XXIV. Z wizytą w hrabstwie Rutland

Rutland, 1812

Georgiana zaczynała się kiepsko czuć już w powozie w drodze do domu swojego nowego męża. Początkowo jej objawy były uważane za skutki przemęczenia, jednak wkrótce wyszło na jaw, że świadczą o chorobie. Młoda hrabina zaraz po przekroczeniu progu Cypress Manor legła w łożu, ale nie z Paulem, a zmożona gorączką.

Delikatny kaszel przerodził się w odbierające dech duszności. Elliot nie miał pretensji o niedyspozycję Georgiany, za to dzielnie siedział przy jej boku i zmieniał okłady na czole żony. Lekarz, który przybył następnego dnia, zdiagnozował zapalenie płuc u nowej hrabiny Rutland i zalecił jej różne medykamenty oraz przestrzegł, by nie opuszczała łóżka.

Paul bardzo dbał, aby żona słuchała rad doktora. Kazał nawet przenieść biurko do sypialni Georgiany. Dzięki temu mógł być przy niej, nawet gdy musiał pracować.

Dużą życzliwością wobec świeżo upieczonej pani Elliot wykazała się Małgorzata, szwagierka hrabiego. Cierpiała na nadmiar wolnego czasu, gdyż jej mąż Baldwin był marynarzem i rzadko bywał w Rutland. Często odwiedzała chorą Georgianę i dotrzymywała jej towarzystwa. Małgorzata bardzo cieszyła się, że w domu pojawiła się w końcu kolejna kobieta. Do tej pory była jedyną panią w Cypress Manor, gdyż poza Paulem i Baldwinem mieszkali tu jeszcze tylko jej synowie: pięcioletni Laurence i trzyletni Philip.

W styczniu Georgiana czuła się już lepiej i bardzo zależało jej, by pojechać na ślub Eleonory. Po konsultacji z lekarzem okazało się, że jest za wcześnie na tak daleką podróż.

Georgianie było bardzo przykro, tęskniła za ukochaną szwagierką. Małgorzata była miła, ale brakowało jej nietypowego zachowania Eleonory. Pewnego wieczora uroniła kilka łez w poduszkę z tego powodu.

Dopiero na początku lutego hrabina mogła opuścić łóżko. W końcu miała okazję, by pozwiedzać swój nowy dom. Georgiana była wprost zachwycona Cypress Manor, podobał jej się dosłownie każdy mebel, obraz czy dywan. Czuła się jak prawdziwa pani na włościach.

Jej nowy dom wydawał się pełny, w porównaniu do pustej rezydencji w Pembrokeshire, gdzie mieszkała jedynie z Eleonorą. W Rutland wszędzie było słychać śmiech dzieci, które były prawdziwymi urwisami. Pod nieobecność ojca szczególnie starszy Laurence uwielbiał sprawiać matce różne psikusy. Małgorzata często załamywała ręce nad swoim niesfornym potomstwem. Posyłała tylko błagalne spojrzenia w kierunku Paula, aby pomógł poskromić jej synów. Wuj chłopców jednak uważał, że rolą ojca jest wychowywanie dzieci, więc on przymykał oko na ich występki.

Hrabia bardzo rozpieszczał chłopców. Co chwilę karmił ich słodyczami i dawał się wciągać w ich zabawy. Georgiana z zachwytem patrzyła, jak Paul ściga się z Philipem i Laurence'em po długich korytarzach. Wieczorami sadzał dzieci swojego brata na kolanach i z ogromnym zaangażowaniem opowiadał im różne historie. Nie raz zamieniał się w lwa czy smoka, by nadać swoim opowieściom lepszy klimat.

Hrabina widziała w oczach męża, że on sam chciałby zostać ojcem. Dziwiło ją jednak, że od czasu kiedy wyzdrowiała, Elliot nie upomniał się o zaległą noc poślubną. Nawet zaczęła się zastanawiać, czy jej wygląd lub charakter nie odstręcza Paula. Sama nie wiedziała, co robić. Chciałaby zapytać Eleonorę o radę, ale wstydziła się zapisać tak intymne pytanie na papierze.

