chapter seven → arrest
🇦🇷🇷🇪🇸🇹
chapter seven
━━━━━━━━━━
Louis skrzywił się i dopiero później w ogóle zaczął kontaktować z otoczeniem. Nie wiedział do końca, co dokładnie się z nim stało i nie był pewien czy chciał sobie to przypominać, bo ogólnie nie było z nim za ciekawie i szczerze mówiąc tak czy siak nie pamiętał, co robił poprzedniego wieczora, ani z kim. Wiedział tylko, że mocno pokłócili się z blondynką i musiał się naprawdę wkurzyć, że wyszedł z domu i nie wrócił na noc. Nie wiedział gdzie tak zabalował i reasumując miał sporę problemy z tym, aby zorientować się, co się z nim działo po tym jak urwał mu się film. Nie potrafił też stwierdzić, ile tak naprawdę wziął, ale uznał, że musiał więcej niż zazwyczaj. bo dosłownie ścięło go z nóg.
Szatyn dopiero po chwili otworzył oczy, aby zaraz je zamknąć. Światłowstręt zdążył już do niego przylgnąć, więc nie było mowy, aby się przyzwyczaił do tak jasnego światła szybciej niż w przeciągu kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu minut. Skrzywił się dodatkowo kolejny raz, mrucząc przekleństwa pod nosem. Po chwili też zaczęły docierać dźwięki z otoczenia i zauważył już, że to nie było żadne z jego miejsc, w których mógł czuć się względnie bezpiecznie i zostać na noc. Ktoś o czymś rozmawiał, w powietrzu unosił się zapach kawy, a gdzieś z tyłu dzwonił telefon. Poczuł też, że leżał na czymś wyjątkowo niewygodnym i nie wiedział do końca, co to było, ale jego ciało w całości, włącznie z głową - a raczej przede wszystkim z nią - sprzeciwiało się jawnie temu, aby podnieść się w jakikolwiek sposób. Szatyn westchnął ciężko i zaczął mrugać, aby cokolwiek widzieć, ale to i tak nie pomagało. W końcu - resztkami sił - zmusił się do tego, aby unieść się chociaż na łokciach. Dopiero to dało mu trochę do myślenia, że chyba faktycznie się zagalopował z tymi narkotykami zeszłego wieczora i powinien wziąć się w garść. Ta myśl szybko jednak od niego odpłynęła, gdy zorientował się, że widzi kraty przed sobą, a przed nimi przechodzi mężczyzna ubrany w uniform policjanta. Tomlinson mlasnął ustami, czując jakby miał w nich Saharę i w końcu, z wielkim trudem, usiadł na więziennej pryczy.
— Co ja odjebałem, że jestem w pierdlu? — mruknął sam do siebie i potarł kark swoją dłonią. Całe jego ciało było obolałe i jakby z ołowiu. Najprostsze trudności jak oddychanie, poprawienie włosów czy chociażby przetarcie dłonią twarzy sprawiało mu wtedy trudność. Zdziwił się jednak, że miał na sobie pasek od spodni i sznurówki w butach, bo normalnie powinni mu je zabrać.
Miał ochotę wstać i podejść do krat, ale uznał, że najwidoczniej musiał się z kimś pobić czy narobić problemów jak ostatnio, że zamknęli go na dołku. Nie wiedział jednak, co zrobił i czy ktoś na tym ucierpiał albo jak wielkie kłopoty na niego czekały na niego po wyjściu z celi. Chciało mu się jednak pić i miał nadzieje, że jakiś policjant się nad nim ulituje i go poratuje chociażby plastikowym kubeczkiem wody, ale wiedział, że raczej nie miał na co liczyć. Policjanci z reguły nie lubili narkomanów. Louis wcale się temu nie dziwił. W końcu jak można lubić kogoś, kto naćpa się nie wiadomo czego, zamiast porozmawiać z kimś o własnych problemach i sięgnąć po pomoc, aby je rozwiązać? Oczywiście Tomlinson nie uważał, aby miał jakikolwiek problem, bo tak mu było po prostu wygodniej, a wyparcie pewnych rzeczy weszło w jego nawyk na tyle mocno, że narkotyków nie traktował już jako czegoś złego.
W końcu, po wielu próbach, zmusił się do tego, aby wstać i oprzeć się o kraty. Dookoła tętniło życie najzwyklejszego posterunku. Louis zaczął się zastanawiać czy kiedyś w nim był, ale chyba jeszcze do tamtego nie zawitał, bo wnętrze w ogóle nie wydawało mu się znajome. Zrezygnowany usiadł z powrotem na pryczy, mając nadzieje, że za niedługo coś się faktycznie wyjaśni.
:::
Powiedzieć, że Alex była zdenerwowana, po tym gdy dowiedziała się, że Louis wylądował w areszcie było delikatnie ujęte. Blondynka była wkurwiona. I to dosłownie. Pierwszy raz od bardzo dawna i nie wiedziała nawet, że Louis potrafił aż tak bardzo ją wyprowadzić z równowagi. Była w pracy, gdy dowiedziała się, że został na noc za kratkami, bo w końcu ktoś ją o tym poinformował. Rano nie zwróciła uwagi na to, że go nie było, bo pokłócili się do tego stopnia, że trzasnęła drzwiami od sypialni, zamykając je później na klucz i nie wychodziła z niej, aż do momentu, w którym nie musiała zjawić się w kuchni, aby zrobić sobie śniadanie do pracy oraz poranną kawę.
Blondynka zwolniła się z pracy, choć myślała, że spali się ze wstydu, gdy poprosiła o to szefa, ale na szczęście nie miał nic przeciwko tego, bo naprawdę bardzo dobrze się sprawowała na swoim stanowisku i był z niej zadowolony. Poza tym był piątek i pomyślał pewnie, że umówiła się z kimś na mieście czy coś takiego, co Alex było bardzo na rękę.
Na posterunku załatwiła wszystkie formalności, aby mogli wypuścić Louisa, chociaż przez myśl przeszło jej, aby powiedzieć, że tak naprawdę ma przy sobie narkotyki, tylko nie konkretnie w tamtych spodniach. Za dobrze go znała, aby nie wiedzieć, że nie miał przy sobie jakiejś działki w razie czarnej godziny czy innego pieprzenia w ten sposób. Bardzo tego chciała, aby w końcu ktoś przemówił mu do rozsądku i zagroził więzieniem, jeśli ona nie potrafiła tego zrobić i była już cholernie zmęczona tym, że przestał jej słuchać, a jej słowa miał za nic.
Kiedy tylko się zobaczyli, nie trzeba było długo czekać, aby Alex dała upust swoim emocjom. Wymierzyła szatynowi siarczysty policzek, nie szczędząc przy tym siły i chociaż rozbolała ją po tym ręka, to poczuła się lepiej, gdy było już po fakcie. Oddychała ciężko, bo na sam jego widok czuła potworną mieszankę strachu, stresu i miłości, która naprawdę wycieńczała powoli jej organizm.
— Marsz do samochodu. Nie wiem, kiedy ostatni raz musiałam najeść się za ciebie tyle wstydu i świecić oczami, ale jeszcze raz odpieprzysz coś takiego i z nami koniec, rozumiesz? Koniec — wycedziła przez zęby i odwróciła się na pięcie, aby wyjść już z budynku i pojechać do domu, gdzie mogłaby ochłonąć po tym cholernym popołudniu spędzonym na posterunku.
━━━━━━━━━━
bardzo fajnie pisało mi się ten rozdział muszę przyznać
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top