XIV. Starsza pani z piekła rodem
1811, Pembrokeshire
Książę Richmond opóźnił swój przyjazd o kilka dni, co wpędziło Eleonorę w rozpacz. Pułk wyjechał, a nowi goście jeszcze nie zawitali do Pembrokeshire, mimo że mogli pojawić się tu w każdej chwili. Był to rzadki moment w życiu hrabiny, kiedy nic jej nie zajmowało. Większość czasu spędzały z Georgianą, leżąc na sofach w dość swobodnych i nieeleganckich pozach.
Eleonora z przejmującej ją nudy zaczęła rozmyślać nad kolejnym balem, ale szybko zdała sobie sprawę, że to nie jest odpowiednia pora. Nie znała Thomasa Rushwortha, więc obawiała się, że może być niezadowolony, jeśli podczas jego wizyty zostanie zorganizowane przyjęcie. Przygotowania do ślubu Georgiany również zostały ukończone, tak więc nie było nic, co ekscytowałoby młode panie.
Hrabina zastanawiała się, czemu książę opóźnił swój przyjazd. Pogoda robiła się coraz gorsza, a Eleonora nie widziała sensu w marznięciu na dworze dla kawałka mięsa, chyba że to ona była zdobyczą, którą chciał upolować Rushworth...
Ponury dzień rozpromienił hrabinie list, który właśnie nadszedł. Pozwoliło to odetchnąć Eleonorze z ulgą, ponieważ szczerze martwiła się, czy Albert zamierza do niej napisać. Szybko zabrała się za lekturę epistoły, a Georgiana, która wylegiwała się na sąsiedniej sofie, spoglądała na bratową z ogromnym przejęciem.
Newport, 2.11.1811
Droga Eleonoro!
Długo zastanawiałem się, czy słusznie robię, dotrzymując obietnicy i kreśląc do Ciebie tych kilka słów. Perspektywa, jaka się przede mną rozciąga, nie jest zbyt obiecująca. George każdą wolną chwilę spędza z żoną, a ja jestem częstym gościem w ich domostwie.
Muszę przyznać, że bez stałego towarzystwa Spencera nudzi mi się ogromnie, dlatego piszę ten list. Z pewnością jesteś ciekawa szczegółów zaślubin, więc nie będę już dłużej nęcił twojej ciekawości i spieszę z wyjaśnieniami. Ceremonia była bardzo skromna i odbyła się w kościele świętej Małgorzaty. Poza Spencerem i Beatrice byłem obecny tylko ja wraz z Jane, siostrą panny młodej, która tego samego dnia udała się w podróż powrotną do Walii. Miałem przyjemność towarzyszyć państwu młodym podczas prezentacji Beatrice w domu państwa Spencer. Muszę donieść, że pani Józefina omdlała na wieść o ślubie George'a. Jego ojciec jednak sprawiał wrażenie ukontentowanego.
Pewnie na Twojej twarzy zagościł właśnie triumfalny uśmiech, nie ciesz się jednak przedwcześnie, droga Eleonoro. Spencerowie wyglądają na bardzo szczęśliwie małżeństwo i przyjemnie się na nich patrzy. Beatrice ma dobry wpływ na George'a. Dasz wiarę, że przestał palić cygara? Jest jej niezwykle posłuszny i nadskakuje małżonce w każdym względzie. Podtrzymuję również opinię, że nowa pani Spencer jest sympatyczną osóbką, a z każdym dniem nabiera coraz więcej ogłady. Nawiązanie przyjaźni z żonami innych oficerów w Newport zdecydowanie jej służy.
Myślę, że mogę donieść Ci również o innej szczęśliwej nowinie. Nasz przyjaciel prawdopodobnie wkrótce zostanie ojcem. Beatrice, kilka dni po przyjeździe do Newport, zaczęły męczyć mdłości. Wydaje się, że oznaki błogosławionego stanu pojawiły się w zbyt krótkim czasie od zawarcia małżeństwa. Podejrzewam, że musieli je skonsumować już wcześniej, jednak George zaklina, iż jest to nieprawda. Jeszcze w domu swoich rodziców, Spencer żartował z matki, że zostanie babcią, co teraz okazuje się prawdą.