Pewnego dnia Georgiana siedziała w bawialni wraz z Małgorzatą i Mary, pokojówką, którą zabrała ze sobą z Pembrokeshire. Traktowała ją jak członka rodziny, dlatego lubiła spędzać czas w jej towarzystwie.

‒ Uważaj, skarbie ‒ powiedziała Małgorzata, nie odrywając wzroku od wyszywanego materiału. Musiała usłyszeć, że do pomieszczenia właśnie wpadł starszy z jej synów, który udawał, że ujeżdża nieokiełznanego ogiera.

Mary z przerażeniem przyglądała się wulkanowi energii, jakim był Laurence. Miała nadzieję, że potomstwo hrabiny będzie spokojniejsze. Tak żywe dzieci oznaczały tylko jedno: bałagan, a pokojówka tego nienawidziła.

Georgiana tylko przelotnie spojrzała na chłopca, a następnie wróciła do czytania epistoły od Eleonory. Księżna niewiele pisała na temat swojego męża, za to rozwodziła się nad nieudolnością służby w Goodwood House.

‒ Księżna Richmond chyba nie jest zadowolona z garderobianej i pokojówek ‒ zagadnęła hrabina. Podane przez nią informację przyciągnęły uwagę Mary, która patrzyła z dezaprobatą na szalejącego pięciolatka. ‒ To już kolejny list, w którym o tym wspomina. Pomyślałam, że może przeniosłabyś się do Eleonory, droga Mary. Nie chcę cię odsyłać, ale jej znacznie bardziej przyda się twoja pomoc.

‒ Z przyjemnością. Mam wrażenie, że tutaj nie ma dla mnie miejsca. Służba jest doskonale skoordynowana, nie muszę panienki, to znaczy hrabiny... ‒ pokojówka poprawiła się ‒... ubierać ani czesać, ani słać pani łóżka. Lubię być przydatna, więc z chęcią pomogę księżnej.

‒ Świetnie! ‒ Georgiana klasnęła w dłonie. ‒ Powiem hrabiemu, żeby napisał w tej sprawie do księcia Richmond. To nienormalne, że tylko kamerdyner jego wysokości zna się na swojej pracy i w dodatku musi zarządzać resztą służby.

Mary ucieszyła wizja, że znów będzie ważna i potrzebna. W Cypress Manor jej rola ograniczała się jedynie do towarzyszenia hrabinie. W Goodwood House czekało ją o wiele poważniejsze zadanie.

Drzwi do bawialni stanęły otworem, a do bawialni pewnym krokiem wmaszerował hrabia Rutland. Mężczyzna niósł przed sobą dwa duże pudła.

‒ Georgiano, mogłabyś mi pomóc? ‒ Paul zwrócił się do żony.

Pani Elliot posłusznie wykonała polecenie męża i przejęła od niego wyższe z pudeł.

‒ Nie chcesz otworzyć? ‒ zapytał podekscytowany.

‒ To dla mnie? ‒ Twarz Georgiany rozpromieniła się. Dziewczyna szybko zabrała się za otwieranie prezentu. ‒ Kapelusz? ‒ Była zdziwiona na widok zawartości pudełka.

‒ Może otworzysz drugi pakunek? ‒ zaproponował Elliot, uważnie obserwując twarz żony.

Georgiana skinęła głową. Wkrótce jej oczom ukazała się kurtka wraz z szeroką spódnicą i koszulą, do złudzenia przypominającą męską.

‒ Przecież ja nie mam konia. ‒ Georgiana nie mogła zrozumieć, po cóż hrabia Rutland kupował jej amazonkę.

‒ Już masz!

Po tych słowach nastąpił niekontrolowany wybuch radości. Hrabina rzuciła się na szyję męża, piszcząc z zachwytu.

‒ Czemu ciocia dostała konika, a ja nie? ‒ zapytał oburzony Laurence, który na chwilę oderwał się od zabawy.

‒ Też takiego dostaniesz, tylko musisz trochę podrosnąć. ‒ Paul zmierzwił ciemne włosy chłopca.

