Rozdział II

- Nie chcę żebyś cierpiała, i to w samotności. Nie zniosłabym tego. - Aiko na chwilę przymknęła oczy. Nastała między nimi cisza, ale nie niezręczna, obie musiały się nacieszyć ostatnią chwilą ze sobą. Może i brązowowłosa była odważna i szalona, ale gdy zostawała sam na sam z Saki, wyciszała się, a szarowłosa wraz z nią. Gdy któraś z nich miała gorszy dzień, szły do lasu, siadały przy drzewie i nie musiały nic mówić, wystarczyła obecność tej drugiej.

Po chwili przyszedł Shan, kiedy zastał dziewczyny w tej sytuacji postawił jak najciszej trzy butelki wina i dołączył do nich.

Zostali w tej pozie przez kilka następnych chwil...

***DZIEŃ WYJAZDU***

Za pięć minut miał przyjechać królewski powóz, w którym spędzi najbliższą godzinę. Oboje z bratem i jego narzeczoną usłyszeli donośny stukot końskich kopyt. To on. Saki coraz mocniej i szybciej waliło serce. 

Powóz właśnie zatrzymał się przed nimi. Z niego wysiadły dwie osoby. Jedna była kobietą, a drugim był mężczyzna. Kobieta nie wyglądała na sympatycznie nastawioną do Saki, dlatego mężczyzna chcąc ratować sytuacje uśmiechnął się do dziewczyny.

- Witaj pani, oboje będziemy ci dziś towarzyszyć podczas podróży. Ja jestem Suzu Hikone, twoja prawa ręka, a to Sora Katsugari, twoja adiutantka.

***

Sora Katsugari - Adiutantka Saki Watanabe

Suzu Hikone - Prawa ręka Saki Watanabe

***

Po bardzo trudnym pożegnaniu się z rodziną Saki wsiadła do powozu wraz z pozostałą dwójką. Nastała dość niezręczna cisza, Saki chcąc ją przerwać zadała pytanie Suzu.

- Panie Hiko... znaczy Suzu, nie jestem pewna czy wszystko dobrze zrozumiałam. Jesteś moją prawą ręką? - zapytała zdziwiona.

- Dokładnie tak, jako przyszła królowa powinnaś ich mieć, by pomagali ci z załatwieniem wielu spraw, panienko. - odrzekł.

- O swoje życie możesz być bezpieczna, pani. Zadbam o nie należycie - odezwała się po długim milczeniu Sora. 

Saki zdziwiona uśmiechnęła się tylko i zaczęła z nimi rozmawiać na wiele innych tematów...

***

Cała trójka zacięcie rozmawiała na temat zamku Wistal. Z opowiadań Suzu Pałac królewski jest z widokiem na morze, znajdujący się w widocznym miejscu na wewnętrznym dziedzińcu w sercu zamku Wistal. Jest to tradycyjny dom monarchy Clarines i mieści królewską salę tronową. Po za tym był wielki. Mimo częstych odwiedzin zamku, nie była w stanie zapamiętać go całego. Z czego nie była zadowolona, ponieważ można w nim było się łatwo zgubić. 

Poczuli, że kareta zatrzymała się. Suzu wychylił się, aby sprawdzić co się stało. 

- Cóż, wygląda na to, że jesteśmy na miejscu. Witaj na zamku panienko - rzekł uśmiechnięty Suzu. Wyszedł jako pierwszy, by pomóc wyjść szarookiej.

- Dziękuję - on ponownie się uśmiechnął i spojrzał na mężczyznę idącego w ich stronę. Ukłonił mu się nisko, blond włosy spojrzał tylko na niego i Sorę, która również zgięła się w pół.

Saki spojrzała na niego, on ujął jej dłoń i złożył pocałunek na jej wierzchu.

- Nareszcie jesteś, witaj w Wistal, moja pani - powiedział patrząc w jej oczy. Mimika dziewczyny składała się z szoku, zdziwienia i zaskoczenia. Nie była przygotowana na tę sytuację.

- Witaj ponownie - uśmiechnęła się promiennie. Nawet jeśli nie czuła do niego tego co on musiała udawać, żeby nie było plotek, a jak wszyscy wiemy - one rozchodzą się najszybciej.

- Saki! - usłyszała dobrze jej znany głos. To głos jej białowłosego przyjaciela - Zena. Spojrzała w jego stronę szczęśliwa.

