły wyglądać pierwsze wystawienia ,,Orestei". Przede wszystkim, w tamtych czasach nie było tak rozbudowanych zespołów aktorskich i zazwyczaj jeden aktor grał więcej niż jedną rolę, jeśli postacie się nie spotykały (np. w oryginalnej wersji Elektrę i Klitajmestrę grał ten sam aktor). W tej inscenizacji także studenci wcielają się w po kilku ról, zdarza się też, że role się zmieniają, np. Klitajmestrę w ,,Agamemnonie" i ,,Ofiarnicach" grają dwie dziewczyny, podobnie jest z Orestesem w dwóch ostatnich częściach. Dzięki temu każdy może się pokazać z wielu stron, chociaż w moich oczach kilku wykonawców było zdecydowanie lepszych od reszty.

Technicznie jest to spektakl bardzo ascetyczny. Nie ma scenografii, jedynie kilka rekwizytów, kostiumy są bardzo proste, właściwie jedynie dwa stroje Klitajmestry się wyróżniają. Mimo że kocham piękne obrazki i bogate scenografie, rozumiem sens takiej surowości i myślę, że w dużej mierze podkreśla ona uniwersalizm całości. Akcja jest tu bowiem przeniesiona we współczesność i obok bogów greckich i składanych im ofiar, mamy chór ,,blokersów", Kasandrę palącą jointy, Ajgistosa z pistoletem czy Klitajmestrę wygłaszającą przemówienia.

Osobiście bardzo lubię, kiedy teatr łamie czwartą ścianę, wciąga widza w interakcję i sprawia, że patrzy na całość nie tylko przez pryzmat fikcji. Dlatego na plus oceniam zabiegi w rodzaju wspólnego głosowania widzów w ostatniej części czy chodzące po widowni i straszące ludzi Erynie.

Widać, że zespół jest chętny do gry i ma w sobie świeżość i energię, ale jest też dość nierówny i część aktorów musi się jeszcze trochę nauczyć (i to nie jest tylko moje zdanie, bo też dyskutowałam na ten temat). W moim odczuciu też nie każdy dostał tyle materiału, żeby zdążyć się w pełni pokazać. Jest mi trochę trudno to omówić, ze względu na tą nietypową obsadowość, ale postaram się, zaczynając od początku.

W ,,Agamemnonie" tytułową rolą gra Kamil Pudlik,który potem gra także Ajgistosa oraz kilka pomniejszych ról. Początek spektaklu jest dość lekki i prześmiewczy i taka jest też gra tego aktora. Jego Agamemnon to zakochany w sobie, próżny polityk i kobieciarz, lubiący się zabawić i mający trochę vibe wujka na weselu. Jest całkowicie oddarty z aury herosa i zdobywcy, zresztą trudno go lubić za jego czyny (o tym trochę później). Ajgistos jest bardzo podobną postacią, chociaż chyba bardziej brutalną. Te role są zagrane dobrze i naturalnie, potrafią wzbudzić śmiech, oburzenie czy skłonić do pewnych refleksji, natomiast nie przykuwają jakoś szczególnie uwagi. W tej inscenizacji widz o wiele bardziej chce podążać za Klitajmestrą zagraną przez Agnieszkę Kijewską (która potem także wciela się w kilka pomniejszych ról). Jest to postać bardzo dramatyczna, dynamiczna i emocjonalna - początkowo poznajemy ją jako uśmiechniętą, dumną panią pałacu (która osobiście kojarzy mi się z księżną Kate), by potem odkryć jej ogromny ból po stracie córki i chęć zemsty na jej oprawcy. Z Klitajmestry kipi gniew i żądza mordu, jest przerażająca... a zarazem budzi zrozumienie i współczucie, gdy buntuje się przeciwko przypisanej jej roli czarnego charakteru i mimo wszystko wierzy, że jej zbrodnia jest mniejszym złem i położy kres dawnej zagładzie. Świetna kreacja aktorka. Niestety, trochę gorzej wypada druga Klitajmestra, ta z ,,Ofiarnic" i ,,Eumenid", którą gra Wiktoria Krążek. Jest zdecydowanie bardziej niknącą w tle i spokojną postacią, chociaż scena, gdy dowiaduje się o ,,śmierci syna" czy późniejsza walka o życie są poruszające.

Jeśli chodzi o panie, moje serce w drugiej kolejności podbiła Angelika Smyrgała, która w pierwszym akcie wcieliła się w Kasandrę - psychodeliczną, nieco ,,odklejoną", wpadającą w ataki, a zarazem głęboko emocjonalną i w tym wszystkim ogromnie dumną i walczącą o siebie. Jest to postać ,,wariatki", której jednak można współczuć, a nawet ją podziwiać. Natomiast w ,,Eumenidach" zmienia się w Atenę - silną, zdecydowaną i znającą realia gry, która manipuluje ludem i wie, co zrobić, żeby przedstawić siebie w lepszym świetle.

