rozdział 10/ nie ma jej
Pov. Joe
Gdy zastałem władowany do autokaru zdziwiłem się, że nigdzie nie ma Diany. Po chwili David popchnął mnie na wolne miejsce na przodzie i usiadł obok mnie.
- Czemu nie ma Diany? - zapytałem
- Nie mam pojęcia, myślałem, że ty wiesz - odpowiedział David
- No nie wiem, trenerze? Czemu nie ma Diany w autokarze ? - skierowałem swoje pytanie do trenera
- Diana obecnie nie może wyjść na boisko, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze zjawi się na drugą połowę meczu - odpowiedział bez jakiegokolwiek spojrzenia na mnie
- Jak to obecnie nie może wyjść? - zapytałem po raz kolejny
- Joseph, ty również nie zagrasz w pierwszej połowie
- CO!?
- Diana kazała Ci to przekazać i jeszcze abyś uważnie patrzył na boisko bo będziesz musiał jej zdać z tego relację,od razu mówię to decyzja Diany, a ja ją tylko zaakceptowałem
- Ale trenerze o co tutaj chodzi!? - tym razem uniosłem trochę głos,
- Sam chciałbym to wiedzieć - odpowiedział pod nosem trener
Nie rozumiem... dlaczego Diana nie zjawi się na meczu?
Poprzedniej nocy
Pov. Diana
-Ohayō Diana-chaaan - powiedział Bayron
-Bayron? Czego tu chcesz ? -odpowiedziałam
-Hm? JA? NICZEGO! Oh... przepraszam, nie chciałem się tak unieść..., ale..... Słonko jak myślisz kiedy zginie i Edgar?
- Co!?
- Hm..? Hihi nadal nie wiesz gdzie jesteśmy?
- ....
- To pokój bieli hihi najskrytsza prawda o tobie znajduje się w tym miejscu..
- Co?
- Hej! Odpowiedź na moje pytanie! Kiedy on UmRzE!? KIEDY ZABIJESZ I JEGO!?
- o czym ty do cholery mówisz?
- KTO BĘDZIE PO NIM!?
- zamknij się nikogo nie zabiłam
-KTO!?
- Zamknij Się...
- ODPOWIEDZ! DIANO WHITE!
- ZAMKNIJ SIĘ!
Upadłam. Nie wiem co się działo, dlaczego akurat Bayron? Co to za miejsce?
Dlaczego wszystkie wspomnienia z dzieciństwa wracają!?
PO CO!? I tak już nic nie zmienię...
Teraz. Tuż. Przede. Mną. Znaleźli się oni. Moja drużyna. Wszyscy...
- Hahahah ZABIJASZ... ZABIJASZ DIANA!
Nie... to nie prawda!
- Diana nie przejmuj się nimi... - to głos Josepha! - nie kłóć się.... - jego ton... zmienia się - Diana chcę żebyś wiedziała... -obróciłam się w jego stronę. To niemożliwe.
- Joe! - krzyknęłam
- Zabiłaś mnie. - dokończył, a jego twarz, ciało całe było we krwi.
Podszedł od tyłu do mnie Bayron I złapał za szyję, po czym zaczął dusić.
Nie mogłam wytrzymać. Obraz to wszystko zaczynało się rozlewać! Wszystkie postacie znikły, natomiast w miejscu Bayrona pojawił się Rey Dark, a za nim w oddali jakaś czarna postać. Nie wiedziałam już kim on był bo zaczęłam tracić przytomność, wtedy Rey mnie puścił, a ja zaczęłam łapać powietrze. Wtedy mężczyzna wyciągnął z kieszeni mały nożyk I dźgnął mnie nim prosto w środek brzucha.
Obudziłam się. To tylko sen. To się nie wydarzyło na prawdę, ale czemu nadal nie mogę złapać oddechu!? To uczucie! Jakby to już nie Dark mnie dusił, a osobą stojącą za nim.
Wstałam z łóżka i natychmiast się ubrałam.
Założyłam czarne spodnie, golf, na to bluzę i na stopy buty. Wzięłam czapkę z daszkiem oraz z szuflady wyjęłam czarną maseczkę. Już dawno jej nie nosiłam. Założyłam wszystko i wygramoliłam się przez okno z kwatery.
Ruszyłam do parku. Było ciemno, ale na szczęście lampy oświetlały wystarczająco chodnik.
Szłam około godziny. W pewnym momencie usłyszałam jak coś za mną szeleści. Kiedy się obróciłam zauważyłam mężczyznę trzymającego piłkę.
- Kim jesteś ? - zapytałam, ale niestety zero reakcji. Za to uśmiechnął się I kopnął piłkę na tyle mocno bym nie była w stanie się bronić. Kolisty obiekt uderzył mnie w brzuch z takim impetem, że uderzyłam o pobliskie drzewo.
Nim zdążyłam się podnieść on już stał nade mną z nożem. Po chwili poczułam jak ktoś wbija mi ostrze w nogę. K#rwa!
Przeklnęłam na tule głośno, że po chwili ktoś przybiegł. Przestępca natomiast ruszył do ucieczki. W momencie kiedy osoby które mi pomogły zbliżyły się to rozpoznałam je.
To był ten stary dziadek i dzieciak od opony. Starszy pan pomógł mi wstać, a dzieciak (tak na niego mówię, bo nie wygląda na mój wiek) pozwolił mi oprzeć się na jego ramieniu. Wzięli mnie do swojego auta i zawieźli do jakiegoś budynku (obstawiam, że był to kwatera chłopaka), bo mądra ja odmówiła na samym początku szpitala.
Nie byłabym w stanie w nim wytrzymać po tym dzisiejszym koszmarze.
Gdy dojechaliśmy od razu zajęła się mną jakaś pani, zaś chłopak i staruszek stali z boku i się patrzeli jak kobieta robi mi opatrunek na nogę.
- To nie wygląda dobrze -powiedział chłopak
- Nosz Kurdę, i jak ja mam jutro grać w meczu? Ledwo chodzę, a trener nawet nie wie gdzie jestem - odpowiedziałam
- Możesz tutaj zostać na resztę czasu i możesz też skorzystać z telefonu. - odpowiedział staruszek
- DZIĘKUJę bardzo - podziękowałam i wzięłam od staruszka telefon.
Do trenera
Miałam kłopoty, ale już nie mam bo jednak mam farta! Nie czekajcie na mnie z pierwszą połową meczu! Nie przyjdę! I Joe ma siedzieć na ławce! Musi ktoś mi zdać relację w końcu haha
Oddałam telefon.
Przez jakiś czas rozmawiałam z chłopakiem, jednak później kobieta, która robiła mi opatrunek zabrała mnie do jakiegoś pokoju bym mogła się przespać.
Podziękowałam i gdy tylko się położyłam od razu usnęłam.
♥︎♥︎♥︎♥︎♥︎
No to co ...
Em hehe
Mam przepraszać?
Nom nie było mnie kilka miesięcy.....
Em.... no dobra przepraszam : )))
I jest tu ktoś do tej pory?
(Ktoś kto toleruje moje lenistwo)
Dostałam nagłej weny przez mundial xd
Przpraszam za błędy jakie są (bo na pewno są), ale jestem zmęczona i nie mam sił poprawiać na razie : D
Dziękuję tym ludkom za spamik : ))))
I jeszcze takiej jednej za to że czyta moje beznadzieję
♥︎ Dziękuję ♥︎
Macie kotka dla zasłodzenia (kuzyna)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top