- Cześć Zen - wypowiedziała kiedy był już bliżej niej. W tej chili ujrzał swojego brata, pokłonił się jak należy i wrócił do rozpoczętej rozmowy.

- Widzę, że macie wiele tematów do rozmowy. Zostawiam was wraz z Sorą, Suzu, Kiki i Mitsuhide'em. Wrócę z godzinę. Miłej rozmowy. - rzekł i odszedł wraz z Kyo Hideki - jego przyboczną. Była ona odpowiedzialna zazwyczaj za jego spotkania, delegacje i tym podobne.

- Cześć Mitsuhide, witaj Kiki - pomachała im, oni jej się pokłonili.

- Wiecie przecież, że nie musicie, nic się we mnie nie zmieniło - rzekł zmieszana

- Uwierz mi, że muszą. Przynajmniej w obecności mojego brata - powiedział. Ona pokiwała głową rozumiejąc sytuację.

- Zeeeeen... pamiętasz co mi obiecałeś?? - przypomniała mu szarooka.

- Ugh, musimy teraz? - zapytał.

- Obiecałeś mi przecież, a obietnic się dotrzymuje - odpowiedziała.

- Yh, no dobrze, skoro bardzo tego chcesz - spojrzał na drzewo, na którym wylegiwał się kociooki mężczyzna.

- Mistrzu czyżby to była twoja nowa podwładna? - zapytał po czym kontynuował nie  pozwalając Zenowi nic powiedzieć.

- Piękna pani, jak ci na imię - ujął jej dłoń.

- Czyli to jest ten twój goniec Zen - rzekła próbując zachować powagę.

- IDIOTO TO NARZECZONA MOJEGO BRATA!!!!! - wydarł się Zen na czarnowłosego.

- W-wybacz mi proszę! Nie wiedziałem, że przyjedziesz! - powiedział przejęty. W tym momencie Saki nie potrafiła zatrzymać śmiechu. Nie tylko ona straciła resztki zachowanej powagi. Zen w najlepsze turlał się po trawie, Mitsuhide popłakał się ze śmiechu a Kiki musiała na chwilę usiąść.

- Zen... kto to jest? - wtedy wzrok każdego był skierowany na czerwonowłosą. Saki na jej widok uśmiechnęła się promiennie, podeszła do niej.

- Shirayuki, wreszcie mogę cię poznać osobiście - cieszyła się dziewczyna.

- Zen o tobie bardzo dużo opowiadał, zazwyczaj nasze rozmowy zaczynały się od tego jaka to jesteś piękna a kończyła na tym, jaką masz wspaniałą osobowość - rzekła. Zen był zmieszany słowami Saki a Shirayuki zaskoczona. Po chwili na jej policzki wkradł się rumieniec.

- Mówił również, że słodko się rumienisz - spojrzała teraz na Zena. Był jeszcze bardziej zmieszany niż poprzednio...

***

Przez tę godzinę Saki i Shirayuki bardzo się polubiły. Wspólnie z Mitsuhide zaczęli opowiadać czerwonowłosej o żenujących sytuacjach z życia naszego księcia. Kiki od czasu do czasu przysłuchiwała się co mówią, natomiast Obi był jedynym wiernym słuchaczem. Nie obyło się też bez wyzywania całej trójki za ten czyn, ale nie za bardzo się tym przejęli.

- I wtedy Zen zrobił... - nie dane było dokończyć Saki, ponieważ w tym samym momencie, tak jak obiecywał, zjawił się po godzinie. Chodziło o Izanę. Wszyscy oddali mu pokłon, dziewczyna również.

- Mam nadzieję, że godzina wystarczyła - rzekł. Wszyscy zamilkli.

- Pozwolisz, że cię oprowadzę, Saki - dodał po czym gestem wskazał, żeby wszyscy wrócili do swoich zajęć.

- Suzu, Sora, wy możecie na dzisiaj skończyć. Ja się nią zajmę - to ostanie co wypowiedział. Ujął dłoń swojej wybranki i zaczął kierować się w stronę zamku...

***

Izana oprowadził swoją narzeczoną po całym zamku. Teraz zmierzał do komnat.

- Tutaj znajduje się nasza sypialnia - powiedział po czym spojrzał na dziewczynę. Ona natomiast lekko się zarumieniła na jego słowa.

- A-ale jak to? W jednej? Czy to nie za szybko? - bombardowała go pytaniami zestresowana. Wiedziała, że to nastąpi, ale nie od razu. 

