Rozdział IV |2|

Mini info

Wiem, wiem, wiem, wiem i wy wiecie, że mnie tu już dawno nie było, ale... Nie miałam weny, ani mangi która miała przyjść szybciej żeby się zainspirować dodatkowo dochodzi do tego wszystkiego szkoła, oceny i walka o takowe no i się nazbierało przez ten czas tego trochę.

~~~~~~

Po tygodniu Saki mogła już spokojnie przechadzać się zamkowymi korytarzami.

Rozmyślała o swoim małżonku, który od jej lepszego samopoczucia czy od jakiegoś tygodnia unika jej, kiedy zasiadają do stołu wspólnie nie uraczy ją nawet spojrzeniem.

Martwiło ją to cholernie, ale miała teraz ważniejsze rzeczy na głowie takie ja zdrowie jej przyjaciółki. Wysłała do niej najlepszych z najlepszych zielarzy i doktorów dworskich. Miała nadzieję że w jakimś stopniu uda się spowolnić postępującą chorobę.

Czasem wieczorem rozmyślając o nim dopuszczała myśli o zdradzie, ale...

Z kim?

Ze stosem papierów?

Czy może Markizem Haruką?

Było to absurdalne myślenie, ale całkiem realne. W końcu ile razy bywało że władcy znudziła się królowa i robił skok w bok? Sama siebie co prawda karciła za takie myślenie, ale obawy pewne miała.

Przechadzając się po ogrodzie spotkała swoich przybocznych, którzy swoją drogą mieli pojawić się u niej za jakąś chwilę.

- Wasza Królewska Mość... - ukłonili się.

- Przecież jesteśmy sami tutaj - parsknęła cicho.

- W tym momencie tak, ale... Spójrz proszę - Suzu wskazał na dwie postacie. Był to nie jaki Raiji i jego sługa Sakaki.

Wyglądali naprawdę dostojnie.

- Czyżby kolejni goście Izany? Nic mi o tym nie wspominał - spojrzała na nich.

- Nie do końca jego. Przybyli za jego zezwoleniem, jednakże to goście Księżniczki Śnieżki - uśmiechnął się na znak zakończenia wypowiedzi.

- Rozumiem, jednakże pójdźmy się z nimi przywitać - po czym zaczęli zmierzać w ich stronę.

Gdy tam już byli przyjrzeli się sytuacji i osobom które tam były.

Raiji wyglądał na bardziej niż zdenerwowanego i zestresowanego, że musi tu być.

- Król Tanbarun Raiji Shenazard. Witamy w Clarines. Zdajdę sobie sprawę że to nie pierwsze nasze spotkanie, jednakże nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, bo nie było na to czasu. - uśmiechnęła się do niego.

- S-saki Watanabe! - krzyknął.

- Wasza Wysokość, proszę zachowaj maniery - upomniał go Sakaki.

- Czy ty widzisz kto przede mną stoi?! Jak mam być spokojny?! - zapytał go niemalże drąc mu się do ucha.

Oja zaśmiała się cicho i postanowiła trochę go uspokoić.

- Możemy przejść na ty. Przecież mamy ten sam status szlachecki. -

- P-pewnie! -

Po ich krótkiej wymianie zdań przyszła Shirayuki wraz z Zenem i jego podwładnymi.

- Witajcie moi mili. Dotrzymałam przez jakiś czas towarzystwa twojemu gościowi z Tanbarun, mam nadzieję że nie będziesz zła - powiedziała spokojnie tłumacząc dlaczego stoi tu wraz z Raijim.

- Saki... Chodź na stronę - podszedł do niej Zen i wypowiedział kilka słów jej do ucha.

Wzdrygnęła się bardzo i pośpiesznie pożegnała z nimi. Podciągnęła swoją suknię kiedy była na schodach aby szybciej dojść do celu.

- Izana! Izana gdzie jesteś?! - wykrzyczała. Przed chwilą spokojna niczym oaza na pustkowiu, teraz stała się jak kopiący wulkan, który wygląda jakby miał zaraz wybuchnąć.

- Tu jestem moja droga, usłyszałem twoje krzyki -

Nie zastanawiając się jakoś długo prawie bez namysłu uderzyła go w policzek.

- Jak śmiałeś... Zostawcie nas samych. To rozkaz - wszyscy przebywający w pomieszczeniu wyszli prędko pozostawiając dwójkę możnowładców samych sobie.

- Jak mogłeś zrobić coś tak potwornego. Myślisz że jeśli jesteś Królem, głową państwa to wolno ci krzywdzić najbliższych? Sam przysięgałeś mi mówiąc prosto w oczy że...

~~~~~~~
Teraz naprawdę zacznie się dziać między tą dwójką. Jestem ciekawa co obstawiacie...

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top