Pozdrów ode mnie Georgianę i złóż jej serdeczne życzenia z okazji zaślubin. Mam nadzieję, że dobrze znosi ostatnie dni jako panna.
Z niecierpliwością czekam na Twoją odpowiedź. Bądź zdrowa, Eleonoro!
Albert Beamount
‒ I co? Nie trzymaj mnie w niepewności. ‒ Georgiana niezwykle się niecierpliwiła.
Hrabina miała mieszane uczucia co do otrzymanej epistoły. Wydawała jej się zbyt rzeczowa.
‒ George być może niebawem zostanie ojcem, a Beamount rozpływa się w zachwycie nad Beatrice. Przynajmniej pani Józefina Spencer poznała się na tej kobiecie.
‒ A Albert? Co u niego? ‒ dopytywała panna.
‒ Nie napisał... Wspomniał tylko, że się nudzi.
Georgiana domyślała się, co to znaczy, więc już zaniechała zadawania kolejnych pytań. Młoda dama podejrzewała, że Eleonora i Beamount nie rozstali się w przyjaznej atmosferze.
Po chwilowym poruszeniu panie powróciły do swoich zajęć. Georgiana zdjęła wstążkę, chwyciła książkę i ponownie ułożyła się na sofie. Eleonora nie była w nastroju na pogawędkę, więc postanowiła uciąć sobie drzemkę.
Senną atmosferę zakłóciło otwarcie z impetem drzwi. W bawialni pojawiła się około sześćdziesięcioletnia kobieta, dość korpulentna. Ubrana była w ciemną, wręcz ascetyczną suknię, a z jej szyi zwisał duży krucyfiks. Miała twarz pooraną zmarszczkami, złowrogie spojrzenie i niegdyś brązowe włosy, teraz już przyprószone siwizną, spięte w ciasny kok.
Na twarzy Georgiany malowało się przerażenie. Dziewczyna szybko usiadła i wyprostowała plecy. Chciała chwycić wstążkę, ale leżała na podłodze, zbyt daleko by się po nią w tej chwili fatygować. Eleonora wolniej zorientowała się w sytuacji. Kiedy tylko zrozumiała, kim jest niespodziewany gość, również przyjęła bardziej dostojną pozę, a jej twarz przybrała zacięty wyraz.
‒ Jak wy wyglądacie? Bójcie się Boga! ‒ grzmiała ochrypłym głosem kobieta.
‒ Co pani tu robi? ‒ Eleonora zaczerwieniła się z wściekłości. Nie miała zamiaru znowu męczyć się z tą starą jędzą.
‒ Georgiana napisała mi, że wychodzi za mąż. Poza tym słyszałam, że książę Richmond wybiera się do Pembrokeshire. Nie mogę pozwolić, żebyś go omamiła.
‒ Przepraszam ‒ wyszeptała panna. ‒ Nie sądziłam, że mama przyjedzie. ‒ Eleonora nie była zła na dziewczynę. Posłała jej pełne zrozumienia spojrzenie.
Hrabina wdowa zaczęła przechadzać się po bawialni, lustrując Georgianę i Eleonorę.
‒ Eleonoro, nie za głęboki ten dekolt? Hrabinie nie wypada ubierać się tak jak kurtyzana ‒ Caroline skarciła synową. Zanim kobieta zdążyła odpowiedzieć, starsza pani zaczęła kontynuować swój wywód. ‒ Dobrze, że hrabia Rutland zabierze moje dziecko z tego gniazda rozpusty. Całe szczęście, że go o to ubłagałam.
‒ Czy kłamstwo nie jest grzechem? ‒ zapytała prowokacyjnie Eleonora.
‒ Oczywiście, że jest! ‒ Hrabina wdowa nie kryła oburzenia.
‒ To zdaje się, że właśnie go popełniłaś. Nie kiwnęłaś palcem w sprawie małżeństwa Georgiany.
Twarz Caroline płonęła od gniewu, co wywołało u hrabiny niemałą satysfakcję. Eleonora postanowiła wstać z sofy i podejść do znienawidzonej teściowej.
‒ Jesteś młodsza. Powinnaś tytułować mnie „hrabiną wdową" lub mówić do mnie „pani". Pozwalasz sobie na za dużą poufałość. ‒ Caroline pogroziła synowej palcem tuż przed nosem.