- Masz również swoją oddzielną sypialnię, ale wszystkie twoje rzeczy kazałem tutaj przynieść. - mówił.

- To nic, chętnie tę noc spędzę na przeniesieniu moich rzeczy do osobnej sypialni. - odpowiedziała wreszcie.

- Myślałem, że będziesz tutaj spać, razem ze mną - westchnął książę.

- To nie tak, po prostu jest to dla mnie nowa sytuacja i czułabym się trochę nieswojo z osobą której prawie nie znam. - usprawiedliwiła się dziewczyna.

- Nie martw się, nie zrobię niczego wbrew twojej woli - uśmiechnął się szczerze w jej stronę.

Szczerze? W ogóle te słowa nie dodały otuchy dwudziestoparoletniej dziewczynie. Czuła się źle, fakt faktem, nie może powiedzieć, ze jest dla niej obcym mężczyzną, bo nim nie jest. Czasami ze sobą rozmawiali, ale nie na tyle, by stać się przyjaciółmi, bądź kimś więcej niż nimi...

***NASTĘPNY DZIEŃ***

Szarowłosej jako tako udało się dogadać z jej narzeczonym. Ustalili, że szarooka będzie mieszkać w swojej oddzielnej komnacie do czasu balu, na którym zostaną ogłoszone zaręczyny wspomnianej dwójki.

Trudno było jej zasnąć tej nocy, przez natłok myśli. Przemyślała wszystko co miała.Obudziły ją promienie słoneczne, które wdarły się przez zasłony do jej pokoju. Właśnie wybiła godzina 9.00. O tej godzinie rodzina królewska spożywała śniadanie. Uzgodniła z Izaną, że osobiście po nią przyjdzie, aby się nie zgubiła. Ubrana w długą niebieską sukienkę, która była jej jedną z ulubionych. Usłyszała pukanie do drzwi, to Izana przyszedł po nią. Założyła buty i wyszła z pokoju.

Kiedy książę ją zobaczył oniemiał. Nawet w zwykłej niebieskiej sukni wyglądała obłędnie.

- Pięknie wyglądasz - podszedł do niej bliżej wypowiadając te słowa.

- Dziękuję, ty również wyglądasz... dostojnie - uśmiechnęła się dziewczyna.

- Chodźmy, bo śniadanie wystygnie - powiedział po czym złapał jej rękę i zaczął kierować się w stronę sali.

Gdy tam dotarli Izana jak na dżentelmena przystało przepuścił wybrankę w drzwiach. W sali nie było nikogo oprócz nich i dwóch strażników. Zasiadła do stołu i czekała na sygnał, ze oboje mogą jeść.

- Częstuj się - wskazał gestem mężczyzna.

Na  śniadanie postanowiła zjeść kromkę chleba z plastrem pomidora i wypić herbatę. Była trochę skrępowana, bo przecież spożywa śniadanie obok przyszłego króla. Izana zauważył, jej skrępowanie.

- Nie krępuj się, zjedz ile chcesz - uśmiechnął się promiennie.

- Dziękuję, najadłam się - odrzekła.

- Masz jakieś plany na popołudnie? - zapytał zmieniając temat.

- Myślę, że pójdę do biblioteki. A ty, panie ? - odpowiedziała.

- Zapewne znowu przesiedzę cały dzień przy papierach - westchnął ociężale.

Do końca śniadania poruszyli jeszcze kilka tematów, głównie o balu...

***13.00***

Saki dwie godziny spędziła z bibliotece wraz z Suzu i Sorą. Suzu pomagał jej z etykietą dworską. Czegoś nauczył szarooką, ale to jej nie wystarczyło. Wzięła z biblioteki 2 książki, które zamierza dokładnie przestudiować. Po drodze spotkała Mitsuhide'a, który dał jej dodatkową książkę. Postanowiła udać się z przybocznymi na plac treningowy. Wspomniani przyboczni zaczęli trenować i toczyć pojedynki między sobą, a dziewczyna usiadła pod drzewem i zajęła się książką.

- Suzu, co ty robisz? - zapytała strażniczka szarookiej. Suzu w tym momencie starał się nie pokazać Sorze, że pomimo 5 przegranych bitew jest gotowy stoczyć następną.

- Przygotowuję się do następnego pojedynku. - mężczyzna zaczął się w nienaturalny sposób wyginać.

