4

Zayn POV.

Po otrzymanym telefonie od razu udałem się do szpitala, biorąc razem z sobą April. Byłam naprawdę zdenerwowany, bałem się konfrontacji z Sue. Na pewno będzie zła o to, że ja opiekuję. Ciekawe czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać.

- I co? - zapytałem Jade, gdy pojawiłem się w szpitalu.
- Śpi, jest wycieńczona. - odpowiedziała.
- Miała dosyć czasu na wyspanie się. - przewróciłem oczami. Moja irytacja była związana z tym, że bardzo bałem się rozmowy z nią, a z drugiej strony chciałem już ją zobaczyć, usłyszeć ten piękny głos i zobaczyć jej cudowne oczy, których nie widziałem kilka miesięcy. 

Z sali wyłonił się lekarz, który był sprawdzić stan Sue. Nie zdążyłem się odezwać, ponieważ mnie uprzedził.

- Możesz do niej wejść, ale jest  naprawdę wycieńczona. - zwrócił się do mnie, po czym bez słowa odszedł. Już miałem wchodzi, ale zatrzymał mnie Alex.

- Lepiej zostaw April, musicie najpierw porozmawiać. - pokiwałem głową, po czym oddałem mu dziewczynkę. Co dziwne nabrałem do tego człowieka zaufania.
Wziąłem głęboki oddech po czym popchnąłem białe drzwi prowadzące do sali. Sue leżała na łóżku, miała zamknięte oczy, więc pomyślałem, ze zasnęła, ale gdy zrobiłem krok do środka uchyliła powieki.
- Cześć - powiedziałem nieśmiało,  stojąc przy drzwiach, bałem się podejść bliżej.

Dziewczyna zamknęła oczy i westchnęła. Między nami zapanowała niezręczna cisza. 
- Jestem zmęczona. - powiedziała, a w jej głosie było słychać delikatną chrypkę.
- Chcę porozmawiać, tylko chwilkę. 
- Mów szybko. - powiedziała, chciała podciągnąć się wyżej na łóżku, ale tylko skrzywiła się z bólu. Zastanawiałem się co powiedzieć, myślałem, ze jak przyjdzie co do czego to słowa same wypłyną z moich ust, ale jedna tak się nie stało.
- Zacznę od tego, że naprawdę cię przepraszam. - powiedziałem robiąc krok w przód. - Nigdy nie chciałem Cię zranić, wtedy, w mieszkaniu, targały mną emocje.
- Zwykłe przepraszam nie wystarczy. - prychnęła.
- Tak, wiem. - przejechałem ręką po włosach, których nie układam już od pewnego czasu.

- A więc? Tylko tyle? Możesz już wyjść.  
- Nie, nie skończyłem. 
- Czuję się cholernie źle, od naszego rozstania jestem wrakiem człowieka, byłem zły na Ciebie, ponieważ naprawdę Cię kochałem, a ty mnie zdradziłaś, przynajmniej tak myślałem. - usiadłem na krześle umieszczonym obok łóżka. - Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Naprawdę jest mi źle, nie mogę sobie wybaczyć tego co zrobiłem. Kiedy dowiedziałem się o wypadku myślałem, że nie żyjesz. W trakcie drogi tu zastanawiałem się w jaki sposób się zabić, ponieważ czułem się winny. Gdybym Cię wtedy nie zostawił pewnie by się nic nie stało. Może to zabrzmi dziwnie, ale gdy dowiedziałem się o April i o tym, że chciałaś wyjechać zaraz po jej narodzinach, ucieszyłem się, że jednak stało się coś, przez co się o niej dowiedziałem.
-Czyli mój wypadek był Ci na rękę. - wtrąciła zgryźliwie. 
-Nie!- zaprzeczyłem gwałtownie. - Chodzi mi o to, że dzięki temu dowiedziałem się o April, ale w sumie wolałbym o niej nie wiedzieć, niż przeżywać drugi raz to co działo się tego dnia. 
- A propos April. Dlaczego podjąłeś się jej opieki? 
- To moja córka, nie pozwoliłbym, aby trafiła do jakichś obcych ludzi,  a szczególnie zważywszy na to, że nie wiedziałem kiedy się obudzisz. - powiedziałem szczerze, patrząc jej w oczy.
- Kochający tatuś się znalazł. - warknęła.
- Nie rozumiesz, ze żałuję tego co się stało? - zapytałem. Nie wiedziałem już co mam zrobić. 
- Może i tak jest, ale przekroczyłeś granice, już dawno temu. 
- Wiem, ale chcę to naprawić! 
- Za późno, a teraz proszę Cię , wyjdź, jestem zmęczona. 
- Będę mógł nadal opiekować się April, przynajmniej do póki nie wrócisz całkowicie do zdrowia? - zapytałem z nadzieją. Byłbym skończony, gdyby chciała mi ją odebrać. 
- Nie wiem, zastanowię się. Jestem naprawdę zmęczona. - westchnęła. - Chciałabym abyś ją tu przyniósł jak tylko się trochę prześpię, teraz nie jestem w stanie jej nawet wziąć na ręce. - pokiwałem twierdząco głową. - Jest z tobą?
- Tak. Alex z Jade się nią opiekują na korytarzu.
- To dobrze - wymamrotała, widać było, ze ledwie trzyma się przy świadomości. Postanowiłem jej już nie męczyć, porozmawiam z nią jak nabierze sił. 
Wstałem z krzesła, po czym podszedłem do łóżka, nachyliłem się nad nią i złożyłem na jej policzku delikatnego całusa. 
- Kocham Cię. - szepnąłem, po czym odwróciłem się i wyszedłem przez co nie wiedziełem spływających łez po policzkach dziewczyny.

____________________________________________________________

Tak, żyję, nic mnie nie zjadło. 
Przepraszam za tak długa nieobecność, ale wiecie szkoła, a potem jakoś weny nie miałam, teraz muszę wrócić do formy z pisaniem rozdziałów.

Będę się starała dodawać regularnie, ale wciągnęłam się w "Zwiadowców" i czytam dosłownie kiedy tylko znajdę chwilę czasu.
Do następnego miśki :* 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top