Rozdział XVI |2|
- Bracie?! - zawołał Zen zszokowany.
Szarowłosa tylko przyglądała się w oddali tej dwójce. Najpierw szargały nią emocje, ale teraz... nie czuła nic oprócz pustki. Przecież ją kochał, więc dlaczego posunął się do takiego czynu? Nie wierzyła w jego zdradę, ale również nie była pewna swoich przekonań. Wątpliwości wzięły górę nad całą resztą i zdecydowała się odezwać.
- Zabierzcie ją do zielarzy, Garrack Gazelt i Shidan mają kwalifikacje lekarskie, więc przebadają ją i potwierdzą czy rzeczywiście jest w ciąży, a jeżeli będzie to z kim, i w którym miesiącu - po czym odwróciła się i skierowała w stronę zamku.
Rzuciła Izanie smutne spojrzenie na odchodne. On od razu ożył i zaczął szybkim tempem szukać swojej żony. Była dla niego bardzo ważna, zajmowała tak ważne dla niego miejsce jak jego młodszy brat Zen.
- Saki zaczekaj! - biegł cały czas za nią.
Ona słysząc jego barwny głos przyspieszyła kroku. W końcu udało mu się złapać ją za rękę którą mimo wszystko próbowała wyszarpać.
Skierowała się do komnaty gdzie przyjmowane były audiencje.
Nie odwróciła się, nie potrafiła spojrzeć mu w twarz, mimo że to on powinien się tego bać.
- Wyjaśnij to - rozkazała ozięble.
- Kochanie, to... - zawahał się.
- Mów, mam czas - wyjrzała przez wielkie okno na dziedziniec. Dziewczyna która pojawiła się została właśnie zabrana przez Garrack, oczywiście asystowali jej strażnicy.
- To prawdopodobnie prawda, ale to był jeden raz, byłem pijany i ona mnie zaciągnęła, nie byłem w stanie nic zrobić - schylił głowę tak nisko jak mógł. Wiedział że ja zawiódł.
- Rozumiem - chwyciła jego podbródek. Oczy miała zaszklone, wydawałoby się, że są z porcelany, która za moment miałaby pęknąć.
W sali rozległ się plask. Tak, to był zamach na jego policzek, w pełni zasłużony.
Chwiejnym, ale wyniosłym krokiem poszła w stronę drzwi. Stanęła na przeciwko swojego ukochanego, który doszczętnie ją zrujnował, w przeciągu jednej chwili.
- Przenoszę się do skrzydła wschodniego, aby nie szkodzić zdrowiu tej kobiety, żegnam - ukłoniła się jakby go kompletnie nie znała...
***
- Suzu, Sora z mojego rozkazu każ przenieść moje rzeczy do wschodniej części zamku, czyli w poprzednie miejsce - zawiadomiła ich. Oni nie chcąc się kłócić wypełnili od razu polecenie.
Szarooka usiadła na krześle i melancholijnym wzrokiem patrzyła na wykładzinę...
- To jakiś nieśmieszny żart, błagam niech to będzie żart- łza spłynęła z jej lewego oka...
***Gabinet Zena***
- Wiem, że każdy jest teraz rozemocjonowany, ale nie potrafię uwierzyć, że on ją perfidnie zdradził -
- Wasza Wysokość, to dokumenty z Lilias potwierdzające ciążę tej kobiety z Izaną - mówi Kiki i kładzie je na biurku.
Obi podszedł aby spojrzeć na nie okiem.
- Śmieszna ta pieczątka - podśmiechuje sobie.
Zen się lekko zirytował się zachowaniem Obiego.
- Jeszcze raz zaśmiejesz się, to wyrzucę cię przez okno jak podczas wojny 30 letniej wyrzucili namiestnika cesarza - walnął mu pocieszająco.
- Chwila... Obi daj mi to - powiedziała Kiki.
- Kiki? - Mitsuhide przyłączył się do przeglądania skrawka kłamstw.
- Jakim cudem jest to pieczątka byłej Królowej? I wystawił to jej lekarz? - spytała.
- Trzeba tam powęszyć nieco - Zen spojrzał na Obiego z uśmieszkiem.
- Jako mój szpieg wcielisz się tam w rolę kamerdynera, przejdziesz szybciutki kurs z tego i owego wraz z Mei będziecie tam stacjonować - powiedział z uśmiechem...
***
Wracam po dłuuuuuuuugiej nieobecności. Wiem że ma ten moment jestem nieklasyfikowana w waszych oczach, ale nadrobię to!
Rozdział nie sprawdzony!
Trzymajcie się cieplutko!
~Aniczera1234
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top