- Nie wymyślaj tylko chodź tu, chcę znowu wygrać - rzekła pewnie w jego stronę. 

Po jakichś 30 minutach przyszła Kyo wraz z kopertą w ręku.

- To dla ciebie pani - rzekła oddając jej kopertę. Otworzyła ją dopiero wtedy, kiedy Kyo już poszła.

- Panienko, co to jest ? - spytał Suzu podczas gdy dziewczyna zaczęła czytać list.

- To zaproszenie, od... księcia Izany, prosi, żebym przyszła do ogrodu botanicznego. Wiecie gdzie to jest, prawda? - zadała im pytanie.

- Oczywiście, że wiemy, zaprowadzić cię pani ? - ona pokiwała twierdząco głową...

***

Gdy już tam przybyła zauważyła Izanę czekającego na nią.

- Wreszcie jesteś, zacząłem się niepokoić, że coś ci się stało - 

- Wybacz mi to, ale Suzu i Sora dostali wówczas rozkaz od Lorda Haruki i musiałam sama tutaj dotrzeć - on skinął głową i wskazał aby usiedli.

- Jaki był powód twojego nagłego zaproszenia mnie tutaj? - zapytała wreszcie. Izana oparł ręce o stolik i rzekł:

- Po prostu chciałem cię zobaczyć - zaczął coraz intensywniej na nią patrzeć swoimi błękitnymi tęczówkami. Ona zaczerwieniła się i odwróciła wzrok w inną stronę.

Po zaledwie kilku minutach przyszły trzy służki i dwie z nich postawiły przed Saki i Izaną herbaty, które Izana nakazał im przynieść. Natomiast trzecia niosła bukiet pięknie pachnących lili prosto z ogrodu królewskiego.

Trzecia ze służek cicho położyła bukiet za dziewczyną, tak by Izana również mógł go zobaczyć.

Co do gorącego napoju, to była to ulubiona herbata wybranki Izany - herbata Jaśminowa. Bardzo trudno ją zdobyć w Clarines, praktycznie niewielu udaje się ją zdobyć w kraju. 

Yuta zawsze ją przywoził siostrze, gdy wyjeżdżał wraz z Izaną za granice, aby godnie reprezentować swój kraj. Po naradach i podpisywaniu traktatów zawsze był czas na wyjście na miasto. Izana szedł z nim. Zazwyczaj był osobą towarzyszącą dla niego. Dopytywał go czasem, gdy nie mógł się zdecydować na coś.

Dla niego najbardziej liczyło się zdanie Saki. Gdy wreszcie przedstawił jej Emiko (imię narzeczonej) zależało mu na tym, żeby się zaprzyjaźniły. Tak się stało po tygodniu.

Upiła łyk swojej herbaty, była zaskoczona, że to jej ulubiona.

- Skąd wiedziałeś? - spytała po tym jak wszystkie trzy służki wyszły.

- Yuta zawsze powtarzał za granicą gdy był w delegacji wraz ze mną, że koniecznie musi kupić tobie herbatę jaśminową, bo to twoja ulubiona. - rzekł i upił łyk swojej. Była lekko zaskoczona, że mimo natłoku jego obowiązków, delegacji i audiencji nie zapomniał...

***WIECZÓR***

Dziewczyna po rozmowie z Izaną spotkała Shirayuki, porozmawiały trochę, bo potem Shirayuki musiała wrócić do pracy. I tak resztę dnia spędziła na czytaniu książek o etykiecie i wkuwaniu jej na pamięć przed bale, który zbliżał się coraz szybciej.  

Wieczorem postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Przed tym powiadomiła swoich przybocznych, którzy poszli spotkać się z Kiki, Mitsuhidem i Obim na treningu. Stwierdziła, że przyjdzie zobaczyć jak im idzie. Nie powiem, bardzo chciała stoczyć pojedynek, ale bała się reakcji reszty. Jest teraz w innym miejscu. W domu mogła chodzić jak jej się podobało, ale tutaj trzeba się ubierać tak jak nakazuje dworska etykieta.

Mimo to jeszcze nie jest żoną księcia, więc nie powinno być jakichś większych problemów dotyczących jej ubioru. Założyła strój do ćwiczeń, który dał jej Zen, wiedział,ze jej się przyda, bynajmniej miał taką nadzieję. Przeszła się jeszcze kawałek i postanowiła wrócić.