‒ Jak sobie życzysz, Caroline ‒ odgryzła się Eleonora.
Jeszcze chwila, a obie panie rzuciłyby się na siebie. Szczęśliwie do pokoju weszła służąca, co ostudziło atmosferę.
‒ Powóz księcia Richmond nadjechał ‒ oznajmiła i szybko opuściła pokój, obawiając się, że któraś z pań na niej wyładuje swoje niezadowolenie.
‒ Świetnie ‒ sarknęła Eleonora. W jej mniemaniu nie mogło być gorzej. Miała co do księcia duże oczekiwania, a teraz wizyta hrabiny wdowy mogła wszystko zepsuć.
Panie pospiesznie opuściły pomieszczenie. Młodsze damy musiały wstąpić jeszcze do sypialni, aby poprawić wygląd. Eleonora była wściekła, ponieważ staruszka prawdopodobnie pierwsza powita gościa.
Gdy hrabina wraz ze szwagierką stanęły na szczycie schodów, do ich uszu dobiegł donośny głos Caroline.
‒ Jak dobrze cię widzieć, książę! Muszę ostrzec waszą wysokość, że moja synowa to znana ladacznica i to ona wpędziła mojego syna do grobu ‒ lamentowała.
‒ Nie taka znana. ‒ Eleonora powoli zbliżała się do mężczyzny, uśmiechając się zalotnie.
Książę był około czterdziestoletnim mężczyzną z burzą czarnych włosów zaczesanych do tyłu i związanych wstążeczką. Miał wąskie usta, zalotne spojrzenie i delikatny zarost wraz z szalenie modnymi baczkami. Kilka zmarszczek i odrobinę zbyt duży nos nie odejmowały mu urody. Słysząc uwagę hrabiny, odwzajemnił uśmiech.
‒ Eleonora ‒ powiedziała, a następnie skłoniła się. Była bardzo zadowolona, gdy książę zerknął w jej dekolt.
‒ Thomas Rushworth.
‒ Georgiano, nie powinno cię tu być ‒ syknęła Caroline. Spłoszona dziewczyna gotowa była odejść, ale Eleonora ją powstrzymała.
‒ Od kiedy pani wyprowadziła się z rezydencji, panują tu inne zasady. ‒ Hrabina celowo zwróciła się do teściowej bardziej oficjalnie, aby nie wywrzeć złego wrażenia na księciu. ‒ Georgiana jest już dorosła, przecież w niedzielę wychodzi za mąż.
‒ Mam nadzieję, że moja wizyta nie zrobi paniom kłopotu. ‒ Thomas zmienił temat.
‒ Ależ nie, wasza wysokość przynajmniej jest zaplanowanym gościem. ‒ Eleonora z księciem uśmiechnęli się do siebie delikatnie. ‒ Wasza wysokość musi być zmęczony. Służba pokaże panu sypialnię, a my spotkamy się na kolacji.
Gdy książę zniknął, hrabina rzuciła teściowej triumfalne spojrzenie.
‒ Nic tu po tobie. Wracaj, skąd przyjechałaś ‒ rzuciła Eleonora.
‒ Idź do diabła! Tam jest twoje miejsce, czarownico!
Wzburzona Caroline odeszła szybkim krokiem, a Georgiana z Eleonorą roześmiały się, gdy tylko staruszka zniknęła im z pola widzenia. Wszystko wskazywało na to, że Pembrokeshire znowu wraca do życia i w końcu coś zaczyna się dziać. Hrabina nie spodziewała się takich komplikacji, ale przynajmniej miała pewność, że będzie ciekawie.
Zanim Caroline wyjechała do domu swojej siostry, Eleonora traktowała sprzeczki z nią jako swego rodzaju sport. Ostateczne zwycięstwo, jakie młoda dama odniosła, gdy teściowa wyniosła się z rezydencji, przysporzyło jej dużo satysfakcji. Hrabina zdobyła swobodę, o której marzyła, ale straciła godnego siebie przeciwnika.
Mam do Was pytanie techniczne 😊 Czy częstotliwość dodawania rozdziałów (co dwa dni) Wam odpowiada? Zastanawiam się, czy nie powinny pojawiać się rzadziej, zakładając, że ich długość pozostanie mniej więcej taka sama jak teraz.
Jak zwykle czekam na Wasze opinie!
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top