Hrabia ujął dłoń żony i poprowadził do jej pokoju, aby ta mogła się przebrać w strój do jazdy konnej.

Georgiana świetnie czuła się w nowym stroju, a jeszcze bardziej zachwycił ją widok białego kuca walijskiego. Paul pomógł jej wdrapać się na siodło, a następnie sam dosiadł swojego brązowego konia arabskiego z czarną plamką między oczami.

Hrabina marzyła, żeby galopować, ale jej mąż narzucił znacznie wolniejsze tempo. Przejechali kilka mil niemal ramię w ramię, jedynie rzucając sobie przelotne spojrzenia. Młoda dama wciąż była onieśmielona małżonkiem, a i hrabia trochę wstydził się żony.

‒ Sprawiłeś mi wielką przyjemność tym podarkiem ‒ powiedziała w końcu Georgiana, uśmiechając się słodko do Paula.

‒ Cieszę się, najdroższa. Honor by mi nie pozwolił złamać obietnicy. Musiałem ją spełnić, teraz kiedy już wyzdrowiałaś i masz wystarczająco siły.

Hrabinie cisnęła się na język jeszcze jedna rzecz, na którą przyszedł najwyższy czas. Mimo że obawiała się zbliżenia, chciała w końcu zostać żoną, w pełnym tego słowa znaczeniu.

‒ Gdybyś się zastanawiał ‒ zaczęła nieśmiało ‒ to jestem już gotowa.

‒ Na co, Georgiano? ‒ Dziewczyna spojrzała na niego wymownie, płonąc przy tym rumieńcem. Paul musiał zrozumieć intencję żony, ponieważ jego twarz przybrała zmieszany wyraz. ‒ Ach, tak... Czy chciałabyś to uczynić dziś wieczorem? ‒ zapytał skonsternowany.

Hrabina w odpowiedzi pokiwała głową, jednocześnie hamując śmiech. Pomyślała, że gdyby tu była Eleonora, nazwałaby rzecz po imieniu. Z pewnością nie siliłaby się na kurtuazyjne „to".

Hrabia zgodnie z zapowiedzią odwiedził sypialnię żony po kolacji. Georgiana czekała na niego w koszuli nocnej z rozpuszczonymi włosami. Eleonora zawsze powtarzała, że w takiej fryzurze sprawia wrażenie młodszej, dlatego długo zastanawiała się, czy nie zostawić ich upiętych. Nie chciała wyglądać jak dziecko, żeby nie zniechęcić Paula. Ostatecznie zdecydowała się wyjąć z nich szpilki, gdyż uznała, że tak będzie wygodniej.

Elliot wydał się dziwnie inny młodej żonie. Jeszcze nigdy nie widziała go w samej koszuli wypuszczonej ze spodni. Zawsze miał chociaż na sobie kamizelkę.

‒ Jesteś pewna? Zawsze możemy to trochę odłożyć.

Georgiana z trudem przełknęła ślinę.

‒ Jestem pewna ‒ odpowiedziała drżącym głosem.

Paul niepewnie zbliżał się do żony, jakby sam miał liche pojęcie o małżeńskiej powinności. Delikatnie zsunął materiał okrywający ciało Georgiany. Następnie ujął jej podbródek i pocałował w usta.

Hrabina Rutland miała wrażenie, że mąż traktuje ją wręcz z nabożną czcią. Każdy ruch Paula był niezwykle subtelny. Co chwilę spoglądał na twarz dziewczyny i upewniał się, czy nie robi jej krzywdy.

Po wszystkim Elliot został w łożu żony. Przytulił ją do swojej piersi i czule ucałował w czoło. Od tego wieczora już każdej nocy spali wtuleni w siebie w jednym łóżku.  

Jeżeli są wśród Was osoby, które lubią Georgianę, to mam nadzieję, że ucieszycie się z tego małego rozdziału specjalnego z okazji tysiąca wyświetleń (!).

Co myślicie o hrabim, Małgorzacie i chłopcach? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top