Usłyszała uderzanie patyków o siebie. Trening się już zaczął. Podeszła tam i ujrzała Sorę walczącą przeciwko Kiki. Walczyły zacięcie, ale każda blokowała ruch przeciwnika i to z niezwykłą płynnością.

- Okej Kiki, Sora. Wystarczy, nadal jest remis - one obie podziękowały sobie wzajemnie i usiadły.

- Może chcesz się ze mną zmierzyć, Zen. Już dawno się nie pojedynkowaliśmy - zabrała głos szarooka. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.

- Jesteś pewna? Słyszałem od Yuty, że nie pojedynkowałaś się od naszego ostatniego spotkania, a ono było jakieś 2 miesiące temu - zastanowiła się przez chwilę przypominając sobie datę.

- Strach cię obleciał szwagrze? - rzekła prowokująco.

- Więc walczmy - rzekł i podał jej broń.

- Suzu, Mitsuhide. Wy sędziujecie - powiedziała. Suzu w międzyczasie powiedział tylko, aby rozpoczęli.

Zen zaczął atak, Saki ledwo go unikała.Wiedziała, że tak on właśnie zaatakuje - prosto, szybko i agresywnie. Miała już swoją taktykę. Chodziło jej tylko o to, by wymęczyć przeciwnika, a reszta pójdzie już z górki.

- Co jest? Panienka Saki daje się pokonać Mistrzowi? - spytał Obi. Reszta też była zszokowana. Bynajmniej Kiki, Mitsuhide i Obi byli zdziwieni, że przez dwa miesiące straciła to na co tak długo trenowała.

- Zen normalnie ją miażdży - rzekł Suzu.

- Coś, tu nie gra - zauważyła Sora. Przed przywiezieniem Saki zrobiła z jej bratem bardzo szczegółowy wywiad. Nie była w stanie uwierzyć, że to było nieprawdą.

- Chyba całkowicie wyszłaś z wprawy, czyż nie mam racji Saki? - zapytał Zen zadając jej kolejne ataki, które udawało się zablokować.

Po wielu atakach, chłopak zaczął się męczyć, co było dość widoczne. Saki wykorzystała ten moment i zaczęła atakować białowłosego.

Po kilku jej ruchach było już wiadomo kto wygrał ten pojedynek.

Był remis. Dlaczego?

Otóż Saki za wolno zaczęła atakować, natomiast Zen nie zważał na zbyt duże zużycie swojej siły.

- Remis! - wykrzyknął Mitsuhide. Pokłonili się sobie.

- Nadal uważasz, że panienka Watanabe wyszła z wprawy, Zen? - powiedział Izana. Z oddali obserwował pojedynek wspomnianej dwójki.

- B-bracie! Co tu robisz? - spytał zdziwiony.

- Chciałem się przejść, ale usłyszałem, że pojedynkujesz się z przyjaciółką, dlatego byłem ciekawy kto wygrał. - zakończył Izana...

***

Po mile spędzonym wieczorze wszyscy musieli się rozejść do swoich pokoi. szarooka wracała sama. Bez asysty Sory, czy Suzu. Nagle, gdy była przy komnacie poczuła ręce na swojej talii i oddech blisko szyji. Odwróciła się przodem do dobrze znanej jej osoby. To jej przyszły małżonek. Zarumieniła się soczyście, nie wiedziała co ma zrobić. Więc zapytała:

- Co cię do mnie sprowadza? 

- Twój brat mówił, że umiesz walczyć, ale nie wiedziałem, że tak dobrze. - ona spuściła głowę głowę w dół. 

Między nimi nastała niezręczna cisza. Izana jako pierwszy postanowił ją przerwać.

- Piękną mamy dziś noc, nieprawdaż? - ona skinęła głową. Zegar wybił godzinę 23.00.

- Już późno - rzekła.

On przybliżył się do niej i ją przytulił. Stali tak przez jakąś minutę po czym powiedział:

- Śpij dobrze najdroższa - złożył na jej ustach motyli pocałunek. Mimo że była zdziwiona nie odsunęła się od niego. Gdy skończył odsunął się od niej i uśmiechnął się.

Gdy był trochę dalej, Saki dopiero się ocknęła.

- Dobranoc - szepnęła prawie niesłyszalnie...

***

OMG 2669 słów rozdziału. Męczyłam się z nim długo.

Trzymajcie się!

Aniczera1234




  



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top