5
Kiedy już trochę poruszałam rękami, byłam w stanie wziąć April na ręce. Nie czułam też już tak wielkiego zmęczenia, chociaż przyznam, że chętnie bym się jeszcze zdrzemnęła. Niestety nie wytrzymam nawet pięciu minut, jeśli w końcu nie zobaczę mojej córki.
Drzwi sali otwierają się, a na moich ustach od razu wykwita uśmiech. Alex wszedł trzymając na rękach małe zawiniątko, prosiłam aby Zayn puki co się tu nie pojawiał. Muszę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, a gdy widzę ten jego umęczony wzrok, przepełniony bólem, nie potrafię myśleć racjonalnie.
Alex kładzie April w moich ramionach, a mój uśmiech poszerza się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Przyglądam się jej pulchniutkiej twarzy, brązowych oczkach, które okalają długie czarne rzęsy. Wykapany tatuś - śmieje się w myślach. April jest już duża, zawsze wyobrażałam sobie ten moment, kiedy po porodzie podają mi płaczące dziecko, które uspokaja się tylko, gdy dotknie mojej skóry, niestety nie udało mi się tego zrobić, ale nie powinnam narzekać. Przecież obie żyjemy i to się liczy, nie wiem co bym zrobiła, gdybym obudziła się po tak długim czasie, a ktoś oznajmił mi, że April nie żyje. Ocieram łzy, które spływają mi po policzku, są to łzy szczęścia.
- Sue, możemy chwilę porozmawiać? - pyta Alex. Przez chwile zapomniałam o jego obecności.
- Oczywiście. - odpowiadam nadal się uśmiechając.
- Chodzi o Zayna... - zaczyna powoli, a mi rzednie mina.
- Nie chcę o nim mówić, przynajmniej nie teraz. - wzdycham przenosząc wzrok z powrotem na córkę. Zasnęła, teraz, gdy jej powieki są zamknięte, rzęsy wyglądają na jeszcze dłuższe. Jest śliczna.
- Proszę, wysłuchaj tylko co mam Ci do powiedzenia. - kiwam głową dając mu przyzwolenie, aby mówił.
- Wiesz, że go nie lubiłem. Miałem ochotę powyrywać mu nogi, za to jak Cię potraktował, gdy przyjechał tu w dniu twojego wypadku nawet byłem tego bliski. - zaśmiał się cicho na to wspomnienie. - Ale cieszę się, że jednak tego nie zrobiłem. Naprawdę się starał, siedział tu prawie cały czas, do póki obie tu byłyście, więcej czasu zaczął spędzać w domu dopiero po miesiącu, kiedy wypisano April, ale nawet wtedy starał się być tu codziennie. Widziałem zmęczenie na jego twarzy z powodu nie przespanych nocy i dni spędzonych na niewygodnym krześle przy twoim łóżku, ale mimo to trzymał się i nie dał po sobie pokazać słabości. Starał się być silny dla was. Widać, że naprawdę cię kocha, rzadko który mężczyzna, a szczególnie tak młody jest zdolny do takich poświęceń. I wiesz co? Nabrałem do niego szacunku, sam nie wiem czy potrafiłbym być tak silny i wytrwały. Nawet nie wiesz jaki był szczęśliwy, gdy powiedzieliśmy mu, że się obudziłaś, rzucił wszystko i tu przyjechał, a teraz siedzi przybity na korytarzu i wymyśla najgorsze, najczarniejsze scenariusze swojego przyszłego życia, bez was. Ten silny człowiek zaczyna pękać jak belka w starym domu, gdy dom zostaje opuszczony zaczyna powoli popadać w ruinę, a w końcu nie zostaje z niego nic, ponieważ po co ma stać i być silny, skoro nie ma już dla kogo. - Alex zakańcza swój monolog, a moja twarz tonie we łzach. Naprawdę nie wiem co mam teraz zrobić. Czy nadal go kocham? Oczywiście. Ale jestem osobą, która ciągle żyje przeszłością, zawsze widzę zachód słońca, ale nigdy jego wschodu.
----------------------------------------------------
Popłakałam się pisząc ten rozdział :(
Przepraszam, ale odwołuje spotkanie, z powodu spraw osobistych...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top