chapter ten → bed
🇧🇪🇩
chapter ten
━━━━━━━━━━
Alex skrzywiła się lekko, czując promienie słoneczne na swojej twarzy i westchnęła w poduszkę, wtulając w nią swoją twarz. Blondynka nie chciała wstawać z ciepłego łóżka, ale wiedziała, że musi to zrobić, aby doprowadzić do porządku siebie i całe mieszaknie. Poprzedni wieczór skończył się cudownie, bo nie pamiętała, kiedy ostatni raz było jej tak dobrze z Louisem i tak naprawdę wybaczyła mu już jego zachowanie, ale jednak dla jakiegoś głosu z tyłu jej głowy takie przeprosiny, a później czułe kochanie się ze sobą nie było wystarczające i blondynka dalej pozostawała podejrzliwa. Nawet wtedy, kiedy szatyn leżał obok niej, oddychając spokojnie i odsypiając tę część nocy, którą przeznaczyli tylko dla siebie.
Blondynka w końcu przekręciła się na plecy, a później przetarła twarz swoimi dłońmi, wracając powoli do życia. Alex ziewnęła jeszcze cicho i uniosła się na łokciach, podtrzymująć prześcieradło na swoich piersiach. Louis drzemał jeszcze spokojnie obok niej, niemalże cały odkryty, przez co bezkarnie mogła podziwiać jego tatuaże i uśmiechnęła się bezwiednie na ten widok. Uwielbiała jego tatuaże. Dodawały mu charakteru i nawet nie wiedziała już przy ilu była i ile razy widziała go już gdy siedział bądź leżał, dając sobie zrobić coś nowego na swojej skórze. Wiedziała, że to lubił, a ona lubiła go takiego.
Alex wstała, zsuwając nogi z łóżka i nago przeszła do łazienki, z nadzieją wzięcia prysznica i zrobienia jakiejś porannej pielęgnacji. Bardzo lubiła dbać o swoją cerę i czasem nawet próbowała z Louisem różnych nowych rzeczy, bo pomimo tego, że on kręcił nosem, że to nie było zbyt męskie, to jednak dobrze wiedziała, że również to lubił. W łazience spędziła jednak więcej czasu niż przypuszczała i wyszła po kilkudziesięciu minutach, owinięta w dwa ręczniki. Jeden miała na sobie, a drugi na włosach. Louis już nie spał.
— Cześć... — przywitał ją z poranną chrypką w głosie, przez co blondynkę przeszły przyjemne dreszcze. Uwielbiała tego słuchać i w chwilach takich jak tamta zapominała, że ich związek nie wyglądał wzorowo, nie prezentował się w taki sposób, a blondynka miała już zszargane sporo nerwów.
— Cześć — Spojrzała na szatyna przez ramię i uśmiechnęła się mimowolnie. — Jak się spało? — dodała miło, otwierając szufladę aby wyjąć z niej bieliznę, którą swobodnie ubrała na siebie przy mężczyźnie. Nie czuła skrępowania, bo przecież znali się już tyle czasu i dobrze znali swoje ciała, więc nie wiedziała, dlaczego nagle miałaby się przed nim ukrywać pod tym względem.
— Z tobą zawsze dobrze — odpowiedział i podłożył sobie rękę pod głowę, obserwując blondynkę. — Zastanawiałem się tylko, gdzie ode mnie uciekłaś. Myślałem, że ten dzień spędzimy w łóżku — dodał, a później ziewnął cicho.
— Chciałabym, ale nie mogę — odpowiedziała i westchnęła ciężko. Tak naprawdę było coś, o czym mu nie powiedziała i wiedziała, że nie będzie z tego zadowolony, ale bardzo długo zwlekała przed tym, bo nie chciała popsuć magii pomiędzy nimi z zeszłego wieczora.
— A dlaczego?