Przechodząc do kolejnych osób, które mi się podobały, naprawdę świetny był Bartłomiej Deklewa jako Orestes. To naprawdę była taka w pełni tragiczna postać, w której czuje się bunt, ból i rozdarcie między różnymi sprzecznymi uczuciami. Scena, gdy zastanawia się, czy zabić matkę albo pierwsza wizja Erynii rzeczywiście wzbudzają emocje i przykuwają uwagę. Nawet jeśli spektakl każe nam stać po stronie Klitajmestry, to w tym momencie widzimy dwie strony, z których każdą chce się zrozumieć i spróbować ochronić. Natomiast znowu gorzej dla mnie wypada jego zamiennik, czyli Bartosz Cweliński. Podejrzewam jednak, że to kwestia reżyserii, bo w ,,Eumenidach" Orestes staje się chwiejnym, lekkomyślnym człowiekiem, który niespecjalnie dba o własną sytuację i nie wykazuje specjalnych refleksji. Trochę szkoda.

Królem trzeciej części z kolei jest dla mnie Filip Lipiecki, który po początkowej ,,niemej" roli Pyladesa jako tępego osiłka, daje prawdziwy popis umiejętności jako Apollo - w tej wersji pewny siebie, wygadany adwokat, który znajdzie milion sposobów na uniewinnienie swojego klienta i żaden z nich nie będzie moralny. Jego rola fascynowała, bawiła i zmuszała do myślenia, baaardzo kojarzyła mi się z Billym Flynnem w ,,Chicago". Chociaż dla mnie ,,Eumenidy" jako tekst są najmniej interesujące i cały ten sąd nigdy nie budził we mnie emocji, to tutaj oglądało się go naprawdę dobrze - ze względu na wspaniałą rolę Lipieckiego, ale także wydźwięk procesu Orestesa jako historii o korupcji, powiązaniach polityki z sądownictwem, w której nie ma znaczenia, kto głosuje, tylko kto liczy głosy.

Niestety, najsłabiej wypadła dla mnie chyba Karolina Bednarek, która w drugiej części gra Elektrę, Ajgistosa i piastunkę Orestesa, a w trzeciej jedną z Erynii. W tej ostatniej roli była złowieszcza i okrutna i podobała mi sie najbardziej. Natomiast jej Ajgistos i piastunka niknęli w tłumie, a Elektra także niespecjalnie do mnie trafiła. Aczkolwiek tu chyba zażalenie do pana Ajschylosa, który zepchnął ją w cień brata i dopiero Sofokles i Eurypides musieli Elektrę emancypować. W tym wydaniu nie dostaniemy więc mściwej intrygantki czy oszalałej z bólu, niekochanej przez matkę dziewczynki, a trochę głupkowatą i nie do końca ogarniającą rzeczywistość nastolatkę, która czeka aż brat załatwi za nią sprawę.

Chciałabym jeszcze poruszyć temat chóru, który został rozegrany naprawdę fajnie. W pierwszej części chórem jest grupa mieszkańców Myken, którzy są stylizowani na takich chłopaków spod bloku i komentują z nudów zaistniałą sytuację - w tych rolach Bartosz Cwalińskie, Bartłomiej Deklewa i Filip Lipiecki. W drugim są to sprzątaczki w pałacu, które opowiadają mity, jakby obgadywały sąsiadów - tym razem grają je Agnieszka Kijewska, Angelika Smyrgała i Marta Piętka. W trzecim natomiast są to Erynie, przypominające gansterów mroczne i ziejące żądzą krwi istoty - Marta Piętka, Kamil Pudlik i Karolina Bednarek. I w tym wypadku każdy bardzo mi się podobał.


Nie jest to najlepszy spektakl, na jakim byłam, ale jednocześnie trudno mi sobie wyobrazić, by mógł być zrobiony inaczej, a to ważne, żeby całość była spójna i wyrazista. Całość jest długa, trwa trzy godziny, ale ogrywa materiał bardzo energicznie i dynamicznie, dzięki czemu nie nudzi ani przez chwilę i sprawia, że nawet nie interesując się mitologią i nie znając materiału źródłowego, można wyciągnąć wiele ciekawych myśli. A ja cenię sobie teatr, który zmusza mnie do analizowania.


Ocena: 8/10

Ulubiony aktor: Filip Lipiecki jako Apollo


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top