— Louis... — westchnęła, wyjmując jakąś bluzę i dresy z szafy. — Moja mama do mnie dzwoniła wczoraj. Zaprosiłam ją i tatę na obiad jutro. Muszę posprzątać mieszkanie i coś upiec. A później jeszcze pójśc na zakupy — dodała, wzdychając kolejny raz. Dobrze wiedziała, że Louis nie przepadał za jej rodzicami i to ze wzajemnoscią, ale nie mogła nic na to poradzić, że chciała zobaczyć się z nimi i pochwalić pracą, a także jakoś to uczcić. Rodzice byli dla niej bardzo ważni, bo od dziecka miała z nimi dobre kontakty. Mama czasem była dla niej niczym przyjaciółka, dlatego nie wyobrażała sobie, aby coś się zmieniło i cały czas trwania jej związku z Louisem, starała się przekonać szatyna do państwa Withman, ale nie wychodziło.
— Po co? — Zmarszczył brwi, a później uniósł się na łokciu, jakby chcąc się upewnić, że się nie przesłyszał. Alex wiedziała, że zawsze tak robił, kiedy tylko wspomiała coś o swoich rodzicach, co czasem bardzo ją bolało, bo chyba oddałaby wszystko, aby jej chłopak i rodzice mieli normalne i ludzkie stosunki.
— Bo chciałam im się pochwalić nową pracą — Wzruszyła ramionami, kiedy zdjęła już ręcznik ze swojej głowy i włożyła bluzę na swoje ciało. Dzień był ciepły, ale Alex i tak wolała, aby było jej wygodnie i komfortowo. — Chyba mam do tego prawo?
— No masz, ale myślałem, że ten weekend będzie nasz. A skoro tak to jutro wychodzę. Nie wiem, pójdę na siłownię czy coś. Nie chcę się z nimi widzieć — odpowiedział, wstając, po czym zgarnął swoje bokserki i wciągnął je na swoje biodra.
— Louis... — Alex westchnęła ciężko, mając już z powrotem dość jego podejścia do życia i tego, że czasem zachowywał się jakby faktycznie był małym chłopcem. — Powiedziałam, że będziesz ze mną, więc nie rób niczego głupiego i zostań jutro. Mógłbyś mi pomóc z przygotowaniem jedzenia, a później jakoś byśmy sobie poradzili. To w końcu moi rodzice. Musisz ich polubić, dobrze to wiesz. Tak samo oni muszą polubić ciebie. No chyba, że nie traktujesz naszego związku poważnie — dodała i spojrzała na niego pytająco.
— Traktuje, ale oni mnie nie traktują, więc nie do mnie kieruj jakieś pretensje — mruknął, ubierając się w rzeczy, które zeszłego wieczora Alex sama z niego zdjęła, chcąc już go dotykać. Blondynkę zaczęło zadziwiać to jak szybko ten dobry klimat i atmosfera wyparowały. Podobnie stało się z jej humorem, który zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
— Louis, proszę...
— Co? — burknął, naciągając koszulkę na swój wytatuowany tors. — Zresztą nieważne. Wychodzę - dodał tylko, zabierając telefon, portfel i paczkę papierosów. Alex patrzyła się na to jak otwiera drzwi od sypialni, a po chwili jak te od ich mieszkania zamykają się z trzaskiem, przez który się wzdrygnęła. Nie spodziewała się nawet, że mężczyzna tak zareaguje na wiadomość kolacji z jej rodzicami, ale wolała mu powiedzieć niż postawić go przed faktem dokonanym, choć wtedy, gdy tak została sama i w zupełnym osłupieniu, nie była już pewna co byłoby gorsze. Westchnęła tylko ciężko, siadając na moment na łóżku i schowała twarz w dłoniach, aby sobie to przyswoić. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie ten poranek i zdała sobie sprawę, że sama przyczyniła się do tego, że się popsuł. Ale Louis też nie był bez winy.
━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━
wielki mały powrót! co sądzicie o rozdziale? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top